Palec mojego ojca - Fasoletti
Proza » Historie z dreszczykiem » Palec mojego ojca
A A A
Odkąd pamiętam, ojciec robił mi to codziennie. Punktualnie o piątej rano przychodził do mojego pokoju, budził mnie pocałunkiem w usta i sadzał sobie na kolanach. Potem wpychał mi pod bluzkę od pidżamy ogromne, spocone łapska.Na początku, jeszcze zanim wyrosły mi piersi, ściskał sutki dwoma palcami, mamrocząc pod nosem jakieś niezrozumiałe słowa. Z ust śmierdziało mu alkoholem, pomieszanym z czymś jeszcze. Nigdy nie dowiedziałam się z czym, ale jestem pewna, że był to jakiś środek odurzający. Gdy parzył na mnie mętnym, nieobecnym wzrokiem, dostawałam gęsiej skórki. Kiedy moje sutki zrobiły się twarde, wykrzywiał usta w rubasznym uśmiechu. Owłosiona dłoń wędrowała coraz niżej, masowała brzuch, muskała pępek, by po chwili wślizgnąć się w spodnie i drażnić łechtaczkę. To, co wtedy czułam, to dziwna mieszanka bólu i rozkoszy, niemożliwa do opisania. Po kilku minutach takiej zabawy, moim ciałem wstrząsał dreszcz, a ojciec, rechocząc na całe gardło, wsadzał mi do cipki środkowy palec. Nosił na nim ozdobny sygnet, przedstawiający orła połykającego węża. Ostre krawędzie pierścienia szarpały ścianki pochwy, powodując nieznośny ból. Ale mój płacz wcale nie wzruszał tego wyrodnego skurwysyna. Wręcz przeciwnie, podniecał go, kręcił. Czułam pod sobą twardego kutasa, którego zawsze po skończonym brandzlowaniu pakował mi do tyłka. Musiałam podskakiwać, udając kowboja ujeżdżającego rumaka, a ojciec rżał i krzyczał głośno:

- Patataj! Patataj!

Nienawidziłam ciepłego nasienia, które we mnie wpompowywał. Nienawidziłam srać spermą pomieszaną z gównem.


Jeśli myślicie, że to koniec znęcania się nad małą, bezbronną dziewczynką, to jesteście w wielkim błędzie. Rzeczy jakich doświadczyłam, są o wiele gorsze niż możecie sobie wyobrazić. Po skończonym stosunku ojciec zakładał mi na szyję obrożę i niczym psa prowadził do piwnicy. Trzymał tam w klatkach najróżniejsze dziwadła, na widok których każdemu normalnemu człowiekowi włosy stanęłyby dęba. Koty o głowach kóz, psy skrzyżowane z końmi, kanarkodżdżownicę, fiuta na świńskich nóżkach… To oczywiście nie wszystko, gdybym chciała opisać wam cały jego zwierzyniec, brakłoby mi kartek w zeszycie. Skąd miał to karykaturalne Zoo? Z początku myślałam, że takie zwierzęta istnieją naprawdę. Dopiero jakiś czas później, grzebiąc w dokumentach ojca, dowiedziałam się, że pracował dla rządu w jakimś instytucie. Był genetykiem, a wyniki nieudanych eksperymentów zamiast likwidować, zabierał do domu.

Kiedy już zeszliśmy na dół, musiałam się rozebrać, uklęknąć i wypiąć. Ojciec otwierał klatki, opuszczał spodnie i siadał na stołku. Brał kutasa do ręki i walił konia, przyglądając się jak jego zmutowani podopieczni pierdolą mnie na wszystkie sposoby. Doberman z doszytym końskim fallusem walił mnie w kakao śliniąc się przy tym niemiłosiernie, żółw o strusiej głowie lizał po piździe, a świńskonogi chuj podskakiwał, próbując wejść mi do ust. Nad nami, machając orlimi skrzydłami, fruwała krowia dupa i srała na nas bez przerwy. Wyczołgiwałam się z piwnicy ledwo żywa, utaplana w kale oraz spermie.

Ale pewnego dnia powiedziałam: Dość! Miałam może dwadzieścia lat, kiedy postanowiłam z tym skończyć. Nigdy nie zapomnę tego dnia. Ojciec leżał na kanapie zalany w trupa, a ja stałam nad nim z siekierą i zastanawiałam się w które miejsce najpierw uderzyć. Postanowiłam, że nie będę tak okrutna jak on i szybko to skończę. Nim obuch spadł mu na czerep, otworzył oczy, a widząc co się święci, w ostatniej chwili zdążył zacisnąć pięść i pokazać mi ozdobiony znienawidzonym sygnetem, środkowy palec. Nawet nie macie pojęcia jaką miałam satysfakcję, kiedy odcinałam go pilnikiem do paznokci. Później, zbryzgana fragmentami mózgu, zaciągnęłam drgające jeszcze truchło do piwnicy, pootwierałam klatki i masturbowałam się wałkiem do ciasta patrząc, jak zmutowane kreatury pożerają swojego stwórcę. Następnie zatłukłam je wszystkie bez litości. Piwnica wyglądała jak po wizycie Michaela Myersa. Ściany spływały wnętrznościami, jelita zwisały z lamp niczym łańcuchy choinkowe, a po podłodze walały się gnaty, pomiędzy którymi biegał świńskonogi kutasik. Jego zostawiłam sobie na koniec. Pochwyciłam skubańca, obrzezałam piętką z czerstwego chleba, po czym zaczęłam ukręcać mu główkę. W ostatnim, agonalnym skurczu, wytrysnął krwawym nasieniem pod sam sufit. Zebrałam wszystkie resztki do raszlowego worka i zakopałam w ogrodzie z nadzieją, że to koniec koszmaru.

Ach, jakże się myliłam. Już następnego ranka, kiedy wyszłam na podwórko by zasiać trawę na grobie ojca i jego wesołej kompanii, zobaczyłam mały kopczyk ziemi w miejscu, w którym spoczywali. Na początku pomyślałam, że to robota kreta. Dopiero w nocy na jaw wyszła straszna prawda. Zaczęło się od skrobania i pukania w okno. Niby nic podejrzanego, ptaki często przylatywały na parapet podjeść wysypywanych przeze mnie co rano okruszek. Ale minęło pięć minut, dziesięć, piętnaście, a tajemnicze dźwięki nie cichły. Gorzej. Stawały się coraz głośniejsze. Wstałam więc, złapałam leżący nieopodal młotek i odsłoniłam zasłonkę. To co zobaczyłam, zmroziło mi krew w żyłach. Na parapecie stało coś przypominającego przerośniętego czerwia i próbowało wejść do mieszkania. Zapaliłam światło, a wtedy włosy stanęły mi dęba. To był środkowy palec mojego ojca! Poznałam po sygnecie, w którym odbijało się światło gwiazd. Ten zwichrowany skurwysyn nawet po śmierci postanowił mnie napastować! Spanikowałam. Nie wiedziałam, co robić. W pierwszym odruchu otworzyłam okno i chciałam dziabnąć gada młotkiem, lecz okazał się zwinny niczym żmija. Skoczył mi na twarz. Panicznie trzepiąc głową zrzuciłam go na podłogę i przydeptałam, ale był tak silny, jak mój ociec. Zrobił jakiś nagły zryw, chyba się wygiął, a ja runęłam na ziemię, upuszczając broń. Cofałam się przed nim, jak przed przyczajonym tygrysem, ukrytym smokiem, a on, jakby delektując się tym widokiem, pełzł w moim kierunku posuwistymi ruchami gąsienicy. Dźwięk poczerniałego paznokcia stukającego o deski podłogi był nie do wytrzymania. Jednak pomimo śmiertelnego przerażenia, postanowiłam walczyć. Poderwałam się i pobiegłam do łazienki. Skoczył na mnie, ale zdążyłam schylić głowę. Zaczęłam przegrzebywać szafkę, w poszukiwaniu jakiejkolwiek broni. Znalazłam jedynie żyletki. Kapciem powbijałam je w szczotkę do szorowania pleców i tak uzbrojona ruszyłam do boju. Mój przeciwnik nawet nie zadał sobie tyle trudu, by zastawić pułapkę. Stał w przedpokoju, gotowy do starcia. Sygnet z orłem połykającym węża złowieszczo błyszczał w świetle lampy. Po plecach spływał mi pot. To mogłam być ja, albo on. Tylko jedno wyjdzie żywe z tej bitwy. Ruszyliśmy jednocześnie. Ja, machając prowizoryczną maczugą, on, podskakując pod sam sufit wywijał w powietrzu salta oraz piruety. Trafiłam go w locie. Żyletki zgrzytnęły na kościach i pękły, a palec mojego ojca uderzył o ścianę. Chyba zemdlał, bo zamarł w bezruchu. Stanęłam nad nim, szykując się do zadania ostatecznego ciosu uniosłam szczotkę ponad głowę. I wtedy mnie dopadł. Nawet nie zdążyłam zareagować, gdy wystrzelił pionowo w górę, impetem rozerwał pidżamę i wlazł do cipki. Znajomy dreszcz przeszył moje ciało, a ból w haratanych sygnetem ściankach macicy wykrzywił twarz w karykaturalny grymas. Palec rozrywał mnie od środka. Targał jajniki. Szarpał wnętrzności. Przebijał się do jelit. Zrobił przetokę i wypchnął masy kałowe przez waginę. Przedziurawił pęcherz moczowy.

Upadłam na ziemię, targana agonalnymi skurczami. Zwymiotowałam moczem pomieszanym z krwią, zaś On siał spustoszenie w mym organizmie, starał się, bym umierała powoli. W końcu dotarł i do mózgu. Galaretowata masa wypłynęła nosem, a ja wydałam ostatnie tchnienie. Zabił mnie palec mojego ojca.

EPILOG

Jest tu tak ciemno. Ciemno i zimno. Usłuchajcie dobrej rady i nigdy nie umierajcie. Leżenie w trumnie to przejebana sprawa. Zwłaszcza, jeśli nawet robaki nie mogą zeżreć twojego ciała. I nie dlatego, że gleba jest zasolona, sucha czy skażona. On na to nie pozwala. Morduje wszelkie robactwo, które chciałoby dobrać się do mojego truchła. Jest tak krwiożerczy, że nawet bakterie powodujące rozkład tkanek przed nim pierzchają. Jest też niezwykle punktualny. Zawsze o piątej rano wpełza mi do cipki. Robił to za życia, robi również po śmierci.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Fasoletti · dnia 29.04.2012 19:35 · Czytań: 2311 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 13
Komentarze
zawsze dnia 30.04.2012 16:29
Jestem szczerze zdegustowana. Tekst nastawiony na sensację, zaś poza nią nie znajduję tu niczego. Nie bałam się tego horroru, raczej zachciało mi się rzygać na myśl o tym, że tego typu teksty mogą powstawać dla przyjemności. Jestem wybitnie na nie.
Wasinka dnia 30.04.2012 22:13
Zaczęło się od obrazu dramatycznego dość, z życiowym "przesłaniem", potem weszła niedorzeczna farsa jakowaś, a później jeszcze komiczne sceny walki z palcem... Ani to straszne, ani przerażające. Raczej niesmaczne i... hm... obleśne zwyczajnie.
Wyjątkowo nie leży mi owa moda na styl bizarro. I jestem zaprawdę przeciwna, by rozsmakowywać się w takiej sztuce czy rozpowszechniać wśród starszej młodzieży (o młodszej to nawet nie myślę, oczywiście).
Piszesz dobrze, potrafisz niewątpliwie, tylko żal mi, że marnujesz, moim zdaniem, pióro dla takiego typu historii.

Pozdrawiam księżycowo.
zajacanka dnia 01.05.2012 01:12
Przeczytałam w dwóch podejściach. Po pierwszym mnie zemdliło, zniesmaczyło. Po drugim dalej został niesmak, ale też pojawiła się myśl dla kogo ten tekst jest przeznaczony i jakim trzeba być psycholem, żeby takie rzeczy tworzyć. Wybacz drogi Autorze osobisty wątek, ale właśnie takie naszły mnie myśli. To jak scenariusz do filmu klasy D, albo niżej...
Elatha dnia 01.05.2012 09:43
Jeśli chodziło o wzbudzenie silnych emocji u czytelników, to z pewnością odniosłeś sukces... Można spróbować przeczytać ten tekst, nie zwracając uwagi na wszystkie strachy, które w nim dominują. Co zostanie? Początek mógłby mieć jakieś przesłanie, ale kolejne fragmenty przenoszą w scenerie rodem z horroru. Bywają dobre horrory, ale przeważają te gorsze. Ten zaliczyłabym do tej drugiej grupy, niestety. Jeśli rodzi się taki styl tworzenia, to lepiej żeby został bardzo niszowy. Może ja czegoś nie rozumiem, ale nie wydaje mi się, żeby coś wyniosła z tego tekstu. Może tylko strach przed spotkaniem z kimś, kto urzeczywistniłby to opowiadanie...
Pozdrawiam :).
Monia81 dnia 01.05.2012 21:42
Nie chcę cię urazić, ale przerażające jest to, że ktoś takie rzeczy lubi pisać i pewnie czytać też.
Czytałam kilka twoich tekstów. Być może szukasz tematów nietypowych, originalnych, które przyciągną rzesze czytelników, ale nie wiem, czy zmierzasz we właściwym kierunku.

Pozdrawiam
rojc dnia 02.05.2012 11:58
Cytat:
Nad nami, machając orlimi skrzydłami, fruwała krowia dupa i srała na nas bez przerwy.


Pisałeś to z kamienną twarzą, czy cię to bawiło? Bo podejrzewam, że się śmiałeś. Przynajmniej taką mam nadzieję. Ja się śmiałem bardzo. To z pewnością nie jest horror.
Fasoletti dnia 04.05.2012 10:38
Rojc, poważnej miny, możesz być pewny, nie miałem.

Cóż, bizarro to specyficzny gatunek, który jak każdy, rządzi się swoimi prawami i wymaga pewnych zabiegów stylistycznych. Tu akurat oblecha, zwyrolstwo, groteska i horror są jak najbardziej na miejscu. A to, że większość czytelników po przeczytaniu tego tekstu zebrało na wymioty, a przynajmniej było zniesmaczonych, to dla mnie znak, że gatunkowo tekst jest udany :)
Krystyna Habrat dnia 04.05.2012 17:09
I na co to komu????
Fasoletti dnia 04.05.2012 19:18
Do czytania, tak samo jak są ludzie, którzy lubią oglądać filmiki typu "2 girls 1 cup", tak samo są i ludzie czytający bizarro.
loczek dnia 04.05.2012 23:07
W pewnym momencie nawet sie bałam, ale palec czekający, aż bohaterka stoczy z nim bitwę? Tu dla mnie jakikolwiek czar prysnął. Dobry początek na tekst psychologiczny. No i przynajmniej się nie nudziłam, a to duży plus dla Ciebie. ;)
Kaero dnia 07.05.2012 23:25
Przyznam, że poważnie zastanawiałam się nad tym, czy w ogóle wpuścić ten tekst na Główną. Ostatecznie zwyciężyła ciekawość, czy reakcje czytelników będą takie same, jak moja. I były. Gdy skończyłam czytać, uświadomiłam sobie, że moja twarz jest wykrzywiona z obrzydzenia. Skoro taki był Twój cel, to Ci się udało, a zapewniam, że w moim przypadku jest to trudne.

Piszesz dobrze, tego nie można Ci odmówić, ale, moim zdaniem, marnujesz to. Uderzasz w czytelnika z najniższego poziomu, powiem nawet, dosłownie rzucasz w niego g***em. Z tego nie wyjdzie dobra historia, wstrząśnie, wywoła emocje - owszem - ale na krótki okres, nikt do tego nie będzie chciał wracać. A można inaczej, zwłaszcza, gdy ma się ku temu potencjał.

Pozdrawiam. :)
bassooner dnia 19.11.2012 23:47
a dlaczego pisuje się takie opowiadania?
troll dnia 21.11.2012 00:28
Czytając powyższe komentarze, mogę tylko Ci pogratulować, Fasoletti. Choć tutaj chyba uznania nie wzbudzisz ^^ No, warsztatem może :p Do zobaczenia na NL ;]
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty