Około godziny dziesiątej rano, gdy towarzystwo było już najedzone i z grubsza umyte, a Babcia wyglądała na parę dni mniej niż ich ma w rzeczywistości – nagle się zachmurzyło, zaczęło wiać i padać. I zrobiło się zimno.
A więc godzina wyjścia do ZOO czy też Parku Łazienkowskiego uległa przesunięciu na potem.
Babcia od razu się podłamała, bo nie lubi jak się jej się ustalone plany z powodu pogody zmieniają. Natomiast Dziadek, który tym planom był przeciwny wcale się nie zmartwił, tylko włączył Szczerbatemu jakąś grę. I razem z nim przez trzy godziny łapali na ekranie jakiegoś bandytę. Niestety Dziadek przegrał ku wielkiej radości obydwóch wnuków.
Nadeszła pora obiadowa i Babcia zaczęła zbierać zamówienia na mięsa i desery. Ale ani Szczerbaty ani Pytalski nie chcieli słyszeć o żadnym obiedzie w domu. Mieli przecież w planie pizzę u króla Stasia w Łazienkach. I chociaż obydwaj wiedzieli, że jest to żart, to jednak się zaparli…. Dopiero gdy Dziadek zaczął im opowiadać o gromowładnym Zeusie, który siedział na Olimpie… i o jakimś Leonidasie pod Termopilami … i jak jeszcze zaczął pokazywać zdjęcia z Grecji, w której kiedyś był z Babcią – wnuki się zasłuchały i zapomniały o proteście.
Jeśli chodzi o pogodę, to się ustaliła. Zaniosło się całkowicie i padało bez przerwy. I było coraz zimniej.
I nie było sensu wychodzić, bo wnuki parę dni przedtem zakończyły zapalenie oskrzeli. Więc trzeba było na nich uważać. Poza tym nie miały ciepłych ubrań, bo poprzednie dni były ciepłe i nikt nie spodziewał się załamania pogody.
A więc trzeba było zorganizować zabawy i gry świetlicowe. Dziadek wyjął 64 pola czarno-białe i zaczął Szczerbatemu opowiadać jakie ruchy wykonuje królówka, król i inne pionki.
A Babcia zaczęła czytać Pytalskiemu o Słoniu Trąbalskim, Kaczce-Dziwaczce i o tym jak rozmawiają różne leżące na straganie jarzyny.
Około 17-tej było już wiadomo, że wizyta w ZOO i w Łazienkach musi być przeniesiona na następny dzień. Babcia całkowicie straciła humor. Wnuki też.
Więc żeby wszystkich pocieszyć Dziadek poszedł kupić lody.
Lody miały być truskawkowe /bo tak sobie zażyczył Szczerbaty/, smerfowe /bo tak sobie zażyczył Pytalski/ a najlepiej bakaliowe / bo tak sobie zażyczyła Babcia/.
Dziadek wyszedł do sklepu obok i… zaginął.
Na początku brak Dziadka nie rzucał się w oczy, bo wnuki oglądały Spidermena, a Babcia podeszła koncepcyjnie do mycia naczyń.
Ale po około 2 godzinach wnuki zadały dwa pytania:
- Gdzie są lody?
- Gdzie jest Dziadek od tych lodów?
I nawet Babcia przyzwyczajona przez wiele lat do nie-zapowiadających-się-a-jednak-długich-wyjść Dziadka też zaczęła odczuwać brak wspomnianego wyżej osobnika.
Pech chciał, że Szczerbaty odnalazł swoją komórkę i już…. już dzwonił do mamy, żeby powiedzieć że Dziadek zaginął. Mama na szczęście nie odebrała, bo wesele było w najlepszej fazie, więc nie mogła słyszeć telefonu.
Ale Dziadek właśnie wrócił. I przyniósł lody.
Czekoladowe, bo takie lubi najbardziej.
Ale to nie miało najmniejszego znaczenia, bo liczył się w tym momencie cały i zdrowy Dziadek.
/Następnego dnia kasjerka powiedziała Babci, że Dziadek przez prawie 2 godziny rozmawiał z jakimś innym Dziadkiem stojąc na środku sklepu. Dyskusja była bardzo zażarta i dotyczyła jakiegoś premiera i prezesa. I że potem Dziadek zapłacił, ale nie wziął lodów. Dopiero koło domu sobie przypomniał i wrócił po nie./
Wnuki najadły się lodów i stanęło na tym, że nie będą jadły kolacji. Babcia nawet nie usiłowała protestować.
Zagoniła całą trójkę do łóżka. Dziadek się nawet ucieszył i dalej opowiadał wnukom swoje ukochane mity greckie.
Około 22-giej wnuki zasnęły. Dziadek podszedł do barku, wyjął nalewkę litewską na miodzie i zaproponował Babci, która jest abstynentką uczczenie i podsumowanie pierwszego dnia z wnukami.
Ale Babcia kategorycznie odmówiła i zabroniła tej nalewki też Dziadkowi, bo przypomniała sobie informację podawaną we wszystkich stacjach telewizyjnych. Informacja dotyczyła jakichś innych Dziadków, którzy byli pijani, a mieli pilnować wnuków. Więc nalewka powędrowała z powrotem do barku. Dziadek ją pocieszał /tzn. tę nalewkę/ mówiąc, że jutro wieczorem, jak już wnuków nie będzie – to do niej zajrzy.
W środku nocy obudził się przerażony Pytalski. Płacząc zaczął mówić, że śnił mu się jakiś pan przywiązany do skały, którego dziobały duże ptaki. Babcia się domyśliła, że Dziadek opowiadał wnukom o Prometeuszu, któremu sępy wydziobywały wątrobę. I zabrała Pytalskiego do siebie, razem z jego dinozaurem. Po paru minutach przyłączył się do Dziadków Szczerbaty, bo bał się sam spać.
Nad ranem sytuacja w łóżku wyglądała następująco:
- na boku, przyklejona do ściany spała Babcia,
- obok Babci, a właściwie na niej leżała głowa Pytalskiego. I głowa dinozaura. Nogi i pupa Pytalskiego były z kolei na głowie Szczerbatego
- następny był Szczerbaty, bez dinozaura, ale z PSP w ręce….. i z nogami na Dziadku.
- na brzegu łóżka wisiał Dziadek. Jedną ręką trzymał się podłogi.
Brakowało tylko kozy.
W drugim pokoju stało sobie spokojnie /zdziwione bardzo/ puste łóżko.
Nadszedł niedzielny poranek. I był to jedyny dzień w życiu Babci, w którym cieszyła się, że już wstała i nie musi leżeć w łóżku.
Babcia włączyła radio i dowiedziała się, że w stolicy temperatura nie przekroczy 6 stopni C i deszcz będzie jeszcze intensywniejszy.
A potem to już było z górki:
- Po śniadaniu Szczerbaty zaczął jeździć rowerem po mieszkaniu /no bo gdzie miał jeździć?/
- Obsunął się za oknem podnośnik /bo fachowcy którzy ocieplali budynek zapomnieli go opuścić/ i zasłonił całe okno w dużym pokoju. Szczerbaty zaczął wtedy straszyć Pytalskiego, że to zaćmienie Słońca. I Pytalski chociaż niewiele z tego rozumiał bardzo się zmartwił i przypomniał sobie, że chce do mamy.
- Dziadek, któremu Babcia zabroniła opowiadania wnukom mitów wpadł w kompleksy, bo żadnych bajek nie znał. Ale ponieważ pamiętał jak kiedyś ze swoimi dziećmi oglądał „Wilka i zająca” pomyślał, że można by to puścić wnukom. Cykl „Nu pogadi…” spodobał się na początku tylko Pytalskiemu. Do momentu w którym Szczerbaty powiedział że: cytuję: „Jak długo można łapać zająca?”.
I obydwaj zostawili Dziadka sam na sam z „Wilkiem i zającem”.
Nadeszła pora obiadowa. A po obiedzie załamane wnuki, do których dotarło, że nigdzie nie pójdą zaczęły rozładowywać energię bijąc się.
Babcia zaczęła spoglądać na zegarek. Ale zegarek zaczął jakoś wolno chodzić.
Na szczęście Szczerbaty, który bardzo lubi lepić w plastelinie zajął się twórczością. Ulepił Dziadka siedzącego przed telewizorem i jedzącego ptasie mleczko i Babcię siedzącą przed komputerem i pijącą kawę.
A około 18 tej Szczerbaty przypomniał sobie, że jeszcze nie odrobił lekcji.
I wtedy zadzwonił Starszy i powiedział, że będą za jakieś 200 kilometrów. Ale że jadą ostrożnie, bo pada i jest ślisko i duży ruch na drodze.
Gdy przyjechali, dzieci już spały więc znieśli je tylko do samochodu.
Dziadek podszedł do barku i wyjął nalewkę na miodzie.
---------------------------------------------------------------------------------
P.S. 1 - W środku nocy z niedzieli na poniedziałek zawaliło się Dziadkom ich łóżko!!! /Nie, nie, nic z „tych rzeczy”/. Po prostu wnuki przez dwa dni tak po nim skakały, że pękł stelaż w kilku miejscach. A że łóżko było już bardzo stare, więc materac spadł na podłogę, a Dziadkowie razem z nim.
Ale już nie mieli siły wstawać i przechodzić na inne.
P.S. 2 – W poniedziałek rano Babcia krzyknęła „Eureka”, bo pod poduszką w drugim pokoju znalazła przedostatniego mleczaka, który należał kiedyś do Szczerbatego.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Hedwig · dnia 02.06.2012 09:42 · Czytań: 943 · Średnia ocena: 4,5 · Komentarzy: 10
Inne artykuły tego autora: