***14.02.2008 Huk ciszy, nie wiesz co się stanie za 7 godzin*******************
Siedzisz i głowę masz zwieszoną nad ziemią. Ale twoje wrażenie to przepaść. Nawet nie, że stoisz nad nią tylko wisisz w niej. I wcale nie spadasz. Oczy zamknięte, tak jest lepiej. Czujesz ścisk. Natłok, ale nie informacji bo żadnej i tak nie przetworzysz, ani myśli bo w tej chwili żadne się nie tworzą. Mimo wszystko coś cię przytłacza. Łapiesz się za głowę w nadziei, że to pomoże. Nie da się tego ogarnąć. Nie skupisz się na niczym. Możesz się tylko poddać. Wszystko jest niby takie jak zawsze, ale jakoś bardziej tajemnicze. W sumie to nie interesuje cię to co się dzieje. Najlepsze co teraz może być to spokój, a właściwie to łóżko i muzyka. To w pewnym sensie jest spokój. Zaczyna się senność, coraz większa obojętność, brak reakcji. Odczuwasz, że coś tam wokół ciebie ma miejsce, ale nie chcesz, żeby cię to dotyczyło. Czasem lekko cię trzęsie, ale jest raczej gorąco. Aby tylko nikt nie przeszkadzał. Senność, senność, coraz większa. Obrazy przybierają innego wydźwięku, są inaczej odebrane. Jest genialnie, cudownie, pięknie. Dużo określeń by pasowało. Wszystkie takie pozytywne. Wszystko łączy się w miły klimat przemijania. Błogostan. Kiedy zaśniesz będzie po wszystkim. Ale to nie tak szybko. 30 minut wydłuża się do 2 godzin. Jest tak świetnie, ale jednak chcesz już spać. Zasypiasz z uśmiechem na ustach. Z radością. I nie budzisz się więcej. Ale co z tego, kiedy tego nie poczułeś. Tak chcę umrzeć. Przyjemnie. DXM mi kiedyś pomoże. W końcu to mój przyjaciel. Na razie nasza znajomość jest w stanie zawieszenia, ale to się kiedyś zmieni.
***24.02.2008 Ślub z kwiatem kalafiora **********************************
Dzisiejsza samotna wyprawa po kalafior zakończyła się niepowodzeniem. Świeży kalafior został zastąpiony mrożonką. Gdyby mi się udało, powiedziałbym, że szczęście mi dopisuje, ale czy w tak błahej sprawie można doszukiwać się interwencji sił wyższych? Tym pytaniem mógłbym zakończyć kalafiorowe rozważania. Ulubione to me warzywo, i ładne całkiem. Ożenię się z jakąś panną kalafiorową, czemu nie jestem sałatą, albo pomidorem?
***25.02.2008 Cookies In my brain ************************************
Czym jest miłość? Fuu. Rzygać mi się chce, jak widzę to pytanie... ohydne. Po cholerę je zadałem. Spotkałem ją parę razy, zawsze ze mnie kpiła. Śmiać to się ona potrafi. Bo uznajmy, że istnieje. Taka prawdziwa, bezwarunkowa. Innej nie znam. Są inne, ale znam tylko tą i bardzo się z tego faktu cieszę. Ale przecież dla innych, liczy się kształtna dupa. Rodne biodra. Pfu. Ludzie. Co za parszywy gatunek. Najgorszy, jaki powstał. I wiecie co? Należę do niego. Jestem taki sam. Nie oszukujmy się.
***27.02.2008 Bagno szaleństwa ***************************************
Tak sobie myślę, jestem niewolnikiem. Niewolnikiem siebie samego i innych. Niewolnikiem instynktów. Ludzkość zatraciłem. Jestem uzależniony od powietrza, wody, kawy, jedzenia, srania, sikania, spania, telefonu, komputera, nikotyny, prawa polskiego, słońca. Nie wiem co jeszcze. A nadgryziony pączek leży sobie na stole. Z tym dzikim uśmieszkiem ukazującym marmoladę, wie, że i tak go zjem. Kusi spękanym lukrem i świeżym ciastem. Pomyślicie, kurwa, no nienormalny. Nie podoba mu się, że jeść musi. Jesteście nadzy. Nic nie wiecie i nigdy wiedzieć nie będziecie. Czemu na świecie jest tyle zadowolonych, nieświadomych ludzi? Bo nie myślą. 90 lub 80% ludzkości nie używa mózgu. Myślenie jest groźne. Kiedy przestaje się zamykać oczy na fakty, marzyć o ideałach, to przynosi za sobą konsekwencje. Nie można być szczęśliwym. To przekleństwo. Osobiście, być może sam zabiłem swoje szczęście. Nie wiem. Już naprawdę bardzo mało wiem. Kiedy przestanę wiedzieć cokolwiek, mogę umrzeć. Bo co można zrobić, kiedy tak długo hodowana nadzieja, okazuje się ułudą? To tak jak dopłynąć z wraku statku, resztkami sił, do bezludnej wyspy. Bez szans na uratowanie. Być skazanym, na dożycie reszty życia w samotności. Albo przeżyć wypadek i zostać kaleką. Cieszyć się, że udało się wyjść z tego z życiem, czy popaść w rozpacz, mając świadomość, że do końca życia będziemy zależni od innych, a nasz byt będzie wegetacją? To samo czuje się przy utracie nadziei. I nieuchronnie prowadzi to tylko do jednego. You are so simple... Każdy zadaje sobie to pytanie.
***29.02.2008 Uwolnij jasność umysłu **********************************
Poczułem dziś przenikliwy chłód. Było mi zimno, ale chciałem zmarznąć. Ocknąć się na chwilę. Taki chłód życia. Tak jak to jest naprawdę. Nie wiem, co powiedzieć. To było straszne. Taka mała porcelanowa filiżanka, na którą spada betonowy blok. Obronisz się? Ocalejesz? Nie ma szans. Zmiażdżyło cię. Choćby się bardzo starali nie poskładają cię, a ty nie wrócisz do życia.
***1.04.2008 Ayahuasca **********************************************
Dziś jest tak zwyczajnie. Tak jak najbardziej nienawidzę. Wolę już te najgorsze dni. Kiedy zupełnie nie wiem co robić i kiedy nie wiem dlaczego. Można się zawieść na ludziach, to aż tak bardzo nie boli. Ale jeśli się ktoś zawodzi na swojej psychice, to jest dopiero ból. Nie sądzę, żeby było coś gorszego. Prawdopodobnie dni są już wtedy policzone. Strasznie boję się życia.
Świat ograniczył się do miejsca, w którym siedzę. Dookoła nie ma zupełnie nic. Ale nagle wracam. Pokój milczy. Zegar wykonuje swą pracę jak zawsze monotonnie. Póki starczy mu sił w bateriach, czerwony sekundnik będzie ciągle po cichu zmieniał pozycję. Kwiaty zupełnie nieruchome. Z własnej woli się nie poruszą. Jak pomniki. Chłoną CO2 i rosną, kiedy nikt nie patrzy. Cieszą się, kiedy mogą w nocy ukraść ludziom trochę tlenu. Podłoga gdzie niegdzie ugina się pod ciężarem ciała, zaskrzypi coś w swoim języku, właściwie najtrwalsza i najbardziej majestatyczna. Pewnie bardzo zmęczona. Na szafie leży chmara szarych kartonów skupionych, jak młode chomiki, żeby im było cieplej. Ściany miejscami przekute gwoźdźmi, bądź utrzymujące owe zielone stworzenia kradnące tlen nocą. Lampa z chropowatym, kremowym abażurem, nie tak wcale ładna. Zbyt dużo daje światła. Zasłony niebieskie, a mogłyby być przecież zielone. Elektroniczne sprzęty to najbardziej bezosobowe przedmioty w tym pomieszczeniu. Telefon i komputer zapewniają wirtualne towarzystwo, mam znajomych w kablach i eterze. Ale tutaj wciąż jest tylko szare i brązowe biurko. Dwa łóżka zwrócone ku sobie jak dwa muflony, za chwilę natrą na siebie. I ten w rogu, najdziwniejszy. Kaflowy piec, żółty, z jakimiś oznakami pomarańczowego. Przez część roku stoi zupełnie wyłączony od świadomości. A kiedy zimą przemawia, nie mówi własnym głosem. Huczy, szumi, ruga, nakazuje głosami swoich ofiar. Na ogół próżny, nieprzychylny. Parzą jego słowa, a kaszel z iskier również kąsa. Ale to jego tu najbardziej lubię. Mój pokój pełen jest mało znaczących pomników stworzonych przez człowieka.
***4.04.2008 Liar ****************************************************
Zjebałem akcję, wiem. Mówiłem: muszę to robić codziennie, a tu co? Między pierwszym a czwartym kwietnia jest jeszcze drugi i trzeci. Owszem. Tak jest, ale co? To dni puste. Ty zdrajco, kłamco, łajdaku! Oszukałeś. Twoje słowo nie jest nic warte. Zapominam o spowiedzi. Tak. Tu na tych niedużych kartkach ma miejsce spowiedź. Tylko tak mogę to robić. Nikt mnie nie będzie słuchał. Nawet, jeśli to zrobi to przecież nie zrozumie, o co mi chodzi. A o co właściwie mi chodzi? O to, że się boję. Nie mogę przejść obok ludzi na ulicy, czekać w kolejce u lekarze, czekać w jakiejkolwiek kolejce, jeść w obecności innych bez tego dziwnego lęku.
***4.06.2008 Czyj ten kot? *********************************************
Czy byłem w piekle? Tak, byłem. Nie raz. To wtedy, kiedy leżysz, patrzysz w jakiś punkt, którego nie ma i zastanawiasz się, co robisz, po co, czy jest tego sens, kiedy czujesz ogromny wewnętrzny ból i nie wiesz dlaczego tak jest, kiedy nie potrafisz żyć tak jak chcesz, a świat ci się nie podoba, kiedy jesteś sam... to jest piekło. Nie ma w nim diabła, chochlików, ognia, ale jest ogromne cierpienie, a to wystarczy by żyć w piekle.
***17.06.2008 Rosjanie złomują na Ukrainie, Ukraina na Kubie a Kuba tam gdzie sprzęt się zepsuje.***
No i czas wracać do rzeczywistości. Wracać z tej iluzji, która na 50 dni stała się rzeczywistością i zastąpiła moje życie. Przede mną 90 trudnych dni, a może więcej. Po nich ostra walka lub wegetacja. Wszystko zależy od dobrego humoru innych, szczęścia, przypadku, jakiegoś zbiegu okoliczności bez pewności, że stanie się to, co chciałem, żeby się stało. A jak będzie źle... to nie będę zaskoczony. Wtedy skończy się życie, o czym przecież zawsze marzyłem.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
wiedzmin89 · dnia 21.07.2008 18:19 · Czytań: 682 · Średnia ocena: 2,67 · Komentarzy: 5
Inne artykuły tego autora: