*
Coś leżało na moich nogach. Książka? Pilot? Nie… Zaspany umysł jeszcze nie przetwarzał wszystkich dostarczanych mu danych… No jasne, Rudy. Jak zwykle się wyciągnął, nie bacząc, ile miejsca zajmuje i jak okrutnie zostanie potraktowany przez moje zaspane i zmęczone ciało. Próbowałam podnieść głowę z poduszki, ale świat zawirował. Nie, nie byłam pijana. Nie miałam tez kaca. Nie piję. Poważnie… To mówiłam do mojej obolałej głowy, starając się przywołać ją do porządku. Nie udało się. Bez proszka nie dam rady. Niestety…
Rudy przeciągnął się, ziewnął potężnie, miauknął na powitanie, dostojnie zrobił koci grzbiet i przemaszerował na poduszkę. Moją, o zgrozo! Oczywiście został przywołany do porządku jednym ruchem ręki. Dzwoniąca komórka nie pozostawiała złudzeń, zaczął się kolejny tydzień. A w zasadzie była to jego połowa, uroki świąt. Uroczych, leniwych, rodzinnych dni. Uwielbiałam te dni, kiedy mogłam wyłączyć telefon, zaszyć się pod kołdrą w pokoju na dole i posłuchać, jak mały krzyczy i kłóci się o jakiś niemiłosiernie porozbijany samochód. W takich momentach czułam, że wszystko jest tak, jak być powinno. Lubię wtedy zamknąć oczy i słuchać, utrwalać i zapisywać w pamięci te rzadkie momenty. Zastanawiając się nad specyfiką własnej pamięci – doszłam do wniosku, że dziwnie to u mnie jest: uczę się wpatrując się w tekst, na egzaminach odtwarzam układ strony, ba, nawet kolor długopisu czy zakreślacza perfekcyjnie potrafię odtworzyć. Ale twarzy Taty i Babci już nie, ich z kolei słyszę. Tak samo jak chłopaków z Lublina. Jarka klnącego niemiłosiernie na matematyczkę czy Pawła śpiewającego na schodach. Człowiek to jednak zaskakująca istota.
Komórka nie pozostawiała złudzeń, pora wstać, powalczyć ze światem, a było tak pięknie, eh. Jednak 5 minut zajęło mi zrozumienie, że na wyświetlaczu pojawiła się zaskakująca i nietypowa liczba połączeń- 25. Wow. Ten sam nieznany numer. Znacznie bardziej jednak w tym momencie zainteresowała mnie już nieprzyzwoicie późna pora i wizja spóźnienia się do pracy, niż powód takiego zainteresowania moja nieszczególnie ciekawą osobą. Telefon znalazł się w torebce, Rudy za drzwiami, a ja w łazience. Zapowiadał się ciężki dzień, dzieciarnia po takich dniach jest rozwydrzona do granic wytrzymałości… A ja musiałam jeszcze wymyślić, dlaczego kartkówki nie zostały sprawdzone. Uff… uroki ukochanego zawodu…
Szybkie pociągnięcie kredką, podwójna warstwa tuszu i jestem gotowa. No właśnie, niech moc będzie ze mną, ale nie w postaci kontroli drogowej! Nie dość, że na sporym minusie czasowym, na lekach przeciwbólowych, to jeszcze tajniak mnie przywołuje do porządku! Czy można czegoś nie chcieć bardziej? No jasne, np. spalonych przez fryzjera włosów czy….
- Dzień dobry, zapraszam z dokumentami do auta.
- Dzień dobry, kiedy ja się spieszę do pracy…
- Bez obaw , pokaże pani mandat , będzie usprawiedliwienie.
- Ojej, widzi pan, jaki to początek dnia! Nie dość, że na lekach, spóźniona, to jeszcze kontrola… oto skutki picia wódki..
- To jeszcze dmuchać będziemy!
- To była taka metafora, jestem na silnych lekach, o piciu w ogóle nie może być mowy.
- Imiona rodziców?
- Celina i Benedykt
- To pani tutaj niedaleko mieszka?
- Mówiłam, śpieszę się do pracy.
- A gdzie pani pracuje?
- O w tej szkole, którą stad może pan zobaczyć.
- No dobrze, niech to będzie pouczenie. I proszę następnym razem wolniej i spokojniej.
Sugeruję wcześniej nastawiać budzik. Uratowała pani sporo pieniędzy..
- Ooo, dziękuje panu bardzo…
Cuda się jednak zdarzają, obiektywnie muszę stwierdzić. Nigdy, nigdy już nie zapomnę, że tutaj stoją! Że będę jeździła zgodnie z przepisami- nie ma mowy. Ale, ale moja panno- nie łaska wstawać wcześniej? No , najwidoczniej nie… Nie ma jak szybki powrót do rzeczywistości… Eh…
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Maciejka · dnia 17.08.2012 11:17 · Czytań: 511 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 4
Inne artykuły tego autora: