Postanowienia - sportiste
Proza » Przygodowe » Postanowienia
A A A
Cofnęły mu się gałki, zobaczyli białka, a ze zwieszonego, martwego języka ściekała strużka śliny. Wyglądał na powalonego ciosem, lecz nie tylko upadł, co nie żył. Tom podszedł sprawdzić puls i zaraz pokiwał głową i opuścił rękę.
- Nie żyje! Zabito go przed paroma minutami. Myślę, że nie miano powodu. Te potwory ścigają ludzi z klejnotami, a ten nie miał nic. Złapiemy ich trop, kiedy zaraz ruszymy w pogoń! Jest jeszcze wcześnie, ludzie nie proszą z głodu.
Obok niskiego Toma stał wysoki Paweł, przedzierał pasmo splątanych u szczytu szmat, zostawionych przez wroga, podnosząc je czasem do nozdrzy, żeby zebrać zapach. Kiwał głową, kiedy tego wszystkiego słuchał, a brwi ściągnął jak sprężynę, a gdy je uniósł, wystrzeliła w towarzyszy.
- Głupoty! Jestem głodny i spragniony. Nie mogę gadać tylko za siebie, ale ludziom potrzebny jest odpoczynek, aby chociaż kłosy zliczyli na murawie. Pędzisz nas, Tomie, przez las dwa dni bez postoju, a nie ma po co skórę z pięt zdzierać w chyżym marszu. Jeśli możesz mnie nieść, zapomnij, co powiedziałem!
Popatrzyli na siebie długo nad głowami wędrowców, obaj zbierali myśli i szykowali się na jakieś ustępstwa. Słońce kładło się na zachód, a od południa sunęły ciężkie, żeliwne chmury. Oddychało się ciężej, wiedząc o nadciągających ciemnościach, które miały niedługo zasnuć cały wąwóz, że nie będzie wiadomo, gdzie nogę postawić. Lepiej było zakończyć już spór. Milczeli i milczeli, aż wreszcie odezwał się Tom, bo od początku wiedział, jak należałoby postąpić.
- Moje plecy nic dziś już więcej nie uniosą, zrzucam cały ciężar i poddaję się twojej woli. Lubię chodzić, ale masz rację, dość daleko żeśmy wszyscy pędzili nogi, żeby nie odpocząć i rwać na północ. Kolejny raz będzie, jak tam chcesz.
Rozłożyli się na stoku zwartym półkolem. Paweł raz jeszcze zmienił miejsce, bo zauważył dookoła pospolite towarzystwo, co by go nie zabawiło, jak by sobie życzył. Poszukał szczęścia na końcu wygiętego szeregu i znalazł je obok starszego jegomościa w okularach, który mu użyczył płaszcza jako legowiska. Skulił kończyny, zwierając je jak pająk. Odemknął jedno oko do czuwania, ale wkrótce zewsząd dochodziły głębokie oddechy i świszczenie z uchylonych warg, więc sam odpłynął w sen.
Ktoś go drapał po nosie, uniósł głowę. W szarym powietrzu przed brzaskiem pochylały się nad nim złote okulary, którymi rozpoznał wczorajszego sąsiada do spania. Machnął ręką, chcąc odpędzić długi nos z kurzajkami na czubku. Pomyślał, że jeszcze śpi, ale czuł na ciele nieprzyjemną gęsią skórkę, a pupa go bolała po paru godzinnym leżeniu na ziemi.
- Czego chcesz? – spytał. Starzec ściągnął brwi, więc dodał. – Tak mnie nagle obudzono. I dokuczliwie bolą mnie plecy. Chciałbym móc jakoś pomóc.
- Możesz pomóc, oddając mi płaszcz. Staruszkiem jestem, a staruszkom wiecznie zimno. Byłbyś łaskaw oddać mi to, co ci wczoraj pożyczyłem.
Paweł złożył nakrycie na trawie i wręczył je prawowitemu właścicielowi z niewesołym uśmiechem. Dygotał cały, bo na wyprawę nie doładował do bagażu żadnego ciepłego okrycia. A tam gdzie szli, temperatura nie przekraczała dziesięciu stopni. Podźwignął ciało, objął ramiona dłońmi i przemaszerował wzdłuż szpaleru obudzonych i ubranych już podróżników. Kłaniali mu głowami albo zdejmowali nakrycia.
Zaraz znalazł sobie przestrzeń na kocu obok kobiety z warkoczem i dwójki rosłych żołnierzy. Specjalnie wybrał to miejsce, żeby nie patrzeć na Toma, którego widok był przykry z samego rana. Szybko pożywił się kromką chleba z szynką, a potem poderwał szmacie zawiniątko osobistych rzeczy, kiedy wszyscy wstali. Ruszyli długim opadającym zboczem.
Wychylające zza drzew słońce oślepiło ich oczy, gdy obrano kierunek prosto-wschód, a idąc zasłaniał oczy rękami, bo gdy tego nie robił, nogi mu się plątały na lessowej ścieżce. Wędrowali między szpalerem wysokich dębów, poruszanych szczytami przez zachodni wiatr.
Liście sfruwały z wysokości dziesięciu metrów, opadając u stóp drzew. Paweł drobił kroki z cały czas uniesioną głową, tak że został na końcu pochodu przez nikogo nie niepokojony. Z czasem nie nadążał za ostatnim staruszkiem kompanii, podskoczył więc i dobiegł do reszty, wyprzedzając dwóch ostatnich. Od tego czasu trzymał wzrok na linii horyzontu, nie absorbując myśli pięknymi widokami doliny, którą przecinali w poprzek.
W końcu stanęli na rozstaju dróg i musieli zatrzymać się na postój. Tom wraz z dowódcą naradzali się nad obraniem kierunku. Paweł z założonymi na piersi rękoma chodził od jednego rowu przydrożnego do drugiego, ściągając na siebie wzrok obu mężczyzn.
- Widzę Pawle, że coś cię niepokoi. Nie możesz ustać na miejscu. – powiedział Tom lekko pretensjonalnym tonem. – Czy chciałbyś nam coś powiedzieć, czy robisz to dla swojej uciechy?
- Nie przez przełęcz Szarą, nie przez tę przełęcz!
- Jak to? – odezwał się dowódca. – Jak to znowu? Nie mów, że tam też wiesz o niebezpieczeństwie. Z kim rozmawiałeś, jesteś tylko chłopem?
- Tylko chłopem… Wasza dowódzkość, tylko nie chłopem! Pan Tadeusz zza Jeziora Krzywego, szanowany dowódca Gwardii Wojowników Ojczyzny, wyjawił w sekrecie w przeddzień wybuchu wojny na tamtych terenach, w której zresztą przyszło brać mi udział, że trzy miejsca tego królestwa wykupione siłą nieprzyjacielskich wojsk z północy wpadły pod władanie złodziei klejnotów, którego kolejną ofiarę żeśmy wczoraj widzieli ze zwisającym jęzorem. Chcąc chronić moją kompanię i utrzymać cel jej wędrówki przy życiu, zrobię wszystko, co ochroni każdy włos z każdej tu głowy. Bóg mi świadkiem!
- Przy takiej żarliwej zaciekłości, masz rację, nie powinienem nazywać cię chłopem. Wybacz pochopność. Powiedz jednak, kto jest twoim ostatnim panem i jakich dokładnie słów użył, żebym wiedział, którędy prowadzić mam pańskie nogi, panie Pawle, bo są to aż trzy miejsca. Gadaj.
Nie było czasu buzi rozdziawić, bo nad głowami ludzi świsnęło i powietrze przecięły długie na wysokość ludzką strzały, przed którymi żadne tarcze nie działają, bo magiczne zdolności tej broni niszczą nawet metal. Nieboraki rozpierzchły się w las, ale zaraz konny oddział nieprzyjaciół ruszył w pogoń za intruzami własności ziemskiej.
Paweł wcześniej ostatni, teraz gnał na przedzie, wyprzedzając w szybko biegu Tomka, który ma przecież najdłuższe nogi ze wszystkich. Z nim na kierunek południe biegło jeszcze troje mężczyzn uzbrojonych w mosiężne miecze. Pokonali razem zbocze jaru i pędzili co prędzej spodem urwistego wąwozy, gdzie już widziano jego koniec.
- No panowie, zaraz za rogiem skręcimy ostro w las – krzyknął Tom, nie tracąc, jak widać, dobrego humoru – … i wskoczymy w jakiś rów, jeśli będzie, albo krzak, co da ukrycie. Myślę, i mam nadzieję się nie mylić, że wyjdziemy z tego cało, bo nie słychać za nami nikogo.
- Szczęście nam sprzyja – wysapał Paweł. – Ale już dość gadania! Zaraz nas przez ciebie usłyszą!
Mylono się bardzo z możliwością ucieczki przed tak bystrym okiem i tak sprawnym ciałem. Nieprzyjaciel ciągnął cały orszak poprzez inną drogę, chcąc zatamować przebieg pięciu śmiałym uciekinierom. Przyczajeni z czarnej brygady ludzie czekali w gotowości, aż zdyszane chłopy wypadną z piaszczystej rury, z rękami na workach specjalnie na takie okazje. Rozwarli je na czas i powyłapywali biegnących.
Paweł ocknął się z nogami wychylającymi zza nogawki worka i usiadł. Grzmotną głową w jakąś belkę i zaraz opadł z powrotem na plecy. Wierzgał w żarliwej ochocie zdjęcia worka z ciała i zobaczenia czegoś oprócz wyblakłej kratownicy sznurów. Potem postanowił dźwignąć się na nogi, bez skutki. Zawył i runął na kolana. Zaczął krzyczeć i wzywać pomocy, ale umilkł w obawie ściągnięcia większych jeszcze kłopotów. Wreszcie zaczął turlać się po ziemi, żeby sprawdzić, czy nie ma tu może jakiegoś kompana wędrówki. Natrafił na jeden worek z ziemniakami, ale chwilę później ten worek jęknął przeciągle.
- Kto to? – spytał dobitnym głosem, żeby człowieczyna go usłyszał. Pożałował tego, bo wciągnął w buzię kurz. Kaszlał, łzawiąc, w przerwach powtarzając pytanie: kto to?, kto to?, kto to?.
- Czy ja gadam do ziemniaków? Och, odbiło mi, biedny jestem.
- Cicho bądź! Zaraz wrócą, obradują nad naszą zagładą, więc zamknij dziób, bo…
Skrzypienie, szelest, chrzęst.
- Hej, ty, co jest! Mieliśmy ich nie przenosić.
- Zamknij się, tylko sprawdzam. Gdzie Gordon?
- Gordon?
- Gordon, Gordon. Powiedział, że wyłącznie na jego polecenie możemy się nimi zająć w specjalny sposób.
Zaśmiał się w obrzydliwy sposób.
- Ja się już nimi zajmę, nawet wiem jak, całą noc o tym myślałem. Oj bracie, bracie, nawet nie wiesz jakie machiny z kołowrotami istnieją do takich cudów. Oglądałem w lochach za granicą…
- Nie interesuje mnie, co oglądałeś… daj klucze.
Kroki, podzwanianie. Paweł wyczuł, że ktoś trzyma jedną rękę na kracie, bo tak sobie to więzienie wyobrażał. Mroczne, suche miejsce, ze zmiażdżonymi na posadzce robakami. Boże, jak dobrze, wiedzieć o obecności innego więźnia, czuć mniejszą samotność. Znowu odpłyną, z bólem promieniującym od czaszki.
Obudził się w pozycji siedzącej bez worka, bez spętania. Oparty plecami o ścianę widział w bladym świetle inne przebudzone twarze. Stężały w tak mocnym grymasie przerażenia, że wydawać by się mogło, iż siedziano w ten sposób długie godziny. Nie śmiał otworzyć budzi, ale patrzył w oczy, każdemu z osobna.
- To ty leżałeś obok w worku – szepnął jego sąsiad. – Widziałem, jak cię przynosili. Nie wiedzą, z której jesteś kompanii, bo jeden ich knur coś powieszał, ale dobra twoja, masz szczęście…
- A co z tobą?
Chciał zapytać o mnóstwo rzeczy, postanowił najpierw być uprzejmym.
- Śmierć. Mówili o ucięciu mi głowy. Słyszałem o tym, kiedy leżałem u ich stóp i myśleli, że już mnie załatwili.
- Co im przeszkodziło?
- No, przynieśli ciebie, i dzięki ci za to.
Ścisnął mu bark, a Paweł poczuł lekki zawrót głowy na myśl, jak mało siły zostało w tych palcach. Ponownie rozejrzał się po wnętrzu, ale ludzie na niego nie patrzyli, siedzieli z opuszczonymi w bok głowami.
- Kiedy ostatni raz tu byli?
- Dziesięć minut temu, wywlekli pięciu. Wrzeszczeli, to ich dobili na schodach.
- A więc są tam jakieś schody? Skąd tyle wiesz?
Popatrzył nań smutno.
- Jestem tu od tygodni, raz próbowałem uciec, to prawie mnie zabili. Jeszcze nie teraz…, o nie… Nic nie zrobią staremu Markowi, jestem im potrzebny, nie teraz...
- P-potrzebny?
- A no, chcą żebym im wyjawił, gdzie się pochowaliśmy, że rozgromiliśmy im w walce połowę armii, i gdzie mamy swoją siedzibę na stałe. Mogą mnie już zabić.
Nie wątpił, że mężczyzna nie dotrzyma wierności swego ludu, ale bardziej go obchodziło, co się stanie z jego własną skórą. Czy przeżyje mordercze tortury, o których rozmawiali ci ludzie, czy będzie mieć jeszcze nogi, na których pochodzi w starości, czy zniszczą go w niebyt? Litość go brała na myśl o własnym cierpieniu. Zamknął oczy i wsłuchał w ciężkie, szybkie oddech.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
sportiste · dnia 02.04.2012 09:02 · Czytań: 593 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Komentarze
zajacanka dnia 02.04.2012 22:36
Byłam, czytałam. Nie mój temat :no:
Ale pozdrawiam ciepło:)
sportiste dnia 03.04.2012 15:33
Dzięki.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty