Gdy Silna otworzyła oczy, było już widno. Wiedziała, że Bogdan wyjechał nad ranem. Wczorajsza noc udowodniła kobiecie, jak bardzo jest podobna do matki. Matka cierpiała, długimi dniami i nocami, leżała i wzdychała. Pielęgniarka przychodziła dwa razy w tygodniu, po to by zrobić zastrzyk i gratisowo wysłuchać historii o niewdzięcznej córce, która nie spełniła oczekiwań. Silna każdy zarzut przyjmowała zlodowaciałym wzrokiem, pełnym nienawiści do matki. Często obiecywała sobie, że jak matka odejdzie, to odetnie się od przeszłości. Jednak rzeczywistość okazała się zupełnie inna od zamierzonej. Matka była, istniała i się pojawiała na każdym kroku. Baśka spojrzała na wyświetlacz komórki. Kilka nieodebranych połączeń, dwa od Bogdana, siedem z redakcji. Powoli zsunęła się z łóżka. Wiedząc, że po raz kolejny próbuje dokonać niemożliwego, zbuntować się przeciwko matce.
***
Bogdan dojechał na miejsce w ciągu czterech godzin. Mały, drewniany, wiejski kościółek, a obok niego mała, murowana plebania. Bogdan nie wiedział, po co tu właściwie przyjechał. W zasadzie żałował, że w ogóle ruszał się z domu. Czuł, że Silna go potrzebuje. Swego czasu Ewa codziennie przychodziła do nich do domu. Piła wino, trajkotała, a później zamykała się na długie godziny, z obecną szefową, w łazience. Za tamtych czasów naczelnym był błyskotliwy Damian. Zawsze otwarty, zawsze przyjaźnie nastawiony do życia. Pracownicy przez niego byli rozpieszczani. Nie trzeba było oddawać tematów na czas, bo wujek Damian w razie tarapatów coś wymyślił. Jedynie Silna z całego zespołu zawsze wywiązywała się obowiązków. Gdy Damian odszedł wszyscy przeżyli szok. Nowa szefowa okazała się strasznie wymagająca. Chyba dlatego, że była taka bezkompromisowa jej nie lubili, zresztą na samym początku swych rządów wywaliła największych lekkoduchów.
- Co Pan tak stoi? – na progu plebanii pojawiła się kobieta w średnim wieku.
- Ja z Redakcji! – krzyknął Bogdan, gasząc tlący się papieros butem.
Protem chwycił za walizę i przeniósł ją do plebani, cały czas czując na sobie uważne spojrzenie gospodyni.
- Tu nie można palić – powiedziała, lustrując czy gość dokładnie skorzystał z wycieraczki.
- Będę palić na zewnątrz – Bogdan uśmiechnął się uprzejmie.
Kobieta schyliła się i podniosła z ziemi bordowe papucie.
- Na Pana w sam raz – powiedziała rzucając kapcie przed gościem.
Bogdan posłusznie ściągnął swoje buty i założył obuwie przyznane przez gospodynię księdza.
- Chce pan herbatki? – spytała, gdy czynność została wykonana po jej myśli.
- Nie, położę się… - powiedział Bogdan kierując się w stronę schodów.
- Pokój na prawo, tylko proszę nie spacerować po korytarzu – przykazała solennie gosposia. – Miłych snów życzę, no i obiad o trzynastej, proszę być punktualnie! My lubimy gości, ale przyzwoitych.
***
Silna przyszła tego dnia do pracy spóźniona. Jej wygląd nie był jakiś wyróżniający się na tle poprzednich dni. Miała ten sam wyraz twarzy, ten sam męski ubiór i brak makijażu. Ewa weszła do gabinetu naczelnej, bez zbędnego pukania. Była wściekła.
- Co ty sobie myślisz! – krzyknęła, przechylając się przez biurko.
- Nic, po prostu nie wypełniłaś mojego polecenia – Baśka obróciła się wokół własnej osi, na swoim skórzanym fotelu.
- Jeżeli obetniesz mi premię to… - Ewa pogroziła szefowej palcem.
- To co? – brew naczelnej delikatnie uniosła się do góry.
- To rozniosę po redakcji nasze gorące fotki, ba! Nawet konkurencji pokażę – wyraz wyższości przemknął po twarzy Ewy.
Nie każdy miał takiego haka na swoją szefową jak ona. Ewa przez chwilę myślała, że uda jej się wydobyć z Silnej jakieś uczucia, ale się myliła. Wyraz twarzy Baśki nie zmienił się, ani na sekundę.
- Nie rusza cię to? – spytała Ewa, zdenerwowana brakiem reakcji naczelnej.
- Mam dużo pracy, a wydaje mi się, że między nami wszystko jasne – słowa Silnej były przesycone ironią.
Ewa chciała jeszcze roztrzaskać czaszkę szefowej, ale udało jej się z trudem powstrzymać.
***
Bogdan zszedł do kuchni wypoczęty. Co jak co, ale łóżko na plebani było bardzo wygodne. Za wielkim stołem siedziało, czterech księży, którzy z apetytem jedli rosół, gospodyni kręciła się po kuchni.
- Dzień Dobry! – Bogdan uśmiechnął się szeroko.
Księża zajęci swoim obiadem, tylko na niego spojrzeli na znak zgody, że dzień dobry.
- Spóźnił się Pan trzy minuty – powiedziała gospodyni, patrząc na gościa z wyrzutem.
- Może w ramach rekompensaty w czymś pomogę? – rzekł Bogdan pogodnie.
- Niech lepiej siada i opowiada, czego on od nas chce – gospodyni położyła na stole dodatkowy komplet sztućców i talerz.
Bogdan usiadł na przygotowanym dla siebie miejscu, nalał zupy i wolno zaczął jeść. Nie wiedział w zasadzie po co szefowa go tutaj przysłała, jakoś nie zdążył o to spytać. Księża wolno odkładali łyżki zgodnie dziękując za drugie danie, ponieważ ksiądz powinien pościć oraz nie zaniedbywać obowiązków.
Dopiero gdy Bogdan został sam na sam z gosposią, kobieta spojrzała na gościa wzrokiem pełnym niecierpliwości.
- Silna mnie tu przysłała – powiedział Bogdan zgodnie z prawdą – Nie wiem po co, ale jej ufam.
- Silna? – kobieta spojrzała podejrzliwie na mężczyznę – Pan z gazety czy z więzienia?
- Nasza redaktor naczelna – Bogdan po raz kolejny uśmiechnął się uprzejmie. – Może Pani słyszała, Barbara Bęc.
Gosposia znieruchomiała.
- Była tu taka jedna – kobieta usiadła i zaczęła opowiadać - Małgorzata, piękna, ale samotna. Mieli chałupę za sklepem. Bęcówna tu często przychodziła, wtedy to była chyba w ósmej klasie. Chodziła tak od plebani do kościoła, często się spowiadała. Nasz ksiądz proboszcz był wtedy wikariuszem. Pewnego dnia zamiast jej, pojawiła się jej matka. Powiedziała, że Małgośka jest w ciąży z naszym księdzem. Nikt jej nie uwierzył, u nas to ksiądz jest wielkim autorytetem. Dzieciak się urodził i został bękartem dla całej wsi. Nawet chrztu nikt nie dał. Pan nawet nie wie jak Bęc z Bęcową rozpaczali. W końcu Bęcówna się wyprowadziła. Nawet na wakacje nie przyjeżdżali. Plotki ustały, Bęcowie umarli i nikt by nawet nie przypuszczał, że ta mała tak daleko zajdzie…
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
niewidoczna · dnia 20.04.2012 07:40 · Czytań: 505 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 5
Inne artykuły tego autora: