Patrzę na rysy twarzy szczerze mnie intrygujących i często zastanawiam się skąd w nich narosło to spojrzenie i nachylenie lewej brwi. Mam to przed sobą.
I jakoś wiem, że tak samo ta brew bez mojej wiedzy funkcjonuje, nawet w inności sytuacyj (świadomie drzemie w niej siła skosu jak i nagłego skoku). I też domyślam się, że natura ta objawia się w chwilach sobie kompletnie sprzecznych, jest niezależna od okoliczności, które wydarzają się w zwielokrotnieniu fatum (tej Wielmożności, która zapobiegawczo jest tak bardzo sprawiedliwą jak i nie).
Układ brwi nie zmienia się: w całości naszej relacji, która zarówno jak każda wytwarza we mnie obawy dotyczące możliwości nieistnienia uniwersalnej więzi i lekkości. I zawsze niezmienny zwielokrotnia we mnie przekonanie, że stałość tej natury [brwi będącej pretekstem] dowodzi nieistnienia ważności postrzegania mnie samej.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
weronikulus · dnia 23.06.2012 08:21 · Czytań: 672 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 3
Inne artykuły tego autora: