W stawach rodzi się życie,
kijanki gubią ogony,
stare prząśniczki
wśród włókien mięśniowych
upijają się kwasem mlekowym.
Świat kładzie po sobie uszy,
a w każdym uchu ślimaczek,
na małej perkusji
odgrywa rytm prosty
oddechu, co rwie się i płacze.
Chcę zwlec spod biurka korzenie,
więc proszę Cię, dobry lesie,
okryj mnie korą,
bądź mi podporą,
w tej niegościnnej glebie.
Ja też jestem biernym palaczem,
moje płuca to czarne stepy,
pod okiem susza,
a, gdy płakać muszę,
to kwaśnym deszczem, niestety.
Nie umiałbym złapać ryby,
już prędzej dopadnę raka,
trzy kroki w tył,
tam rak mnie hyc,
i będzie szpitalna draka.
Chcę poczuć spojrzenie słońca,
więc proszę Cię, dobry lesie,
okryj mnie korą,
bądź mi podporą,
w tej niegościnnej glebie.
Moje myśli, dawniej potoki,
krzepną teraz, są jak gałęzie,
jak coś z nich wyrośnie,
to zazwyczaj sprośne,
jesienne mam te gałęzie.
Odkładam w głowie wciąż śmieci,
nie zgniją szybciej ode mnie,
najbardziej się boję,
tych szkieł po napojach,
że spalę się przez nie doszczętnie.
Chcę zazielenieć raz jeszcze,
więc proszę Cię, dobry lesie,
okryj mnie korą,
bądź mi podporą,
w tej niegościnnej glebie.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Ceceron · dnia 04.06.2012 11:56 · Czytań: 632 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 1
Inne artykuły tego autora: