Dziwolągi, Element 2 - kledman
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Dziwolągi, Element 2
A A A
Rozpadało się już na dobre. Deszcz lał jak z cebra, a na granatowym niebie pojawiały się co róż błyskawice. Na szczęście rozlewisko nie było za duże i w miarę szybko przedostali się na drugi brzeg. Dalej był nadal pagórkowaty teren, tylko tym razem bardziej obsypany krzakami i pomniejszymi lasami. Podróżowali właśnie pośród nich, choć starali się nie odchodzić za daleko od głównych traktów.
Dwa razy musieli oddalić się dalej w las by bezpiecznie ominąć posterunki. Jak na te pół dnia wystarczyło im emocji.
Eryk zanim trafił do kopalni, gdzie swoją drogą poznał Alera, pracował w dworze jako służący. Nie miał wprawdzie żyłki do interesów i przemytu ale był skrupulatny i ślepo wierny danemu słowu, toteż inni domownicy wciągnęli go do kartelu. Był pośrednikiem, odprowadzał konwoje na zewnątrz i niestety zdarzało się że sam przenosił niektóre towary. I w czasie takiego właśnie kursu, w którym przenosił zrabowany z portu tytoń, został złapany i przeniesiony do gorszej pracy, jaką była oddalona niedaleko kopalnia.
Trasa którą przemycali towary z górskiej posiadłości do reszty koloni karnej, została znaleziona, ale przez starych domowników dworu, a nowi pewnie o nim nic jeszcze nie słyszeli. I na to liczyli obaj.
Znowu zaczęły się wzniesienia. Na horyzoncie, pagórki zasłonięte drzewami, zamieniły się z skalistymi górkami. Wkrótce rzadkie laski odsłoniły nagie skały pasma gór Etrąs. U jego pod nurza paliły się światła w Dworze, który przypominał bardziej fortece graniczną.
Odbili jeszcze bardziej od traktu i pod osłoną ciemności przebiegali górskie polany, aż w końcu schowali się w rozpadlinie górskiej. Egryk prowadził towarzysza ścieżką pomiędzy urwiskami. Trochę czasu minęło gdy ostatnia karawana przechodziła tędy, ale skalnemu szlakowi nie groziło zatarcie lub zarośnięcie, powodujące nieczytelność drogi. Chyba że spadnie lawina, ale to już inna bajka.
Księżyc już na dobre pojawił się pomiędzy burzowymi chmurami, gdy zbliżyli się do murów siedziby o dobry rzut kamieniem.
- No Egryk, gdzie jest wejście, te którym szmuglowaliście towar?
- Wejście? Zarządca kazał zamurować.
- Co, to jak mamy wejść do środka?
- Nie wiem.
- Co?! - Aler przyłożył grot włóczni do szyi chudzielca. - To po co prowadziłeś mnie właśnie tu.
Egryk zamyślił się na chwile.
- Nie wiem w sensie że nie wiem dokładnie. Jedno z okien jest atrapą. Nikt ze straży nie interesował się nim, bo było z widokiem na gołą skałę. Nie korzystałem z nie go, bo i po co jak było wejście zwykłe.
Stali na płaskim szczycie wzniesienia, które sięgało niemal tylnej ściany dworu. Pomiędzy nimi była nieszeroka szczelina, ale wystarczająco głęboka by zabić tego kto wnią wpadnie.
- To które z tych okien jest tą atrapą? - spytał Aler, wskazując palcem trzy widoczne na tej ścianie okna.
- Żadne z nich – chudzielec podszedł do urwiska i wychylił się w bok – to ta, na bocznej ścianie.
- Ta? Jak mamy się tam dostać? - powiedział kompan, gdy dowiedział się o które z okien, na drugim piętrze chodzi. - Wielce ciekaw, jak to widzisz te nasze wspinaczki.
- W teorii miało się iść po gzymsie do okna, okno jest sztuczne i można zarówno otworzyć je klamką od zewnątrz, jak i wypchnąć. Do przodu jak i do tyłu.
- A w praktyce – Aler spoglądał co róż to na przepaść, to na gzyms, ciągnący się wzdłuż muru , nieco niżej niż okna.
- W praktyce nikt tego nie stosował, bo i po co jak było przejście zwykłe – wskazał palcem na fragment muru, na którym widać było nowszą zaprawę między cegłami niż gdziekolwiek indziej na ścianie.
- Skoro teorie znasz to i do praktyk ci nie daleko. Proszę pokaż mi. - Gdzieś w pobliżu uderzył piorun.
- Hm, zgoda. Pomóż mi... - starszy z kompanów przytrzymał chudzielca za ramiona, ten wystawił nogę na gzyms. Później odbił się drugą i znalazł się nad przepaścią. - ...dobrze, teraz sobie poradzę.
To ścienne wypuklenie, nie było szersze niż długość stopy dorosłej osoby, ale przynajmniej dzięki rozłożystemu dachowi, nie było one przemoknięte i śliskie. Egryk przywarł całym ciałem do ściany, rozłożył ręce, jakby chciał przytulić się do muru i zaczął się przemieszczać. Dość cudacznie. Zbliżał lewą nogę do prawej, prawą oddalał dalej na prawo i zgrabnością staruszka zbliżał się do krawędzi ściany. I jak ów starzec, na włóczni w prawej ręce opierał się jak na lasce.
- Otworze ci okno. Wejdziesz za mną.
Aler odpowiedział jedynie splunięciem w szczelinę.
Chudzielec doczłapał do krawędzi, po chwili wahania i nerwowego spoglądania w dół, przeszedł na drugą stronę. Tam już złapał odpowiedni rytm i doszedł szybko do okna. Nieźle go górskie wiatry przewiały, zanim znalazł i otworzył okno, ukrytą klamką.
Wszedł do środka. Przy świetle księżyca i błyskawic, zobaczył że znajduje się w korytarzu. W oddali, po prawej, gdzie rysowały się w ciemności schody, było słychać stłumione odgłosy zarówno rozmów jak i krzątaniny. Po lewej cisza. Tam były puste pokoje. Jeszcze nie zagospodarowane. Odwrócił się do okna i przy akompaniamencie burzy zaczął nawoływać towarzysza. Wśród grzmotów piorunów, usłyszał jakiś inny, mniej naturalny dźwięk. Po czym poczuł jak go coś ukuło w plecy. Przestraszony uskoczył w boki i zaczął panicznie wymachiwać włócznią.
- Gdzie jesteś? No, no chodź maskaro!
- Morda tam! Bo nas jeszcze usłyszą. - doszła do niego odpowiedź.
Usłyszał jak ktoś wchodzi oknem na korytarz, za rogiem.
- Aler, co zrobiłeś?
- Zbiłem okno. A jak miałem niby wejść. Jak małpa jakaś miałem balansować nad przepaścią? Rozbiłem i jestem.
- A hałas?
- Ciągle ryzykujemy. Teraz burza nas zagłusza... A zresztą ty większy hałas robisz.
- Co dalej - chudzielec odwrócił się by zamknąć okno.
- Strażnicy kazali wejść do dworu i dowiedzieć się co wrogie dowództwo planuje. Gdzie sztap jest pewnie dobrze pilnowany. Po czym wrócić z powrotem przez linie frontu... To niewykonalne. Strażnicy chcieli się po prostu nas pozbyć.
- Nie przesadzaj. Przedostaliśmy się przez ziemi nieprzyjaciela raz, to i drugi się nam uda.
- To co teraz? Gdzie można znaleźć jakieś papiery.
- Pewnie w bibliotece.
- Stary Gromar założył w swoim dworze bibliotekę?!
- Nie on. Jego żona. On przecież ledwo piśmienny.
Aler spojrzał w ciemność korytarza przed sobą. Nadal dochodziły z stamtąd stłumione odgłosy.
- Gdzie jest ta biblioteka?
- Kawałek obok. Nie martw się, tutaj zawsze były pustki.
Egryk minął szerokim łukiem rozbite okno i poszedł w głąb domu. Aler szedł za nim, trzymając kurczowo włócznie. Ale faktycznie, było tutaj pusto.
Minęli trzy pokoje i przy czwartym się zatrzymali. Egryk przełożył drzewce z prawej do lewej ręki i otworzył drzwi. Gdy owe się otwierały, poczuł jakiś zapach.
- Czujesz? Jakby coś się paliło.
- Cóż to – rozległo się w przeciwnym koncie pokoju.
Na stosie książek, zażyło się niewielkie ognisko, przy którym grzało się trzech żołdaków. Nie byli na służbie ponieważ nie mieli na sobie żadnej zbroi, a oręż przejawiał się jedynie w postaci krótkich kling, jakich Aler zabrał temu młodzieńcowi znad bagna.
- Kimże jesteście? - warknął jeden z gróbki, ten najwyższy.
- Nie poznajesz ich. Jedni z skazańców – odburknął drugi, stojący najdalej od dwójki ludzi.
- Nie , coś mi się oni nie podobają. Te bronie noszą tylko oddziały Asarów.
- Yyy... Egryk? - wybełkotał Aler.
- Mamy włócznie, trzymaj się blisko mnie – powiedział stanowczo chudzielec i wyciągnął przed siebie drzewce.
Kompan skopiował ten ruch. Ramie przy ramieniu zbliżali się do wroga.
- E, nie musicie tego robić. Nie wiecie... - wyjęczał trzeci, najmłodszy, a przynajmniej na takiego wyglądający.
- Dla nich nie ma ratunku! - odparł najwyższy i porwał się z obnażoną klingą na skazańców.
Krótka klinga uderzyła o włócznie Egryka i niemal nie odrąbała grota na końcu drzewca. Aler zareagował. Pchnął przeciwnika swoją bronią. Nie celował, byle by odepchnąć wroga. Losowo trafił w ramie. Obcy ryknął i odskoczył w tył.
- Ha! Nie przejdziecie przez ten żelazny mur. Chyba że po trupie – zaśmiał się grubszy z skazańców.
Najmłodszy z dziwolągów wyjął z ogniska palącą się książkę. Trzymając za jeden z niepalących się jeszcze brzegów, cisnął nią w napastników. A ci odskoczyli na boki, bo nie mieli żadnych tarcz by odbić pocisk.
- Kupą panowie!
Wszyscy trzej rzucili się w jednym momencie. Dwóch natrafiło na Egryka. Ten kręcił grotem włóczni ósemki, by utrzymać obcych na dystans.
Aler mimo jednego przeciwnika miał większe problemy. Miał małe doświadczenie z orężem, a tym bardziej z drzewcowym. Dzierżąc włócznie prosto, trzymał wroga w niepewności. W końcu zamachnął się i uderzył, tylko że z góry na dół, jakby nie włócznią a toporem uderzał. Obcy uskoczył i od razu ciął. Na szczęście stał za daleko, a klinga także krótka, toteż ostrze nie dotknęło ciała, choć blisko szło. Aler przy przypływie fantazji kucnął, przesunął po trzonku włóczni lewą rękę bliżej grota niż prawą i szarpnął do siebie. Drzewce uderzyło w tylną część kolana i zgięła przeciwnika. Aler będąc pod wpływem transu bojowego, podniósł się i wiedziony bardziej instynktem niż rozumem, wyszarpnął broń spod ciała przeciwnika. Obcy przewrócił się i zakrył nogami. Grubas postąpił krok i z całej siły wbił włócznie w chude ciało dziwoląga.
Drugi z żołdaków, ten najwyższy, wściekł się, odstąpił od Egryka i pobiegł z dzikim okrzykiem na grubszego z skazańców. Ten zdążył jedynie odrzucić drzewce, które utknęło w ciele i zasłonić się krótką klingą.
Egryk pomógł kompanowi. Zrobił włócznią duży zamach, postąpił krok i smagnął grotem drzewca w plecy biegnącego wroga. Ten, z przeszywającym wrzaskiem, runął na ziemie. Jeszcze większy hałas zrobił ostatni z przeciwników. Wrzeszcząc piskliwie minął Egryka i pobiegł do drzwi. Aler od razu za nim pobiegł.
- Nie może uciec! - wrzasnął grubas.
- Zajmę się tym - odrzekł chudzielec i sięgnął po łuk.
Naciągnął strzałę na cięciwie, szybko wycelował i wystrzelił. Obcy zgrabnością sarenki wybiegł z pokoju. Aler biegnąc za nim wpadł na ścianę, obok drzwi.
- Ała! Ty głupcze!
- Wybacz... Strzała płytko weszła... zresztą to tylko ramie, przeżyjesz.
- Angar! - rozeszły się krzyki, które oznajmiały zapewne alarm.
Pod stopami poczuli jak na dolnych kondygnacjach, spokój został zachwiany. Dziwolągi zaczęły nagle biegać, krzyczeć. W wrzawie wyłowili parę rozkazów. Z otwartych drzwi dochodziły do nich okrzyki i nawoływania.
- Czekaj wyjmę ją...
- Au!
- I po krzyku. Co dalej?
W oddali doszedł do nich stukot bieganiny na schodach.
- Co teraz? Ty znasz to miejsce lepiej. Można stąd gdzieś uciec?
- Nie.
- To chyba już po nas.
Odgłosy z schodów, przeniosły się na hol. Aler wyjął włócznie z ciała obcego.
- Ale zawsze można się schować. Jest tu skrytka na...
- Co?! Nie ważne. Szybko pokaż ją!
Chudzielec pobiegł między regałami biblioteki i w jednym z ciemnych kątów, podniósł deskę. Za nią pojawił się ciemny otwór. Egryk odstawił deskę obok i wlazł do środka. Aler wahał się chwile, ale dziwolągi były już przed wejściem do biblioteki... Wpełzł za towarzyszem i zasunął z powrotem otwór.
Do pomieszczenia wpadli strażnicy. Bez zbędnej zwłoki zaczęli przeszukiwać bibliotekę. Stukot kroków rozchodził się nad skazańcami.
- Co teraz? - wyszeptał Egryk.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
kledman · dnia 22.08.2012 20:09 · Czytań: 388 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marek Adam Grabowski
29/03/2024 13:24
Dziękuję za życzenia »
Kazjuno
29/03/2024 13:06
Dzięki Ci Marku za komentarz. Do tego zdecydowanie… »
Marek Adam Grabowski
29/03/2024 10:57
Dobrze napisany odcinek. Nie wiem czy turpistyczny, ale na… »
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty