Silna wróciła do domu ledwo żywa, podświadomie licząc, że usłyszy głos Bogdana. Doskonale pamiętała dzień, kiedy przyszedł obrócić jej życie do góry nogami. Młody, przystojny rozwodnik nie miał gdzie mieszkać. Przyjęła go pod swój dach, jako element wiecznego buntu przeciwko matce. Czasem gdy miała zły dzień, żałowała tamtej decyzji. Zużyty telefon zaczął delikatnie wibrować w kieszeni moro bojówek. Bogdan. Odebrała.
- Czołem, Baśka! – powiedział wesoło, a Silna poczuła dreszcze. – Mogłabyś mnie oświecić po co przyjechałem?
Nie spodziewała się takiego przywitania. Od czasu kiedy matka zmarła, nikt do niej nie mówił po imieniu.
- Tam jest kościół z piętnastego wieku… - zaczęła, co chwilę chrząkając. – Zrobisz o nim wywiad i wrócisz.
- Jesteś wspaniała – powiedział mężczyzna, cmoknął i rozłączył się.
***
Bogdan jechał kamienistą drogą. Zwykle po zakończeniu materiału, brał kilka dni urlopu, by odpocząć na obcej ziemi, ale tym razem podświadomie czuł, że z Silną dzieje się coś złego. Poza tym ludność na tej wsi, nie była zbyt miła, to samo się tyczyło księży i gospodyni. Wjechał w polną drogę, pełną kurzu i pożółkłych traw wyobrażając sobie, że przytula swoją współlokatorkę.
***
Nowy redaktor naczelny został wybrany po cichu. Silna wiedziała, że nikt inny nie sprawdzi się na jej miejscu tak dobrze jak współlokator. Na teren redakcji wpuścił ją portier. Kartonowe pudło się zapełniło, a półki opustoszały. Gdy wszystkie rzeczy Silnej leżały spakowane w pudle, rozejrzała się po raz ostatni po redakcji i wyszła. Malcolm cały czas na nią czekał w samochodzie.
- Zmieniłaś się – powiedział przypatrując się Baśce z bliska.
- Jedźmy, dobrze? – Silna nerwowo mocowała się z pasem.
- Dobrze, dobrze… - Malcolm przekręcił kluczyk w stacyjce i samochód z piskiem opon odjechał.
***
Bogdan gramolił się na górę, z trudem wnosząc walizkę. Na pierwszym piętrze postanowił odsapnąć. Nie lubił tego bloku, nie lubił budynków bez wind.
- Pani Bogdanie! – największa plotkara z bloku przechyliła się przez poręcz. – Może pomogę.
- Poradzę sobie – mężczyzna z trudem wysilił się na uśmiech.
Kobieta zaczęła schodzić w ręku trzymając pęk kluczy Silnej.
- Pana koleżanka kazała oddać – powiedziała wręczając zszokowanemu mężczyźnie klucze.
- Jak to… Oddać? – Bogdan czujnym wzrokiem spojrzał na sąsiadkę.
- No, kazała, to oddaję. Powodów nie znam – kobieta z obrażoną miną zaczęła piąć się do góry.
W Bogdana wstąpiły nowe siły. Tak jak się spodziewał w mieszkaniu nie było żadnych rzeczy Silnej, jedynie zdjęcia jej matki były rozrzucone po podłodze. Na blacie kuchennym leżał list, napisany starannym pismem Baśki.
Bogdanie,
nie wiem czy się ucieszysz, ale właśnie zostałeś redaktorem naczelnym, jutro wszyscy będą Cię witać chlebem i solą, z mojej strony przesyłam szczere gratulacje, od zawsze należało Ci się to stanowisko. Wysyłając Ewkę na wieś miałam świadomość, że moja tajemnica pozostanie tajemnicą. Ty wszystko skomplikowałeś i to podwójnie. Jak już zapewne wiesz, jestem dzieckiem księdza, do tego lesbijką zarażoną HIV. Kiedyś w ramach buntu zaczęłam ćpać. Matka mnie znienawidziła, to przeze mnie zachorowała. Całe życie byłam pod kloszem, wychowana w nienawiści do mężczyzn. Ten na zdjęcie to konkubent matki, lubił małe, słodkie dziewczynki. Ojcowie jego kilku ofiar rozwalili mu czaszkę, pewnie by nie dostali dożywocia, gdybym zeznała prawdę, potem przez pół dnia rzygałam.
Nie wiesz jeszcze wszystkiego, ale trochę niedomówień zostawiam, przecież i tak jesteś jedyną osobą, której umiałam się przyznać do swojej ułomności. Nie szukaj mnie, chcę zacząć wszystko od nowa. Wiem, że zbyt długo nie pożyję. Wirusem HIV zaraziłam się w liceum, a swoje lata już mam. Tam gdzie jadę nie będę sama. M. jest tak samo opiekuńczy jak Ty i tak samo Go kochałam jak kocham Ciebie, bo chyba Cię kocham, skoro nie podarłam tej kartki i ją czytasz. M. ma skłonności do wódki i jest tak samo śmiertelnie chory jak ja.
Pozdrawiam.
PS. Dołączyłam zdjęcie, byś nigdy mnie nie zapomniał. Twoje też wzięłam, wiem, że nie lubisz jak Ci się grzebie po rzeczach, ale to z niebieskiego albumu przedstawia całego Ciebie.
Bogdan odłożył na bok list i uświadomił sobie, że płacze. Właśnie stracił szefową, oczywiście mógł biec jej szukać, ale to nie byłoby zgodne z jej wolą, być może ostatnią. Wziął do ręki długopis leżący obok listu i na odwrocie kartki napisał wiadomość od siebie.
Kochana Basiu,
dziękuję za zdjęcie, będę je nosić w portfelu. Pamiętasz jak Ci mówiłem, że jestem rozwodnikiem? Kłamałem. Ja po prostu uciekłem od żony. Nie mogę mieć dzieci, a ona ich tak pragnęła. Pewnie na słupach, w pewnym mieście, nadal wiszą moje zdjęcia. Dziwisz się zapewne jak mnie nie znaleźli, przecież nasza gazeta idzie w całą Polskę, a przy moich artykułach jest moje zdjęcie, ale to niech też zostanie tajemnicą. Po raz kolejny muszę ułożyć sobie życie na nowo, obiecuję, że będę najlepszym naczelnym pod słońcem.
Kocham Cię
Bogdan
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
niewidoczna · dnia 22.04.2012 10:06 · Czytań: 477 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 5
Inne artykuły tego autora: