Są takie miejsca , gdzie zatrudnia się ludzi na czas określony, ale z możliwością przedłużenia. Marchewka jest zawieszona na długim kiju i dynda. Zatrudnia się wszystkich i te stare bąki i młode trzmiele. I takim cudem załapałam się i ja. Jeszcze nie tak całkiem stary bąk ale też nie trzmiel, raczej coś pomiędzy. Bliżej mi do bąka co jeszcze brzdąka niż do trzmiela co się opierdziela.
Ludzi nowo przyjętych było dużo , więc podzielono nas na dwie grupy, młodzież osobno i starszyzna osobno.
My ludzie po różnych przejściach szybko znaleźliśmy wspólny język , przeszliśmy na „Ty” i zrobiło się od razu swojsko. Basia chuda cipka bez przedniego zęba , włosy w wielkim nieładzie , okulary na czubku czerwonego nosa i oczy bardzo wesołe. Jurek, krótko strzyżony blondyn w okularach. Z fryzury przypominał Gierka, ale miał grubaśny brzuszek i to jego mocno odróżniało od naszego dawnego przywódcy. Dokoptowali do nas jednego młodego trzmiela Januszka. Grzeczny dzieciak , ale w głowie miał tylko „młode laseczki”. Jurek wziął go w obroty i zaczął wciskać ciemnotę:
- Wiesz co Janusz, ty jak chcesz zarwać jakąś porządną pannę to musisz się ładnie wysławiać , tak jak kiedyś mawiano np. tak :
- Czy pozwolisz panna? A ona ci odpowie: „ A zaliż ”.
Wszyscy ryknęliśmy śmiechem bo nam to dobrze się kojarzyło a Janusz już pobiegł na dół do młodych kolegow , by im przekazać dobre rady.
W drugim dniu doszła do nas Kamila, lat 33, długi ciemny włos naszprycowany lakierem do bólu .Obcisłe różowe sweterki podkreślały obfite jej kształty. Taka lala „Barbie” w gorszym wydaniu. No ale ona miała o sobie bardzo wielkie mniemanie. Wiedziała, że jest najpiękniejsza i najmądrzejsza. Pracowała już od trzech miesięcy w tym Urzędzie więc czuła w sobie siłę trzmiela i próbowała nas sobie podporządkować. Do roboty się raczej nie garnęła, ale za to z wielką gracją wykładała na biurko wiktuały do jedzenia i obżerała się tak co godzinę. Potem robiła wędrówki do kibla i tam myła wszystkie naczynia , ale zanim tam poszła to zawsze lustereczko szło w ruch. Malowała swoje wydatne usta, potem psikała się dezodorantem od góry do dołu. Cała mgła aerozolu szła na nas. Żeby zobaczyć długopis w jej ręce - to była rzadkość - a nóż i widelec to normalka - a dupka jej rosła z godziny na godzinę .Basi przyszła ochota na papieroska., więc zwinęła fajki i powiedziała że wychodzi. Na to oczywiście odezwała się Kamila:
- W porządku , możesz iść.
Basią zatrzęsło.- Ja nie czekam na pozwolenie od ciebie dziecino , tylko informuję gdzie idę , jakby mnie ktoś ważny szukał - powiedziała z filuternym uśmiechem i zaśpiewała „ Lecę bo chcę ...” Za daleko jednak nie odleciała, bo jak wychodziła z pokoju to trafiła wprost na pana Dyrektora /nasz pokój bowiem znajdował się tuż za ścianą jego gabinetu/
- Jak praca się posuwa? -zagadnął
- Bardzo dobrze panie dyrektorze- odpowiedziała i wracała szybciutko do pokoju. Ona miała wielkiego pecha , co chciała wyjść to trafiała na Pana.
- Musisz wyłączyć czipa - mówiłam jej, bo jemu zapala się czerwona żaróweczka jak ty wychodzisz. Pilnowała się bardzo by nie zaszkodzić sobie niczym w pracy
a i tak wyleciała . Szkoda, bo ona w tym czasie bardzo potrzebowała pomocy. Jej młodzi synowie w tym czasie zakładali swoje rodziny i już im rodziły się malutkie dzieciątka .
Kamila zamknęła na jakiś czas swoje powabne usteczka i łykała gorzką prawdę , że niestety nie jest tu najważniejszą osobą. Pokazaliśmy jej , że starszyzna chociaż jest od wczoraj to wie co ma robić i jak w danym miejscu się znaleźć. Nie z jednego pieca chleb jedliśmy i ludzi na swojej drodze życiowej spotykaliśmy już różnych. Więc wiedzieliśmy jaką drogą podążać, żeby „ciała nie dać”. Kamili bardzo szybko przeszło to brylowanie a że lubiła dużo gadać to zaczęła opowiadać o sobie. Była otwarta , buzia jej się nie zamykała. Przerwa była tylko wtedy jak podjadała, a że robiła to bardzo często to dupsko jej rosło w zastraszającym tempie. Zaczęła opowiadać o całym swoim życiu. Miała 13-letnią córkę, którą sama wychowywała. Cały czas była panną a ten ojciec jej dziecka nawet nie płacił alimentów. Mówiła też gdzie wcześniej pracowała i jakich ludzi spotykała na swej drodze. Oj , pikanterii było w tym dużo. Opowiedziała nam też o swojej ostatniej miłości. Był to wdowiec z trójką dzieci – najstarsza jego latorośl miała 16 lat. Naszej Kamili nic nie przeszkadzało, koniecznie chciała wyjść za mąż. Coś jednak z nim nie wyszło i przed miesiącem się z nim rozstała. Cały czas o nim mówiła i bardzo żałowała, że tak źle to się skończyło. Któregoś dnia spotkała go w naszym Urzędzie i podobno nawet się jej nie ukłonił. Jak przyszła do nas do pokoju to ciskała w niego samymi k ...mi. Potem poznała kogoś nowego i kuła żelazo póki gorące.
*
Jurek tymczasem zaczął snuć swoje opowieści. Opowiadał nam jakie ciekawe miał życie kiedy był taryfiarzem , jak miał kursy do „Simu” , gdzie dowoził gości do burdelu , albo panienki do klientów. I jechał raz z rasową blondyną i wtedy ona poprosiła by po drodze wstąpił do apteki i kupił prezerwatywy. Czego się nie robi dla swojego klienta. Z wielkim bólem ale wszedł do apteki. Była już tam niezła kolejka „moherowa” , więc ze spuszczoną głową powoli , posuwał się jak uczniak, jak przyszła jego kolej nachylił się do dziurki w okienku najbliżej jak tylko mógł i wyszeptał – trzy prezerwatywy proszę. A tu nagle za plecami usłyszał piskliwy głosik swojej „blondi” - jakie trzy , trzydzieści sztuk. Jurek czuł, że purpura go zalewa. Pogardliwe spojrzenia ludzi wprost go paliły , bo on taki stary dziad a tu młoda obok , no i te magiczne 30szt.
c.d.n.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
FRIDA · dnia 26.03.2012 19:35 · Czytań: 620 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 5
Inne artykuły tego autora: