Dzieci szły przez las. Robiło się ciemno i coraz zimniej. Ptaki umilkły. Chłopiec i dziewczynka zobaczyli w oddali małe i słabe światełko. Przyspieszyli kroku, choć ledwo już powłóczyli nóżkami w opadających rajtuzkach. Po jakiejś mili ich oczom ukazała się w resztkach słonecznego światła polana, a na jej środku chatka z piernika.
W chatce jakaś obszarpana starucha siedziała przy kominku, paliła fajkę i gadała ni to do siebie, ni to do puchacza, który, przycupnąwszy na drzewcu stojącej w kącie miotły z czarnego bzu, wybałuszał na swoją panią oczyska jak dwie pomarańczowe landryny. Niby-uszy z piór ptaszysko nastroszyło tak, by zdawało się, że słucha. Wiedziało, że jędza to lubi.
- Uhu, ty draniu - mamrotała - nie udawaj, że rozumiesz.
Mamrocząc pykała z małej glinianej fajeczki i mieszała drewnianą kopyścią w wielkim osmolonym kotle wiszącym nad paleniskiem. Czasem dorzuciła garść suszonego słowiczego języka, czasem wlała z fiolki parę kropel olejku wenerycznego - stara ropucha majstrowała bowiem afrodyzjak na zamówienie.
O jej kostropate nogi ocierał się z lekkim obrzydzeniem do samego siebie czarny kot imieniem Feliks. Była to szczególna postać w tym czarownym, rzec by można, towarzystwie. Porwany za młodu ze wsi, w której przyszedł na świat i gdzie mieszkała pod lasem zwariowana konfidentka czarownicy, musiał na swój koci sposób przystosować się. Z początku brakowało mu rodziców i rówieśników, potem jednak zrozumiał, że właściwie miał szczęście - starzy na pewno próbowaliby ograniczać jego indywidualność i ekspresję. Poza tym nie zagłaskała go na śmierć jakaś mała dziewuszka i nie znęcały sie nad nim wiejskie podrostki. Miał tu ulubiony przez koty święty spokój i wygodne miejsce za kominkiem. Myszy było w bród, a brudu było też sporo. Czarownica karmiła nieźle i nic od niego nie chciała, poza tym, by był elementem wystroju wnętrza z piernika na kurzej nóżce. Feliksa drażniło za to, że nie potrafi ze swą właścicielką nawiązać jakiejś rzeczywistej więzi. Bo nie było pomiędzy nimi żadnego uczucia. Ani przyjaźni, ani nienawiści. On ocierał się i prężył z kociego obowiązku, ona czasem go pogłaskała odruchowo za uchem, czasem przegnała z kuchni miotłą z obowiązku ludzkiego. To samo było z puchaczem Uhu. Feliks usiłował na niego polować, a on polował na Feliksa. Obydwaj bez powodzenia. I bez emocji. Tak o, dla zabawy.
- Sio, głupi kocie! - wrzasnęła nagle czarownica.
Feliks prychnął, nieprzyjemnie wyrwany z zamyślenia, i skoczył w bok, na Uhu. Puchacz zatrzepotał gwałtownie skrzydłami i zaszczekał jak pies. Na ten dźwięk kot odruchowo czmychnął za piec. I tam zrobiło mu się głupio - znowu, cholera, dał się nabrać ptaszysku. Uhu zawsze wykorzystywał perfidnie koci strach przed psami.
- Hi, hi, hi! - zarechotała piskliwie czarownica.
- Uhuhuhuhuhu! - wtórowała jej sowa.
- Dobrze ci tak, kotusiu. Mówiłam ci tyle razy, żebyś nie podłaził pod garnek, kiedy gotuję...
„Gdybyś ty wiedziała!”, myślał Feliks za piecem. A właściwie ciekawe, co by powiedziała, gdyby dowiedziała się, ze Feliks wpadł kiedyś do kociołka z - ostygłym na jego szczęście - eliksirem mądrości?
- Powiedziałaby, że eliksir nie działa - mruknął do siebie Feliks, myśląc o swojej niedawnej głupiej ucieczce przed szczekającym puchaczem.
- Patrzcie go, już mruczy - zaśmiała się czarownica, a potem powróciła do mamrotania ordynarnych zaklęć.
Jędza zawsze była zajęta. A to musiała trujących grzybów nazbierać, a to żmij na zimę zakisić, a to gdzieś polecieć. Nie było w jej życiu miejsca na uczucia. Życie zawodowe pochłaniało ją bez reszty. Zresztą cóż więcej mogła dla nich zrobić? Tak jak było, było dobrze. Zrozumiał to dopiero, gdy wylizał futerko i łapy z gęstego eliksiru mądrości. Uhu pojmował to, zdaje sie, już dawno.
Dzieci od dłuższego czasu zaglądały przez okno, podjadając parapet, pokryty wodoodpornym lukrem. Kiedy zaspokoiły głód, chłopiec powiedział:
- Lepiej chodźmy stąd, Małgosiu. Tu panuje jakiś posrany klimat.
- Ale, Jasiu, dokąd pójdziemy? Już ciemno...
- Może jeszcze „Szalony Koń” będzie otwarty?
- To idziemy!
I poszli.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt