Skacząc ze skały na skałę w końcu udało mi się dotrzeć na szczyt.
- Tak! Zrobiliśmy to! – Fuki krzyknęła, jakby to była też jej zasługa, a ona rzeczywiście tylko mocno trzymała się moich pleców. Bezczelna. Powstrzymałem emocje i nie skomentowałem tego.
Żywopłot i magiczna brama blokowały dalszą drogę. Gdybym wziął porządny rozbieg, powinienem dać radę je przeskoczyć, ale po chwili zastanowienia, zrezygnowałem z tego pomysłu. Wiedźma mogła przygotować jakąś pułapkę na osoby próbujące w ten nieuczciwy sposób wedrzeć się do jej ogrodu. Lepiej było po prostu rozwiązać zagadkę.
Bywa gorące, bywa czarne jak kamień
Nie od niego zależy, jakie jest
Odpowiadaj, o czym mowa
Hmm, nic mi to nie mówiło. Zacząłem kombinować. Wiedziałem, że nie mogę liczyć na Fuki. Ona nigdy nie zachwycała inteligencją. Wszystko było w moich rękach, a właściwie w mojej zdolności myślenia.
Głośny płacz Freda było słychać w całym ogrodzie. Co chwila także smarkał w swoją dłoń, a gluty potem zlizywał. Min starał się nie zwracać uwagi na ten obrzydliwy widok. Skupił się na leżącej wiedźmie. W końcu rzekł:
- Ona chyba jeszcze żyje. Wiesz jak się udziela pierwszej pomocy?
Gęba Freda momentalnie się rozweseliła. Łzy wielkości ziemniaków przestały spływać z oczu.
Powód tej poprawy nastroju był jasny. Ogr potrafił udzielać pierwszej pomocy. Mama go tego nauczyła, kiedy był mały.
- Wiem! Pora na masaż serca! – Wielka łapa uderzyła z całej siły w ziemię. Całkowicie przygniotła Rakshę.
- Idioto! – warknął Min. – Teraz to już na pewno nie żyje.
Ogr szeroko otworzył gębę w geście zdziwienia.
- Co? Przecież zrobiłem jej masaż serca.
Min już miał zacząć głośno przeklinać wielkoluda, ale zauważył wydobywające się spod jego łapy mocne, zielone światło i oniemiał ze zdziwienia. Ogr w jednej chwili wyleciał na dwa metry w powietrze, a potem jego grube cielsko z hukiem upadło na ziemię.
Raksha żyła. Była dość porządnie poobijana, ale żyła. Stała na własnych nogach. W pięści ściskała świecący na zielono kamień – źródło jej mocy.
Min od razu podbiegł do niej i poprosił o spełnienie swojego życzenia, ale Fred szybko się podniósł i wyraził swój sprzeciw:
- Ja byłem pierwszy! Moje spełnij!
- Mam dość was obu! – stwierdziła głośno i po chwili zniknęła w obłoku zielonego pyłu.
Fred i Min zostali sami, patrząc na siebie.
- Może jeśli cię poobijam, to poprawi jej się humor i spełni moje życzenie – oznajmił Min. – Szykuj się na mordobicie, ogrze!
- E, ty chcesz mnie pobić, maluszku? Mógłbym cię pokonać pierdnięciem.
Min odpowiedział śmiechem. Kiedy skończył, wyrecytował magiczną formułkę i całe jego ciało zaczęło szybko rosnąć. Fred wytrzeszczył oczy ze zdziwienia.
- Co? Jak to możliwe, że tak szybko rośniesz? Przecież nic nie jadłeś.
- Tępaku – zgromił go goblin. – To moja moc. Nie doceniłeś jednego z najpotężniejszych goblinów. – Teraz był już prawie tak duży jak Fred.
- Jesteś jednym z najgorętszych goblinów? – Fred źle usłyszał. – Chcesz mnie tutaj zgwałcić?
Min porządnie się wściekł. Bez ostrzeżenia walnął przeciwnika w głowę. Ogr zdołał utrzymać się na nogach i odpowiedział równie silnym ciosem. Wielki goblin stracił dwa zęby. Bójka rozpoczęła się na dobre.
Tymczasem w pewnym drewnianym domku.
Nagły impuls pobudził Xenię. Przestała pisać i odłożyła pióro. Była niezwykle piękną kobietą. Jej długie, czarne włosy doskonale komponowały się z ciemnym strojem.
- Fryderyk, Zorin – zawołała. Dwóch mężczyzn po chwili wbiegło do środka. Jeden był bardzo postawny, drugi znacznie szczuplejszy i nosił okulary.
- Co się stało? – zapytał ten w okularach.
- Wyczułam magiczny impuls. Ktoś musiał użyć mocy zielonego kamienia.
Oczy mężczyzny zapłonęły ogniem. Podszedł bliżej do Xenii i powiedział pełnym podniecenia głosem:
- Kto? Gdzie?
- Niestety – kobieta pokręciła przecząco głową – czar był zbyt słaby, a poza tym byłam nieprzygotowana. Nie udało mi się zlokalizować miejsca.
Okularnik złapał Xenię za ramiona i zaczął nią potrząsać.
- Idiotko! Zmarnowałaś taką okazję! Już dwa lata siedzimy w tej dziurze. Myślisz, że chce kolejnych dwóch?
Drugi mężczyzna silnym uderzeniem rzucił go na podłogę
- Jak śmiesz odnosić się tak do księżniczki? Myślisz, że kim jesteś, Zorin?
Zorin podniósł okulary i założył je na krwawiący nos.
- Człowieku, można było spokojniej.
- Moi panowie, nie wszystko jeszcze stracone. Od teraz będę bardzo skoncentrowana. Jeśli ktoś jeszcze raz użyje zielonego kamienia, znajdę go. Na pewno.
Nareszcie ciekawa myśl przyszła mi do głowy. W tym samym momencie Fuki wykrzyknęła:
- Wiem! To serce!
- Co?
- Serce, no wiesz… jak kochamy, to można powiedzieć, że jest gorące. Kiedy nienawidzimy, można powiedzieć, że jest czarne.
Mogłem spodziewać się po niej odpowiedzi w takim stylu.
- Kiepski pomysł.
- Dlaczego? – Wyglądała na bardzo rozczarowaną.
- Wydaje ci się, że stara i straszna wiedźma wymyśliłaby coś tak tkliwego? – Nie odpowiedziała, więc kontynuowałem: - Mam znacznie lepszą myśl. Odpowiedzią jest na pewno węgiel.
- Co to jest?
- Coś, co goblin palą w piecach, żeby nie zamarznąć w tych swoich pieczarach. Kiedyś o tym słyszałem.
- Wątpię – odburknęła.
- Jestem pewien tej odpowiedzi. Krzyknij ją do bramy.
- Sam sobie krzyknij. – Chyba się obraziła.
Jak sobie chce. Podszedłem pod bramę i zacząłem:
- Wę…
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Mic · dnia 19.05.2012 08:01 · Czytań: 548 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Inne artykuły tego autora: