Była głucha, aksamitno-czarna noc. Powiew wiatru poruszał bezlistnymi drzewami, niosąc odór zgnilizny i śmierci. Tereny Martwego Jęzora zawsze przepełnione były smrodem, wyniszczeniem, a także niespotykanie silną magią.
Dante Shieldheart należący do najpotężniejszych wojowników Burzowych Ziemi siedział przy niewielkim palenisku nasłuchując nieustannego wycia wiatru. Naznaczony wieloma bliznami mężczyzna kończył już osiemdziesiąty rok swego życia, które w pełni oddał wyznawaniu wiary w jedynego Boga. Paladyn czuł, że staje się co raz starszy, że jego refleks nie jest już taki jak przez minione lata. Pogładził opancerzoną ręką szare włosy i pogłębił się nostalgii.
Wiele lat wcześniej podróżował przez Ziemie z czołem uniesionym wysoko, nie bacząc by kryć swą tożsamość w cieniach. Należał do czwórki niezrównanych bohaterów, którzy pozostawiali po sobie nadzieję na lepsze życie. Bajka się jednak skończyła, gdy najpotężniejszy z nich – czarownik Zythar zdradził swe ideały. Walka podzieliła towarzyszy i tylko Dante wciąż przemierzał Burzowe Ziemie wymierzając sprawiedliwość ludziom oraz potworom, którzy na to zasługiwali.
Odetchnął głęboko i przetarł czarne, wciąż pełne wigoru oczy. Perspektywa podróży w głąb Martwego Jęzora nawet jemu wydawała się ślepym pragnieniem zemsty, co nie przystaje kochającemu Boga paladynowi. Dante w głębi duszy miał nadzieję, znaleźć Zythara i pozbyć się okrutnego czarownika raz na zawsze.
Przymknął oczy odnajdując ukojenie skołatanych myśli we śnie.
***
Kilka dni później, będąc już daleko od ostatnich zielonych drzew lasu Tordecku, gdy otaczający go krajobraz stanowiły nagie skały, spopielona gleba oraz uschnięte, czarne pnie Dante odczuł magię wirującą w powietrzu. Z każdym kilometrem jego zmysły stawały się bardziej napięte, gdyż wyraźne odczucia nieprzyjaznej atmosfery jeżyły włosy na jego karku.
Paladyn kroczył na południe nie używając traktu, gdyż takowy na tych terenach nie istniał. Nagle przystanął. Od wielu dni nie słyszał nic poza nieustającym wyciem wiatru i skrzypieniem martwych drzew. Teraz jednak był pewien, że coś się zmieniło. Jego czułe jak na człowieka uszy wychwytywały odległy szmer. Rozejrzał się dookoła, ale martwy las ograniczał jego pole widzenia, w pobliżu zaobserwował niewielki występ skalny, więc szybko nie wykonując zbyt wiele hałasu wspiął się na niego.
Jego oczom ukazała się niewielka dolina. Początkowo Dante nie widział nic, lecz dopiero spoglądając uważniej dostrzegł jak sucha gleba pęka w wielu miejscach. Po kilku minutach dolina zapełniła się wstającymi z grobów szkieletami. Paladyn przełknął ślinę, nie z powodu obaw przed tymi przeciwnikami, lecz wiedząc, że ktokolwiek zmusił ich do powstania, nie może być daleko.
Zythar stał się nekromantą, Dante wiedział o tym dlatego ściągnął z pleców złotą tarczę i wyciągnął zza pasa równie złote berło światła. Następnie skupił się na modlitwie, dzięki której proste szkielety nie będą stanowić dla niego żadnego zagrożenia. Chwilę później wyszedł ze swojego ukrycia, krocząc dumnie w stronę doliny.
- Zniszczyć intruza! – poniósł się echem głos, na który szkielety zareagowały natychmiast. Bez oznak jakiegokolwiek wahania rzuciły się do ataku, część z nich dzierżąca miecze pobiegła w stronę nadchodzącego paladyna, inni trzymający łuki, napięli ich cięciwy i wystrzelili pierwszą salwę.
Dante przyspieszając kroku odtrącił tarczą ostrzał, doświadczenie w walce z nieumarłymi prowadziło jego oczy po terenie walki w poszukiwaniu nekromanty, który przyzwał szkielety, gdyż dopóki on żyje wrogów będzie wciąż przybywać.
Pierwsi przeciwnicy już do niego dotarli unosząc broń do ataku, lecz nagle rozsypywali się w niegroźne sterty kości. Bezmózgie potwory nie bacząc, że ich poprzednicy rozpadają się pod wpływem magii paladyna, wciąż próbowali ataku kończąc z takim samym skutkiem.
Dante osłaniał się przed kolejnymi salwami próbując dostrzec nekromantę, aż w końcu mu się udało. Odziany w czarny płaszcz mężczyzna stał na wzniesieniu po drugiej stronie doliny i nieprzerwanie rzucał zaklęcia wskrzeszenia zwłok. Paladyn przyspieszył kroku, starannie przechodząc w pobliżu łuczników, aby aura odpędzania nieumartych ich dosięgła i obróciła w gruz.
Nekromanta przyglądał się jak jego sługusy są niwelowani, a jego serce przepełnił strach, gdy w końcu rozpoznał słynnego paladyna.
- It-gar! – zawył na ułamek sekundy przed spotkaniem twarzą w twarz z przeciwnikiem. Dante uniósł nekromantę za przód szaty i przewiercił go swymi czarnymi oczyma.
- Gdzie jest Zythar? – zapytał przez zęby wywołując kpiący uśmiech u mężczyzny.
- Blady Mistrz jest ponad twoje możliwości paladynie. – nekromanta wykorzystał chwilę nieuwagi u doświadczonego wojownika, aby rzucić zaklęcie.
Dante osłonił twarz przed kwasem wylatującym z dłoni mężczyzny i na ślepo uderzył trzymaną przez siebie tarczą, która zamiast powalić przeciwnika została odbita na bok. Odsłonięty paladyn poczuł potężne uderzenie wyrywające go z miejsca w którym stał. Zabierając ze sobą sterty kamieni zleciał z wzniesienia i uderzył głową o głaz, obraz przed jego oczyma wirował, czuł otępiający ból zarówno klatki piersiowej jak i potylicy. Niepewnie stanął na nogach próbując złapać równowagę i dostrzec co stało się na wzniesieniu.
- Blady Mistrz jest najpotężniejszą istotą na całym świecie, niedługo przekonają się o tym Burzowe Ziemie, ale ty raczej tego nie doczekasz. Zabij go. – powiedział nekromanta śmiejąc się, natomiast drugi głos dodał.
- It-gar zabije paladyna!
Dante bardziej usłyszał dudniące kroki niż dostrzegł atakującego przeciwnika. Mając jeszcze ułamek sekundy do starcia, paladyn rzucił na siebie leczenie ran i nim jego wzrok wrócił do normalności rzucił się na bok unikając zgniecenia. Jeszcze kilka sekund uciekał niemal na ślepo, a gdy w końcu odzyskał zdolność widzenia zaniemówił.
It-gar okazał się nieco wychudzonym urukiem – większym i silniejszym krewnym orka. Noszący jedynie przepaskę potwór uzbrojony był w dwa ogromne, zapewne dwuręczne topory.
Dante stanął mocniej na nogach przybierając oczekującą pozycję i gestem zaprosił przeciwnika do ataku. It-gar zarechotał i rzucił się unosząc oba topory nad głowę, doświadczony wojownik nastawił tarczę z zamiarem zamortyzowania uderzenia. Lecz niespodziewanie uruk okazał się znacznie silniejszy niż przeciętny zielono skóry. Atak odrętwił ramię paladyna, a następujące po nim błyskawiczne cięcia zmusiły go do desperackiego wycofania się. Jednak Dante także nie był zwyczajnym wojownikiem i gdy tylko odzyskał równowagę wyskoczył przed siebie wymachując jaśniejącym berłem. Tak jak przypuszczał It-gar był śmiercionośnym stworzeniem jednak nie umiejącym się za dobrze bronić.
Po kilku zamarkowanych pchnięciach, uderzył z całej siły trafiając w kolano przeciwnika, który ugiął się pod swoim niemałym ciężarem, zaraz po tym poprawił ciosem tarczą pozbywając uruka kilku zębów. Ledwo zdołał się wyprostować, a uderzyła w niego zielona energia odrzucając go kilka metrów dalej. Dante zdołał przekoziołkować i zasłonić się tarczą przed kolejnym magicznym atakiem.
Nekromanta wysyłał strumienie zielonej energii do czasu aż It-gar znów był na nogach gotowy do kolejnego starcia.
Doświadczony paladyn zrozumiał, że nie jest w stanie wygrać walki z dwoma niebezpiecznymi przeciwnikami. Dowiedział się wystarczająco wiele, Zythar planował uderzyć na Burzowe Ziemie, a on lepiej przysłuży się światu przerywając walkę i pędząc co sił, aby powiadomić resztki znanego mu sojuszu przed zbliżającym się niebezpieczeństwem.
Uruk ponownie natarł tym razem nie dając się tak łatwo powalić. Po kilku minutach nieustannej wymiany ciosów, Dante dostrzegł co raz więcej szkieletów okrążających go. Lada moment wpadnie w pułapkę, a gdy nie będzie mógł się przemieszczać It-gar z łatwością go zmiażdży. Zamiast ciągnąć niemożliwą do wygrania walkę w chwili wytchnienia wyciągnął zza pasa różdżkę i wycelował nią w przeciwnika sam chowając się za tarczą.
Nastąpił huk i It-gar, oraz stojący kilka metrów za nim nekromanta wrzasnęli oślepieni. Ponownie ledwo widzący paladyn skierował swe kroki w przeciwną stronę, modląc się w duchu, aby nie wpaść na drzewo lub co gorsza w jakąś szczelinę.
Pędząc co sił i nie zatrzymując się na żaden odpoczynek opuścił przeklęte ziemie Martwego Jęzora i skierował się do swego starego towarzysza ukrytego głęboko w lesie Tordecku. „Nadchodzą ciężkie czasy” pomyślał nie zwalniając ani na moment.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Korniu · dnia 31.05.2012 08:54 · Czytań: 773 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 12
Inne artykuły tego autora: