Powiem Ci... Zmarnowaliśmy świt, a tego nie wybaczy nam żadne niebo.
~Jim Morrison
Cisza. Wszędzie przerażająca cisza. I mrok. Nieprzenikniony mrok. Nie słychać żadnych kroków, ale człowiek leżący w kącie sali wie, że się zbliżam. Choć nie ma pojęcia, kim jestem…
Prę przed siebie w całkowitej ciemności. Omijam szpitalne łóżka i śpiących spokojnie chorych. Zmierzam w kierunku tego jednego, którego czas już nadszedł. Do mych uszu dociera przyspieszony, nierówny oddech. Cierpienie umierającego daje o sobie znać ze zdwojoną siłą.
- Nie martw się - mówię. - To już wkrótce się skończy.
Usłyszał mnie, bo zaczął nerwowo przewracać się na boki i rozglądać się dookoła, jakby miał nadzieję, że uda mu się przeniknąć wzrokiem noc…
A ja… jestem coraz bliżej.
- Biedna, udręczona duszo. Doznasz wiecznego szczęścia w raju - pocieszam.
On dalej strzela oczami we wszystkich kierunkach, szukając ratunku. Hm… może ma umrzeć ze strachu…? Spotkałam już wiele podobnych przypadków, jednak żaden nie był na tyle ciężki. Strach, niepokój i całe mnóstwo obaw… Ludzie to głupcy. Nie zdają sobie sprawy, że po tamtej stronie też jest życie. Życie bez bólu i cierpienia. Jeśli się na to zasłuży, oczywiście.
Stoję już przy łóżku umierającego pacjenta. Instynktownie poprawiam kaptur na głowie. Cóż, ja też muszę dbać o wygląd.
Wyczuł moją obecność.
- Kim jesteś? - pyta drżącym, pełnym emocji głosem. Dziwne, że jeszcze może mówić.
- Ja? Twoim wybawieniem. Nie masz powodu, by się mnie bać - odpowiadam najspokojniej jak tylko potrafię. Żal mi go. Jest jeszcze taki młody. Z pewnością ma rodzinę, dzieci. A ja muszę im go odebrać. Doprawdy, są takie chwile, kiedy szczerze nienawidzę tej roboty…
Ale, trudno. Nie można wybrać swojego przeznaczenia. Zwłaszcza JA nie mogłam go wybrać. I tak od początku istnienia świata zabieram dusze konających ludzi ze sobą. Zawsze sprawia mi to przykrość…
Znów zwracam głowę w kierunku mężczyzny podłączonego do kroplówki.
- Nic nie rozumiem… - szepcze ostatkiem sił.
- Ulżę twym cierpieniom - proponuję. Wyciągam rękę, by ostatecznie to wszystko zakończyć. Przez chwilę przyglądam się dłoni. Eh, niemrawa, przejrzysta poświata. Wskazuję placem na ciało pacjenta. Nagle wstrząsają nim konwulsyjne drgawki. Uch, nie cierpię tego momentu. Dlaczego nie zostałam pozbawiona uczuć? Wtedy wszystko byłoby o wiele prostsze. A tak… cierpię razem z umierającymi. To niesprawiedliwe…
Człowiek nieruchomieje, a z ust ulatnia mu się biaława para. Dusza…
Zwracam się do niej.
- Czy już wiesz, kim jestem?
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt