Noc Aphrodite
otula nas mgiełką zapomnienia
owianą tęsknotą...
w ciemnocie pokoju
z łomotem serc natchnionych
zespawani uczuciem
barwy gołębiej bieli
wkraczamy we własną intymność
krusząc jej delikatne progi...
Kiedyś żyliśmy tysięcznym wyrzeczeniem
na końcu świata
za szklaną szybą
z piórem w ręku
pisanym łzami na listach
których nigdy nie przeczytałeś...
W Twoich oczach
sny dziś zostaną spełnione
Czuję Cię w potoku wichury
pląsasz jak Amor wśród białego pyłu
w dłoniach drżące perły
zaklęte nadzieją...
oczy ukrywasz za zasłoną rzęs
na wargach uśmiechy nieznane
dotyk wyczekany
w tysięczną samotną noc
ręka na pościeli
gotowa na Twój płomień
drży niczym skrzydła motyla
niemrawo raz pierwszy rozłożone...
Spójrz na mnie
daj się ponieść fantazji...!
przecież to nic nie szkodzi...
my - tacy młodzi
prawdziwi w swym kłamstwie
uśmiechamy się do siebie
to nasza słodka tajemnica nocy...
A kiedy już
zdejmę z Ciebie
ostatni krzyżyk na ustach
owionę czarnym pancerzem
przycisnę do świata bez ścian
będziemy wdychać zapach melancholii
nasze dłonie
zagubione w labiryncie spojrzeń
to węże Kleopatry
pod moją sukienką...
Wyczuwasz zapach boskiego ardamerium?
pragnę odkryć
mapę Twego ciała
będę samotnym jeźdźcem
górskiego stoku...
pobawię się z Tobą w berka
chociaż wiem, że myślisz tak samo...
gra słów
fantazja w lekkiej mlecznej czekoladzie
to będzie nasz deser...
Spijaj słodycz z moich ust,
ostatni Zeusie złotego pawilonu
ja otulę Cię mgiełką niewiedzy
dopóki nie poczujesz mego drżenia
potraktujesz to jako zabawę
jesteś dobrym myśliwym...
Bóg miłości odnalazł dziś drogę do nas
usiądzie na skraju łóżka
podziękuje za każdy szept
za każdy lekki dotyk...
To takie ludzkie być kochanym...
takie przyziemne
nasze gniazdko
uwite wśród wschodów i zachodów słońca
jest czymś więcej niż tylko
modlitwą cierpiętnicy...
Te wszystkie dni wyrzeczenia
które mi obiecałeś
przyjmuję od Ciebie
z fiołkowym westchnieniem na ustach
każdego ranka
kiedy nie mogłam Cię poczuć...
To takie ludzkie
być kochanym...
Anioł bez skrzydeł
to nic...
Dla mnie zawsze będziesz pachniał imbirem
Spójrz na mnie
kiedy wejdziesz w trans świata
który istnieje tylko dla nas...
chcę widzieć Twoje oczy,
kiedy będziesz krzyczał
Złote gniazdko
utkane przez Dziecię Krwi
mój mały domek bez okna
z potłuczonymi drzwiami
skrzypiącym zawiasem...
Przygarnąłeś go do serca
Twoja dobroć mnie onieśmiela
dotykam Cię spłoszoną dłonią
licząc minuty błagam o więcej
gotowa schować się za ścianą
za każdym razem
kiedy toniemy w blasku rozkoszy...
Kocham Cię
kwiatem brzoskwini
każdą wiosną
od początku świata
w moich dłoniach
jak wisiorek
zatopione serce
przebiegły ból
wijący się na skroniach
dzisiaj już
nie pozwolimy
by Hades zamknął nam drzwi
zatrzasnął spojrzenia...
Kiedyś przyjdzie dzień zapłaty
Twoje łzy będą spływać po mej dłoni
niczym perły
wchłonę je do serca
nasze Eros Contificum
to coś więcej niż tylko słowa...
Nie bój się
jesteśmy nieśmiertelni
dotykam Cię myślami
zatapiam dłonie
nad nami Wieczna Wiosna
otulę Cię piersią bez skazy
matczynym wzrokiem pokropię Ci twarz
tutaj jesteś bezpieczny
wpuszczam Cię do mojego świata
nim zbudzi nas poranek
będziemy nasyceni...
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Linette · dnia 07.07.2008 21:48 · Czytań: 1413 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Inne artykuły tego autora: