I nastanie koniec lata... (III) - wykrot
Proza » Długie Opowiadania » I nastanie koniec lata... (III)
A A A
Jakbym dostał w pysk. Wstałem i po prostu wyszedłem. Gorączkowo zastanawiałem się tylko czy obraziła mnie świadomie, czy tak jej po prostu wyszło, w ferworze tego monologu. Ale po chwili doszła do mnie prawda, że to już nie ma najmniejszego znaczenia.
Nie poszła za mną. Czyli już jej nie interesowałem i nie zamierzała zastanawiać się nad znaczeniem swoich słów, ani nad tym co teraz zrobię ja.
Wpadłem wręcz do salonu i nerwowo schwyciłem butelkę. Nie traciłem czasu na szukanie szkła, tylko przyłożyłem szyjkę do ust. Kilka szybkich, dużych łyków, gdy musiałem skoncentrować się chociaż na tyle, żeby się nie pooblewać, nie przyniosło mi ulgi, ale na chwilę stłumiło myśli. Bo teraz musiałem walczyć o oddech. A kiedy wrócił, powtórzyłem zabieg.
Alkohol dotarł już do krwi i lekko mnie znieczulił. Usiadłem bezsilnie na sofie. Tu, gdzie wczoraj wieczorem kładłem głowę na jej kolanach.
Moja krew wrzała. Upokorzyła mnie i zlekceważyła doszczętnie. „Kolejną kometę”… I to ma być ta cudowna dziewczyna, którą tak kocham? Która była taka szczera i tak bezgranicznie mnie lubiła? I teraz bez mrugnięcia okiem potrafiła sprowadzić mnie do poziomu pierwszego lepszego przechodnia? A może teraz pojedzie do Olafa i do Svena? Może ma żal, że ją od tego oderwałem?
Złapałem się za głowę. Moje myśli poleciały chyba za daleko. Ale chociaż próbowałem powściągnąć swoją gorycz, to i tak czułem teraz do niej wielki żal za te słowa. Podeptała moje uczucie i sprowadziła je do poziomu przelotnej nocy, spędzonej byle jak, byle gdzie i z byle kim. Tyle, że siebie potraktowała nie lepiej. Jakby się nagle obudziła i teraz gardziła sobą za to wszystko co ze mną robiła. Jakby wstydziła się tych dni, które spędziliśmy razem.

Zabrałem ze sobą butelkę i wyszedłem z domu. Zamierzałem iść nad jezioro, ale kiedy przystanąłem przed domem, pomyślałem, że to nie ma sensu. Nic nie ma sensu. Po co mam tam iść? Sypać sól na rany? Przecież tam wszystko będzie mi się kojarzyć. Ja tam chyba nigdy nie byłem sam. Zawsze byliśmy co najmniej we dwoje.
Nie miałem nawet gdzie iść. Usiadłem na stopniu schodków. Kolejne kilka haustów z butelki już nie robiło mi różnicy. Piłem niemal automatycznie. Byłem zrezygnowany. Cały świat i tak się zawalił, więc było mi wszystko jedno.

Kiedyś, po pierwszych łykach, świat wydawał mi się lepszy i wracała złudna, pijacka nadzieja. A teraz było na odwrót. Doświadczenie życiowe zrobiło swoje. Już pierwsze łyki pozbawiały mnie złudzeń. Zrozumiałem już dawno, że większość zdarzeń w życiu jest nieodwołalna. Nie da się cofnąć nawet słów. I teraz też ma to miejsce. Słowa Doroty nie miną. One się zmaterializują. I dla niej, od dziś, jestem już nikim. Dlatego nie ma sensu tego przedłużać o parę godzin. My już jesteśmy dla siebie obcymi ludźmi. Miała rację. Kometa przeleciała. Więc niech się pakuje i znika. Nie będę jej w tym przeszkadzał ani o nic nie będę ją prosił.

Przyszła do mnie, kiedy butelka była już pusta. Siedziałem bez ruchu i tępym, niewidzącym niczego wzrokiem, patrzyłem przed siebie. Nie wiem ile czasu upłynęło od chwili kiedy tu usiadłem, ale wydawało mi się, ze bardzo długo. Słyszałem jak nadchodzi, jednak nie zrobiłem najmniejszego ruchu, ani nie wydałem głosu. Byłem nieruchomy jak pomnik. I tylko pusta butelka stojąca obok mojej nogi zaświadczała o tym, w jakim jestem stanie.
W milczeniu usiadła obok na stopniu. Widziałem, że na mnie patrzy, ale nawet nie drgnąłem. Moje oczy udawały, że spoglądają w głąb podwórka, tyle że mózg nie rejestrował niczego. Żadnego obrazu. W głowie nie miałem nic.
- Tomek… – powiedziała cicho i łagodnie. – Mogę cię o coś prosić?
- Możesz – odpowiedziałem, nie odwracając głowy.
- Mógłbyś nie pić?
Jej głos był łagodny i jakiś taki nieśmiały. Ale to już mnie nie interesowało. Nie miałem zamiaru jej słuchać. Tylko mnie rozdrażniła.
- Mógłbym, ale nie chcę. Ty masz swoje chcenia, a ja mam swoje. I daruj, ale to ty sama zadeklarowałaś, że ja przestałem ciebie interesować. Więc zostaw mnie w spokoju. Nic ci do tego czy ja piję czy nie. To jest już tylko moja sprawa.
- Przestań! – zawołała przysuwając się do mnie i obejmując mnie rękami. Położyła głowę na moim ramieniu, ale nie reagowałem na to i nie zmieniłem pozycji. – Tomek, pozwól mi chociaż zachować dobre wspomnienia. Gdy wróciłeś ze sklepu, to ja już wiedziałam, że muszę dzisiaj wyjechać, ale zmilczałam i starałam się jeszcze okazać ci jak bardzo jesteś dla mnie kimś ważnym.
- Ważnym? To dlaczego mnie obrażasz? Dlaczego chcesz mnie poniżyć? – warknąłem. – „Kolejna kometa w twoim życiu” – zacytowałem. – Jeśli chciałaś mnie zeszmacić, to mogłaś to zrobić wcześniej. I nie łudzić mnie, że jesteś wyjątkowa. A wiedz, że jeśli poniżasz mnie i kobiety z którymi kiedyś sypiałem, to sama też postawiłaś się w ich rzędzie. I nie jesteś w niczym od nich lepsza. Bo ja je szanuję i kiedy szedłem z nimi do łóżka, to nawet jeśli którejś nie kochałem, to przynajmniej ceniłem. I one nie zasługują na twoją pogardę.
- Tomek! – zawołała, odsuwając się ode mnie. – O czym ty mówisz? Co ja takiego zrobiłam? Ja nikim nie gardzę i nic takiego nie powiedziałam!
- Ja przed tobą niczego nie ukrywałem. Opowiedziałem ci wszystko. Znasz moje życie lepiej niż moja żona. I taka spotkała mnie za to nagroda – tym razem odwróciłem głowę w jej kierunku i spojrzałem jej w oczy. – Za moją otwartość i szczerość, nagrodziłaś mnie wzgardą.
- Jaką wzgardą, to nieprawda! – zawołała.
- Więc dlaczego powiedziałaś „uznaj mnie zatem za kolejną kometę w swoim życiu”? – nie dałem jej dojść do słowa. – Za kogo ty mnie uważasz? Za poszukiwacza przygód? Jeśli tak uważasz, to dobrze, że wyjeżdżasz. I szkoda, że nie wiedziałem tego wcześniej. Mogłaś być bardziej szczera i mnie nie okłamywać.
- Ja tak powiedziałam? Tomek, ja ciebie okłamywałam? Ty chyba zwariowałeś!
Była zdumiona i zaskoczona, ale mnie to już nic nie obchodziło. Wstałem i wszedłem do domu, pozostawiając ją na schodach. Z barku w salonie zabrałem następną butelkę, wziąłem też kieliszki i wróciłem na schodki.

Siedziała, tak jak ją zostawiłem, z twarzą schowaną w dłoniach. Tym razem to ona nie zareagowała na mój powrót. Usiadłem na swoim poprzednim miejscu, napełniłem kieliszki i trąciłem ją w ramię.
- Napij się ze mną. Chyba, że gardzisz już moim towarzystwem – prowokowałem złośliwie.
Opuściła dłonie i popatrzyła mi w oczy. Smutno i głęboko.
- Tomek – zaczęła zdecydowanym głosem. Nie było w nim poprzedniej niepewności ani pokory. To była znowu pewna siebie Dorota. Twarda i zdecydowana. – Nie napiję się. I nie dlatego, że twoim towarzystwem gardzę, tylko dlatego, że czuję awersję do alkoholu. Musiałabym zaraz zwymiotować. Chyba zauważyłeś, że nie wypiłam niczego od czasu dyskoteki. Dlatego wybacz mi, ale nie skorzystam z twojej propozycji. I to nie ma nic wspólnego z moim stosunkiem do ciebie, a tym bardziej z pogardą.
- Trudno, jak chcesz – rzuciłem lekceważąco i opróżniłem swój kieliszek. Nie zareagowała.
- A teraz druga sprawa – kontynuowała spokojnie i dobitnie swoją poprzednią wypowiedź. – Nie wiem czy mówisz prawdę, że ja taki zbitek słów wypowiedziałam, bo tego nie pamiętam. Byłam pod wpływem ogromnych emocji, tak samo jak i ty. Ale nawet jeśli tak się złożyło i tak się wyraziłam, to nie miałam żadnego zamiaru ani obrażać ciebie, ani twoich byłych partnerek, ani kogokolwiek. Ja zupełnie nie o tym myślałam. Myślałam wyłącznie o trzech osobach, czyli o tobie, twojej żonie i o sobie samej. A do twojej żony mam wielki szacunek i w żadnym wypadku, nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby ją obrażać. Pozostajemy więc my we dwoje. A ja powiedziałam ci wcześniej, że na zawsze pozostaniesz dla mnie kimś bardzo ważnym, kimś, kto ukształtował moje życie. Czy zatem chciałam ciebie obrazić?
- Jakoś nie przeszkadza ci to potraktować mnie jak śmiecia, którego można po prostu wrzucić do plastykowego worka, żeby go później ktoś wywiózł.
- Tomek! Bardzo cię proszę! Nie doszukuj się tego, czego nie było i czego nie ma, nie wmawiaj mi niestworzonych rzeczy. To, że musimy się rozstać, niech nie przesłania ci tego wszystkiego co pomiędzy nami było. I tego co nas łączyło. Wcale nie chcę ciebie obrazić, wręcz przeciwnie. A to, że prosiłam cię, abyś nie próbował mnie szukać i komplikować mojego losu, wcale nie wynika z braku szacunku. Na odwrót. Nie chcę dłużej wprowadzać zamieszania w twoje życie. Tak jak ci powiedziałam, nie potrafiłabym żyć ze świadomością tego, że kiedyś przede mną stanie twoja żona. Nie potrafiłabym się przed nią wytłumaczyć. Dlatego muszę od was odejść. Sam wiesz, bo też ci już o tym mówiłam, że ja jestem monogamiczna. Kiedy poszłam do łóżka z tobą, to wiedziałam, że nigdy więcej nie wrócę do Kamila. Tak samo ty, przez całe lato mogłeś być pewien, że nie przespałam się z nikim. Bo gdyby tak się stało, to już bym do ciebie nie powróciła. A przecież byłam z tobą aż do dzisiejszego poranka. I próbowałam ci to udowodnić. Mam nadzieję, że nie masz co do tego wątpliwości.
- Nie mam – potwierdziłem. – Niczego nie mogę ci zarzucić. Oprócz tego, że omotałaś mnie doszczętnie. Przysłoniłaś mi cały świat, a teraz, ot tak, rzucasz hasło, że to wszystko było złudzeniem. Że było niczym. Przeminęło jak wiatr. A ja tak nie potrafię. Kocham ciebie i tylko ciebie. I nie będę w stanie o tobie zapomnieć. Czy tego chcesz czy nie. Więc jak mam teraz żyć?
- Tomek… – znowu mnie objęła i rozpłakała się.
Nie miałem serca z kamienia, więc odwróciłem się i też ją objąłem. Po chwili nasze usta się spotkały, ale zaraz z nimi uciekła.
- Wybacz mi – szepnęła po chwili, jeszcze łkając. – Zapach alkoholu jest dla mnie nie do zniesienia, nie mogę…
- Nie odpowiedziałaś mi na moje pytanie – zaatakowałem, puszczając mimo uszu problem z moim oddechem.
Otarła dłonią łzy i spojrzała na mnie.
- A czy ty pomyślałeś o tym jak ja mam teraz żyć? Uważasz, że dla mnie to wszystko było jak splunięcie? Że to było nieważne? Że mogę o tym wszystkim zapomnieć?
- Dorotko, ja wcale tak nie myślę…
- Poczekaj, nie skończyłam. Jak mogę odpowiedzieć na twoje pytanie, skoro nie znam odpowiedzi na swoje? Na to, które sama sobie stawiam? Ja też nie wiem jak będę żyć. Przecież to lato pozostanie we mnie na zawsze. Ale za to wiem dobrze, że nie mogłabym żyć ze świadomością tego, że twoja żona mnie przeklina. I muszę zrobić to co robię. Nie mam innego wyjścia. Po prostu muszę.
Wstała i weszła do domu. A ja pozostałem na schodach.

Siedziałem niemal bez ruchu. Tętno wróciło mi niemal do normy, a może nawet spadło poniżej. Nie miałem sił ani ochoty na cokolwiek. Nawet na wódkę. Gdzieś tam w głębokich zakamarkach mojego mózgu tliła się myśl, że przecież ma rację. Co ja mógłbym jej dać? Co zaoferować? Jakie życie by miała ze mną? A kochanką od czasu do czasu też by nie była. Zresztą, jak i gdzie moglibyśmy się spotykać? Jak często? I tak naprawdę to po co? W dodatku pieniądze mi się kończyły. Trzeba pomyśleć o tym jak samemu przeżyć. A moja Joasia też potrzebuje jeszcze wsparcia z naszej strony...
Próbowałem jednak gasić i odsuwać od siebie te myśli. To będzie potem, a na razie jest pustka… Już nigdy nie będziemy kąpać się w jeziorze, nie będziemy się kochać, spać przytuleni do siebie…

Znowu wyszła na schodki i przystanęła obok. Nie odwróciłem się. Niespodziewanie położyła dłoń na moim ramieniu.
- Tomek, chodź, zrobię ci kawy.
Pochyliłem głowę na bok, wspierając policzek na jej dłoni. I poczułem jak drugą ręką przeczesuje mi włosy. A potem pochyliła się i pocałowała mnie w czoło.
- Chodź, proszę…
Dopiero wtedy spojrzałem na nią. Wzięła mnie za rękę i pomogła wstać. A potem zabrała kieliszki, obydwie butelki i poszła do kuchni. A ja powlokłem się za nią.
Nastawiła ekspres, umyła kieliszki i wyrzuciła pustą butelkę do śmieci. Po chwili postawiła na stole dwie kawy.
- Zrobić ci coś do jedzenia? – zapytała, zatrzymując się obok mojego krzesła. Pokręciłem głową przecząco. – Nie będę jadł.
- Tomek, upijesz się. I tak już ci niewiele brakuje.
- Wiem o tym. Ja chcę się upić.
- To bez sensu. W niczym ci nie pomoże, a mnie zepsujesz nawet te ostanie godziny.
- Sama powiedziałaś, że to już nie ma znaczenia.
- Niczego takiego nie mówiłam, ale nie będę się z tobą kłócić – odwróciła się i odeszła w stronę lodówki. – Gdybyś jednak zmienił zdanie, to przygotuję ci kilka kanapek.
- Daruj sobie, miałaś się pakować.
- Ja jestem już niemal spakowana.
- A ekspres? Zapomniałaś o nim?
- Nie zapomniałam. Zostawiam go tutaj.
- Po co? Ja tu nigdy nie wrócę, najwyżej go ukradną.
- Jeśli chcesz to daj go Lidce. Albo komu zechcesz. Ja go nie wezmę.
- Przecież on jest twój.
- Więc mogę z nim zrobić to co zechcę. A ja chcę go zostawić.
- Bez sensu.
- Może i tak. A może nie. W każdym razie mnie on nie jest potrzebny.
Postawiła na stole tacę z kanapkami, talerzyki i herbatę. Dla siebie też. Usiadła na krześle obok i zaczęła jeść. – Tomek, zjedz chociaż trochę, proszę! – zachęcała.
Na ten widok poczułem głód. Sięgnąłem po kanapkę i powoli, z grymasem zacząłem jeść. Ale kiedy poczułem w ustach ich smak, już nie grymasiłem. Były wyborne.
Szybko taca okazała się pusta. – Dorobić jeszcze? – zapytała. Pokręciłem głową przecząco. – Nie, dziękuję. Wystarczy. Ale były bardzo smaczne.
Wstała i pocałowała mnie w policzek, po czym uprzątnęła stół.
- Może położysz się trochę? – zapytała łagodnie. – Chciałabym teraz przygotować coś na obiad.
- A po co, kto go będzie jadł?
- Ja i ty. Zjemy go razem.
Wzruszyłem ramionami. Byłem rzeczywiście lekko ociężały i senny. Kawa jeszcze nie działała, napełniony żołądek nie sprzyjał aktywności.
- Pomóc ci? – zapytałem jednak zdawkowo.
Wytarła ręce po czym podeszła do mnie. – Nie, dziękuję. Dam sobie radę. Lepiej prześpij się trochę, chodź, zaprowadzę cię do sypialni.
- Ja też dziękuję, ale dam sobie radę sam – wstałem od stołu. – Dziękuję za kawę i kanapki – rzuciłem jeszcze i wyszedłem z kuchni.

Nie poszedłem do sypialni. Nie chciałem tam iść. Wolałem zdrzemnąć się w salonie. A żeby myśli nie kotłowały mi się w głowie, to włączyłem telewizor. Niech zagłusza wszystko, dźwięki zza okna, moje myśli a nawet odgłosy z kuchni. Nie chciałem teraz myśleć o niczym. I nawet się nie rozebrałem. Tak jak byłem ubrany, ułożyłem się na sofie.
Na wódkę nie miałem teraz miejsca w żołądku, Dorota swoim umiejętnym postępowaniem sprawiła, że do jej wyjazdu raczej się już nie upiję. Tyle, że gdy jej zabraknie… nie będzie nikogo, kto mógłby mnie powstrzymać. Zaczynałem się bać samego siebie…
Czułem się trochę dziwnie. W jakimś rozdwojeniu. Dorota już nie była moja, ale miałem świadomość, że nadal jeszcze jest tuż obok. Niedaleko. Że gdybym zechciał, to mogę ją zobaczyć, dotknąć, a nawet pocałować. I to łagodziło mi ból istnienia. Nie czułem takiej przeraźliwej pustki, którą już znałem. Wiedziałem, że ona dopiero przyjdzie, przyjdzie na sto procent, ale jeszcze nie teraz. Teraz mogłem bezpiecznie zasnąć. Pewność, że nic się nie stanie podczas mojego snu, bardzo mi pomogła. Telewizor mruczał coś monotonnie, próbował mnie skusić, żebym to na nim skoncentrował swoją uwagę, ale ja dość szybko zasnąłem. Tylko do tego był mi potrzebny.

Obudziła mnie Dorota. Siedziała na brzegu sofy i gładziła dłonią mój policzek. Usiadłem gwałtownie, bo spałem jak zabity. Nic mi się nie śniło, nie miałem koszmarów, ale teraz odczułem jakiś niepokój. I powoli wracała mi świadomość. Tego wszystkiego, co wydarzyło się przed południem.
- Która godzina? – zapytałem z trudem. W ustach czułem niesmak, spierzchnięte wargi domagały się pielęgnacji, a język był sztywny jak kołek.
- Już prawie trzecia. Przyjechała Lidka. Chcesz do łazienki? – zapytała łagodnie. Pokiwałem głową potakująco.
- To idź. My jesteśmy w kuchni. Przyjdź potem do nas – poprosiła.
Znowu skinąłem głową i wyszliśmy. Dorota na prawo, w stronę kuchni, a ja na lewo.

Miałem zamiar umyć zęby i zmoczyć twarz. Z takimi planami otworzyłem drzwi łazienki. Ale kiedy wszedłem do środka i moje oczy zarejestrowały rzeczywistość, omal nie wpadłem do jacuzzi. Pustka wróciła. Ta sama, dobrze mi znana, pustka sprzed lat. Obezwładniająca i wyniszczająca. Pozbawiająca sił i chęci życia.
Stałem na drżących nogach, trzymając się uchwytów kabiny prysznicowej i oglądałem wszystko dookoła. Na półeczkach nie było już żadnych kosmetyków Doroty. Szafek nie chciałem nawet otwierać. Tam na pewno też już niczego nie było. Nie było jej szlafroka, ręczników, ani niczego, co mogłoby ją przypominać. Wszystko albo zabrała, albo wyrzuciła. Tylko jakiś malutki cień jej zapachu przypominał, że była tutaj realnie i to wszystko mi się nie śniło. Przez jakiś czas była rzeczywistością. Ale teraz już tylko byłą rzeczywistością.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
wykrot · dnia 24.05.2012 08:22 · Czytań: 558 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Komentarze
zajacanka dnia 24.05.2012 09:40
Nieźle oddane emocje bohatera. Aż u mnie powiało jakąś nieokreśloną pustką.
Wasinka dnia 28.05.2012 10:17
Sytuacja nie do pozazdroszczenia... No nic, idę dalej, bom ciekawa...
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:43
Najnowszy:pica-pioa