Otworzyłam oczy i rozejrzałam się dookoła. Stałam boso na chropowatych, poniszczonych płytkach chodnika. Cała rzeczywistość rysująca się obok mnie miała dziwne odcienie szarości, zupełnie jak w starym, czarno- białym filmie. Za mną zauważyłam nieskończoną , na wpół przezroczystą membranę, za którą rysowały się niewyraźne kształty. Wyciągnęłam rękę próbując dostać się za ową powłokę, ale moja dłoń odbiła się jakbym trafiła na szybę. Powtórzyłam test jeszcze kilka razy, zawsze z tym samym efektem- nie mogłam przebić się na drugą stronę.
Znudzona i poirytowana spojrzałam w przód. Przede mną rozciągnięta była mlecznobiała mgła, z której raz po raz dochodziły jakieś dźwięki. Zrobiłam niepewny krok w jej kierunku, gdy nagle poczułam, że ktoś łapie mnie za rękę. Omal nie krzyknęłam z przerażenia, ale w postaci trzymającej moją dłoń rozpoznałam Babcię. Babunia patrzyła na mnie ciepło i z uśmiechem coś mówiła. Niestety, nie miałam bladego pojęcia co do mnie mówi- tak, jakby ktoś włączył chińskiego lektora. Było to troszkę frustrujące, ale przynajmniej miałam ją u boku. Już zaczynałam się czuć raźniej gdy uścisk się rozluźnił i pomarszczona dłoń zaczęła się wysuwać z mojej ręki. Membrana za nami otworzyła się i wciągała moją Babcię. Złapałam ją mocno, próbując zatrzymać, ale moje wysiłki poszły na marne . Babcia została pochłonięta przez powłokę na dobre, dołączając do szarych, rozmazanych kształtów.
Ze złości uderzyłam pięściami w przezroczystą powierzchnię- ta jednakże w dalszym ciągu stała niezachwianie. Kucnęłam, chcąc zebrać myśli. Zastanawiałam się gdzie jestem i co tu robię. Moje rozważania przerwało chrząknięcie, podniosłam wzrok i ujrzałam bliskiego przyjaciela. Stał przede mną w garniturze z równo przystrzyżonymi czarnymi włosami, miał ze sobą bukiet i małe czarne pudełeczko. Uklęknął na jedno kolano, wręczył mi wiązankę i pierścionek. Wyszczerzył zęby w uśmiechu i skierował się do mgły, coś tam jeszcze pomarudził pod nosem i roztopił się w oparach. Razem z nim zniknął pierścionek wraz z kwiatami.
Nie zdążyłam wyjść z szoku, a już pojawiła się nowa osoba- mój chłopak. Chciałam mu opowiedzieć o tym całym szaleństwie lecz nie byłam w stanie wydobyć głosu za to on rozgadał się w tym dziwnym niezrozumiałym języku. Był strasznie wzburzony- machał rękami, krzyczał. Na koniec troszkę się uspokoił, cmoknął mnie w policzek z takim impetem, że siniak murowany, i z głową dumnie uniesioną do góry przeszedł przez membranę.
Zaczęło mnie zastanawiać co robiłam dzień wcześniej- może ktoś mnie nafaszerował jakimiś prochami? Wtem z dala usłyszałam wołanie, na początku ciche i niejasne z czasem coraz bliższe i klarowne. Ktoś wzywał mamę. Po dłuższej chwili zobaczyłam małą na oko trzy letnią dziewczynkę na zielonym, dziecinnym rowerku. Dziecko podjechało do mnie, wyciągnęło w górę rączki i proszącym głosikiem spytało : „Mamo?” .
Jakie „Mamo”?! Cofnęło mnie pod szklaną ścianę. Nie pamiętam żebym miała córkę. Dziewczynka jednak nie dawała za wygraną, podeszła jeszcze bliżej i krzyknęła „Mamo”. Postanowiłam wziąć się w garść i wytłumaczyć małej istotce, że do matki to mi chyba daleko ale wokół niej zaczęła gęstnieć mgła. Następnie jakby mleczno biała ręka zaczęła ciągnąć dziewczynkę w stronę swojej nicości. Brzdąc usilnie próbował się mnie złapać wciąż wrzeszcząc „Mamo”.
-Mamo!!!- mała dziewczynka kurczowo łapała się kobiety leżącej na łóżku.
- Proszę zabrać to dziecko!- wchodzący do sali lekarz groźnie spojrzał na ludzi zebranych wokół pacjentki. Po kilku sekundach walki dziewczynka została wyniesiona przez starszą siostrę.
- Co z nią będzie Doktorze?- zapytał słabym głosem mężczyzna z czarnymi włosami.
- Poczekamy, zobaczymy. Na razie jest w śpiączce, nie może zrobić ani kroku w mglistą przyszłość ani odejść za membranę przeszłości.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
jagoda · dnia 14.04.2012 19:13 · Czytań: 470 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Inne artykuły tego autora: