Z popielnika na Wojtusia iskiereczka mruga, chodź opowiem ci bajeczkę,
bajka będzie długa...
„Był sobie król, był sobie paź i była też królewna.
Żyli wśród mórz, nie znali burz, rzecz najzupełniej pewna”
Bęc! Worek z zapachami dzieciństwa się rozwiązał i kryształowe kule
wspomnień rozprysły się po podłodze. Przed oczami Mężczyzny stanął mały chłopczyk, pełen gigantycznych trosk.
W uszach zabrzmiały znajome dźwięki.
Okrutny świat przyswojony w formie „soft”. I ufność, że nawet najsmutniejsza bajka znajduje szczęśliwe zakończenie.
„Kochał ją król, kochał ją paź, królewską tę dziewoję.
I ona też kochała ich, kochali się we troje”
Stało się twardzielu. Nadszedł dzień, kiedy zostałeś dziadkiem. Przyszło ekspresowo dorosnąć do... Miłości.
Myślałeś, że to nie nastąpi nigdy.
I ciebie nie dotyczy.
Może w bliżej nieokreślonej przyszłości.
Ale jeszcze nie teraz. Nie byłeś gotowy.
Ciągle sam miewasz motyle w brzuchu.
Fiołki w głowie. Piotruś Pan.
Tak myślałeś. Dziadek- brzmiało trochę wstydliwie. Znów się
myliłeś.
Spadło nagle.
Kto by się spodziewał.
Pojawiła się kruszynka, której istnienia nie dało się przeczuć.
Uświadomiłeś sobie, że była od dawna.
Wpisana w kod genetyczny twoich dziejów.
Nieuchronność.
Oczywistość.
Droga do szpitala bardzo długa jest.
I pełna wątpliwości. Niespokojne bicie serca.
Jak przed pierwszą randką.
Trochę złościsz się na dzieci, że ci „to zrobiły”.
Buntujesz się lekko, bardziej dla zasady niż z przekonania.
Pierwsze spojrzenie jeszcze niewidzących oczu.
Grymas śliniących się małych usteczek.
Przysiągłbyś, że się do ciebie uśmiecha.
I cię widzi.
Bez zająknięcia wchodzisz w nową rolę jak w uszyte na miarę buty.
Zaskoczony sobą, zadziwiony nią.
Kolor oczu, kolor włosów, maleństwo niepojęte, cały Ty!
Ona nie pyta o zgodę. Patrzy zuchwale jakbyś nie
miał nic do gadania.
Bo nie masz.
Bierze sobie ciebie na wyłączność.
Jednym ruchem owijając wokół małego paluszka. Koncertowo.
Bezboleśnie.
Bezradny z zachwytu gotów na wszystko by wywołać słodki uśmiech, jeden
zabawny grymas.
Jak nigdy przy żadnej innej kobiecie robisz z siebie błazna. Ona to wie,
łaskawie pozwala ci zabawiać Jej Maleńkość, zaśmiewa się i wymachuje
łapkami.
Bezwarunkowa akceptacja.
Wasz intymny świat.
Gdzie się podziały twoje wygórowane ambicje? Pośpiech,
niecierpliwość?
Niech życie się dzieje. Niech będzie snem. Los nieustanną zabawą, a
dzieciństwo błogosławieństwem.
Bardziej obecna w twoim życiu, niż kiedyś twoje własne dzieci.
dla których nie zawsze miałeś czas, właściwie wcale...
Kochane zbyt pośpiesznie, zachłannie, nie zawsze mądrze.
Zbyt młodzi z żoną, niecierpliwi i zajęci. Ambitni.
Sami jeszcze niespełnieni.
Nie ma w tym niczyjej winy.
Wszyscy jesteśmy niegotowi.
Płyta z najpiękniejszymi kołysankami czeka na stole.
Nadały kształt marzeniom małego chłopca.
Ochroniły przed światem jaki jest.
„Lecz srogi los, okrutna śmierć w udziale im przypadła,
Króla zjadł pies, pazia zjadł kot, królewnę myszka zjadła.”
Pochylony nad łóżeczkiem wsłuchujesz się w spokojny oddech.
Odkryłeś właśnie ulubione zajęcie. Tkwisz tak godzinami. Żona pyta,
czy na pewno z tobą wszystko w porządku.
Zaczynasz być przesądny i odprawiasz wszystkie czary
świata, by ją uchronić, poprowadzić.
By pilnować zazdrośnie małych snów.
„Lecz żeby ci nie było żal dziecino ukochana,
Z cukru był król, z piernika paź, królewna z marcepana...”
W twoich ramionach ciągle silnych.
Przytul się i śpij.
Chciałbyś być Wszechmocnym by móc zawsze z nią być. Niewidzialny.
Patrzeć, jak dorasta.
Myślisz, że przy tobie będzie bezpieczna.
„Będę wszędzie, zawsze będę, nawet gdy mnie już nie będzie. A teraz
śpij”
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Ako · dnia 03.06.2012 12:14 · Czytań: 1589 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 16
Inne artykuły tego autora: