W saunie, jak to w saunie - Iteraki lc
Proza » Humoreska » W saunie, jak to w saunie
A A A

Istnieją w naszym świecie pewne miejsca, do których przychodzi się po to, aby na moment móc pobyć prawdziwym sobą. Wolnym od opinii publicznej i wszelkich zakrywających autentyczną twarz masek. Niezależnym od wymogów otaczającego świata. Niepodległym presji otoczenia. Istnieją w naszym świecie pewne miejsca, gdzie nikogo nie interesuje kim się jest i co się sobą reprezentuje. Gdzie każdy jest równy, a status społeczny i majątkowy nie mają najmniejszego wpływu na międzyludzkie relacje. Takie miejsca na ogół nie wydają się niczym wyjątkowym, mało kto zastanawia się nad ich ukrytym dnem. Często przechodzimy obok, nie zdając sobie sprawy z tego, że moglibyśmy po prostu wejść do środka i od tak, bez najmniejszych nawet konsekwencji zażyć, powiedzmy to, darmowej terapii oczyszczającej. Ciężko jest uwierzyć, jak łatwo można poprawić sobie nastrój. Rzadko kto korzysta świadomie z opisywanych przeze mnie miejsc. Każdy bowiem człowiek, niezależnie od wieku, przekonań religijnopolitycznych, czy rożnego rodzaju uwarunkowań kulturowych posiada w sobie potrzebę autoakceptacji, ale nie każdy jest w stanie zaakceptować samego siebie. A przeważająca większość ludzi w ogóle nie odczuwa takiej potrzeby. Przynajmniej nie świadomie... ludzie częstokroć żyją w gorzkiej niewiedzy. I tylko nieliczni szczęśliwcy są w stanie wykorzystać potencjał przytaczanych powyżej, magicznych miejsc. Edward jest jednym z nich.


To szczupły mężczyzna, lat około sześćdziesięciu, nieposiadający żadnych znaków szczególnych, na pierwszy rzut oka niespecjalnie wyróżniający się z tłumu, członek pewnego klubu fitness oraz zagorzały zwolennik korzystania z fińskiej sauny. Mimo, iż sam nie ćwiczy niemal nigdy – z rzadka jedynie zdarzy mu się pobiegać na bieżni, czy też popedałować niespiesznie na stacjonarnym rowerku – w klubie bywa przynajmniej trzy razy w tygodniu. Przychodzi zawsze późnym wieczorem, około godziny przed zamknięciem. Dumnym skinięciem głowy wita się ze znajomymi twarzami i bez słowa wchodzi do męskiej szatni. Rozgląda się wokół z dezaprobatą. Czystość i higiena pomieszczenia ewidentnie pozostawiają w jego mniemaniu wiele do życzenia. I to mimo, że dla przeciętnego użytkownika warunki panujące w szatni wydają się być niemal sterylne.


Jak już zdążyłem nadmienić, na pierwszy rzut oka Edward nie wyróżnia się z tłumu. Zdaje się być nijaki i powszedni; zwyczajny. Jeśli jednak bliżej przyjrzymy się jego fizjonomii, uważniej wpatrzymy się w rysy twarzy, dostrzeżemy, że oto przed nami stoi człowiek osobliwy. Wyniosły w pewien arystokratyczny, choć na pewno wyuczony sposób. Wystarczy raz spojrzeć na jego pooraną zmarszczkami twarz, na jego orli nos, aby zrozumieć, że nie jest to przeciętny, podstarzały mężczyzna. Że jego życie niesie za sobą jakąś wielką, enigmatyczną tajemnicę. Oblicze posiada on przyjazne, ale nie przyjacielskie. To facet, który sporo przeżył, z nie jednego pieca chleb zajadał. Kiedyś, kilkanaście lat wcześniej na pewno nazywano go twardzielem. Dzisiaj także nie sposób poskąpić mu szacunku i poważania. Rozsiewa wokół siebie specyficzną aurę człowieka, który nawykł do wydawania rozkazów, do rozsądzania ważnych sporów tego świata. Edward całym sobą jest kimś ważnym. Kimś, z kim trzeba się liczyć. Współklubowicze znają go dobrze i cenią. Kiedy tylko zjawia się w szatni, wokół niego gromadzi się kilkuosobowy tłumek młodzieńców prześcigających się z wszelkiego rodzaju kurtuazyjnymi powitaniami. Każdy z nich z osobna i wszyscy razem, chcieliby być tacy jak Edward. Uwielbiają jego i jego fascynujące opowieści. I chociaż w założeniach zawitali do klubu, aby pracować nad swoimi nie do końca uformowanymi jeszcze sylwetkami atletów, tak na prawdę są tu jedynie dla niego. Będą prześcigać się w relacjonowaniu nieprawdopodobnych przygód, w których mieli szczęście brać udział lub też byli ich świadkami. Jeden przez drugiego zaczną zabiegać o względy Edwarda i czekać, aż on opowie im coś o sobie. Część z nich już od kilkunastu minut przygotowana jest, aby razem z Edwardem wkroczyć do sauny.


Bo Edward rozmawia z nimi jedynie tam. Jedynie podczas zażywania relaksu. On doskonale zna mechanizmy działania magicznych miejsc. Wie o nich wszystko. W końcu korzysta z ich dobrodziejstw od wielu, wielu lat. Wie, że nie można tu ufać nikomu, że ludzie wpadający raz na jakiś czas, lubią podkoloryzować swoje opowieści. Że większość z nich uwielbia być w centrum uwagi i, że niektórzy potrafią zrobić wszystko, aby zdobyć chwilowy, ulotny, acz przecież bezcenny poklask współtowarzyszy. Edward dobrze zna ludzką naturę. Jej słabostki i niedociągnięcia. Wreszcie, Edward nie uważa, aby większość z takich opowiastek zasługiwała na jego posłuch. W saunie wolno mu zamknąć oczy, pogrążyć się w słodkim niebycie i nie robiąc nikomu szczególnej przykrości, kompletnie go nie słuchać. Z sauny wolno jest w każdym, najbardziej nawet niezręcznym momencie wyjść pod pretekstem zażycia lodowatego prysznica. W saunie nie ma znaczenia kim jesteś i czym się zajmujesz. Masz na sobie jedynie ręcznik. Nic więcej. Żadnych ozdób, żadnych znaków przynależności. Wszyscy są równi. A rozmowy, które się tam odbywają, do niczego nie zobowiązują. Przecież rzadko kto potrafi wytrzymać w saunie dłużej niż pół godziny. A i tyle z przerwami.


Edward wita się z każdym po kolei. Część z nich zna lepiej. Innych gorzej. Niektórych kojarzy jedynie z widzenia.
– O! Marcin! – wyciąga dłoń w kierunku wysokiego, przysadzistego rudzielca. – Tydzień temu zostawiłeś po sobie straszny bajzel. To pewnie dlatego nie pokazywałeś się przez ostatnie dni?


Edward żartuje. Jawnie nabija się z młodszego znajomego. Ten jednak czuje dziwne zmieszanie i wstyd przed współtowarzyszami.
– E, panie Edwardzie – drapie się po potylicy. – Od razu, że bałagan... wie pan jak to jest jak się człowiek spieszy...
– Jasne. Jak się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy.


Edward wybucha tubalnym, życzliwym śmiechem. Reszta towarzyszy wtóruje mu niczym bezmyślne stado owiec.
– A ty Franek, jak tam? Uwiodłeś już tą swoją nimfetkę?
– Szkoda gadać. Kosza mi dała. – Siedemnasto, może osiemnastoletni chłopak rozwiązujący sznurówkę buta opartego o drewnianą ławkę czeka w tym momencie na jakiekolwiek słowa pocieszenia.
– Bywa i tak. Wybierasz się dzisiaj do sauny? – pytania zadawane przez Edwarda nigdy nie trafiają w próżnię, zawsze mają jakiś głębszy sens.
– Jasne, właśnie się rozbieram. – Chłopak uporał się już z pierwszym adidasem, teraz ściąga drugiego.
– Świetnie. Wszystko mi opowiesz. A teraz wybaczcie panowie – Edward, przepasany jedynie śnieżnobiałym ręcznikiem w teatralny wręcz sposób przepycha się przez nieistniejący wokół niego tłum i nie mniej teatralnym tonem zapowiada. – Wybieram się do sauenki. Gdybyśmy mieli się już nie widzieć, do zobaczenia.


Oczywiście doskonale wie, że zobaczy się z nimi już za moment, że większość z nich nie przepuści okazji, aby posłuchać go, choćby przez pięć minut. Że będą czekać na swoją kolej, aby móc usiąść koło niego. Edward uwielbia to uczucie. Jego pokerowa twarz pozostaje jednak bez jakiejkolwiek zmiany. Bez słowa otwiera przeszklone drzwi o mlecznej tafli i zanurza się w powiew gorącego powietrza. Rzuca lakoniczne cześć do dziewczyny, leżącej na górnej ławce po prawej stronie i sam sadowi się na dole, na samym środku. Raz po raz zerka na nią ukradkiem. Nie może nadziwić się, że nawet tutaj, nawet w takich warunkach kobieta ma na twarzy idealny, nieskazitelny makijaż. Z jednej strony fascynuje go to, z drugiej przeraża. Po chwili dziewczyna podnosi się delikatnie, uważając, aby okalający ją ręcznik nie odsłonił nadmiernie gołego ciała. Ewidentnie speszona opuszcza pomieszczenie. Zawsze cieszyło go, że sauna w klubie jest koedukacyjna. Nieraz przychodziły tu naprawdę piękne panie. A on gustował w pięknych paniach, jak chyba każdy mężczyzna w jego wieku. Nie przepadał natomiast za samotnością. Na szczęście nie musi znosić jej długo. Po niespełna minucie drzwi do sauny po męskiej stronie otwierają się i do środka wpada trzech mokrych, niedokładnie wytartych osobników. Jednym z nich jest Franek. Drugi to jego mrukliwy kolega, bodajże Staszek. Trzeciego, niskiego krępego blondyna, Edward nie kojarzy.
– Oj, chłopaki. Tyle razy wam powtarzam, że nie można tutaj przychodzić na mokro. To nie ma sensu. Tylko się bardziej upocicie.
– No ale przecież o to tutaj chodzi, żeby sie upocić. – Ten nowy, najniższy z nich siada od razu na najwyższej kondygnacji. Dwaj pozostali zajmują miejsca na półce poniżej. Jeden z lewej, a drugi z prawej strony Edwarda.
– Nie upocić, a wypocić. To sakramencka różnica.
– E, pan to tak na poważnie bierze – blondyn macha ręką. – Ważne, żeby zadziałało co ma zadziałać.


Dwaj pozostali młodzieńcy wymieniają porozumiewawcze spojrzenia.
– Pitolisz, młody człowieku. W życiu nie chodzi o to, żeby coś robić, tylko żeby to, co się robi, robić z sensem. Bo jak się działa bez sensu, to działanie nie przynosi spodziewanych efektów. A ja zawsze powtarzam, że najważniejsze jest działać efektywnie. I dlatego dorobiłem się tego, czego się dorobiłem. Może nie każdy zdaje sobie z tego sprawę, ale gdyby każdy robił tylko to co powinien w sposób, w jaki należy to robić, na całym świecie nie byłoby ani głodu, ani chorób, ani żadnych dysproporcji społecznych.
– Zapewne ma pan rację. – Franek wtrąca się w pół zdania. – Tylko, że problem polega na tym, że nie każdy wie, co i jak powinien robić...
– A dlaczego nie wiedzą? – Edward zadaje pytanie, nie czekając jednak na odpowiedź, kontynuuje. – Powiem wam dlaczego. Bo ludzie zajmują się pierdołami, zamiast tym co jest naprawdę ważne. Na przykład jak jeździłem na Ukrainę, a był taki czas, że jeździłem tam naprawdę często, w interesach, to tam jeden taki Sasza wziął mnie kiedyś na stronę i powiedział mi: Wiesz Edward, dlaczego u nas tak bieda panuje? Oczywiście wiedziałem, bo to przecież każdy głupi wie, że to ruskich wina, ale nic mu nie odparłem, tylko czekałem co dalej powie. A on otwiera butelkę wódki i nalewając do dwóch szklanek, takich musztardówek... pamiętacie musztardówki?


Przerywa na moment i rozgląda się wokół. Mężczyźni kiwają twierdząco głowami.
– No, to on leje tą wódkę i mówi do mnie: Bo tutaj u nas, to ludzie zamiast robić, tylko gorzałę by chlali. I czekają, aż się samo zrobi. Po czym podaje mi jedną ze szklanek i woła: Twoje zdrowie Edziu!
– I co, napił się z nim pan? – Najniższy z mężczyzn nie kryje swojego zaciekawienia.
– A skąd. Przecież wiecie, że ja nie piję, nie ćpam, nie palę, a broń boże to już na pewno kawy nie żłopię. Kawa to jest największy syf na świecie. Tylko, że o tym się głośno nie mówi. Lobby producentów kawy skutecznie tamuje przepływ informacji. Bo wiecie o co chodzi, nie?
– O pieniądze – rzecze ze stoickim spokojem Franek.
– No jasne, że o pieniądze. I to wcale niemałe pieniądze. Wiecie ile rocznie zarabia się na sprzedaży kawy?
– Ile?
– Jakby to wziąć i zliczyć, to spokojnie na spłatę zadłużenia krajów trzeciego świata mogłoby się uzbierać.
– Poważnie? – Najniższy z mężczyzn jawnie nie dowierza słowom starszego kolegi.
– A co to za problem sprawdzić? Masz internet? To poszukaj sobie. Na internecie teraz jest wszystko. Sporo przydatnych informacji, do których, jak ja byłem w waszym wieku nie było łatwo dotrzeć. No i oczywiście jest też masa chłamu. Jakiegoś takiego badziewia w stylu tvn24, czy innej gazety wybiórczej. Dlatego ja internetu nie oglądam. Szkoda mi czasu i zdrowia na denerwowanie się podobnymi rzeczami.
– To skąd w takim razie bierze pan swoje informacje? – Nowy nie daje za wygraną.
– Jak to skąd? Ty wiesz ile ja jeżdżę po świecie? Jestem takim podróżnikiem amatorem. Zwiedzam wszystkie zakątki naszego globu, z ludźmi rozmawiam, kultury poznaję. Takiego doświadczenia nie da ci nic. Żadna telewizja, żaden internet. Trzeba mieć otwarty umysł. A nie bezwolnie pozwalać wtłaczać sobie proces myślenia. Ludzie kończą szkoły, studia, a ja pytam się po co? Co im to daje, to ich wykształcenie? Myślisz, że są od tego mądrzejsi?
– No myślę, że tak.


Dwaj pozostali młodzieńcy wybuchają gromkim śmiechem. Rozumieją, że ich towarzysz dał sie złapać w jedną z ulubionych pułapek Edwarada. Spór o edukację przerabiali już niejednokrotnie. Edward zawsze wychodzi z niego zwycięsko.
– No to widzę, że nieźle cię zindoktrynowali.
­– W jakim sensie?
– No w sensie, że wierzysz w te pierdoły, w te pitu-pitu bajki o cudownym wpływie edukacji. Człowieku, pokaż mi w Boliwii, albo na przykład w Indiach kogoś z wyższym wykształceniem. Na palcach jednej ręki możnaby ich zliczyć. A co, myślisz że ludzie tam płaczą, bo wykształcenia nie mają?
– Zapewne nie płaczą… – rozpoczyna młodzieniec, jednak nie dane jest mu skończyć.
– A no nie płaczą. Bo im szkoły i wykształcenie do szczęścia potrzebne nie są. Ja w Boliwii pięć lat życia spędziłem i nigdy tam nikt za szkołą nie tęsknił.
– Ale przecież pan nie pytał wcześniej o to, czy ludzie po szkole są szczęśliwsi, tylko, czy są mądrzejsi.
– A co jest w życiu ważniejsze? Bycie mądrym, czy szczęśliwym?
– Jeśli można się wtrącić, to myślę, że i jedno, i drugie jest równie ważne. – Franek próbuje odrobinę pomóc swojemu przyjacielowi, wie bowiem jak trudno przegadać Edwarda.
– Nie masz racji, młody człowieku. Mylisz się na całej linii. – Edward ociera z czoła pot i zwraca do chłopaka po swojej prawej stronie. – Byłbyś tak uprzejmy i podlałbyś kamienie? Coś się tu chłodno robi.


Młody mężczyzna bez słowa zrywa się z zajmowanego miejsca i czym prędzej poczyna polewać kamienie. Jedna łyżka, druga łyżka, trzecia i czwarta.
– Starczy, nie chcemy się przecież ugotować.


Zebrani wybuchają wymuszonym śmiechem. Atmosfera w saunie staje się gorąca. Temperatura wyraźnie się podnosi.
– Na czym to ja skończyłem? – Edward pyta, jakby nigdy nic.
– Na tym, że Franek nie ma racji.
– Aaaa… tak, tak, rzeczywiście. No więc, Franek, nie masz racji.
– Dlaczego?
– No a jak tam twoja nimfetka? Zaliczyłeś?
– No… nie. – Chłopak nie kryje wstydu.
– A jesteś zarówno szczęśliwy, jak i niegłupi, zgadza się?
– Częściowo się zgadza. Ale szczęśliwszy bym mył, jakbym zaliczył.


Młodzieńcy wybuchają śmiechem. Nawet Edward na moment wyszczerza swoje pożółkłe, jednak w dalszym ciągu nienagannie utrzymane zęby.
– Czyli jednak szczęście jest twoim priorytetem – wypowiada po chwili. Następnie wstaje i udaje się do wyjścia. – Idę pod prysznic panowie. Za moment wracam.


Kiedy opuszcza saunę, niski blondyn pyta Franka bez zażenowania:
– Ty, skąd się urwał ten dziadek?
– To Edward, były agent wywiadu. Bardzo w porządku gość. Ma kupę kasy i zawsze puka wszystkie najlepsze towary.
– No. Ostatnio sam widziałem – wtrąca się ten z chłopaków, który do tej pory milczał, jedynie biernie przysłuchując się rozmowie – jak bajerował Aśkę, tę instruktorkę zumby.
– Tę Aśkę? – Blondyn z niedowierzaniem wytrzeszcza gały, rękami robiąc gest, jakby przytrzymywał ogromne piersi.
– Dokładnie tę. Kuba, mówię ci, to jest naprawdę dobry zawodnik.
– I nie bał się Szakala? Przecież wszyscy w klubie wiedzą, że Szakal kręci z Aśką.
– Szakal, to mu ręcznik może co najwyżej nosić. Facet jednym ciosem powalił kiedyś pułkownika z GRU.
– Co ty gadasz?
– No ja też o tym słyszałem. Stary, o Edwardzie krążą tu legendy.


W tym samym momencie do sauny od strony żeńskiej wślizgują się dwie, średnio atrakcyjne brunetki. Jedna z nich ma na twarzy permanentny makijaż. Druga po prostu pomalowane rzęsy oraz nałożony na policzki kilogram pudru.
– Siema laski. – Niski blondyn o imieniu Kuba pręży swój całkiem gustownie wyrzeźbiony tors. – Jak tam?
– A jak tu? – pyta bez entuzjazmu ta odważniejsza, siadając jak najdalej w rogu.
– W saunie, jak to w saunie. Gorąco. Ale Edward zaraz przyjdzie – odpowiada Franek.
– Super! – ożywia się druga z dziewczyn. – Ty wiesz, że w tamtym tygodniu podobno był na jakiejś romantycznej kolacji z Dżesiką? – zwraca się bezpośrednio do koleżanki.
– Z tą wywłoką? – Pogarda w głosie brunetki uderza bardziej, niż fale gorącego powietrza przechodzące przez saunę.
– Jeżeli można się wtrącić – Edward już od samych drzwi uśmiecha się w kierunku nowych towarzyszek – któż to naraził ci się, Kalinko, żeby określać go aż tak nieprzyzwoicie?
– Taka jedna franca, szkoda gadać panie Edwardzie. Lepiej niech mi pan powie co u pana słychać? – uśmiecha się do niego zalotnie. – Dawno pana nie widziałam.
– A, bo zajęty byłem. – Mężczyzna rozsiada się między jedną dziewczyną a drugą. Obecni w pomieszczeniu chłopcy zazdroszczą mu, jeden bardziej od drugiego. – Mam takiego znajomka, jeszcze z czasów konspiracji, co to własny biznes na stare lata postanowił otworzyć. Tylko pech chce, że biedaczysko strasznie się na interesach nie zna.
– No i pan mu, rzecz jasna musiał pomóc? – odzywa się Kamil szykując do opuszczenia pomieszczenia.
– Wiesz młodzieńcze, ktoś musi. A, że kiedyś, za czasów których pamiętać nie możesz, facet uratował mi życie, mam wobec niego spory dług wdzięczności.
– Naprawdę? Uratował panu życie? – Brunetka z permanentnym makijażem wytrzeszcza oczy z zaciekawienia. – Proszę o tym opowiedzieć.
– E – mężczyzna macha ręką – to długa i nudna historia. Tak na dobrą sprawę niewarta uwagi. Ale do dziś mam po niej pamiątkę.


Edward podnosi odrobinę do góry swój ręcznik. Oczom zgromadzonych ukazuje się sporych rozmiarów blizna.
– Pan musiał być strasznie odważny – na twarzy wypudrowanej odmalowuje się wyraz rozmarzenia.
– Od razu, że odważny. Robiłem po prostu to, co trzeba było. Abyście teraz mogli żyć w wolnej, niepodległej Polsce. Choć między nami, to taka ona wolna i niepodległa, jak nieprzymierzając Tybet.
– Chce pan powiedzieć – Kamil, który już otwierał drzwi wyjściowe, zamiera w zaciekawieniu – że Polska jest zniewolona?
– Oczywiście, że jest. To nie trzeba być jakimś wielce inteligentnym, żeby to rozumieć. No, ale przecież ty nie korzystasz z własnego mózgu, tylko jesteś wielkim zwolennikiem systemu edukacji, to i Mie kminisz takich truizmów.
– Wypraszam sobie…
– Co sobie wypraszasz? Prawda w oczy kole. Co studiujesz?
– Tak się składa, że prawo.
– O widzisz, prawo! Świetny kierunek. Sam skończyłem prawo. I w życiu bym tego nie powtórzył. Trzeba być durniem, żeby się tego wszystkiego kuć. Możesz wyjaśnić po co ci to?
– No jak to po co? To pan skończył prawo i pan nie wie? – oburza się blondyn.
– A no właśnie nie wiem.
– Dla pieniędzy i prestiżu – wypala wyprowadzony z równowagi chłopak.
– A ja mam pieniądze i prestiż, a prawo mi niepotrzebne. – Edward ewidentnie z niego drwi.
– No przecież sam pan przed chwilą mówił, ze skończył pan prawo – wtrąca się Franek.
– Tak. I mówiłem, że drugi raz bym tego nie zrobił. Ostatnio jak miałem spis podatkowy, to księgowa się pyta o moje wykształcenie. A ja jej mówię, że podstawowe. A ona robi wielkie oczy i, pyta: jak to możliwe, panie mecenasie? No to spieszę jej wytłumaczyć, że praktykę adwokacka, to ja prowadzę jedynie w teorii, bo to zwykłe brednie są. I, że pieniądze, naprawdę duże pieniądze to zupełnie na czym innym robiłem. I do tego nie potrzebne jest wykształcenie, tylko łeb na karku trzeba mieć. Bo ludzie od małego już mają predyspozycje do jednych rzeczy, a do drugich nie mają. To po co się uczyć tego, do czego się nie ma? Kalinko, powiedz mi, moja droga, kiedy ostatni raz wykorzystywałaś w swoim życiu całki matematyczne?
– No… – Dziewczyna zastanawia się dłuższą chwilę.
– To ja wam powiem kiedy. W szkole, jak ją o tym uczyli. To jest niepotrzebna wiedza.
– No z jednej strony ma pan rację. Ale z drugiej, jakby tak nikt się o całkach nie uczył, to nikt by o nich nie wiedział. A przecież mimo wszystko są gałęzie nauki, gdzie wiedza o całkach jest niezbędna.
– Taaa. Ech. To dlatego, że ciebie na tym prawie, to zamiast uczyć, to kuć na pamięć bez sensu uczą. Człowieku, wyjaśnij mi jedno: Po co ci ta nauka jest w życiu potrzebna?
– No jak to po co? Po to, żeby był postęp.
– I po co ci ten postęp?
– No żeby świat szedł do przodu…
– A skąd ty wiesz, gdzie jest przód, a gdzie tył? Skąd wiesz co jest dla świata dobre?
– No na przykład z historii wiem.


Kamil, szczęśliwy, że wyszło na jego, dawno już zapomniał o tym, że miał opuścić saunę. Natomiast dwóch jego kolegów wychodzi, by opłukać się pod zimną wodą. Blondyn, niezrażony kontynuuje. – Albo z gazet.
– A ja nie czytam gazet i historią się nie interesuję. Nawet nie wiem w którą stronę świat powinien dążyć, bo i to mi wisi. A wiesz dlaczego? Bo mam kasę i prestiż, czyli wszystko to, czego ty chcesz się dorobić. I tobie też wisi dobro świata i jego historia. Tylko ci się wydaje, że nie, bo ci w szkole do łba nawtykali, że musi cię to obchodzić.
– No to idąc pańskim tokiem rozumowania najlepiej w ogóle byłoby zrezygnować z instytucji szkolnictwa.
– Bo do tego zmierzam. Kiedyś, dawno temu nie było szkół, tylko były cechy. Jeden mistrz uczył fachu grupkę czeladników, którzy nie tracili czasu na pierdoły, tylko zajmowali się naprawdę istotnymi rzeczami. A teraz wszyscy uczą się o wszystkim i tak naprawdę gówno wiedzą.
Nie, dziewczyny?
– Pewnie tak… - Brunetka z permanentnym makijażem nieśmiałaby niezgodzie się z tak elokwentnym człowiekiem.
– No nic, późno już. Czas na mnie. A i wy wychodźcie, bo zaraz zamykają.
Edward kłania się nisko kobietom, po czym mija Kamila i na odchodnego rzuca mu:
– A ty chłopcze przemyśl, co ci powiedziałem, być może jest jeszcze dla ciebie jakaś szansa.


Blondyn nie odpowiada. Chwilę jeszcze stoi przy drzwiach, ale nie patrzy na siedzące naprzeciw siebie dziewczyny. Nie ma odwagi spojrzeć im w oczy. Bez słowa wychodzi pod prysznic.
– Ale go zniszczył. I to właściwie nawet się za bardzo wysilać nie musiał. Niezły jest ten nasz Edward, taki męski…
– Oj, powiem ci, że chętnie znalazłabym się na miejscu Dżesiki.

***

Dziesięć minut po zamknięciu, w szatni pozostaje już jedynie Edward. Reszta członków klubu dawno rozeszła się do domów. Edward umyty, rześki i świeży, prosto spod prysznica, przebiera się w swój dwuczęściowy niebieski uniform. Na głowę zakłada czapkę z daszkiem. Nieco przygarbiony, jednak gotów do całonocnej pracy, opuszcza szatnię. Przechodzi przez opustoszały klubowy korytarz i kroki swe kieruje do gabinetu kierownika. Puka trzy razy. Dyskretnie, nie za mocno, jednak stanowczo.
– Wejść! – rozlega się przez zamknięte drzwi.
– Moje uszanowanie, kierowniku – Edward ściąga z głowy czapkę kłaniając się o wiele niżej, niż kilkanaście minut wcześniej w saunie. – Pan chciał, żebym przed robotą zjawił się u pana.
– Cześć Edku, właź do środka.


Trzydziestoletni, przedwcześnie wyłysiały facet o facjacie przypominającej szczupłego cielaka, zaprasza sprzątacza zachęcającym gestem ręki.
– Zaproponowałbym ci coś do picia, ale wyjątkowo się dzisiaj śpieszę.
– Nie trzeba, panie kierowniku.
– Tym lepiej. – Młodszy z mężczyzn nie kryje zadowolenia. – W takim razie od razu przejdę do rzeczy. Wiesz doskonale, że nie mam nic do tego, że przychodzisz do nas, udając klubowicza. Mało tego, sam niejednokrotnie umacniałem ploteczki na twój temat, które rozsiewasz. Jesteś bardzo dobrą atrakcją. Klienci lubią twoje, nazwijmy to szoł. Ale błagam cię na wszystko, nie bałamuć naszych dziewczyn! Przecież ta Dżesika nie ma jeszcze nawet siedemnastu lat! Ty wiesz co by się stało, jakby jej ojciec, konsul dowiedział się że ona, razem ze starym sprzątaczem?
– Rozumiem – spuszczona głowa Edwarda mówi wszystko za niego.
– Jeżeli coś takiego powtórzy się jeszcze raz, zwolnię cię. I wszystkim naopowiadam, jakimi to bajkami ich raczysz.
– Z całym szacunkiem kierowniku, ale nie sądzę, żeby kierownik się na coś takiego kiedykolwiek odważył.
– A to niby czemu?
– Bo by kierownik wyszedł na strasznego głupka, że tez się dawał bałamucić. Albo wyrafinowanego łgarza, że mimo, iż sam wiedział, to innych pozwalał bezkarnie okłamywać. A w saunie, jak to w saunie, dopieroby ludzie gadali. To mogłoby się skończyć zwolnieniem kierownika.


Mężczyzna nie komentuje. Czerwony ze złości, gestem ręki odprawia sprzątacza. W głębi ducha wie, że stary oszust ma rację. Tak samo jak Edward, doskonale pojmuje ideę magicznych miejsc. Wie, że można w nich być prawdziwym sobą, albo też kimkolwiek innym; kimkolwiek się tylko zapragnie. Że wolno w nich bezkarnie odgrywać wszelakie role. Bez żadnych negatywnych konsekwencji, ale tylko pod warunkiem, że ktoś nie przyłapie nas na kłamstwie. Jak wiemy, każdy kij ma w końcu dwa końce.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Iteraki lc · dnia 23.04.2012 18:47 · Czytań: 539 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Inne artykuły tego autora:
  • Brak
Komentarze
Wasinka dnia 01.05.2012 00:03
Masz styl, który wchodzi gładko, zatem czytanie mordęgą nie było ;). Przekaz jasny, ciekawie pokazany - lekko i z uśmiechem.
Co prawda, jakoś od początku spodziewałam się, że Edward piastuje jakoweś inne stanowisko niż to, którym się chwalił, ale w zasadzie to nie przeszkadza w ostatecznym rozrachunku. Choć może wolałabym się nie domyślać, hm... Tak czy siak, Edzio potrafi przegadać nawet zwierzchnika.

Masz małe potknięcia, podam tylko przykłady:
nie jednego pieca chleb - niejednego
Uwielbiają jego i jego fascynujące - Uwielbiają go
tak na prawdę są - naprawdę
możnaby - można by
szczęśliwszy bym mył - był
nieprzymierzając - nie przymierzając
nie potrzebne - niepotrzebne
nieśmiałaby niezgodzie się - nie śmiałaby nie zgodzić się
dopieroby ludzie gadali - dopiero by ludzie gadali

itp.

Pozdrawiam księżycowo.
zajacanka dnia 04.05.2012 15:04
Gaduła straszna z tego pana Edwarda, choć miejscami nie można odmówić mu logiki.
Z leciutkim uśmiechem na początek weekendu:)
Pozdrawiam
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty