Cudownie... - MMM
Proza » Inne » Cudownie...
A A A
Ligia wstała, jak zwykle przed siódmą. Nie bardzo wiedziała, jak okiełznać swoje "szumowisko" powstałe w ciągu ostatniego tygodnia.
To nie chodziło o kawę, czy zdoła ją przyrządzić w dobrym nastroju, czy też jej zaspanie będzie łączyć się z jakąś dziwną empatią związaną, przecież z tym, co nie chce pożegnać się z nią czyniąc przy tym nowy tydzień, przecież. To chodziło o coś innego.
Przeszłość, okropne, okropny ostatni tydzień. Tak to właśnie wspominała swoje narzekania wypowiadane, właśnie o minionym tygodniu, milczenia oczywiście.
Tak. Była pewnego rodzaju tyranką współczesności, była nieszczęśnicą wszystkich tych przepracowanych chwil była i przy tym tytanem siły wewnętrznej i zmęczenia zarazem, które jeszcze do dziś nie chciało ją w ogóle opuścić.
Kawa pachniała już w całym wnętrzu jej kuchennego miejsca rozmyślań, nuciła tylko jeszcze o wszystkim o czym rozmyślała przed chwilą i jakby nie miała mieć końca wcale, a wcale, jakby nie zamierzała przestać dać jej spokoju ta cała jej "rozmyślanina".
Plecy bolały ją okropnie, nie mogła się nawet schylić, przyzwyczajona jednak już do tego, nuciła coś na znak młodzieńczych piosenek i wypitej szwagierki i w stylu:"Nie damy się, itd..."
Z tego wszystkiego upuściła łyżeczkę, właściwie to jej hałas wyrwał ją i w chwili jej upadania z pewnego rodzaju letargu, sennego jeszcze, który nie pozwalał zapomnieć jej ani na chwilę o pracy.
Rozejrzała się po domu, czy to, aby tym to dźwiękiem nie skróciła sobie spokoju swej to godzinnej samotni, ale jednak nie.
Natomiast bała się pochylić, przedwczorajsze wolne i anemiczne spływanie krwi z jej nosa, mogło się przecież obudzić ponownie i zniszczyć jej tą wolną, choć burą i ponurą niedzielę i to na ładnych kilka godzin. Dlatego też zostawiła ową łyżeczkę, niech sobie dźwięczy jeszcze swoją to delikatną muzyką w jej myślach, przypominając, że jednak powinna kiedyś ją sięgnąć. Ale nie teraz. Właśnie przechodzi do salonu, spokojnie, skrzypiąc z lekka, jak to miała w zwyczaju mawiać do swojego męża, gdy tylko dotykał ją jakiś ból, czy skurcz weekendowy, teraz jednak o niczym innym nie myślała, jak o tym, aby pomieszkać w tymże królestwie i jej to samotni wypracowanej latami i choćby na godzinę, i przecież przez nią i dla siebie osobiście ją teraz jeszcze posiadać.
Z daleka już dostrzegła fotel, pełen atrakcji. Wygodny fotel. Pokój był przestronny, a ona za chwilę sama w fotelu, w końcu osiągając swój consensus życia i wypoczynku, uśmiechnęła się do siebie wyraźnie będąc zadowoloną ze swojego życia.
To dziwne poirytowanie, pełne szykowań, jakby do startu, zanuci przy sobie dopiero od szesnastej, a to jeszcze ogromny szmat czasu i ta wolna godzina, która już w końcu jest, a teraz nawet nie słyszy chrapania jej ukochanej rodzinki.
No, cóż, ale budują przecież dom, prawdziwy polski, dobry dom, solidny dom. Już siedemnaście lat tak hołubią swoje to jestestwo, czyniąc to siebie, czyli rodzinę finałowym zlotem niedzielnych spotkań i powrotów ze wszystkich stron świata. Nie będzie już dodawać, że od świtu do nocy, ale... Ale...
Nie rozmroziła jeszcze mięsa na to nadzwyczajne "uroczowisko", w którym to jednak wszyscy spojrzą sobie w oczy, choć już z pierwszymi oznakami tego dreszczu, że za chwilę szesnasta i wzmożona już myśl o pracy jutrzejszej.
Oczywiście nic sobie z tego nie robią, jeszcze jest niedziela, może tylko ich starszy syn, który to jednak... Jednak zamknięty w sobie marudzi, jakby jeszcze swoją duszą, jeszcze bledszy jakby, jeszcze taki, jakby zgubił nawet to wygadanie swoje całe, czyniąc tą swoją hermetyczność obowiązku za bezwzględną oczywistość, w której to dorasta się poprzez "harting" do dorosłości robotnika i już od dawna bez rodziców.
Skrzypnęła przez chwilę swoim piątym kręgiem, a pochylona w nawyku już od ładnych kilku lat, wtopiła się w końcu całymi plecami w jej to wymarzony i niezwykle miękki i wygodny fotel, czyniąc przy tym z siebie zastygłą postać przy swej stygnącej już przecież kawie.
Nie podniosła się, aby wyjąć mięso z lodówki jeszcze nie teraz, później. Pomyślała sobie nawet, że głos jej starszego sąsiada, który to gdyby był przy niej, zapewne zganiłby ją, dlaczego to też nie kupiła nie mrożonego mięsa. Podobnie zganiłby ją i jej dziadek, ale to najmniej istotne w jej to właśnie szczególnej chwili, ważniejsze bowiem byłyby słowa zadziwienia jednak i to od jej ojca, który gdyby mieszkał z nią, wypowiedziałby zapewne słowa, które w tej to chwili, gdy to właśnie włączyła swój najnowszej generacji telewizor kolorowy, określiłby przed laty to zjawisko z taką, a nie inną dumą:" Ameryka, Kanada."
I tak też się poczuła dzięki wspomnieniom wszystkich tych ludzi, którzy od zawsze mieliby coś do powiedzenia na jej temat. Światowo się poczuła, wolnościowo i chyba jednak nie miała ochoty jeszcze na spotkanie ze swoją rodziną.

*

Śniadanie przy stole, jak zwykle zmieniło się w pełnię pełnego ich miłych komplementów i nadskakiwań ich to tak wyczekiwanego, przecież "uroczowiska". Młodszy czuł się, jakby raźniej, że w końcu i że już wśród swoich, może w końcu spojrzeć im w oczy, nie śpiesząc się przy tym, w końcu może i ich tęczówki sobie przypomnieć, może sobie. Był milczący i ze starannym pietyzmem właśnie nakładał masło na swoją kromkę chleba i dokładnie w tym stylu i jak przed laty uczyła go mamusia. Na wszelkie pytanie odpowiadał składnie i grzecznie, w końcu wszyscy mają go zapamiętać przy tym niedzielnym stole na cały kolejny tydzień. I dobrze już wiedział, że i dobrze by było nie opowiadać im wszystkim o tych wszystkich swoich kłopotach i drobnostkach, gdy już od dawna przecież i tak dobrze w swoim życiu radzi sobie sam.
Starszy z nich, w równym stopniu pracujący na tak zwanym już "swoim" i również robotniczym etacie, nie skrzypiał już od dawna, tak jak dziś jego mamusia, przyzwyczaił się już, ale był zmęczony i jakby jeszcze nie dospany spoglądał to na wędlinę, to na widelec, który właśnie zajmował ktoś inny.
Przeurocza i średnia zarazem Klaudyna do stołu przyszła ostatnia, była najbardziej widocznym ludzkim elementem ich rodziny. Od zawsze uczyła się przy tym dobrze, a nawet najlepiej, swego czasu miała nawet praktyki w biurze, ale od kilku miesięcy, jako samodzielne jednostka życiowa, również została robotnicą i z zadatkiem na podobne skrzypienie, co jej ukochana mamusia.
Doskonale pamięta słowa wypowiedziane przez jej rodzicielkę:
- Nie przejmuj się córciu i w twoim życiu w końcu się ułoży, może po latach nawet bardziej, niż przypuszczasz. I przecież jeszcze wyjdziesz za mąż, któregoś to roku.
Ona nie jadła właściwie przy stole, jak przystało na kobietę, młodą kobietę, musiała przecież dbać o linię.

*
Gdy zaskrzypiały krzesła w trzeciej części tego przeuroczego spotkania, dając tym samym upust wszystkim zmęczonym plecom przy stole, jak zwykle cała rodzina przeszła do rozmowy z tym związanej, co tak ważnym w ich życiu i od lat wielu, chyba najważniejszym.
- Światło w zeszłym tygodniu zapłaciłaś? - tak to zwyczajowo i od wielu lat tata regularnie i co miesiąc pytał się swej żony.
- Tak, tylko jeszcze nie wiem, czy wodę mamy zapłaconą, Klaudynko? Zapłaciłaś, jak kazała ci mamusia?- to w ten sposób rozmowa toczyła się w rodzinie w atmosferze przy tym już luzu i spokojnego nastroju.
I tak to właśnie i w ten sposób najmłodszy określił zachowania ich wszystkich. Oparty o brodę łokciem lewej ręki i o stół zarazem, przysłuchiwał się wszystkiemu, co słyszał. I myślał. Lubił ich i lubił ich rozmowy, mógłby nawet oceniać ich, gdyby tylko chciał ten niedzielny poranek zmienić w swojej logice w szkołę, ale... Ale, nie tędy droga... On również, przecież, tak jak pozostali przy stole, chce zarabiać pieniądze, duże pieniądze, aby w końcu wszyscy po latach przy tym stole mogli się spotkać w takim i miłym, szczególnym nastroju, w którym to wszyscy, tak naprawdę nie mają już problemów. Tym czymś szczególnym, najszczególniejszym w jego wyobraźni były na pewno owe rachunki, to już było to ... To już były pieniądze.
Jego stagnację przerwało polecenie mamy.
- Powinniście zrobić jakąś przecinkę w lesie, bo lato szybko minie i znów trzeba słono...-
Itd. , Itd.
Lato w pełni, wakacje tuż, tuż, a sama przecinka byłaby doskonałym czasem na to, aby i w końcu zaprzyjaźnić się ze Starszym i samym ojcem przecież, prawda?
Nie lubili go za bardzo, jego Młodszego, odkąd tylko pamięta był tym z tych, którzy lubią dowodzić i żądać od starszych wokół niego, a właściwie wszystkiego. Jednak z czasem jego skrzypiący i z lekka mutujący głos uświadomił mu jednak, że nie tędy droga i jeżeli się chce coś osiągnąć w życiu to trzeba jednak stonować i zachować tą od dawna ukierunkowaną hierarchię wartości związaną z przyjściem na świat i wiekiem pozostałych przy stole. Dzisiaj, tutaj, jak i tak po prostu liczyć się z nimi, bo i wiek jego i sam jego skrzypiący już głos, przecież, od dawna nie pozwala mu na nic innego już, jak tylko na powagę. Musi być przecież dorosły, nie zabiorą go przecież, któregoś pięknego, pewnego dnia do swoich znajomości, fabryk i co wówczas będzie? Bez ojca i brata, przecież nie da sobie rady, a pracując z mamą, już do końca życia będzie musiał mówić do niej "mamusia", a to jednak trudniej, niż w męskim gronie, prawda?
- Tak bardzo chciałbym kupić w tym roku, choć dwa okna i trochę cementu...- zadumał się tato i wszystkim było go trochę żal, bo człowiek to był od zawsze dobry, poczciwy, całym sercem i siłą swoich rąk pracował, najdłużej przecież z nich wszystkich i to on tak pracował na te ich pokoje na górze, ale...
On nie widział jeszcze nawet polskiego morza i to było jego tzw. laurem, godnym uznania, że wraz z innymi to tak, a nie inaczej prowadził, prowadzili ogólnie z kumplami to te swoje rodziny, spełniając przy tym wizje swe, swoich młodzieńczych zamierzeń,itd., itd.
Nie lubił nawet wyjeżdżać po chłopaków na dworzec, gdy to ostatnimi czasy już z jakichś wędrowań obozowych powracali coraz częściej - tak był za domem, za to jak na ojca przystało, chodząc w trzyletniej i bardzo lubianej przez niego koszuli flanelowej na wyjazdy owe dawał z wielkim i szczerym sercem.
Może tylko czasami wysiadywał, gdzieś dalej od wszystkich w ich to obejściu, wpatrywał się, gdzieś ponad horyzont, myślał, aby po chwili, ponownie spoglądać tam, gdzie całe jego życie najwartościowszym jest, czyli na rodzinę i dom. Stąd to piętro, cudowne... Pełne rozmyślań ostatnich lat, wszystkich wokół niego, stało się takim ważnym w jego życiu.
Może wówczas tylko, myślał sobie, że gdyby to nie wyjeżdżali oglądać tego polskiego morza to ich to pokoje już od dawna byłyby przez nich już zamieszkałe.
Jednak po chwili opamiętywał się, nie wolno przecież żałować dzieciom i jak zwykle ufając swej żonie, dzień po dniu, miesiąc po miesiącu, jak nie pracował wokół domu to odkładał na wszystko to, co związane z budową było, przecież. Czasami tydzień po tygodniu tak gromadził i odkładał materiały, gdy to z zaliczką od szefa pędził już tylko prosto do sklepu z cementem.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
MMM · dnia 18.07.2012 21:15 · Czytań: 395 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:54
Najnowszy:pica-pioa