"Miałeś chamie" marzenie - coca_monka
Publicystyka » Eseje » "Miałeś chamie" marzenie
A A A
Roku pańskiego 1985(prawdopodobnie), w klasie czwartej bardziej niż w piątej, dziewczynka, w relaksach (granat ze srebrną wstawką) oraz sukience w drobną, czerwoną, bladobledszą kratkę; kołnierzem czerwonym i tożsamym kolorze na obwódkach pozostałych; w golfie czarnym i rajstopach jednakich; na kilka dni przed dniem babci zwiedziona konkursem, wiersz napisała. Układem stychicznym, w dystychy rymem zwięzłym, na wersów około dwudziestu. I powiedział pan… z biblioteki (nazwisko być może do ustalenia), że jakowy talent się objawił, bo w treści niewymuszony, z sensem i puentą, choć jeszcze dziecinną, ale mocną.

Było tego roku pewno i innych dziewczynek z talentem pełno; po kraju rozsianych; nad Wisłą; ale pisać o wszystkich, to jakby każdego z osobna ogórka brać przed zjedzeniem w analizę. A zjeść wszystkie na raz, to nic tylko, jak narażać się na niestrawność.

Konkursem wygranym, latorośl swoich rodziców, miejscem zasłużonym w gablocie za szkłem, poszczycić się chciała. Tym bardziej, że w talencie od mała próżność już drzemie i arogancja dla reszty. Jakiż był zawód, kiedy pół klasy, a nawet nie bójmy się powiedzieć - cała, - ryczała ze śmiechu następnego dnia rano. Kpina tak dotkliwie ugodziła dziewczę, że na spotkania biblioteczne duch jej tylko wstępował, pana Onego unikała, a książki już tylko w miejskiej wypożyczać była. Cóż z sukcesu po raz drugi, gdy w dramat się zmienił, kiedy w rodzinie zabłysnąć chciała. Czymś rozsądniejszym się zajmij; za naukę, k… się weź a nie gryzmoły; to ci chleba nie da; i w ogóle, jaki debil ci tych głupot do głowy napchał - (przekaz wierny, jednak w obelgi skromniejszy od oryginału). Nawet babcia praktyczną w tym względzie się okazała, tylko wielkim prawo do pisania przyznając.
I poszedł wtedy w piec, w afekcie, ale jednak, zeszyt z bajkami, co to go kiedyś, rok przeszło temu założyła, a który pod wpływem spotkania z bajkopisarką goszczącą w szkole zaistniał. Umarły księżniczki, rycerze, góry w morza się zapadły, a morza wyschły. Tylko na Saharze słońce jednako prażyło, ale cóż nam po pustyni. Najmłodszy brat, jedynie on, ręce zatarł z radości, bo choć jeszcze niewinny w kołysce, to wysłuchiwać musiał bajania.

Smutek jednak nie trwał długo, bo za czas jakiś, już w rozpasanym przedwiośniu, pani od matematyki i inżynierii magister rzekła dziewczęciu: Talent masz do inżynierki, do technicznych rzeczy i wyobraźnię przestrzenną; widziałabym Cię inżynierem, z dyplomem, magistrem budownictwa. A że przy całej klasie słowa przeszły; bez fałszu, gładko z ust do rozumu; to nikt nie śmiał zaprzeczyć potem. Tym bardziej, że zawód to zwiastowało dobry, opłacalny i szacunek wzbudziło; plamę literacką zmazało, w zapomnienie przeszłą.

Rozpasane sukcesem dziewczę, do technicznej szkoły rozpędem wpadło, na egzaminie poprawkowym z polskiego dopowiadając polonistce to, czego nie zdążyło w egzaminie właściwym. (Podpowiem, że prawie maturę by napisało, tyle w tekście objętości się znalazło, ale brakło zakończenia, z braku czasu; i jeszcze lekturę dziwną pod temat podpięło, bo Borysa Polewoja, prasocrealistyczną „Opowieść o prawdziwym człowieku” - w świetle przemian, iście niepoprawną politycznie). Ale nikt wtedy w rozpisaniu, - mimo zdanej poprawki, wśród czterech szczęśliwców, - rozpasania talentu nie zauważył, tym bardziej dziewczę. Potem jeszcze kratkę w kratkę zapełniła pod wpływem filmu „Mgła”, (emitowanego w TV publicznej, początkiem lat dziewięćdziesiątych), bardziej tekstami dla kapeli metalowej; bardziej, żeby zaimponować. A gdy po zeszycie słuch zaginął, w zapożyczeniu na wieczne oddanie, porządek dzienny wszystko przyćmił, to też.

Były jeszcze zapisy i próby podjęte opowiadań pomniejszych, szkiców niewyraźnych i innych, ale przepadło to, co jakby czekało na unicestwienie, przepadło razem z innym wszystkim, co strawił pożar. I choć cokolwiek zostało, było już tylko zawadą, wspomnieniem złym o ułudzie. (Powiadali, że ją grzebiącą w popiołach widzieli i że westchnienie ulgi wydała, kiedy w prawie nienaruszonym stanie brulion w osmolone ręce wzięła, wyjęła z pogorzeliska.)
Pewno, owszem, nikt nie zaprzeczy, a już ja całkiem ręczę. Dziewczęciu i honor się należy, (choć już nie literacki) i wspomnienie; że uczyła się szybko; że przedmioty ścisłe wrosły w nią jak trzeba. Jednak nie wiedzieć, czemu oprócz matematyki, po macoszemu traktowane i z innych powodów zaniedbane z czasem, matematyka koniec końców również. I też tak było, że z przedmiotów zawodowych, zrazu jak nobli(s)tka, gwiazda, kreskę prostą miała i znawstwo metody Cremona, lecz i tu, samopas usunęła się na bok, z własnej woli, podatnej na wpływy i pole innym oddała, bo znów pochłonięta w egzystencję, po marginesie brnęła.

I kiedy złożymy epizody, literackie animozje z życiem kogoś, kto ledwo trzy wyciągał z międzysłów; kiedy złożymy regresję zawodową w jedną całość; złożymy jakby n i c ocierające się o czarną dziurę. Trudno niestety zebrać argumenty na obronę, gdy swobodnie, przez przetak sypią się na palce u nóg. Owszem, czasem błyszczała. Czasem zdarzało się jej coś celnie ugodzić, zestrzelić ptaki w pióra obrosłe (spadały z nieba bezwolne wobec zgorzknienia). Jednak ani wskazywało to na talent, a tym bardziej na rzemiosło, może raczej na traumę. Jedyne, co warte wspomnienia, to to, że od klasy trzeciej, podstawowej, bohaterka nasza czytała dużo, za dużo nawet, zaniedbując naukę. Bo i taką potrzebę miała, ucieczki w świat fantazji. A lektura optymistyczna zgoła, bo jakże inaczej nazwać opowieści o dzikim zachodzie, przygody Wilmowskiego i inne szczęśliwe fantasy. Lektury też się przewijały obowiązkowe, od deski do deski wszystkie, ale pożytek z nich był taki, że na oceny szkolne nie wpływał. No, bo po cóż się było dzielić tym, co się czuje w poczytaniu; po cóż zdradzać siebie i świat intymny, który specjalnie dla słowa był zbudowany; i po cóż, po trzykroć znów narażać się na śmieszność. A słowa były jak narkotyk i dzień codzienny, wymuszający obowiązki, bywał powodem irytacji i marnowania czasu z dala od drukarskiego tuszu.
Wiecie jak to jest być może, gdy się lekturę w pół zdania przerwie, w pół akcji. Niepokój narasta i cierpliwości brak koniecznej do życia, jak tam czeka tajemnica tego, co na następnej stronie stoi: kto zabił, za ile i dlaczego?
Na domiar złego, w znienawidzonych warkoczykach i ostentacyjnym irokezie, zgrzytały braki w wychowaniu i etykiecie; bo też i ze wsi była, a rodzice zawsze mieli dużo pracy i pracy, i młodszego brata. Wyobcowana, samopas popadała w iluzję, sama sobie wyznaczając zasady i ucząc się życia, lecz zgoła inaczej niż.

Przyszłe miało zdecydować, czy na marne poszło i tyle optymizmu, że nawet chleb tylko czarny i kawa byle, jaka. A czas uciekał w podlejszej dziurze przeciwko. Jedna tylko przestroga, czasem budziła z letargu, częściej z odwrotnym skutkiem: nie zgorzknieć, bo nie ma nic gorszego od złośliwej, starej jędzy.

Ale nie temu diabła miano się należy, co strasznie wygląda i nie temu głupcem być, którego widok w pierwszym oddechu wrażenie sprawia zidiociałe. Tym bardziej, że podobno pięknej facjacie tylko zbrzydnąć pozostaje w przyszłości, a przeciętnej może policzki zaróżowić byle uśmiech, by się podobać zaczęła.
Na każdego przychodzi bowiem pora; wziąć dupę w troki, worki na śmieci; życie sprzątnąć co dziennie, po kawałku. Przyszła i u nas, bo kobietę naszło, że nadrobić stracone najwyższy czas. Poszły w ruch anakreontyki, i strofa Safo ulubiona, acz nieznana jeszcze w nazwie, i kombinacje wszelakie inne, rymy i rytm. Jak na perkusji, na słowach pobrzmiewać zaczęło, że kształt, sens ma to jaki. Potem nawet formę obierając według własnego uznania, celnie, puentować przypadki się wzięła. Aż ożyło, gwieździe się błysło, i nawet zachwyt tu i tam się wcisnął. Mimo, że metafora dopełniaczowa, jak zmora początkiem się snuła i to przeszło. A im dalej, tym tezy śmielsze, z odkrywaniem świata i siebie pełniejsze, z arogancją starego literata, czasem upartego w satyrze; lub też nazbyt poważne, bo zarzut czasem pobrzmiewał: to nie możliwe, że tak jest.

Nie wierzył ten i ów. Bo nie znał, jak ja, naszej dziewczynki, która w jeszcze głębszą głębię zapadła, słowa w zbiorowość ścisnęła mocno, by tekstem ciągłym omamić. Taka odwaga z otrzaskania przyszła; między jedną krytyką a drugą. Szczęściem to, co ukradli, jednak nieskradzione, zostało.

Pewnoście ciekawi, kimże i któż, z relaksów wyrósł i bladobledszej kratki, jednak imienia ujawniać brak powodu, a i bez niego intryguje i w pamięć zapada. Przypatrzcie się jednak dobrze, uprzedzając przyszłe. Lustro nie kłamie, kiedy mówi: przecież ja cię znam.

Ergo.

Było tego roku z pewnością i innych dziewczynek z talentem pełno; po kraju rozsianych; nad Wisłą; Dojrzałych już być może, na pewno dorosłych. Pisać o wszystkich, to jakby każde winogrono z osobna z rozmysłem brać do ust. Ale jeszcze nie jesień, a winnice dopiero w zawiązkach. Niemniej, może się którejś poszczęści.



____________
07/08.06.2010
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
coca_monka · dnia 24.04.2012 11:43 · Czytań: 919 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Komentarze
Wasinka dnia 16.05.2012 18:18
Czytałam już spory czas temu, ale jakoś skomentowanie mi umknęło...
Tekst się ciekawie czyta, fajnie wykorzystałaś pomysł na tytuł w treści. A i językiem nieźle wywijasz (że się tak wyrażę; dodam jednak, jako zwykłam czynić - że literackim, coby nieporozumień nie zostawiać), chociaż w niektórych momentach pamiętam, że rytm się załamał i warto by dopracować. I jak masz bardziej zakręcone zdania, to trzeba uważać, żeby sens nie umknął jakowąś niezgrabnostką, a i by interpunkcja wskazywała drogę.
Zakończenie super z tym winogronem...

Pozdrawiam przedwieczornym uśmiechem.
coca_monka dnia 16.05.2012 22:30
Witaj :)
a już straciłam nadzieję na komentarz w ogóle i zaczęłam się zastanawiać, co jest nie tak. kamień z serca ;)
Cytat:
A i językiem nieźle wywijasz
chciałabym wywyjać kiedyś i po francusku, też bez podtekstów, ale zanim moja nauka przyniesie rezultaty, to fiu, fiu...
odnośnie wspomnianych momentów, być może i czasem przesadzam, ale na obronę mam lekturę Pilcha! niemniej łamanie rytmu źle wpływa na czytanie, więc byłabym wdzięczna za wskazanie, jeśli to nie kłopot.

esej jest chudszy niż pierwsza i druga wersja, ale widać, potrzeba by przeczytał ktoś zupełnie nie zaangażowany, by dostrzec to i owo i dobrze, że nie więcej ;)

dziękuję ślicznie za poczytanie i odpozdrawiam paryskim nocnym ;)))
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:80
Najnowszy:wrodinam