Nick był przeciętnym nastoletnim dzieciakiem. Nic nie wyróżniało go z tłumu. Chodził do szkoły, grał w gry wideo, oglądał filmy, spotykał się ze znajomymi i czytał książki. Pewnego dnia zdarzyło się jednak coś, co sprawiło, że to życie się zmieniło…
- Halo?… – zapytał zaspanym głosem Nick odbierając telefon.
- Śpisz? Przecież za pięć minut zaczynamy zajęcia.
- Kurde! To poniedziałek?! Niedługo będę. Dzięki za telefon.
Nick szybko zerwał się z łóżka. Założył ulubione spodnie, choć nosił je już drugi tydzień i zarzucił bluzkę. Poderwał z podłogi plecak i zbiegł po schodach. Wybiegł z domu jak burza. Jego mama wiedziała, że pewnie znów się spóźni. Robił to tak często, że zdążyła przywyknąć, jednakże nie budziła go, bo podczas kłótni powiedział kilka słów za dużo o tym, by traktować go jak dorosłego. Pomimo tego, że kochała syna, Maria szanowała jego zdanie.
Nick wbiegł do klasy z dwudziestominutowym opóźnieniem.
- Dzień… szam za… spó… nie. – to wszystko, co zdołał wysapać z trudem łapiąc oddech.
- Proszę siadać panie Travis. – rzekł nauczyciel notując coś w dzienniku.
Nick zajął miejsce koło przyjaciółki.
- Dzięki za telefon. Jestem twoim dłużnikiem.
- Prawdę mówiąc nie odwdzięczysz mi się do końca życia. – odpowiedziała z uśmiechem Ash.
Nick i Ashley znali się odkąd pamiętali. Matki obojga nastolatków rodziły praktycznie w tym samym czasie i leżały na tej samej sali. Po tym, jak zamieszkały z mężami przy jednej ulicy w miasteczku Pane, ich dzieci przebywały ze sobą bardzo często. Po tak długiej znajomości traktowali się jak rodzeństwo, ale w głębi duszy oboje chcieli czegoś więcej, jednakże nie chcieli, by wyszło to na jaw.
- Wyjdziemy dzisiaj gdzieś razem? – spytał Nick podczas powrotu do domu po zajęciach.
- Wiesz… Dziś nie dam rady. Chcę się pouczyć, bo mam trochę zaległości. – odrzekła Ash.
- Trudno. Może kiedyś indziej.
- Na pewno. – odparła Ashley, uśmiechając się ślicznie – do jutra. Pamiętaj nastawić budzik, by nie było powtórki z dzisiejszego dnia.
- Postaram się. – rzekł Nick i odszedł do swego domu.
Ten wieczór zapowiadał się tak samo nudno, jak wszystkie inne. Codzienna rutyna – praca domowa, kolacja, kąpiel i sen. Ale Nick nie wiedział, że tej nocy będzie miał wyjątkowy sen. Sen, który zmieni całe jego życie.
Kłócił się z ojcem, który nie chciał dać mu kluczyków do samochodu.
- Tato, to tylko kilka kilometrów! Chciałem zabrać Ash gdzieś, gdzie bylibyśmy sami. Chciałem z nią porozmawiać!
- Możesz z nią rozmawiać na spacerze. Nie jest ci potrzebny do tego samochód.
- Jak ty nic nie pojmujesz! Nienawidzę cię! – Nick wbiegał po schodach na piętro, aby zamknąć się w swym pokoju. Ojciec poszedł za nim.
- Jak śmiesz mówić tak do ojca?! Mieszkasz pod moim dachem i ubierasz się za moje pieniądze!
- Nienawidzę cię! Nigdy nie rozumiałeś moich potrzeb! Nie chcę cię więcej widzieć!
- Tego już za wiele! Stój! – krzyknął Rick łapiąc syna za rękę.
Chwila wystarczyła, aby stało się najgorsze. Nick odtrącił rękę ojca, który stracił równowagę i spadł ze schodów.
Nastolatek zerwał się spocony i przerażony. Spojrzał na zegarek i uświadomił sobie, że obudził się przed budzikiem. Nie było sensu kłaść się na dziesięć minut, więc ubrał się i zszedł zrobić sobie śniadanie. Maria parzyła wodę, by zrobić sobie kawę.
- Dzień dobry, mamo. – powitał ją Nick – Gdzie jest tata? Chciałem go o coś zapytać.
- Żartujesz sobie?
- Dlaczego? Po prostu pytam, gdzie jest tata. Co w tym złego?
- Przecież nie żyje od roku. Potknął się schodząc ze schodów. Nie pamiętasz?
Nick cały zbladł. Jeszcze wczoraj jadł z ojcem kolację, a rano dowiaduje się, że człowiek, który go wychował umarł rok temu. Wyszedł z domu nie mówiąc mamie nawet „cześć”. Kiedy szedł w stronę szkoły, dogoniła go Ashley.
- Hej! Czemu nie napisałeś bym się zbierała?
Nie odpowiedział. Szedł w milczeniu. Po jego policzku spływała łza.
- Nick, wszystko w porządku? Co się stało?
Nadal się nie odzywał. Zatrzymał się i objął przyjaciółkę zalewając się łzami. Ashley odwzajemniła uścisk. Choć wciąż ciekawa, powstrzymała się od pytań. Zrozumiała, że może mieć zły dzień. Nie chciała być wścibska. Jeśli będzie chciał, to sam powie – pomyślała. Gdy Nick puścił przyjaciółkę, ta podała mu chusteczkę. Wytarł nos i poszli razem na lekcje, całą drogę milcząc.
Po powrocie do domu Nick poszedł od razu do swojego pokoju. Nie miał ochoty nic jeść. Pragnął tylko położyć się i zasnąć. Miał nadzieję, że odwróci to, do czego doprowadził.
Kroczył mrocznym lasem. W oddali słyszał krzyk. Krzyk bardzo znajomy. Nieraz słyszał, gdy w podobny sposób wołała go matka. Jednak krzyk, który teraz dobiegał jego uszu różnił się nieco. Nie było w nim braku cierpliwości. Maria często traciła ją wołając syna choćby na obiad. Tym razem w krzyku dało się poznać rozpacz. Rozpacz, która ogarnia każdego człowieka, gdy jest przerażony. Serce Nicka oszalało. Bał się, bo wiedział, że dzieje się coś złego. Coś, czego nie da się cofnąć. Przyśpieszył kroku.
- Nick! Synku, pomóż mi, proszę! – Wołała Maria.
Pędził ile sił w nogach, wciąż słysząc rozpaczliwy głos matki. Nie wiedział, skąd dobiega. Las był ponury. W nocy nic nie dało się dostrzec. Biegł na oślep, a każda gałąź raniła jego twarz rozcinając ją niczym bardzo ostry nóż. W końcu dostrzegł światło. Przyśpieszył jeszcze bardziej gnając ku niemu. Czuł na twarzy coraz większe ciepło. Las urwał się nagle. Nick stał na polanie przed własnym domem. Domem, który jak się okazało stał w ogniu. Płomienie lizały cały budynek niczym wielkie gorące jęzory potworów.
- Nick! Ratuj, błagam! Ra…
Krzyk matki zanikł. Urwał się, a Nick wiedział, co się stało. Upadł na kolana i dosłownie wył z rozpaczy. Nie mógł nic zrobić, podczas gdy osoba, którą kochał płonęła w środku domu, w którym stawiał pierwsze kroki.
Nazajutrz Ashley szła do szkoły sama. Dzwoniła do Nicka trzydzieści razy. Bez skutku. Zdenerwowała się, bo dosyć miała budzenia go co dzień. Włożyła słuchawki i poszła do szkoły słuchając muzyki, która sprawiała, że czuła się choć trochę weselej.
Lekcje urwały się tego dnia wcześniej, ponieważ nauczyciel fizyki zachorował na grypę. Ashley zebrała książki, zapięła plecak i wyszła ze szkoły próbując ponownie połączyć się z Nickiem. Chciała zapytać, dlaczego nie pojawił się w szkole i czemu nie odpowiada na telefony.
Tuut… tuut… tuut…
- Ashley! – krzyknął nieznajomy łapiąc ją za ramię.
Przerażona, odwróciła się. Zobaczyła Nicka. Twarz miał poharataną, jakby pociął ją sobie czymś ostrym. Bluzka postrzępiona, a buty i spodnie do połowy były w błocie. Oczy miał szkliste. Ash wiedziała, że płakał. Bardzo intensywnie.
- Nick! Jak ty wyglądasz? Coś ty sobie zrobił?! Chodź do mnie. Rodzice wyjechali do babci.
Po dotarciu na miejsce Nick opowiedział wszystko przyjaciółce. O tym, jak zabił ojca i o tym jak zginęła jego matka.
- … płonęła, a ja nic nie mogłem zrobić… – zapłakany zakończył monolog.
- Ale… Przecież to tylko koszmar. To ci się śniło. Jestem pewna, że twoim rodzicom nic nie jest.
- Obudziłem się w środku lasu. W kałuży błota.
- A rodzice? Nie byłeś w domu?
- Byłem – odpowiedział Nick pociągając nosem. – W domu, który był mym azylem mieszkają teraz całkiem obcy ludzie.
Ashley nie wiedziała, co odpowiedzieć. Była przerażona tym, co usłyszała. Jednocześnie jednak chciała pomóc chłopakowi, do którego była tak bardzo przywiązana.
- Mogę się położyć? Źle się czuję… Chciałbym odpocząć… – zapytał nieśmiało Nick.
- Tak, oczywiście – odparła Ash. – przygotuję ci łóżko.
- Tylko… Mam prośbę…
- Oczywiście. Proś, o co tylko chcesz.
- Nie daj mi zasnąć…
Ashley usiadła, a Nick położył się opierając głowę na jej nogach. Rozmawiali długo wspominając dzieciństwo – najbardziej beztroski czas każdego człowieka. Po kilku godzinach jednak oboje zasnęli.
Przyjaciele nieświadomi tego mieli ten sam sen.
- Czy ty, Nicku Travisie, bierzesz Ashley Adams za żonę i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że jej nie opuścisz, aż do śmierci?
- Tak.
- Czy ty, Ashley Adams, bierzesz Nicka Travisa za męża i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz to, że go nie opuścisz, aż do śmierci?
- Tak.
- Ogłaszam was mężem i żoną.
Uśmiechnięci małżonkowie, tuląc się mocno utonęli w namiętnym pocałunku w otoczeniu głośnych oklasków wszystkich gości weselnych. Rodzice obojga zalali się łzami szczęścia.
Nick podniósł pannę młodą i odszedł z nią do samochodu przyozdobionego dziesiątkami balonów. Wsiadł za kierownicę i odjechali razem do domu, który dostali jako prezent ślubny od swych rodziców. Stał on przy skraju skarpy, z której rozprzestrzeniał się przepiękny widok na morze, którego fale uderzały o skały znajdujące się przy urwisku.
Nick wstał wcześniej. Chciał przygotować śniadanie-niespodziankę swojej żonie. Poszedł do łazienki, aby się umyć. Gdy wycierał głowę usłyszał krzyk dobiegający z sypialni. Przebiegł przez przedpokój, aby sprawdzić, co się stało. To, co zobaczył sprawiło, że jego serce zamarło. Ashley konała w kałuży krwi na łóżku, z którego przed chwilą wstał. Poruszyła ustami, jakby chciała powiedzieć „Kocham cię” ten ostatni raz. Nick złapał się za głowę mokrymi rękami. Mokrymi nie od wody, ale od jeszcze ciepłej krwi jego jedynej miłości. Koło niego leżał zakrwawiony nóż.
jak?… dlaczego?… za co?…
Pytania atakowały jego myśli z siłą tak wielką jak kule wystrzeliwane z karabinu maszynowego. Wybiegł z domu zalany łzami. Stanął na skraju skarpy.
- Zrujnowałeś mi życie! Zniszczyłeś wszystko! Mnie nie zabierzesz! Sam wybiorę, jak umrę! – krzyczał w kierunku nieba. – Nie mam już dla kogo istnieć… – wyszeptał Nick czując w ustach słony smak łez.
Zamknął oczy i przechylił się do przodu.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
kakolukiam · dnia 12.06.2012 08:12 · Czytań: 554 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 6
Inne artykuły tego autora: