Ucieczka Algernona - MRP
Proza » Obyczajowe » Ucieczka Algernona
A A A
Nazwijmy go Algernon.

Być może na cześć laboratoryjnej myszy z opowiadania Daniela Keyesa „Kwiaty dla Algernona”. Ewentualnie, aby w jakiś sposób uhonorować tego pociesznego idiotę, modernizującego uzbrojenie w drugiej części Fallouta. Nie ma to teraz najmniejszego znaczenia, to tylko imię, przyodziane na tą konkretną chwilę, niczym maska pozorów, pozbawiona oryginalności ułuda, stworzona, aby zaprezentować przyczajony wewnątrz umysłu chaos, gotowy w każdej chwili wybuchnąć... czym? Gniewem? Szaleństwem? Rozpaczą? Nie wiadomo. W każdym razie, nazwa jest dobra jak wszystkie inne.

Nie, Algernon nie był głupkiem. Jego poziom inteligencji oscylował trochę powyżej przeciętnej, ledwie o kilka punktów, w sam raz, aby rozumieć troszkę więcej niż wąsaty pan Henio, jego sąsiad, którego aspirację życiowe nie wykraczały poza niewymagającą odpowiedzialności pracę, kłótnie z żoną, oraz wieczorne przesiadywanie przed telewizorem z puszką podłego piwa w ręku. Jednocześnie Algernon nie jest na tyle elokwentny, aby pojmować kłopoty trapiące innych ludzi, wstrząsające całym światem. Nie rozumiał, dla przykładu, nakręcanej przez światowe gospodarki spirali międzynarodowego kryzysu, podobnie jak ideowych sporów ludzi o odmiennych poglądach, a także sztucznej, przesiąkniętej hipokryzją postawy wobec życia pewnych, pragnących uchodzić za nowoczesnych, ludzi. Te wszystkie ważne sprawy były dla niego tak odległe, tak nierealne jak sen, złudne marzenie gdzieś na granicy onirycznej wizji. Jakby niektórzy cierpieli na zbyt dużą ilość wolnego czasu, przez co w ich głowach lęgły się takie dziwne pomysły.

Sęk w tym, że Algernon pragnął, aby uważano go za mniej bystrego niż reszta. W młodości zatruł się „Buszującym w zbożu” Salingera, przesiąknął słowami: „Wymyśliłem sobie na to sposób, będę udawał głuchoniemego.” Nawet teraz, gdy jest już dorosły i zdaje sobie sprawę, że idealizm książki nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, nadal pozostaje pod silnym wpływem tego zdania, jego przesłaniem, warunkującym postrzeganie otaczającego świata.

Zrozumiał bowiem, iż im bardziej ktoś angażuje się w życie, im bardziej stara się przekazać swe zdanie w miarę sensowny sposób, daleki od skrajnej głupoty i nienawiści, oraz próbuje żyć inaczej niż reszta, według pewnych zasad, tym bardziej cierpi i jest odpychany. Inni ludzie bez skrupułów wykorzystywali jego zaangażowanie i poczucie obowiązku, jednocześnie zamykając uszy i serca na słowa, które chciał im przekazać. Dlatego zamilkł i odsunął się od wszystkich, zapieczętował umysł, zakładając maskę kogoś, kogo nie obchodzą sprawy i problemy pozostałych, kto nie rozumie i dobrodusznie nie przejmuje się ważnymi problemami. Pytany, odpowiadał wzruszeniem ramion oraz lekkim, nieobecnym uśmiechem osoby nie do końca świadomej tego, co się wokół niej dzieje. Z czasem przestali więc pytać, przestali interesować, zastanawiać, dociekać. Stał się dla nich obcy, daleki, nieodgadniony, okaleczony intelektualnie idiota, zamknięty w sobie i odseparowany od reszty.

Taki był plan Algernona, skrupulatnie realizowany, dzień po dniu, rok po roku, aż do osiągnięcia pożądanego celu. Staranny proces dezintegracji osobowości, wydzieranie kawałeczków swego jestestwa, następnie beznamiętne ich niszczenie. Wyparł się swojej przeszłości, odseparował, zbudował wokół niej szczelny, wysoki mur, nie do przeskoczenia. Z analityczną bezdusznością wprawnego architekta zapieczętował ją głęboko, na samym dnie duszy, aby przypadkiem nie wydostała się na zewnątrz. Wspomnienia wyblakły i stały się jałowe, niczym monochromatyczne fotografie sprzed wieku, z czasów gorsetów, fraków, kapeluszy i sztywnych obyczajów, splamionych konwencjonalnością. Potem przepadły. Zadziałał tu mechanizm wyparcia - tak długo powtarzał sobie, że nie ma przeszłości, aż w końcu w to uwierzył. Zniknęły zatem trzy lata gimnazjum, podczas których był dzień w dzień katowany przez bandę wyrostków, zniknęła matka mówiąca do niego „gówniarzu zajebany”, wiecznie zmęczony ojciec, samotność i ból. Zniknęli przyjaciele z liceum, pierwsze miłości, osoby, dzięki którym z powrotem stanął na nogi...

Nic. Biała karta. Czyste konto. Nie był osadzony w rzeczywistości. Mógł bez większych problemów porzucać ludzi i miejsca, nie bacząc na sentymenty i przywiązanie.

Pracujący z Algernonem nie darzyli go zbytnią sympatią. Mówiono, że za bardzo się dystansuje i nie potrafi stworzyć więzi z koleżankami i kolegami, bla, bla, bla, tego typu korporacyjne pieprzenie. Na próby kontaktu innego niż oficjalny reagował zazwyczaj milczeniem albo półsłówkami, skinieniem głowy, wzruszeniem ramion, albo wspomnianym wcześniej lekkim uśmiechem. Zawsze starał się być uprzejmy i taktowany, nigdy też nie prowokował konfliktów, niemniej każdy dostrzegał w jego oczach ten osobliwy chłód i pustkę, jakby umysł szybował gdzieś daleko, oderwany od ciała. Jednocześnie wywiązywał się należycie ze swych obowiązków, szefostwo było z niego zadowolone. Na zachowanie patrzyli przez palce, tłumacząc sobie, że każdy jest inny i ma swoje fanaberie.

Mimo to, parę osób próbowało dotrzeć do niego na różne sposoby, czy to za sprawą small-talków, czy prosząc o poradę lub pomocną dłoń w różnych sprawach. Zawsze natrafiali jednak na ścianę rezerwy i dystansu, sztywne trzymanie się tematu. Owszem, rozmawiał, pomagał, informował, lecz nigdy nie przekroczył tej niewidzialnej granicy oddzielającej prywatność od pracy. Za każdym razem zatrzymywał się, jakby za sprawą wewnętrznego nakazu, drzemiącego gdzieś w nim uprzedzenia, lub zwykłego strachu przed kontaktem z drugim człowiekiem. Dlatego też nic nie wiedziano o jego prywatnym życiu, czy był z kimś, co robił gdy nie pracował, co go pasjonowało. On sam zaś twierdził, że nie jest kimś szczególnym, interesuje się tym co wszyscy, podobnie jak inni spędza wolny czas. Jednak zapytany o przyjaźń stwierdził, krzywiąc wargi w delikatnym półuśmiechu: „Przestali mi być potrzebni. Więc ich opuściłem”.

Pojawiły się plotki. Mówiono że jest gejem, dziwakiem, psychicznie skrzywionym odludkiem, albo opóźnionym w rozwoju, którego przyjęto do firmy przez litość albo żeby dostać dotację z państwa. Ktoś nawet, jeden z tych odważniejszych, dusza towarzystwa, wiecznie zabawny i będący w centrum wydarzeń prowodyr, należący do tej grupy osób, co to bez ustanku muszą robić wokół siebie jakiś szum, aby ich dostrzeżono, ten ktoś zatem, w przypływie dobrego humoru i chęci zgnojenia, próbował pewnego razu zadrwić sobie przy wszystkich z Algernona. W odpowiedzi na kilka mało wyszukanych szyderstw i kpin, nie usłyszał niczego. Tylko to wymowne spojrzenie, coś gorszego niż najdosadniejsza nawet obelga. Pustka i oderwanie od rzeczywistości, niemal czarna otchłań zapomnienia w tych dziwnych, ogromnych oczach. Zwątpił, zaplątał się w słowach, w końcu spasował. Odszedł, trzymając fason, lecz inni już wiedzieli, że nie da się, że nie można Algernona wyprowadzić z równowagi, sprawdzić do ich poziomu. Lepszego czy gorszego - nie ma to najmniejszego znaczenia.

Ach, i jeszcze jedno - nigdy nikt nie zobaczył, aby kiedykolwiek z czegoś się śmiał. Nie okazywał radości, czy chociażby cienia zadowolenia, zawsze ta idealnie dopasowana maska powagi i zdrowego rozsądku. Podobnie było z kobietami - czasami, gdy następowało w pracy rozprężenie, większa swoboda, między towarzystwem sypały się jak z rękawa dwuznaczne żarciki, pełne na poły erotycznych podtekstów. Wtedy nawet któraś z dziewczyn próbowała, tak dla śmiechu, flirtować. On jednak był niedostępny. Nie zimny i odpychający, ale właśnie niedostępny, nieprzenikniony, głuchy na słowa, ślepy na uśmiechy.

Gdy od nas odchodził, zdobyłem się na odwagę i zadałem mu pytanie, które od dawna nosiłem w sobie. Dlaczego taki jest? Co nim kieruje? Dlaczego tak bardzo ucieka od innych? Gdyby nie takie zachowanie, byłyby normalnym człowiekiem, jak każdy z nas. Myślałem, że jak zwykle, tylko wzruszy ramionami, uśmiechnie się niewinnie i na tym rozmowa się skończy. Lecz nie, po chwili zastanowienia odparł cichym głosem, patrząc na mnie z zainteresowaniem, jakiego nigdy w nim nie widziałem.

„To miejsce...Ten świat... On mnie przeraża. Nie chcę tu żyć. Nie mogę go naprawić, nie mogę zmienić ludzi, nie potrafię ich zaakceptować. Pozostaje mi tylko ucieczka, jak najdalej w głąb siebie. Aby wolnym, prawdziwie wolnym, muszę pozbyć się więzi ze światem. Wszystkich.”

Potem odszedł. Zniknął z naszego życia, jakby był tylko snem. Nie pozostało po nim nic, nawet wspomnienie. Chciałbym... chciałbym wiedzieć, jakie myśli kłębiły się w jego głowie na co dzień, ile trudu musiał sobie zadać, by zerwać więzi, by zapomnieć i wymazać, by przestać odczuwać szczęście i doświadczać miłości. Co to musiało być za życie? Być może to najczystsza forma dekadentyzmu, prawdziwy nihilizm, bo bez żadnej nadziei. A może oto widziałem wtedy nowy rodzaj człowieka, przyszłość, która na nas czeka cierpliwie?

Kto wie? Kto wie...
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
MRP · dnia 07.08.2012 18:48 · Czytań: 590 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 7
Inne artykuły tego autora:
Komentarze
Quentin dnia 07.08.2012 21:27
Witam.

Czytając twój tekst, doświadczałem momentami wrażenia, jakbym miał przed sobą własną osobowość wyłożoną na tacy, albo wręcz pod mikroskopem. Myślę, że doskonale rozumiem Algernona.
Twoje opowiadanie jest dla mnie bardzo osobiste, choć przyznam, że brakuje mi w nim "mocniejszej" pointy. Czegoś bardziej dosadnego, co sprawiłoby, że wydźwięk historii stałby się bardziej wnikliwy. Jednak to tylko moje zdanie.

Opowiadanie zdecydowanie przypadło mi do gustu. Dawno nie czytałem tak zwyczajnego tekstu, który byłby jednocześnie ciekawy.

Brawo
zajacanka dnia 07.08.2012 22:08 Ocena: Bardzo dobre
Tekst jest ciekawy. A to za sprawą jakby nieobecności narratora (w większej części), który beznamiętnie opisuje dzieje/losy/zachowanie/przymioty tytułowego bohatera, które to nie są wcale obojętne czytelnikowi. Gromadzi się jakiś ból, zaprzeczenie, że tak nie można żyć. A jednak.
Mechanizm wyparcia dość mocno opisany, pozostawiłabym jednak lżejszy, jako napomknienie tylko, z furtką dla inteligencji czytelnika.
Literóweczki drobne się wkradły w tym, całkiem dobrym, tekście.
MRP dnia 09.08.2012 15:13
Hm. Patrząc na ilość komentarzy, tekst nie wywołał jednak wielkiego wrażenia. Niemniej, bardzo dziękuje za wypowiedzenia się Quentinowi i zajacance. Dobrze wiedzieć, że jeszcze coś potrafię.
historynKA dnia 09.08.2012 15:30 Ocena: Bardzo dobre
Zachwyciłam się, poddałam melodii słów. Dla mnie osoby, którą ledwo, z wielkim wysiłkiem odciągnięto od przepaści opisanej w Twoim tekście, to niepozorne, zapomniane dzieło przemówiło z podwójnym efektem. Tak bardzo było mi żal Twojego bohatera. Proszę, napisz dalszy ciąg, chciałabym się dowiedzieć, co się dalej z nim stało.

Mimo że Twój tekst wyciszył mnie, zauważyłam kilka literówek, ale dopiero gdy przeczytałam jeszcze raz, ponieważ za pierwszym razem byłam zachwycona. Tak, MRP, umiesz dużo:D Chciałam dać najwyższą ocenę, ale ... coś mi tu brakuje i nie ma dalszego ciągu, dlatego daję bdb. Myślę, że następny Twój tekst będzie mistrzowski. ;)

Pozdrawiam i dziękuję za ten utwór
Wasinka dnia 09.08.2012 23:04
Czytając, zapadłam się w tekst jak bohater w samego siebie. Swoim płynnym rytmem i pewnego rodzaju monotonnym zwierzeniem zamknął mnie w bańce wycofania Algernona.

Maluchy:
przyodziane na tą konkretną chwilę - tę
cienia zadowolenia - rym
Aby wolnym, prawdziwie wolnym, muszę pozbyć się więzi ze światem. - tutaj chyba brakuje np "być" po "Aby"

Przecinki, np.
Mimo to, parę osób - wyrzuciłabym
Mówiono(,) że jest

Pozdrawiam księżycowo.
MRP dnia 10.08.2012 14:42
Hm. Dziękuje za kolejne komentarze. Nie spodziewałem się, że ktoś poprosi mnie o kontynuacje tego wątku, zwłaszcza że napisałem ten tekst od niechcenia, w dwie godzinki. Niemniej, postaram się coś wykombinować. Co do błędów - walczę z nimi od dziecka i wygląda na to, że to walka przegrana. Pozdrawiam
Kaero dnia 10.08.2012 19:15
Błędów się nie ustrzeżesz, zawsze jakieś są. Można zmniejszyć ich liczbę przeczesując tekst, ale po publikacji i tak jeszcze ktoś coś wyłapie.

Trochę trzeba było poczekać na Twój debiut na PP, ale było warto, bo to bardzo dobry tekst. Sprawnie napisany, gładko się czyta, dobrze uchwycona psychika głównego bohatera.

Daję bdb.

Pozdrawiam.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty