Tytuł nie przyciąga. Ameryki nie odkryłaś. Czymże się tu zachwycać, skoro każdy z nas wie, że człowiekowi niedobrze być samemu (notabene, można by się spierać, aczkolwiek nie zamierzam)?
Dalej: pajęczyna rzęs. Okej, może nie tak tandetne, ale jednak. Skrzy się - staroć. Następnie: inwersja. Po cóż? Dlaczego nie tak - a drobne żyłki drzew [...]? Płaska tafla niepotrzebna, domyślnie tafla JEST płaska, wystarczy spojrzeć na taflę lusta/zwierciadła. Ścigające się wspomnienia - jeden z gorszych obrazków, jaki mam okazję czytać/widzieć.
Burczysz mi w brzuchu - pierwsza strofa płynęła gładko i baśniowo, tutaj przywaliłaś jakimś burczeniem, godnym wygłodniałej dziewczynki z zapałkami. Przenośnia jest okropna, jeśli ukochany/utęskniony/przyjaciel jest kimś bliskim, to porównywanie myśli o nim do burczenia i prób zapomnienia o nim do jedzenia jest... dziwne. Wrócisz hałasem stokroć mocniejszym - burczenie to hałas? Hałas kojarzymy raczej z czymś większym. Może należało napisać: z hukiem, z gromem, etc.? Stokroć mocniejszym - patos. Nie lubię.
Prohydrauliczny - przecierpiawszy pierwszą strofę, poczuwszy się nieswojo przy drugiej, tak tutaj jeszcze tkwiła nadzieja poprawy, a widzę, że jest gorzej. Pierwsza - baśń, druga - przyziemność. A prohydrauliczny? To już miłość płynie kanalizacją, można ją znaleźć w zlewie, w syfonie, w kanale? Cóż.
Ostatnia strofa, już nic na jej temat nie powiem. Tylko tyle - nie lubię wplatania łaciny w poezję. Moda na to minęła.
Czemu zaimki osobowe wielką literą? To list czy wiersz?
Miłego.