2. Ulica Piłsudskiego
- Popatrz Larysa, jesteśmy na ulicy Piłsudskiego, odezwał się Koszyński, gdy wyszli na szeroką i ruchliwą ulicę przebiegającą przed dworcem kolejowym, mieniącą się kolorowymi napisami reklam i szyldów hoteli, restauracji, firm i sklepów.
- A z komentarza do tłumaczenia wspomnień Ułasa Samczuka wiem, że w czasie gdy on był we Wrocławiu, ta ulica nazywała się Gartenstrasse.
Wielki neon po przeciwnej stronie ulicy, chociaż na dzień zgaszony, jednak czytelnie witał:
- Dobry wieczór we Wrocławiu.
-My jednak nie będziemy czekać do wieczora na zaproszenie – zaśmiał się Michał.
Mieli przed sobą „Grand hotel”, „Hotel Piast”, a po chwili na prawą stronę zapraszała ich ulica Hugo Kołłątaja.
Współtwórca nowoczesnej jak na tamte czasy, polskiej konstytucji 3 maja, przejeżdżał przez Wrocław w lipcu roku 1802, w drodze do śląskiego uzdrowiska zwanego dziś Cieplice, wtedy Warmbrunn, by podratować zdrowie utracone w austriackim więzieniu w czeskim Ołomuńcu.
. Niemiecką nazwę nosiły Cieplice od XV wieku. W czasach Piastów nazywały się Ciepłowody i opowiadano o nich ciekawe pradawne legendy o księciu i wielkim jeleniu, spotykających się przy gorących źródłach. Zostało to upamiętnione w herbie miasta Jelenia Góra, którego Cieplice są dziś dzielnicą.
Z tamtej podróży Kołłątaj zostawił taką notatkę:
„W mieście Wrocławiu, który jest stolicą tego kraju, mowa niemiecka i polska są wspólne mieszkańcom tak dalece, że nabożeństwo nawet odprawia się w obu językach dla wszelkich wyznań”.
-Ta ulica jest nam bliska, gdyż Hugo Kołłątaj urodził się w Dederkałach Wielkich, niedaleko od Szumska.
- Może znajdziemy czas, aby znaleźć okazały budynek pod nr 15 z wysokim parterem, gdzie Ułas Samczuk i Herman Blume mieszkali razem prawie przez trzy miesiące roku 1929. Ciekawe, czy zachował się do dzisiaj ten budynek, pomimo tego, że wzdłuż Gartenstrasse przebiegały zacięte walki podczas bitwy o Festung Breslau w początkach roku 1945.
- Chodźmy teraz na ulicę Świdnicką, w okolice opery wrocławskiej, bo to tam zgodnie z informacją na plakacie za godzinę będzie nadanie imienia „Juliusz’ zabytkowemu tramwajowi wrocławskiemu.
- Oto Teatr Muzyczny „Kapitol”. - Czy uda Ci się Michał kiedyś zaśpiewać tutaj kilka ze swoich ballad? - Czy to tylko „marzenie ściętej głowy”? - jak mawiają Polacy.
-Kto wie, przecież we Wrocławiu co roku odbywa się festiwal piosenki autorskiej. Może i mnie kiedyś zaproszą?
Szli ulicą Piłsudskiego w kierunku Świdnickiej, z ciekawością obserwując ruch uliczny i zmieniające się szyldy różnych firm, sklepów i restauracji. Po kilkuset metrach spaceru doszli do skrzyżowania ulic Piłsudskiego i Świdnickiej.
- To skrzyżowanie dawnych ulic Gartenstrasse i Schweidnitzerstrasse.
- A popatrz na te odlewane w metalu szare rzeźby. Przedstawiają zwykłych przechodniów zatrzymujących się na skrzyżowaniu chodnika z jezdnią. I patrz, po drugiej stronie jezdni, jakby wyrastają na chodniku prosto z ziemi takie same szare postacie.
- Gdzieś na jednym z narożnych domów przy tym skrzyżowaniu była kawiarnia Szumachera, znana z ożywionych dyskusji literackich i politycznych studentów, w których brał także udział Ułas Samczuk.
- A może podejdziemy dalej ulicą Piłsudskiego, aby znaleźć ten dom pod nr 15, o którym przed chwila czytałeś? - zapytała Larysa. -To już musi być niedaleko, bo w tamtym kierunku prowadzą malejące numery domów. Tylko my jesteśmy na stronie z numerami parzystymi, a trzeba przejść na stronę nieparzystą
- Chętnie bym poszedł dalej prosto, aby poszukać tego domu, bo masz rację, że to nie może być już daleko, ale lepiej z ostrożności teraz na razie ruszajmy w prawo od Piłsudskiego wzdłuż ulicy Świdnickiej, aby zdążyć na czas pod Operę. Mam nadzieję, że znajdzie się jeszcze okazja na poszukanie tego domu, jak i drugiego, na innej ulicy i w innej dzielnicy, w którym dłużej mieszkał Samczuk.
- A na razie przypomnę, co pisał on o tym pierwszym swoim wrocławskim domu. Michał ponownie wyciąga z aktówki maszynopis i cytuje fragment wspomnienia Ułasa Samczuka z cyklu „Mój Wrocław”:
„Oto wielki pięciokondygnacyjny kompleks masywnego budynku z ciężkimi drzwiami, wysokimi oknami, szerokimi schodami, przed którym się zatrzymujemy. Nasze mieszkanie na parterze ma pięć pokoi i jeden z nich zajmujemy my. Obszerny, wysoki, dwoje okien, kaflowy piec, dębowy stół, szeroka kanapa, głęboki fotel, para krzeseł i dwa łóżka z puchatymi pierzynami. Wszystko wielkie, grube, ciężkie. Takaż i ich właścicielka – wdowa, handlarka, sama w całej tej przestrzeni, zawsze nieobecna. Cisza, zapach pustki, chłodno.”
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Alfeusz · dnia 12.06.2012 08:10 · Czytań: 499 · Średnia ocena: 1 · Komentarzy: 4
Inne artykuły tego autora: