Meldunek - Sim69
Proza » Humoreska » Meldunek
A A A
Meldunek

- Książeczka!
- Jaka książeczka? Nijak nie mogłem skojarzyć o co chodzi matronie okupującej skrzypiące krzesło, za kontuarem z płyty meblowej, pamiętającej wczesne czasy towarzysza Gierka.
- Wojskowa, panie. Wojskowa. Bez tego pana nie wymelduję - z ust matrony zaczęła kruszyć się kaszmirowa szminka. No może przesadzam ale niewiele brakowało.
- Ja, nie mam książeczki wojskowej. No kiedyś miałem … - zacząłem się tłumaczyć jak szczeniak - - Ostatni raz widziałem ją z dziesięć lat temu. Czy to konieczne? A nie da się tak bez książeczki? - z nadzieją, zacząłem zmieniać głos na bardziej przyjazny.
- Wymeldować ewentualnie pana mogę – łaska opanowała tembr głosu urzędniczki.
Kamień spadł mi z serca – Może się uda – pomyślałem – przecież specjalnie po to przyjechałem z Warszawy do Rzeszowa.
- Wypełni pan ten druczek i pójdzie z nim do pokoju czternaście, a jak zweryfikują to wróci pan do mnie po potwierdzenie – matrona za ladą machnęła swoja tlenioną blond szopą i zaczęła coś gryzmolić w papierach, jakbym nigdy nie istniał.
Po spędzeniu dwóch godzin w różnych pokojach wróciłem do blond divy.
- Chyba mam już wszystko – powiedziałem, kładąc stosik papierków na ladzie.
- Nie ma pan książeczki wojskowej – z wyższością w głosie i złowieszczym grymasie na wytynkowanej twarzy odpaliła matrona.
- Ale przecież, pani mówiła …
- No już dobra, znaj pan dobre serce urzędnika państwowego – matrona szczytowała.
W niespełna dziesięć minut później posiadałem upragniony świstek, choć jego format w niczym nie odzwierciedlał trudów pozyskania. W mej dłoni tkwił papierek formatu pocztówki ale wtedy wydawało mi się, że posiada moc bomby atomowej.
Nie podejrzewałem, że to tylko preludium do klasycznej tragedii, niekonwencjonalnie w więcej niż trzech aktach.

***

Stołeczny ratusz dzielnicy prezentował się o niebo współcześniej od szarych murów urzędu na Podkarpaciu. Wszędzie marmury, szkło i fikuśne oświetlenie wymuszały w człowieku poczucie skruchy i uniżoności. Kątem oka dostrzegłem zewnętrze stalowo-szklane windy. Po prostu Wersal.
Nacisnąłem przycisk celem pobrania numerka, jak głosiła tabliczka informacyjna. Z cichym zgrzytem, maszyna wystawiła mi papierowy język zapaćkany czarnym tuszem, skojarzyła mi się natychmiast z ołówkami kopiowymi, które po poślinieniu zmieniały się w długopis. Numer C246 - przeczytałem. Spojrzałem na tablice informacyjne. Aktualnie obsługiwany numer nie przekroczył drugiej setki. Szybko przeliczyłem, iż cztery okienka razy pięć minut na petenta, sześćdziesięciu petentów to daje … Jakieś półtorej godziny. Nieźle – pomyślałem – i wyszedłem zapalić by ukoić rozedrgane myśli.
Po odsiedzeniu dwóch godzin, które w tej sytuacji wydawały się wiecznością, ujrzałem swój numerek błyskający nad stanowiskiem numer trzy.
- Dzień dobry. Chciałem się zameldować. – nauczony perypetiami w Rzeszowie, uwaliłem uśmiech numer sześć, celem podniesienia poziomu życzliwości.
- Dowód, odpis z ksiąg wieczystych, akt notarialny i książeczka wojskowa. No i dokument wymeldowania. – stanowczo muszę potrenować tę szóstkę, bo wielka mamuśka za szybą z niewzruszona twarzą wycelowała we mnie swój nadmiarowy biust wachlując posklejanymi rzęsami.
- Czy ta książeczka wojskowa to koniecznie musi być? Przecież za parę miesięcy będziemy mieli zawodową armie. – z nadzieją w głosie zagadnąłem urzędniczkę, podając jednocześnie stosik innych dokumentów.
- Musi, takie przepisy. Ja nie jestem od tego by się zastanawiać czy to logiczne czy nie – warknęła – a poza tym wypis musi być aktualny. O i wymeldowanie jest już nieaktualne.
Zbaraniałem – Jak to nieaktualne? Przecież to potwierdzenie, że się wymeldowałem, zawsze powinno być aktualne – zdziwienie w moim głosie chyba lekko rozdrażniło urzędniczkę.
- A skąd mam wiedzieć, że się pan już gdzieś nie zameldował. Weźmie pan formularze z Informacji przy wejściu a potem uzupełni pozostałe dokumenty to ewentualnie się zastanowimy nad tym wymeldowaniem – mamuśka przysiadła na obrotowym krześle, które głośnym zgrzytem zaprotestowało przeciw nadmiernemu obciążeniu.
Nad okienkiem zapalił się kolejny numerek.
Z głupią miną i kompletnie rozbieganymi myślami przystanąłem na środku korytarza. To jakaś paranoja – wymruczałem pod nosem.
Gdy wróciłem do domu, w mej głowie skrystalizował się chytry plan. Zadzwonię do WKU w Rzeszowie i poproszę by przesłali dokumenty do Warszawy. Przecież wojsko mamy jedno. Jednak nic nie może pójść gładko jeżeli istnieją bardziej negatywne scenariusze.
- Czy może pan przesłać moje dokumenty do WKU w Warszawie?- starałem się nie prowokować sierżanta po drugiej stronie słuchawki.
- Nie, synu. Procedury. Jak się zameldujesz w Warszawie, twoje papiery znajdą się w Warszawie – głos wojaka był tak sztywny, że obawiałem się cokolwiek powiedzieć by się biedak nie połamał. Jednak nie wytrzymałem.
- Ale ja nie mogę się zameldować bez książeczki wojskowej.
- I tu się synu kółko zamyka – nadmienił przytomnie obywatel sierżant.
- To co ja mogę zrobić? – zagadnąłem, mając nadzieję na jakieś salomonowe wyjście.
- Ruszyć, szlachetną i zameldować się u mnie to się zrobi duplikat.
- Do Rzeszowa jest 330 kilometrów, czy nie można tego załatwić inaczej – nie odpuszczałem.
- Nie można, synu – warknął wojak – załatwić to sobie możesz problemy, że nie zgłosiłeś zagubienia dokumentu – tymi słowy odebrał mi jakąkolwiek nadzieję. Podziękowałem ze świadomością, że będę musiał zmarnować dzień i trochę grosza by odwiedzić sympatycznego sierżanta.

***

Laska? Diva? No dobra, kobieta, okupująca recepcję WKU w Rzeszowie walnęła mnie w twarz promiennym i wycyzelowanym pomadką uśmiechem.
- Szczym mogę pomóc, obywatelu? – pewnie nie miała więcej niż dwadzieścia pięć lat. Jednak blond kalafiura i pazury tylko nieco krótsze od ostrza mojego Viktorinoxa przydawały jej co najmniej dychę lat.
- Dzień dobry. Potrzebuję wyrobić sobie duplikat książeczki wojskowej.
- Heeeenneeeeek! – głos to ona miała donośny – pani Jadzia dziś je!!!
Po chwili odezwał się głos z głębi korytarza – Jezd, tylko chyba wyszła, ale mówiła że jeszcze nazad wróci!
- Obywatel da dowód i obywatela zapisze i obywatel poczeka na piętrze – wycedziła blondyna demonstrując dekolt głębokości tylko nieco mniejszej od studni głębinowej.
Pani Jadzia wróciła … po godzinie i zaczęła rozkładać na stole wiktuały zakupione w trakcie rekonesansu na ryneczku.
- Tu pan ma druczek, pan wypełni. A zapłacił Pan dwadzieścia osiem złociszy?
I tu mnie zbiła z pantałyku.
- A to nie można u was zapłacić? – jakoś nie przyszło mi do głowy, że opłatę za książeczkę uiszcza się w innym miejscu – nie macie tu jakiejś kasy czy coś?
- Nie! – stanowczo stwierdziła pani Jadzia wstrząsając wielkim rudym kokiem – Tu masz pan numer konta. Za wiaduktem jest PKO to pan zapłacisz. A jak pan wrócisz to już będzie gotowe.
Po odstaniu niespełna godziny do bankowej kasy, wróciłem po upragniony dokument.
- No to masz pan już duplikat. I na drugi raz nie gub pan dokumentów bo będziesz pan musiał zasuwać po kraju.
Przepełniony szczęściem wewnętrznym opuściłem obskurny przybytek WKU. Coś w sobie ma to przeciąganie spraw. Jak już człowiekowi się uda to cieszy się jak szczeniak.

***

W wydziale ksiąg wieczystych poszło mi niemal błyskawicznie, oczywiście biorąc poprawkę na to, że jest to sąd. Po niespełna godzinie i wydaniu sześćdziesięciu złotych stałem się posiadaczem aktualnego odpisu. Mając już wszystkie kwitki ruszyłem ponownie do ratusza. Chcąc być sprytnym, wybrałem się do urzędu o dziewiątej rano. Jakież było moje rozczarowanie gdy się okazało, że lud wstaje wcześnie a urzędnicy zaczynają po dziesiątej. Kolejka liczyła tylko 230 osób a do otwarcia okienek pozostało prawie godzinę. Dusza ma zabulgotała, musiałem zapalić.
- Co melduneczek się robi – facet wyrósł jakby znikąd – i trzeba swoje odstać?
- Nie podejrzewałem, że tyle luda tu łazi codziennie – oparłem mimochodem.
- A nie lepiej było zadzwonić i się umówić na godzinę?
- To tak można? – rzuciłem ze zdziwieniem – I wtedy nie stoi się w kolejce?
- Jak przyjdziesz pół godziny po czasie to poczekasz najwyżej dziesięć, no może dwadzieścia minut.
- Czy u nas nic nie morze być normalnie? Czy nie można normalnie przyjść do urzędu i załatwić sprawę?
- Technika, kolego, technika. Jak baba jednym placem musi wpisać te wszystkie dane do komputera to musi trwać, nie?
Pokręciłem tylko głową i wróciłem do holu bo pogoda nie zachęcała do korzystania ze świeżego powietrza.
Przezornie tym razem zabrałem ze sobą książkę. Przyszła mi do głowy, że te kolejki mają czasem wkład w ukulturalnianie ludzi. Szybko jednak porzuciłem tę myśl, obserwując jegomościa dłubiącego w nosie a następnie z namaszczeniem wcierającego urobek w oparcie siedzenia.
Po dwóch godzina z okładem dotarłem do okienka. Poszło gładko. Po niespełna paru chwilach byłem zameldowany. Radość rosła w mym sercu z każdą chwilą do momentu gdy uprzejma urzędniczka pouczyła mnie, że aby zmienić dowód będę potrzebował odpisu aktu ślubu z wpisem o rozwodzie. Znów na Podkarpacie. Pogryzłem ladę. Żartuje ale niewiele brakło.

Sim69
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Sim69 · dnia 14.04.2012 19:12 · Czytań: 655 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 6
Inne artykuły tego autora:
Komentarze
Elatha dnia 15.04.2012 09:55
Najpierw człowiek musi zapłakać nad samym sobą, gdy wędruje od jednego urzędu do drugiego, podziwiając "relikty przeszłości", a potem zaciska zęby i rusza do boju... Uśmiechałam się, czytając ten tekst, jest parę fajnych momentów, ale irytacja jednak zwyciężyła. Biurokracja króluje nad Wisłą i ma się doskonale. W tekście jest trochę niedoskonałości, brakuje kilku przecinków i kropek, liczebniki powinny być napisane słownie, ale to można poprawić i tekst będzie całkiem przyjemny :).
Pozdrawiam :).
zajacanka dnia 20.04.2012 18:54
Kontem oka dostrzegłem zewnętrze - kątem. -ort. -popraw szybko

Dość smutna historia, przerażająca swoją prawdziwością. Do dopracowania.

Pozdrawiam
Monia81 dnia 20.04.2012 19:47
Szara rzeczywistość, którą każdy z nas już zasmakował.

Jak baba jednym placem - palcem:)
zmieniać głoś - głos.

Ciekawe. Obazek z życia codziennego.

Pozdrawiam ciepło
Wasinka dnia 21.04.2012 10:13
Frustrująca rzeczywistość. A bohater to nawet w sumie starał się tak optymizmem podchodzić do sprawy, jednak to niełatwe w obliczu szanownej biurokracji. I pięknych pań zza biurka.
Lekko napisane, czyta się więc dobrze, jednak masz parę literówek, interpunkcja niedopracowana, ogonki czasem umknęły.

stanowczo muszę potrenować tą szóstkę - tę

Pozdrawiam kwietniowo.
TomaszObluda dnia 21.04.2012 15:23
"Czy u nas nic nie morze być normalnie"-może.

Całkiem fajne, trochę napisane tak, na odpieprz, ale to jakoś mi nie przeszkadzało.
Życiowe.
Sim69 dnia 24.04.2012 13:28
Dzięki za miłe słowa. Nie jestem zawodowcem a i interpunkcja to moja słaba strona ale gdy mam pomysł i chwilę czasu przelewam myśli na papier. Stanowczo nie traktuję tego jako "dzieło" a jedynie jako zapis rzeczywistości i emocji.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:64
Najnowszy:wrodinam