Nastał wieczór. Po krótkim, jesiennym dniu słońce niezauważalnie zaszło za dachy domów. W ciemnej nawet za dnia dzielnicy wielkiego miasta, składającej się przeważnie z opustoszałych, starych domów straszących pustymi kraterami okien, zapanowały zupełne ciemności. Liczni włóczędzy, prawdziwi i fałszywi żebracy, ślepcy, jednoocy, okaleczeni żołnierze, złodzieje, oszuści, różnego rodzaju rzezimieszki i cała rzesza innych wyrzutków społeczeństwa ściągnęła tu z rynku, podgrodzia i okolic targu i znalazła schronienie w którejś z ruder, pozwalających im na przetrwanie we względnym bezpieczeństwie kolejnej nocy w tym niebezpiecznym mieście. Zapanowała cisza. Nagle na jednej z ulic pojawiły się dwie kobiece postaci, z których jedna najwyraźniej dobrze znająca okolicę szła przodem, pewnie omijając co większe dziury w wybrukowanej kamieniami ulicy, druga zaś, rozglądając się co chwilę nerwowo, podążała śladem pierwszej.
- Daleko jeszcze? - zapytała druga z postaci i gdyby na ulicy znalazł się oprócz nich ktoś jeszcze, mógłby stwierdzić, że jest to głos należący do kobiety i to niewątpliwie zdenerwowanej czymś kobiety.
- Myślałam, że jesteś telepatką i czytając w moich myślach wiesz, gdzie idziemy - odparła kpiąco pierwsza z postaci, nieprzyjemnym głosem.
- Jestem telepatką, do stu diabłów, ale nie znaczy to , że mam ochotę grzebać się w twoim pokręconym, chorym mózgu.
Idąca przodem zarechotała cicho pod nosem, po czym zatrzymała się przed drzwiami jednego z lepiej zachowanych domów, rozejrzała czujnie dookoła i wyciągniętym z kieszeni kluczem otwarła drzwi. Po chwili obie kobiety zniknęły wewnątrz domu, przewodniczka raz jeszcze wyjrzała na ulicę, by upewnić się, że nikt ich nie śledził, po czym drzwi zamknęły się cicho. Wewnątrz domu zdenerwowanie drugiej z kobiet wyraźnie zmalało, co w dużej mierze było efektem odebrania od towarzyszki, drogą telepatii, poczucia bezpieczeństwa.
Weszły do skąpo oświetlonego pomieszczenia, pierwsza z kobiet, przewodniczka, młoda, dobrze zbudowana kobieta, której rysy twarzy można, by uznać za piękne, gdyby nie chłodne, bezduszne oczy, oczy wiedźmy, najwyraźniej dobrze wiedziała gdzie jest i co ma dalej robić.
- Rozgość się - powiedziała zdejmując płaszcz. Telepatka również zdjęła wierzchnie okrycie i okazało się, że liczy sobie około dwudziestu pięciu wiosen, zaś natura obdarzyła ją długimi kruczoczarnymi włosami opadającymi na ramiona i bystrym, wręcz świdrującym spojrzeniem. Urodą nie tylko nie ustępowała towarzyszce, ale przez swe ciepłe rysy twarzy, biła ją na głowę. Nieco drobniejsza, choć skromniej ubrana, od razu przyciągnęła wzrok znajdującego się w pomieszczeniu mężczyzny. Człowiek ten, dumnej postawy, barczysty, bogato ubrany mężczyzna widział ją w świetle po raz pierwszy i pomyślał, że chętnie zdjąłby z niej trochę ubrań i obejrzał sobie kształtne, pełne piersi ukryte teraz pod ubraniem.
- Tylko spróbuj -krzyknęła telepatka i cofnęła się gwałtownie pod ścianę, stając w pozycji obronnej.
- Spokojnie Katja - mężczyzna uniósł ręce w uspokajającym geście - zbyt wiele słyszałem o zdolnościach telepatów, a poza tym zależy mi na twojej współpracy.
Twarz jasnowłosej wiedźmy wykrzywił grymas złości, gdy zrozumiała, co zaszło pomiędzy mężczyzną, a Katją i od razu wyczuła w czarnowłosej telepatce rywalkę. Ta zaś, natychmiast odczuła tę niewypowiedzianą nienawiść i zrozumiała, że znalazła w czarownicy śmiertelnego wroga.
- Współpraca telepatki mojej klasy nie jest tania, Vladimir, nie jestem pewna, czy stać cię na zapłacenie za moją fatygę... - powiedziała chłodno kobieta nazwana Katją, obrzucając pogardliwym spojrzeniem zabałaganione pomieszczenie.
Mężczyzna o imieniu Vladimir roześmiał się bezgłośnie.
- Nigdy nie sądź po pozorach, bo popełnisz błąd, który może cię drogo kosztować. Rzeczywiście, groszem tu nie śmierdzi i tylko dlatego nikt tu się jeszcze nie włamał.
- Więc czym zamierzasz mi zapłacić - głos Katji zdradzał znowu zdenerwowanie - jeśli ściągnąłeś mnie tu dla jakiegoś żartu, to srogo tego pożałujesz...
- Nie bądź taka niecierpliwa - odparł Vladimir pojednawczym tonem - zanim poznasz wszystkie szczegóły, odpowiedz mi na jedno pytanie. Czy to prawda, że wy, telepaci, przez całe życie odbieracie myśli otaczających was ludzi? Że ani na chwilę nie możecie się od nich uwolnić?
- Tak, to prawda - odpowiedziała Katja - nasz dar jest też naszym przekleństwem. Nawet w tej chwili, gdy jesteśmy tu, w tej pustej dzielnicy docierają do mnie brudne myśli pijaków z całej ulicy, ich pijackie wizje, ich narkotyczne majaki... - ciałem Katji wstrząsnął dreszcz.
- I, czy to prawda, że jak dotąd nikomu nie udał się znaleźć skutecznego sposobu na ekranowanie myśli?
- Tak, to też prawda - odparła telepatka zmęczonym głosem.
-A gdybym ci powiedział, że odkryłem stop metali zdolny do ekranowania myśli, materiał przy pomocy którego można w dość prosty sposób odizolować każdego telepatę od otaczającego go świata...
- Ty - prychnęła pogardliwie Katja - w tej nędznej dziurze...
Vladimir nie powiedział ani słowa, tylko podszedł do stołu i wyjął z szuflady coś , co przypominało hełm rycerski i cisnął nim w dziewczynę. Ta złapała go w locie i nieufnie popatrzyła na Vladimira.
- Włóż go, nie bój się..
Katja wykonała polecenie i wyraz niedowierzania na jej twarzy zmienił się w jednej chwili.
- Na dusze moich rodziców, przysięgam! - wyszeptała cicho - nie czułam takiej ciszy odkąd w wieku czternastu lat odkryłam w sobie dar telepatii... - zdjęła hełm z głowy, przez jej twarz przebiegł grymas bólu, gdy znowu poczuła nienawiść czającą się w umyśle jasnowłosej
- Pięć lat prób kosztowało mnie odkrycie odpowiedniego stopu - powiedział Vladimir, gdy tymczasem Katja ponownie włożyła hełm na głowę - Jeśli dojdziemy do porozumienia, jest twój.
- Co miałabym zrobić?
- Chcę, żebyś przejęła władzę umysłową nad pewnym człowiekiem i będąc w jego ciele coś dla mnie zrobiła.
- No, nie, ty jednak zwariowałeś! Nie wiesz, że nawet największym telepatom nie udaje się wyrzucić jaźni człowieka z jego ciała?
- Wiem! - przerwał jej Vladimir niecierpliwie –Wyrzucić się nie da, ale można zająć ciało, którego jaźń opuściła go sama!
Katja zamilkła patrząc badawczo na Vladimira.
- Ktoś, kto opuszcza swoje ciało sam musi być telepatą. A z telepatą jeszcze trudniej walczyć, gdy zechce wrócić do swojego ciała.
- To niezupełnie telepata. Słyszałaś kiedyś o stroicielach śpiewu ptaków?
Katja kiwnęła głową.
- A kto ich nie zna? To taka sekta wariatów, którzy chodzą po świecie, grają na fletach i nade wszystko kochają ptaki.
-Nie tylko to. Ci stroiciele mają pewną szczególną zdolność. Potrafią przenieść swą świadomość w ciało ptaka. Wprowadzają się w trans przy pomocy gry na flecie i wcielają się w ptaki.
- Jeżeli mają takie zdolności jak mówisz, - powiedziała Katja - to będzie cholernie trudno utrzymać się w ciele jednego z nich, gdy zechce wrócić.
- Znacznie łatwiej niż ci się wydaje - odparł Vladimir - wystarczy tylko odizolować człowieka od ptaka takim samym materiałem jak ten, z którego zrobiony jest hełm... Nie jestem telepatą, nie potrafię sam, o własnych siłach zająć jego miejsca w ciele, do tego będzie mi potrzebna Twoja pomoc… A teraz, moja droga Katju, przejdźmy do sąsiedniej izby, żeby przy kielichu najlepszego miodu, omówić szczegóły…
Wziął telepatkę pod rękę i poprowadził do sąsiedniej komnaty. Katja poczuła znów nienawiść jasnowłosej wiedźmy, wiedziała, że ręka tamtej zacisnęła się na zatkniętym za pasem nożu i zdało się jej, że za chwilę poczuje zimne ostrze między łopatkami…
Powieść ukazała się drukiem w wydawnictwie Novae Res i jest dostępna w większości księgarni internetowych.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
LechMucha · dnia 03.06.2012 18:40 · Czytań: 640 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 5
Inne artykuły tego autora: