I nastanie koniec lata... (VII) - wykrot
Proza » Długie Opowiadania » I nastanie koniec lata... (VII)
A A A
- Dlaczego pani tak mówi? – zawołałem z wyrzutem.
- Panie Tomku, nie mówiłam tego panu – mówiła cicho i spoglądała, tak jakby czegoś się wstydziła – bo nie chciałam wtrącać się w nie swoje sprawy. Ale pamiętam dobrze, jak w sklepie, zaraz na początku, zanim pana poznałam, ktoś powiedział o was: „ciekawe tylko kto kogo zostawi na koniec tej zabawy”. A potem, kiedy pana poznałam i zorientowałam się jak bardzo zaangażował się pan w ten związek, nie miałam wątpliwości, że to pan zostanie na lodzie. Nie wiedziałam tylko kiedy to nastąpi…
Schowałem twarz w dłoniach. Jasne. Przed wszystkimi musiałem wyjść na starego durnia...
- Pani Dorota jest jeszcze bardzo młoda – kontynuowała, dotykając mojego łokcia. – Jeszcze nie wie co w życiu naprawdę się liczy i nie potrafi tego docenić. Ja widziałam, jak pan na nią spoglądał. I jak robił pan wszystko co tylko zechciała. Był pan na każde jej skinienie. Boże, gdyby ktoś na mnie tak patrzył, to ja robiłabym dla niego wszystko! A nie odwrotnie... Ja bym nigdy pana tak nie zlekceważyła…
Kręciłem głową, bo nie chciało mi się mówić, a nie zgadzałem się z jej słowami. Na moje szczęście, do kuchni wróciła Lidka i nie musiałem już odpowiadać. Ubrana w dżinsy i bluzkę, w ręce trzymała butelkę z jakimś słodkim likierem. Moje spojrzenie w stronę tej ręki nie uszło jej uwagi.
- Tomek, ty też się ubierz – zaproponowała. – Napijesz się? – dodała z ironią i podsunęła mi butelkę niemal pod nos. Ale nawet się nie uśmiechnąłem.
- Idę do łóżka – odpowiedziałem. – Jestem jakiś taki słaby…
- To idź. Może nawet tak będzie lepiej. A my sobie posiedzimy z panią Basią.
- Nie chciałabym państwu przeszkadzać – usłyszałem Barbarę.
- Wcale pani nie przeszkadza, wręcz przeciwnie. Sama pani widzi, że z Tomka to dzisiaj towarzystwo żadne. A spać mi się nie chce. Kieliszeczek nam nie zaszkodzi, może znajdę też jeszcze jakiś kawałek ciasta w zamrażarce, a co! Jak szaleć to szaleć! Nam się też coś od życia należy!
Skierowałem się do drzwi.
- Zaraz tam przyjdę na chwilę – usłyszałem Lidkę. Przystanąłem i odwróciłem się.
- Nie musisz, a nawet lepiej żebyś nie przychodziła. Nie bój się, nie będę ani pił, ani nawet szukał wódki. Chcę tylko spokoju.
- W porządku, ale wybacz i tak zajrzę. Wolę to widzieć.
Wzruszyłem tylko ramionami. Niech robi co chce. Teraz to już wszystko wytrzymam.

W sypialni zrzuciłem szlafrok i schowałem się pod kołdrą. Byłem naprawdę słaby. Nawet nie chciało mi się myśleć o tym, co mówiła Barbara. Czułem, że swoimi słowami krzywdzi Dorotę. To wcale tak nie było, że tylko brała ode mnie. Sama też siebie nie oszczędzała. I nie kłamała, kiedy powiedziała mi, że dawała mi wszystko co dać mogła. Owszem, robiłem to co chciała, ale ja też tego chciałem. Do niczego mnie nie zmuszała. A że była urodzonym przywódcą, więc wyglądało to tak, jak wyglądało.
Tym razem nie wierciłem się. Leżałem spokojnie, niemal nieruchomo. Za jakiś czas usłyszałem, że przyszły obydwie.
Lidka podeszła do samej krawędzi łóżka, a Barbara chyba została bliżej drzwi.
- Śpisz? – usłyszałem cichy głos Lidki. Pokręciłem nieznacznie głową. – Wszystko w porządku? – zapytała jeszcze. Tym razem skinąłem potakująco. – To nie przeszkadzamy – oświadczyła i wyszły.

Nie wiem kiedy zasnąłem, ale obudziła mnie jakaś krzątanina w sypialni i czyjaś obecność. Uniosłem głowę i zobaczyłem Lidkę. Siedziała na brzegu łóżka, po przeciwległej stronie i najwyraźniej szykowała się do spania. Była już przebrana, w kusej koszulce i coś tylko układała jeszcze na szafce. Zauważyła, że nie śpię, jednak nie zareagowała. Spokojnie wsunęła się pod kołdrę i przez chwilę próbowała znaleźć sobie najwygodniejsze miejsce do spania, po swojej zwykłej stronie.
- Która godzina? Gdzie Barbara? – zapytałem.
- Dopiero północ. A Barbara poszła do domu. Nie chciała zostać. I jak? Wracasz do życia?
- Wracam. Lidka, jutro chciałbym jechać do domu.
Odwróciła się na bok i ręką podparła głowę, opierając łokieć na poduszce. – Pojedziesz, nie martw się. Niezbyt mi to odpowiada, bo miałam wrócić do domu, ale jak chcesz, to cię zawiozę.
- Myślisz o Warszawie?
- A o czym mam myśleć?
- Nie, nie chcę do Warszawy. Zawieź mnie do Ełku. Odjadę stamtąd.
- Masz pociąg bezpośredni?
- Do końca wakacji mam. Poradzę sobie.
- A o jakiej porze?
- Niemal w samo południe. Tylko mam taki problem. Chciałbym, żebyś opróżniła lodówkę i zamrażarkę. Bo to wszystko się zepsuje
Przysunęła się do mnie i położyła lewą dłoń na moim ramieniu. – Przestań, to nie problem. Już o tym myślałam i rozmawiałam z Barbarą. Zajmiemy się domem, oczywiście jeśli się zgadzasz. Wszystko będzie wyprane i posprzątane. Zresztą, nie ma tego aż tak dużo. Dorota większość załatwiła sama.
- Miałem zawiadomić policję o swoim wyjeździe…
- Zawiadomię, nie myśl o tym – niemal przytuliła swoją głowę do mojej. – Jutro tylko musisz mi pokazać jak się opróżnia instalację z wody na zimę. Na razie nie można tego zrobić, bo czeka nas jeszcze dezynfekcja jacuzzi. Jeśli jej nie zrobić, to potem będzie tam ogromny smród.
- Dziękuję ci – powiedziałem.
- Drobiazg. Korzystałam z tego, więc ode mnie też coś ci się należy. Umówmy się, że ja już tu wszystko wezmę na siebie. Zresztą, będę korzystać z pomocy pani Basi. Obiecała mi nawet, że będzie obserwować, czy tutaj ktoś się nie kręci.
- Nawet nie mam jak się wam odwdzięczyć…
- Oj, Tomek, Tomek… – uśmiechnęła się i objęła mnie ręką, przyciskając do siebie. Mój nos znalazł się pośrodku jej biustu. Po chwili zwolniła uścisk, odsunęła się nieco i spoważniała. Tym razem patrzyła mi w oczy, co wyraźnie widziałem w świetle nocnej lampki. – Umówmy się, że nie masz wobec mnie żadnych zobowiązań. Przeciwnie, to ja je mam wobec ciebie.
- A niby skąd? I jakie? – roześmiałem się z goryczą. – Nie dokuczaj mi już – odwróciłem się na plecy. – Wytrzeźwiałem już i wiem co robiłem.
Gwałtownym ruchem ręki odwróciła mnie znowu na bok ku sobie i poczułem jak zakłada nogę na moje. Niemal cała przywarła do mnie i teraz jej twarz miałem tylko o kilkanaście centymetrów od swojej.
- Ja nie zapomniałam dyskoteki i pamiętam co ci zawdzięczam – powiedziała poważnym tonem. I nie interesuje mnie opinia komisarza. On wie swoje, a ja wiem swoje. Wiem co i jak ty myślałeś, oraz to co zrobiłeś. Dlatego możesz zawsze na mnie liczyć. Mogę się nawet z tobą przespać – roześmiała się.
- Daj spokój, Lidka, chyba nie mówisz tego poważnie.
- Może i niepoważnie – odpowiedziała i poczułem jak jej dłoń powędrowała na mój pośladek. I zaraz mnie poklepała po nim.
Byłem całkiem nagi, po prysznicu nie ubrałem nawet slipek, a wchodząc pod kołdrę, po prostu zdjąłem szlafrok i już. Nie spodziewałem się, że tutaj przyjdzie.
I nie miałem żadnej ochoty na seks. Może nawet wtedy, gdy jeszcze była Dorota, bardziej podniecała mnie taka możliwość, ale teraz byłem zupełnie wyzerowany. Jedynie Dorota mogłaby uruchomić moją wyobraźnię. Tyle, że Doroty już nie było…
Lidka podciągnęła dłoń do góry, ale jej nie zabrała z mojego ciała, jednak żadnej innej aktywności nie przejawiała. Jej dłoń spoczywała na moim boku, chociaż nie starała się wcale cokolwiek nią robić. Ja też się nie ruszałem. Nie chciało mi się nawet cofnąć do tyłu.
- Nawet ja nie jestem w stanie teraz wyobrazić siebie z inną kobietą – westchnąłem.
- Nie szkodzi – zabrała rękę ode mnie i odsunęła się trochę. – Przecież wiem, że nie jesteś niesprawny – zaśmiała się. – Ale chciałam jeszcze zwrócić twoją uwagę na coś innego – gładko porzuciła ten temat.
- Na co?
- Ja pamiętam naszą rozmowę, kiedy tu przyjechaliśmy. I spróbuję wynająć od twojego szwagra ten dom. Więc sam chyba rozumiesz, że mnie też zależy, aby nie stracił swoich zalet. I dlatego w swoim własnym interesie zadbam o niego. Jeśli tylko zostawisz mi klucze.
- Przecież wiesz gdzie są klucze. I gdzie się je przechowuje.
- I tak je zostawisz?
- Tak zamierzałem. Nie wiem, czy Stefan przyjedzie tutaj w tym roku, ale mam nadzieję, że tak. A zresztą, to trudno przewidywać.
- W każdym razie o dom się nie martw. Zrobię tu porządek, chociaż nie jutro. Na razie będę musiała pojechać do domu, bo ojciec urwie mi głowę.
- Dziękuję ci – podniosłem się na łokciu i pocałowałem ją w policzek. Nieoczekiwanie objęła moją głowę i przez chwilę mocno przytulała do swojej.
- Chciałabym ci pomóc – powiedziała jakoś tak dziwnie miękko, kiedy nieco się odsunęła. – Naprawdę chciałabym, ale nie umiem. Pamiętaj, że zawsze możesz do mnie przyjechać. Zawsze twój widok mnie ucieszy. Ale o Dorocie lepiej zapomnij. Będzie ci lżej w życiu. Ja ją znam. Coś sobie wbiła do głowy i koniec. Nigdy nie zmienia zdania. Nie masz na co liczyć. Przykro mi, że muszę ci to powiedzieć, ale uważam, że prawda, choćby gorzka, jest lepsza niż oszukiwanie. A ja nie chcę ciebie oszukiwać. Zresztą, ja zawsze mówię to co myślę, chociaż nie zawsze dobrze na tym wychodzę. Jednak taka już jestem. I nie mam zamiaru się zmieniać.

Znieruchomiałem. Niby wszystko to wiedziałem, ale kolejne potwierdzenie i tak odebrało mi te niewiele sił, które jeszcze miałem. Lidka uważnie mnie obserwowała.
- Przynieść ci wody?
Skinąłem głową. Bez słowa wstała i poszła do kuchni. Przyniosła butelkę i szklankę. A kiedy siedząc w łóżku, z ulgą wypiłem pół szklanki wody, pomogła mi się położyć, niczym obłożnie choremu, po czym znowu spoczęła tuż obok mnie.
- Przyjedziesz tu w lipcu? – zapytała. – Przyjedź! Może i Dorotę wtedy namówię…
Leżałem bez ruchu i tylko moja głowa drgała na szyi w lewo i w prawo.
- Ty nawet nie wiesz co mówisz…
- Dlaczego? – nie rozumiała.
- Dlatego, że ja tutaj nie przyjadę nigdy. Nie mam siły opowiadać ci o tym, zapytaj Dorotki. Ona wie wszystko. Niczego przed nią nie ukrywałem. Kiedy stąd wyjadę, to nikt i nic mnie nie zmusi, żeby tu wrócić.
- Tomek, o czym ty mówisz? – aż niemal usiadła.
- Nie chcę do tego wracać, proszę cię! Jestem wykończony. Muszę stąd wyjechać i już. Ja się teraz tutaj duszę! I nigdy nie będę mógł powrócić do tych miejsc, gdzie byliśmy razem z Dorotką. A u ciebie też byliśmy, nie zapominaj o tym.
- Nic z tego nie rozumiem – opadła na poduszkę, kiedy skończyłem.
- To nieważne – rzuciłem jeszcze. – Nie ma już znaczenia. Tak właściwie, to dobrze, że dzisiaj tu przyszłaś. Ty jedna, a dokładniej twoja obecność, trochę łagodzi moje czarne myśli. Bo ty troszkę kojarzysz mi się z nią. I nie zostawiaj mnie samego, bo nawet na trzeźwo nie jestem pewien co mogę zrobić.
- Nie zostawię, możesz spać spokojnie – przysunęła się do mnie. Objąłem ją i wcale się przed tym nie broniła.
Ale nie było w tym żadnego seksualnego podtekstu. Nie czułem pożądania i zdałem sobie sprawę, że Lidka też o takich sprawach nie myśli. Ja widziałem w niej tylko bratnią duszę; jedyną, która teraz jest w stanie mnie zrozumieć. A jej obecność była dla mnie kojąca. Teraz pewnie myślała o tym co jej powiedziałem. I chociaż nie wszystko wiedziała, to raczej wyczuwała, że mówię prawdę. Niezbyt wesołą.
- Będziesz mógł spać? – zapytała, unosząc nieco głowę.
- Będę próbował. Ale śpij jeśli chcesz. Ja będę grzeczny i spokojny.
- To śpijmy. Dobranoc! – odwróciła się i zaczęła się układać na boku. Podniosłem tułów i pocałowałem ją w policzek. – Dobranoc! – szepnąłem jej do ucha. Odwróciła głowę a jej dłonie nagle objęły moją. I przyciągnęła moje usta do swoich. – Dobranoc! – powtórzyła, całując mnie. – Dobrze, że mi to powiedziałeś. Ale nie zapomnij, że jestem twoją dłużniczką. Zawsze możesz na mnie liczyć. A teraz już śpijmy.
Zabrała dłonie a ja opadłem na poduszkę. Poleżałem przez chwilę nieruchomo, a potem sięgnąłem ręką do Lidki talii i przysunąłem ją nieco do siebie. Poddała się temu, a ja leciutko oparłem głowę o jej plecy i znieruchomiałem. Leżała teraz niemal w takiej pozycji, w jakiej z Dorotką zasypialiśmy. I to mi pomogło. Niezadługo rzeczywiście zasnąłem.

Rano, wszystko przebiegło już bardzo szybko. Bieganina, związana z pakowaniem i przygotowaniem do podróży powodowała, że nie czułem nawet upływu czasu. A jeszcze musiałem pokazać Lidce jak zabezpieczyć dom na zimę, no i po raz ostatni przeglądnąć wszystkie pomieszczenia. Dlatego przybycie Barbary trochę mnie zaskoczyło, bo okazało się, że jest już po dziesiątej.
Barbara przyniosła mi całą siatkę gotowych kanapek, sporo świeżych owoców i zaraz też dowiedziałem się, że jedzie z nami na dworzec. Jeszcze wczoraj dogadała się z Lidką. Obydwie jeszcze raz zapewniły mnie, że wszystko pomyją, sprawdzą na spokojnie, posprzątają, no i byliśmy w zasadzie gotowi do drogi. Przypomniałem sobie też o naszej skarbonce na zakupy. Kiedy otwarłem puszkę, okazało się, że jest tam znacznie więcej pieniędzy, niż zostawiłem po mojej ostatniej wyprawie do sklepu. Widocznie Dorota dorzuciła tam przed swoim wyjazdem. Chciałem je oddać Lidce, ale nie wzięła. W ogóle nie chciała nawet słyszeć o jakichś rozliczeniach finansowych pomiędzy nami. Barbara zresztą też. Powiedziała tylko, że za wszystko już jej zapłaciłem. Pooglądałem jeszcze raz pokoje. W domu zostawał tylko neseser Lidki. Miała go zabrać później.
A potem wyszliśmy z domu. Ostatni raz spojrzałem w stronę jeziora i poszedłem ostatni raz otworzyć bramę. Kiedy Lidka wyjechała na dróżkę, ostatni raz popatrzyłem na dom, przymknąłem bramę i wsiadłem do toyoty. I już nie obejrzałem się za siebie.

Pociąg był tutaj podstawiany, można więc będzie wejść wcześniej do wagonu, ale nie miałem biletu. Lidka wzięła ode mnie pieniądze i poszła do kasy, a my z Barbarą zostaliśmy przy bagażach na peronie.
- Kiedy pan przyjedzie w nasze strony? – zapytała.
- Nie wiem czy kiedykolwiek… - pokręciłem głową.
- Ja się nie zgadzam – oświadczyła mi. – Pan jest mi coś winny – popatrzyła mi w oczy.
Nie kontaktowałem. Nie rozumiałem co ma na myśli. – To proszę powiedzieć co, bo nie chciałbym zostawiać za sobą długów…
Uśmiechała się nieśmiało. – Panie Tomku, pan mnie zapraszał na grilla...
- No tak… zgadza się. A wyszło tak, jak wyszło – mruknąłem.
Zamilkliśmy. Rozmowa pomiędzy nami stawała się coraz trudniejsza. Po chwili Lidka wróciła z biletem.
- Tomek, wzięłam ci pierwszą klasę i to z miejscówką. Przynajmniej dojedziesz na miejsce w miarę wygodnie.
- Może być, dziękuję – odpowiedziałem jej. Odszukaliśmy mój wagon i zająłem się wnoszeniem bagaży do przedziału. A kiedy wszystko było już na swoim miejscu, przysiedliśmy jeszcze na kanapie.
- Cóż, przyszła pora podziękować wam za wszystko – przytuliłem Lidkę do siebie, bo usiadła obok mnie. Ale lekko mnie odepchnęła i wstała.
- Wstawaj! – wyciągnęła ręce. – Pocałuj mnie jak należy, a nie tak półgębkiem – śmiała się. Podniosłem się i uściskaliśmy się serdecznie. Ale kiedy już się wycałowaliśmy, to w naszych oczach nie było śmiechu.
- Przyjedź! Postaraj się. Spróbuj się przełamać! – powiedziała cicho.
- Nie wiem – odpowiedziałem ze skwaszoną miną i odwróciłem się w stronę Barbary. Też wstała i czekała.
Ją też objąłem i też wycałowaliśmy się. Miałem wrażenie, że na to czekała...
- Będę czekać na tego grilla – powiedziała do mnie.
- Jakiego grilla? – Lidka nie zrozumiała.
- Pan Tomek zaprosił mnie przedwczoraj na grilla – wyjaśniła. – Ale wtedy nic z tego nie wyszło, więc muszę poczekać…
- No kochany – Lidka odzyskała dobry humor. – Takich długów to nie zostawia się za sobą. Musisz przyjechać. Nie masz wyjścia – pokpiwała sobie. Ale ja nadal nie miałem nastroju.
- Problem w tym, że to wszystko ma niewiele wspólnego z moim niechceniem czy też chceniem.
- Dlaczego? – zainteresowała się Barbara.
- Żebym ja to wiedział…
Przed drzwiami przedziału przystanął mężczyzna. Spojrzał na trzymany w ręce bilet, a potem na numer przedziału.
- Dzień dobry – przywitał się.
- Dzień dobry – mruknęliśmy. – Już wychodzimy! – dodała Lidka i odwróciła się do mnie. – No, Tomek, musimy już wyjść. Jeszcze raz, trzymaj się i pamiętaj, że nadal jestem twoją dłużniczką!
Jeszcze raz objęliśmy się, jeszcze raz wycałowali, a potem tak samo powtórzyliśmy wszystko z Barbarą. Po chwili otwarłem okno, a one przystanęły na peronie naprzeciwko.
- Tomek, przyjedź, spróbuj się przełamać! – Lidka jeszcze próbowała mnie namawiać. – Panie Tomku, będę czekać na tego grilla! – Barbara też żartowała.
Niby uśmiechałem się do nich, ale chyba kiepsko mi to wychodziło. Jakoś nie potrafiłem otrząsnąć się i pozbyć przygnębienia. Zawładnęło mną do szpiku kości. Czułem się fatalnie i ciśnienie mi rosło. Za chwilę to wszystko się skończy…

Właściwie to poczułem ulgę, gdy pociąg ruszył. Jeszcze machaliśmy do siebie rękami, one malały, malały, aż w końcu znikły za zakrętem. Wagon mi je przesłonił. I w tej też chwili lato dla mnie się skończyło. Ostatecznie i nieodwołalnie.
Wracałem do domu.

KONIEC
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
wykrot · dnia 03.06.2012 18:39 · Czytań: 524 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 3
Komentarze
zajacanka dnia 03.06.2012 20:31
Ech, smutno się zrobiło... Nie lubię pożegnań, tym bardziej w takiej atmosferze, jak to Twoje opisane. Jedno pocieszające, że wciąż są dobrzy i życzliwi ludzie na świecie.

Po poczytania, wykrot :)
Wasinka dnia 04.06.2012 09:58
A ja poproszę jeszcze to po ośmiu latach :smilewinkgrin:. I pomiędzy.
Szkoda, że tak się wszystko potoczyło, ale w sumie... cóż... ostatecznie wydźwięk nie jest taki pesymistyczny...

Pozostały pewne niedomówienia co do przeszłych losów bohatera czy dziwnego zachowania Doroty, ale to nie przeszkadza, bo nie wszystkiego trzeba dowiadywać się od razu...

Pozdrawiam mżawkowo.
wykrot dnia 05.06.2012 21:49
Niedomówienia pozostać musiały.
Bo to przypadki rządzą losem...
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty