II.a
Sąd. Sala rozpraw. Typowa ława przysięgłych i typowa rozprawa nietypowego oskarżonego.
Prokurator:
Cisza! Oskarżony nie ma prawa głosu.
Nie zniosę tego. Dość już!
Dość ośmieszania naszego prawa,
a dzisiaj mym zwycięstwem zakończy się ta sprawa.
Wnioskuję o karę śmierci...
Obrońca:
Sprzeciw! Ów osobnik mego klienta stręczy.
Nie pozwolę prawa naginać.
Ja konstytucji się trzymam,
którą dzierżę tutaj w mej dłoni.
Kto prawdziwy przed nią głowę skłoni
i po mojej stanie stronie,
bo przecież ja niewinnego człowieka bronię.
Prokurator:
Cha! Niewinnych nie ma w świetle prawa.
Obrońca:
O tym zadecyduje szanownych przysięgłych ława.
Oskarżony:
Zaraz, zaraz ja nic z tego nie rozumiem.
Co ja tu robię w ogóle?
Czy nie ma wolności słowa w demokracji?
Za to żem wolny, karę śmierci chcecie dać mi?
Obrońca:
Cisza... zgubionym chcesz być?
Nie bluźnij jeśli chcesz żyć.
Wysoki sądzie on nie wie co mówi,
sam w tym wszystkim chyba się pogubił.
Tyle przemian wokół nas się dokonuje.
Przyznam się, że nawet ja się dziwnie czuję,
ale młody to człowiek jeszcze,
który wpadł w zastawione przez układ kleszcze.
Proszę więc wysoki sądzie o wyrozumiałość
za to co feralnego dnia się stało.
Ja za niego swoją nieposzlakowaną opinią ręczę.
Pamiętam, że ja, gdy byłem młodzieńcem...
nieraz na libacji alkoholowej byłem.
Z kim ja wtedy nie piłem i z kim się nie biłem.
Bójka była na porządku dziennym każdej zabawy,
wielu poznało mój cios z ręki prawej.
Tłum:
Dobrze mówi. Wszyscy tu byliśmy młodzi,
każdy z nas nieraz zbłądził.
Z nie jednego pieca chleb...
czasem na dworcu jak zbity pies.
Prokurator:
Czy możemy szanowni państwo młodą krwią
każdy postępek tłumaczyć. Ludzie w zbrodni tkwią, a ja...
my mamy to im wybaczyć?
Jeśli roztropny to zapewne nam to zdarzenie wytłumaczy.
Ksiądz:
"Wybaczyć!" nauczał nas Jezus, syn Boży.
lecz winny ofiarę ze swojego ciała powinien złożyć.
Wierzę, iż szczerze żałuje za to co uczynił.
Kontroler:
Gotowe! Nikt go, więc nie wini!
Prokurator:
Ja! Ja oskarżam go za całe zło,
tego kryminalistę, to totalne dno.
Obrońca:
Jak to tak? Obrażać bez wyroku?
Kontroler:
Powinniśmy chyba wszyscy zachować spokój.
Prokurator:
Spokój, przede wszystkim. Tak zgadzam się,
i przeprosić chcę za moją wrzącą krew,
która nie bez powodu jest gorąca.
Ochłonę, gdy owego człowieka na dno lochów strącę.
Codziennie patrzymy na panujące wokół nas zło,
zadając sobie te pytanie: Winnym jest kto?
Oskarżamy wszystko i wszystkich co staną nam na drodze,
każdy zbir, przestępca, myślimy, popuszczając wyobraźni wodze.
Lecz kiedy znajdziemy prawdziwego sprawcę tych czynów,
nie wierzy, bronimy. Zamknięci w klatce stereotypów.
Obrońca:
Chciałbym przesłuchać pierwszego świadka.
Kontroler:
Oto wchodzi oskarżonego matka.
Prokurator:
Czy przysięga mówić pani prawdę.
Matka:
Przysięgam. Znam skutki prawne.
Obrońca:
Niech pani opowie, o tym co się zdarzyło.
Matka:
Uwierzcie, że łatwo przyjść nie było.
W końcu to jest syn mój umiłowany,
nie zmienia to fakt, iż jest uwikłany.
W tamtym czasie studiował.
W weekendy czasem pracował.
Tak, toż to systemu wina.
To ta górnolotna idea odbiera mi syna!
Każdemu zabrakłoby tchu.
Taka męka. Dzień za dniem, ciągle bez snu.
Wszystko pod kontrolą, a chaos wokoło.
Chaotyczna kontrola? A zmienić się miało.
Prokurator:
Niech pani się opanuje.
Świadek to jakoś tak, chaotycznie obrazuje.
Kontroler:
Chaos! Nic nie ma chaotycznego na świecie.
Zima, wiosna i jesień po lecie.
Po deszczu słońce w końcu wychodzi.
Starzy wapnieją, a buntują się młodzi.
Rewolucjonista:
Rewolucja! Jam Che cha os wprowadzam.
Kontroler:
Chaos nie istnieje, ja się nie zgadzam!
Prokurator:
Na śmierć chaotycznym rewolucjonistom!
Sprzecznym ideowcom, antagonistom!
Tłum:
Śmierć, na śmierć, śmierć, śmierci!
Śmierć, jemu śmierci, śmierć, śmierć ci!
Śmierć, śmierć, śmierć, śmierć, śmierć.
Śmierć oskarżonemu, śmierć, śmierć!
Kontroler:
Spokój! Proszę nie wprowadzać tu chaosu.
Rewolucjonista:
Chaos nie istnieje? Che znajdzie sposób.
A teraz chaotyczna mowa pana prokuratora.
Prokurator:
Oskarżam cię o walkę z jedynym i słusznym ustrojem. Ty eliminowałeś opozycję swoimi brudnymi rękoma, chciałeś zniszczyć głos prawdy, który walczył z terrorem. Oskarżam cię, że nie wierzysz w naszego Boga. Oskarżam cię, że słuchasz Radio Maryja. Oskarżam cię, że jesteś komunistą. Oskarżam cię, iż trzymasz z prawicą. Oskarżam cię, że będąc nazbyt tolerancyjnym doprowadzasz do upadku naszego kraju. Ty antysemito, rasisto i co gorsza nacjonalisto. Patriotyzm? Nie wiesz o czym chyba mówisz. Patriota? Czy ktoś taki w ogóle istnieje? Oskarżam cię o obrazę narodu i głowy państwa, za znieważenie flagi i godła państwowego. Za dużo młody człowieku mówisz, wszem wobec rozgłaszasz o korupcji tak zwanej. Wolność słowa i owszem zaszczytna rzecz, ale z umiarem, ludzie z umiarem! Oskarżam tego osobnika, że żyjąc w demokratycznym kraju, gdzie mogąc wyrazić co go boli, chowa, jak przysłowiowy struś, głowę w piasek. Mając szansę nic nie mówi, krytykując cicho na kartce. Następnie wydaje te bazgroły w pierwszym lepszym wydawnictwie, nazywając to coś poezją sfrustrowanego obywatela. O psia mać!
Kontroler:
DOŚĆ!DOŚĆ!DOŚĆ!DOŚĆ!DOŚĆ!DOŚĆ!DOŚĆ!DOŚĆ!DOŚĆ!DOŚĆ!
To jest sąd, więc wszystko klasyczne ma być... dość!
Obrońca:
Klasyczny sąd i klasyczna mowa. Prawdziwa rewolucja! Zaczynamy od nowa.
Prokurator:
W tym jednym się zgadzamy szanowny kolego. Kontrola i owszem lecz nie nade mną.
Tłum:
Kontroler znikł. Kontrolera nie chce nikt. Kontrolera nie chcemy. Kontra na kontrolera.
Cień kontrolera:
Jasna cholera!
Krytyk a:
Toż to farsa na całego. Nie ma już dzisiaj nic prawdziwego. Nawet sąd chociaż nowoczesny, a zarazem i klasyczny, bez kontroli nad sobą będzie tylko parodią.
Krytyk be:
Parodią? Hmm... duże słowo. To nie jest parodia. To jest...
Krytyk a:
Wielkie nic. Zgadzamy się jak nigdy drogi kolego, co my tu w ogóle robimy. Ta sztuka bez kontroli, nie trzymając się żadnych reguł nie będzie sztuką.
Krytyk be:
Tak, a ta pani co zapisuje sprawozdanie z dzisiaj...
Krytyk a:
...to jakby opisała ujadanie psa. Miauczenie kota, rżenie konia i cały głos, głos folwarku.
Krytyk be:
Folwark zwierzęcy! Świnie dorwały się do władzy, same sobie panami. A co my mamy napisać o tym sądzie?
Krytyk a:
Nic. Wielkie nic, zero. A o zerze nie piszą szanujący się krytycy. Wielki bojkot. Zapomniałem już i nie wrócę do tego.
Krytyk be:
A o czym ty do mnie mówisz drogi kolego? Zapomniałem o czym miałem nie pamiętać.
Krytyk a:
Idzie pan na spotkanie prezydenta? Nastąpi typowy kompromis wg wszelkich zasad i reguł.
Krytyk be:
Strajkujący i prezydent kilka opcji do wyboru. Ja obstawiam be, a pan? Zostały jeszcze dwie.
Krytyk a:
A ja a. Mam dość na dzisiaj umysłowych horrorów.
Cień kontrolera:
Uciekli jakem i ja powinienem zrobić.
Zanikają i rozpływają się ich cienie.
Boli mnie serce, które przez bezsilność płonie.
Niech farsa trwa! Ja idę mej muzie hołd złożyć.
paniscus
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
paniscus · dnia 16.07.2008 10:19 · Czytań: 1106 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Inne artykuły tego autora: