Fikus rośnie jak na drożdżach. Opiekujemy się nim na zmianę. Ja i pies. Ja podlewam (rzadko, bo rzadko, ale one tak ponoć lubią), ustawiam listkami do słońca, ale za firanką! i czasem przesadzam. Ogólnie ze wszystkim. Mówię do fikusa, a kiedy prowadzę owo nędzne solilokwium, pies doszczekuje swoje. Tylko nie wiem już, czy szczeka do rośliny czy na mnie. Jesteś bardzo samotnym człowiekiem, M.. Masz psa, roślinkę i bielinka w łazience. Kleszcza trzeba było się pozbyć. Poza tym, średnio przypadł nam do gustu, prawda? Pająki się wyprowadziły albo sam nie wiem, nie widuję ich ostatnio. Tak, M., coś jest nie tak. To wyszczekawszy, pies ostentacyjnie zawraca, wykręcając w powietrzu wzorek ogonem i znika pod stołem, gdzie znajduje się jego letnia siedziba. Cisza spokój, chłód podłogi… A ja zazdroszczę, bo też chciałbym znaleźć się w wygodnym miejscu, gdzieś na jachcie unoszącym się na wodach ciepłego morza. Ale prawda, mam psa, mam roślinkę. Bielinka też mam, chociaż nie wiem skąd. I do tego w takim miejscu! Więc, powiada pan, panie psie, że mam kłopot. Może…
Mówili, że uschnie i nie przeżyje nawet tygodnia, że nic z tego nie będzie. Że nie ze mną. M. niszczycielem kwiatów, nieopiekuńczy M., M. oprawca. Niespodzianka! Z czterech listków jest już… zaraz… pięćdziesiąt! I trzy takie malutkie. Swoją drogą, mi też zawsze mówili, że nic ze mnie nie będzie. Oto jestem! Po setkach chorób i choróbek, odchowany, całkiem zdrowy, całkiem niebrzydki, do tego wygadany i o! wiele, wiele innych. Ale znów.. liczę listki… Tak, mam problem.
Wrócił zwierzak. Stoi w drzwiach i patrzy. Boję się czasem tych jego przeciągłych spojrzeń. Niekiedy są zbyt wymowne. Co robisz? Siedzę, czytam, słucham, przeglądam, piszę. Nic nie robisz? To idziemy. Pies postępuje trzy kroki naprzód (trzy kroki przednimi i tylnymi łapami, gwoli jasności i żeby się nie przewrócił), ale zatrzymuje się widząc z mojej strony brak reakcji. Przeszywa wzrokiem, zastanawia się. Strzyże uszami, więc coś postanowił, chociaż jego myśli są przede mną ukryte. Wdrapuje się na łóżko, siada obok mnie i kładzie mi łapę na głowie. Tak po prostu. Nie przejmuj się, coś poradzimy na te Twoje problemy. Dzięki, przyjacielu. No, a teraz chodź, bo już nie mogę!
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
mattmeister · dnia 17.07.2012 18:37 · Czytań: 832 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Inne artykuły tego autora: