Pomyślał, że teraz nie potrzebuje już imienia, jak kiedyś, zamknie siebie w kilku gestach, spojrzeniach, czy grymasie ust, kiedyś jego imię służyło głównie jego mamie, no i nauczycielom w szkole, wolał je w ustach mamy, kiedy wołała go na obiad, żeby umył ręce, wstawał do szkoły. To wszystko było gdzieś między światem z jego głowy, wymyślonymi przyjaciółmi i starymi kasetami od wujka. Teraz też mało kto, go używa, w jego głowie istnieje nieodłącznie ubrane w głos matki, ciepły, głos z wtedy. Teraz jej gardło jest zmrożone lodowym oparem alkoholu, ochrypła. zdążył już je zapomnieć , był już przecież kimś zupełnie innym i dziś tylko ona czasem wdzierała się nim do jego uszu, ożyło dopiero w jej ustach. Jest inne niż u jego matki, nie tak delikatnie oszlifowane, na półokrągło, u niej jest w nim jakieś oczekiwanie. Lubiła milczeć, a może nie lubiła, tylko nie umiała wyrzucać słów, była małomówna, bardziej słuchała wszystkich dookoła, jakby szukała potwierdzenia na świat, na własne istnienie. Ale polubił to, otoczony był w większości ludźmi, którzy pragnęli by ich ktoś posłuchał, natarczywie mielili językiem, błagając o uwagę, ona wolała schować się w najdalszy kąt, gdzie nie ma światła, gdzie nikt nie zwróci na nią uwagi, cały czas wydawało mu się, że ona żyje w jakiejś swojej rzeczywistości, daleko, na innej planecie. Wtedy miał wrażenie, że patrzył w lustro.
Prowadził ją przez obdrapany korytarz, tylko na nielicznych kawałkach ściany widoczna była farba, resztę tynków pokrywało grafitti, podłoga również nie odznaczała się nowością, a na pewno nikt nie zamiatał jej przez ostatnie kilka miesięcy, a może lat? Minęli chłopaka o długich włosach, leżał na podłodze i spał, chociaż Alicja równie dobrze mogła powiedzieć, że był martwy, Aleksander nie zwrócił na niego cienia uwagi, szturchnęła go za ramie, odwrócił się
-Co?
-Nic mu nie jest? –kiwnęła na leżącego, którego właśnie minęli .
-Co ty, za bardzo się naćpał i odleciał – nie było w jego głosie przejęcia, ona prawie zamarła, przecież ludzie umierają przez narkotyki.
-A jeżeli on nie żyje?
-A umiesz wskrzeszać?
-Nie.
-Więc i tak już nie da się nic zrobić.
-Ale może trzeba wezwać pogotowie, policje?
-Jeżeli żyję, za jakiś czas się obudzi, jeżeli nie, policja i tak w końcu sama tu zajrzy, lubią nas, a jak zacznie śmierdzieć to ktoś go wywali.
-Co? – wydukała tylko, wyrzucić? Ale gdzie wyrzucić, przecież pogrzeb, czy jakikolwiek szacunek dla zmarłego, wyrzucić, do śmieci? Czy co? –kłębiły się w jej głowie myśli, otulone szczelnie przerażeniem, była zszokowana. Aleksander zatrzymał się przed drzwiami na samym końcu tego ponurego korytarza, przekręcił klucz, potem drugi, w drugim zamku, otworzył drzwi i puścił ją przodem.
-Wiem, że wydało ci się to nieprawdopodobne, że nie interesuję się losem tamtego typa, ale tu jest takich pełno, nie będę cię oszukiwał, ponad połowa osób, które tutaj mieszkają to narkomani, jeżeli chciałbym się przejmować każdym, który leży na tym korytarzu miałbym nerwicę trzy razy silniejszą niż mam. – Wyrzucił, mówiąc kręcił się przy biurku i zrzucał ubrania z krzeseł na materac, spojrzał na Alicję, która tylko szeroko otwierała oczy – Przyzwyczaisz się.
-To do takiego czegoś da się przyzwyczaić?
-Do wszystkie się da. Przysunął w jej kierunku krzesło, usiadła, chociaż chyba jeszcze nie był tego świadoma, jednak jej uwagę przykuło biurko, na którym było pół świata, jego świata.
-Mogę pogrzebać?
-Tak, nie sprzątałem, bo nie miałem za bardzo czasu, zresztą rzadko to robię.
-Nie martw się, ja też jestem bałaganiarą, wokół mojego lóżka zalega wszystko, a właściwie to na nim, lubię mieć wszystko przy sobie i tak to składuję, moją mamę doprowadza to do białej gorączki.
-Moją też to bardzo denerwowało, kiedyś – jego głoś nagle zgasł, jakby nadepnął na trzeszczącą deskę i teraz nasłuchiwał czy ktoś inny też zwrócił na to uwagę, ale ona słyszała, jednak nie zapytała o nic więcej, nie umiał być nachalna, nie lubiła jak ktoś ją ciągnie za język, a co dopiero jakby sama miała to zrobić. Zaczęła przeglądać walające się kartki, zapisane drobnym, pokrzywionym pismem, oprócz nich, kilku gazet płyt leżały jeszcze tylko nuty, całe zeszyty w pięciolinie.
-To są zapisy linii melodycznych i całe fragmenty, a tam teksty piosenek.
-Mówiłeś, że pogrywasz czasami, a mi się wydaje że to dużo więcej.
-Nie lubię się chwalić, ale masz rację to dużo więcej, muzyka jest najdoskonalszą ze sztuk, jest wszystkim – pasja wylewała się mu ze źrenic, jakby zapalił się w jego głowie jakich ogień, tak, że i ona poczuła jego ciepło.
-Tylko nie każ mi grać, ani śpiewać, speszysz mnie.
-Ja? Dlaczego? –Przecież to ona peszyła się pod czyimś spojrzeniem, jak więc sama mogła kogoś speszyć?
-Bo cię lubię. Ale możemy posłuchać muzyki, bardzo lubię słuchać muzyki z innymi ludźmi, obserwować jak ją przeżywają, to daje mi o nich większą wiedzę niż rozmowa z nimi, bo słowa to słowa, nie mają pokrycia.-Wygrzebał spod sterty kartek płytę- to Dżem, słyszałaś?
-O zespole tak, a zespołu bardzo mało.
-Będziesz umiała na pamięć- uśmiechnął się półuśmiechem, jakby wiedział następny dzień, miesiąc rok. – Dżem to mój najważniejszy zespół, jest ponad wszystko, a ta płyta to bardzo stare nagranie, Dzień, w którym pękło niebo , to nagranie pochodzi z roku 1985, rok przed moim urodzeniem, bardzo je lubię- wsunął płytę do wierzy, zaszumiał cicho laser, na niedużym wyświetlaczu wyświetliło się 07 – Dzień, w którym pękło niebo, to tytuł i albumu i kawałka -usłyszeli fortepian i bas.
Jego głos był lekki, jakby ktoś zabrał cię między pióra wielkich ptaków, których lot był spokojny, bez celu, tylko duże łąki pod wami. Śniło jej się kiedyś że właśnie tak lata, nad wielkimi połaciami łąk i złotych pół, tylko pasy tam na dole migotały, wokół czyste niebo zamknęło cię w dłonie i unosiło lekko, łaskocząc gdzie niegdzie słońcem, wtedy nic się nie liczyło tylko ten lot i zieleń pod nią, leciał jeszcze ktoś obok, nie wiedziała kto, ale nie było to ważne, w pewnym momencie łąki się skończyły, przeszły w ciemną plamę lasu, niektóre drzewa były tak wysokie, że mogła ich dotknąć, wystarczyło wyciągnąć rękę, ich liście były tak niesamowicie miękkie, wystarczyło się położyć i na pewno zaraz przyszedł by sen, lasy przechodziły z iglastych w liściaste i na odwrót, w końcu za załamaniem któregoś z kolei ujrzała jezioro, morze, albo nawet ocean, przecież leciała, granice się zatarły, odległość? Czym jest odległość, niczym co mogło by ją zatrzymać, czy zmącić spokój, był tylko spokój i lot, ramiona rozłożone szeroko niosły ją daleko, w szerokość własnej myśli, pragnienia, gdzieś poza strach, ten co zawsze, jak Iwaszkiewicza sny o potędze, ona śniła sny o lataniu.
-Widzę, że ci się spodoba – czuł się już z nią tak dobrze, że z chęcią by zapalił, tutaj razem i wtedy ona usłyszałaby tą muzykę bardziej, uszy byłyby otwarte szerzej, mogłaby by się zatopić w niej do samego końca, spojrzał na jej rozmazane spojrzenie i zrozumiał, że ona zatopiła się do końca, była inna, jeszcze niczym nie struta, tylko radość wylewała jej się ze źrenic, a po tym wszystkim bardziej spodziewałby się nienawiści, po brzegi, tylko i wyłącznie, ale nie, to było w niej piękne, jakby zostawić stokrotki między polem ostu, a one nadal by nimi pozostały, nie przeszły żadnym ostem, nie uschły i nie zgniły, tylko samotność zawieszona na płatkach mroziła by policzki.
-A ty masz jakiś swój ulubiony zespół?
-Ciężko powiedzieć, kiedyś słuchałam dużo muzyki klasycznej, marzyłam, żeby grać na fortepianie, albo na skrzypcach, ale nigdy nie było na to pieniędzy, więc pozostało mi tylko słuchanie, huśtanie się od Debussego do Chopina, potem kiedy zaczęłam sobie pożyczać o taty kaset, oczywiście on o tym nigdy nie wiedział, było Pink Floyd, ale już chyba nikt tego nie słucha.
-Zdziwiłabyś się, Floydzi to klasyka, ja ich bardzo lubię, chociaż są bardzo smętni na ogół.
-Wiem, ale to chyba do mnie pasuje, taka melancholia, nie umiałabym słuchać samych wesołych piosenek, nie umiałabym się…
-W nich przejrzeć?
-Tak, nie zobaczyłabym tam nic z siebie.
-Dlatego chodzisz taka smutna, jakby ci ktoś ostatni promień słońca ukradł.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
kokainka · dnia 20.05.2012 19:24 · Czytań: 685 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 3
Inne artykuły tego autora: