Wakacje, Julianna, Michałek i inne kłopoty - historynKA - historynKA
Kategoria Konkursowa » Konkurs - Lato – inspiracją literacką (proza) » Wakacje, Julianna, Michałek i inne kłopoty - historynKA
A A A
Inspiracją do opowiadania była piosenka zespołu BUM pt. "Kanikuły" (link):
http://www.youtube.com/watch?v=mkpu1kZhS8Y
Tłumaczenie tekstu:
http://www.tekstowo.pl/piosenka,bum,kanikuly.html
___________________________________________________________________________

- Julianno Hassling-Ketling, zgłupiałaś?- mama wyglądała tak, jakby przed nią nie stała jej rodzona córka, ale wariat. – Chcesz jechać sama do Ameryki? Sama? Jesteś niepoważna! Spójrz tylko na Lukrecję. Powinnaś brać z niej przykład, moja kochana. Nie przyłażą jej do łba takie pomysły, tak jak tobie.
-Mam dwadzieścia trzy lata..- mruknęła moja siostra, skromnie spuszczając oczy – Mogę chyba pojechać do Michasia, co? A Lukrecja – spojrzała na mnie z pogardą – ma dopiero trzynaście lat i żadnego narzeczonego. Nie udawaj mamo, że nie masz pieniędzy.
-Julianno! – warknęła mama – Chyba nie myślisz, że my, Hasslingowie, nie mamy honoru? Jak zostaną bez waszego ślubu babcią, droga córko, co o nas ludzie powiedzą!? Jakich mieliśmy przodków?
-Ale bywały przypadki..- siostra westchnęła cicho. Już wiedziałam, jak się skończy rozmowa - … że nasi przodkowie mieli nieślubne dzieci.
-I co, ich portrety wiszą w naszym domu? – spytała rodzicielka – Tylko w kronikach zapisali ich postępki. Daj córuniu spokój… Boże, kogo ja wychowałam! Taki dobry ród.. Przodkowie mi nie wybaczą.
Moja siostra wreszcie poczuła się winna i ciężko westchnęła.
Siedzieliśmy w naszej przytulnej kuchni i wolno przeżuwaliśmy śniadanie - kanapki z sałatą, serem i twarożkiem, tradycyjne danie Hasslingów, podawane już od czterech stuleci. Słoneczko raźnie mrugało do nas ze swojej chmurki, na której właśnie wypłynęło malując stół, parapet i wszystkie meble w pokoju na jasnożółty kolor. Dzień zapowiadał się wesoło, bo to przecież szesnaście godzin temu skończyłam podstawówkę, a Julianna też ma już wakacje. Możemy robić, co nam się podoba przez bite dwa miesiące. Luksus, co nie? Postanowiłam przeczytać wszystkie książki, których zapominałam przeczytać i pomóc posprzątać cioci Elizie jej nowoczesny apartamentowiec, co będzie dość trudne. Tylko ona, ta moja siostra, zawsze musi mieć takie kretyńskie pomysły! Myślała, że jakiś porządny Hassling-Ketling pozwoli jej jechać do Ameryki! Pobiła rekord naiwności! Jakby jeszcze powiedziała, że chętnie pojechałaby ze mną i z nią, na pewno by się zgodziła. Ona się boi, że zostanie babcią nieślubnego dziecka. Kiedy wyjeżdżamy na wakacje, każe mi spać w pokoju razem z Julianną, ale pod oknem i z kluczami od pokoju pod poduszką i włóczyć się z nią po markowych ciucholandach, żeby przypadkiem gdzieś nie uciekła.
Biedna Julianna! Cena, jaką musi płacić za nazwisko jednego z najlepszych i najbogatszych rodów w Polsce jest zdecydowanie dla niej za wysoka.
-Ja muszę zobaczyć się z Michałkiem! – jęknęła Julianna – Chcesz, żebyś płaciła miliardy za pocztę? Przesyłki do Nowego Świata są kosmicznie drogie.
Mama wsypała dwie łyżeczki cukru do kawy i wzruszyła ramionami.
-Masz Gadu-Gadu, Tlen, Skype i to za darmo..-mruknęła- Wy ciągle starą pocztą. Po co kupiliśmy ci komputer, skoro nie korzystasz z Internetu? Wyrzuciliśmy pieniądze w błoto, a ty piszesz ręcznie!
Julianna przewróciła oczami i zrobiła kwaśną minę, która oznaczała tyle, co „bo wy zawsze musicie być mądrzejsi”.
-Człowieku –poparłam mamę – mieszkamy na obrzeżach Mokotowa i żeby iść na pocztę musisz nadwyrężać swoje piękne nóżki, które Michałek tak uwielbiał - zachichotałam – i jeszcze zapłacić listonoszowi „za fatygę do ukochanych Hasslingów–Ketlingów”, z których tylko jedna ofiara będzie miała zwyrodnienia od ręcznego pisania trzydziestu stron listu…
-Odwal się – burknęła Julianna – Zwykła poczta jest romantyczniejsza i bardziej intymna, panno Lukrecjo Borgio .
- Nawzajem, kochany krzaczku. – odcięłam się. Siostra ma na drugie imię Kalina. – Pisz sobie te listy miłosne, pisz i zdychaj, wzdychaj czekając na odpowiedź
- Chyba kultywujemy tradycje? – siostra nie dawała za wygrane, czerwieniąc się na tej swojej pięknej twarzyczce. – Polską tradycją jest pisanie listów na papierze, ty wiesz? Od czasów Zygmunta Augusta! Nasza poczta to nie to samo co te wszystkie amerykańskie wymysły..
-Mailem szybciej się przesyła i szybciej otrzymuje się odpowiedź. Gdyby za naszego kochanego króla Zygmusia wymyślili komputery i Internet, to założyłby Wirtualną Polskę i Onet – nie dałam za wygrane.
-Ale nie istniały! – Julianna była naprawdę zdenerwowana – Pod drugie, czy w powieściach Sienkiewicza i w romansach ludzie nie wysyłali sobie listów miłosnych? Nawet jakbym gadała z Michałkiem przez Skype, nie mogłabym się całować, więc daj mi spokój…
Nałożyła sobie jeszcze jedną kanapkę i westchnęła przeciągle, co oznaczało, że już nie będzie można się z nią porozumieć. Poszłam więc na dwór, nie będę traciła czasu na bzdety Julci. Na podwórze wyległa cała rodzina oprócz mamy i siostry. Zapowiadała się dobra zabawa, szczególnie, że ciotka Kryśka kupiła dla swojego synka i reszty dzieciaków zabawkowe karabiny maszynowe, więc całe towarzystwo do lat szesnastu szło do ogrodu na okopy. Zabawa polegała na inscenizowaniu różnorakich wielkich bitew europejskich i potyczek z Indianami. Dzisiaj miała być bitwa warszawska. Ja, niestety, jestem po stronie Ruskich, moim dowódcą jest Tuchaczewski, czyli kuzynka Marta na wózku inwalidzkim. Piłsudski do Tomek Skrzetuski w kowbojskim stroju. Fajnie, jak się mieszka w z całą rodziną, nawet w siedemnastowiecznym dworku szlacheckim, z dobudówkami z różnych epok i kiedy są w dodatku wakacje..!
***
Michałek – to imię musicie zapamiętać, ponieważ tak nazywa się anioł, który zaszczycił ziemię swoim zleceniem na dół i pokochaniem anielicy – Julianny Kaliny Zofii Hassling –Ketling. Na jego urodę nie można narzekać, przystojniak pierwszej klasy, jakby to powiedziała Magda z mojej byłej klasy, która zawsze trafiała na fikcyjne wyprzedaże w galeriach. Ów Michałek jest daleko spokrewniony z ciocią Basią Skrzetuską i nazywa się Nowiński, więc nazwisko miał dobre, niesplamione, jak mówi kuzynka Marta Drohojowska. Jest nawet dość śmiały, testuje w powietrzu spadochrony wyprodukowane przez firmę jego ojca, ale naszych duchów w ogrodzie się przeraził. W Nowy Rok założył się z tatą, że przejdzie cały ogród wzdłuż i wszerz oraz spyta ducha Jadwigi Drohojowskiej–Siarczyńskiej co sądzi o Juliannie. Przyszedł po pięciu minutach i myśleliśmy, że dostał zawału, biedak. Bałam się, że będę musiała reanimować go sposobem usta-usta, bo tylko tak naprawdę ja się na tym znam. Od tego czasu pogardzam nim, jak każdym, kto boi się naszych duchów. Przecież to są dobre duchy, konkretnie cienie naszych przodków, które odwiedzają nasz Dom trzy razy w roku – w Wigilię, sobótkę i Nowy Rok!
Niczym innym Michałek się nie wyróżnia, poza tym, że zaręczył się z Julianną, pisuje do niej co tydzień długi, trzydziestostronicowy list i w przyszłości będzie informatykiem oraz zostawił firmę ojca po tym, kiedy facet zabronił mu przyjmować po ślubie naszego nazwiska. Pod innymi względami Michałek jest zupełnie jak inni faceci, choć siostra twierdzi, że jest niepowtarzalny. No może ma rację. Który by wyjechał z pokręconą mamuśką do Los Angeles na trzy lata? I kto ma wielką chęć na nadszarpnięcie dobrego imienia osoby, wywodzącej się z niemal królewskiego rodu? Obaj chyba nie mieli Wychowania do Życia w Rodzinie, a na biologii uczyli się tylko o drzewkach, bo nie wiedzą jaką krzywdę chcą wyrządzić mamie swoim karygodnym, z punktu religii katolickiej, zachowaniem?
Więc żadnych wyjazdów do Ameryki. Ja tam mam dość łażenia za Julianną na krajowych wycieczkach, bo wyjeżdżać z tą nieustatkowaną gąską za granicę to w zupełności to samo, co wskakiwać w jezioro pełne aligatorów. Rodzice na szczęście o tym wiedzą i nie będzie żadnej hecy na wakacjach, ponieważ spędzimy je tutaj, w naszym dziwnym i kochanym Domu, na Mokotowie. Niech się siostrunia ubiera w żałoby i wyje po nocach jak duch siostry naszej babci, która pokochała hitlerowca. Mnie nic stąd nie ruszy! Piękna Julia nie uschnie, gdy nie zobaczy swojego Romea, miejmy trochę zdrowego rozsądku.
***
Babcia i tata przyjechali późnym wieczorem, kiedy nikt nie siedział w ogrodzie i nie karmił komarów własną krwią. Nie byli zbyt zadowoleni z lekarza „wyłudzacza pieniędzy” i w dodatku kilka godzin stali w korku. Nachmurzona babcia poszła od razu do swojego pokoju na końcu korytarza, tuż obok portretu Małgorzaty Hassling–Ketling z domu Potockiej (1705 – 1795), natomiast mama obwieściła naradę wojenną w kuchni wraz z jedzeniem pierogów leniwych wyrobu cioci Janki Kmicic, która pewnie chrapała smacznie w swym barokowym apartamencie.
- No? - spytał ojciec, siadając na szczycie stołu. – W czym problem? Co tam nasz Lukier zmalował dzisiaj?
-Tym razem nie Lukrecja.-mama westchnęła, znów popijając kawę.- Tylko Julianna.
- Nie może być! – tata spojrzał zaszokowany na Juliannę, pochyloną nad kartką papieru. – Jakieś problemy z tym Michałkiem, tak? Co ci kochanie zrobił?
-Tadeusz…- mama niemal jęknęła.- Jedz. To nie on, nie zwalaj wszystko na biednego chłopaka. Nie będę owijać w bawełnę. Ona chce jechać do niego, do Ameryki. Sama.
Tata ze zmrużonymi oczami spojrzał na moją siostrę. Widocznie lekarz go zdenerwował, a Julianna tylko dokończyła tego dzieła. Zmrużone oczy oznaczają tylko jedno – zaraz wybuchnie. Nie bałam się takich wybuchów, ale Julianna wręcz przeciwnie. Postanowiłam obronić jednak siostrę, powinniśmy szerzyć solidarność.
-Przecież tam jest mama Michała.. – mruknęłam, sięgając po sztućce.
-Ta lasencja, co chce zostać gwiazdą Hollywoodu? – prychnął tata – Zapominałaś Lukier ostatnią komedię z tą babą?
Ha, kto by nie pamiętał! W filmie Nowicka była w ciąży z mężem starszej córki, młodsza fascynowała się kobietą, a filmowy mąż mamy Michałka zdradzał ją z jej siostrą. Biedna Julianna, jej serce to zapewne nie sługa…
- Taka to nawet nie wie kim są Hasslingowie – ciągnął – uważa nas za jakąś zwykłą rodzinę, która kocha oglądać pudło i te idiotyczne komedie romantyczne. Zdeprawuje cię do reszty, Juluś. Na ślub z Michałkiem przyjdzie czas, wyprawimy ci huczne wesele … aż się skończą nasze kłopoty. Wiesz, mama by już z tobą i z Lukrem pojechała, ale mamy problemy. Musisz zostać tutaj, rozumiesz?
- A jakaś ciotka? – twarz siostry wyrażała głęboką rozpacz – Ja nie chcę słyszeć codziennie tego dzikiego wycia tych rozwydrzonych bachorów.
-Jula, dzisiaj był Cud nad Wisłą, nie żadne wycie –poprawiłam uprzejmie siostrę.
Tata przełknął kolejnego pieroga i wetchnął. Mama wstała i kątem oka zauważyłam, że zaczęła robić sobie trzecią kawę. Coś, do spalonego kurczaka, musi się dziać. Tylko co? Może od jakiejś cioci uda mi się wyciągnąć wiadomość?
-Córko – westchnął tata – sprawa jest taka. Ten problem dotyczy całej rodziny i jest bardzo poważny. Być może wszyscy wyjedziemy do Częstochowy i na Ukrainę, musimy coś sprawdzić z mamą. Kiedyś wam powiemy co… Tego nie można tłumaczyć szybko. Dlatego nie możesz tam pojechać, zresztą, wiesz dobrze są też inne powody, sama wiesz jakie, do ślubu nie możesz jeździć sama do chłopaka. Jesteś katoliczką, Julianno. Rodzina musi zachować dobre imię we wszystkich środowiskach. Znasz naszą przeszłość .. a może i nie, zresztą, nieważne. Tak czy inaczej zabraniamy ci.
Po delikatnym, białym policzku Julianny spłynęło kilka łez. Wstała, prychnęła, wzięła swój telefon wybełkotała, że idzie napisać maila do Michałka i pobiegła na górę. No proszę, zatwardziała fanka poczty tradycyjnej.
Mama uśmiechnęła się niepewnie.
-Lukier, zjadałaś pierogi? Idź do siebie, albo do kuzynów, dobrze? – mruknęła. Dopiero teraz zauważyłam, że była zdenerwowana. – Tylko nie podsłuchuj.
Pokiwałam głową i poczłapałam do swojego pokoju. Po nieudanej ofensywie na Warszawę byłam piekielnie zmęczona i rana na nodze trochę bolała. Dorośnij, stara Lukrecjo. Za chwilę gimnazjum, a ty strzelasz z zabawkowego karabinu maszynowego.
***
Następnego dnia pogoda dała znać, że wakacje rozpoczęły się na dobre. Z nieba dosłownie lał się żar, a moja kochana siostrzyczka nie wychodziła z domu, bo w czarnych ciuchach i wielkim, czarnym kapeluszu z piórami i woalką słońce dałoby jej nieźle popalić. Ale nie zwracałam na nią uwagi. Dzisiaj bawiliśmy się w „Ogniem i mieczem” i ja byłam Heleną, więc musiałam się przygotowywać i pomagać kuzynkom znosić z domu różne rekwizyty. Kuzyni pod okiem Marty (ustaliśmy, że będzie księciem Wiśniowieckim, bo nie może się dużo ruszać na tym swoim wózku) przerabiali starą budkę ogrodniczą na twierdzę Zbaraż, kopali fosę i robili mury obronne oraz przygotowywali amunicję i broń. To zbieranie patyków na szable, które wczoraj nam się połamały, trochę schodziło. Dorośli jak zwykle siedzieli przed domem, ale jakoś mało ich nasze zachowanie obchodziło, całe szczęście. Mam trzynaście lat i z doświadczenia wiem, że każdy normalny dorosły umarłby, gdyby zobaczył nasz Zbaraż. Oni nie lubią, jak się rozkopuje ogród.
Kiedy wszystko było prawie gotowe, wpadłam do domu, żeby się przebrać i zapleść sobie warkocze, jakie miała Helena. Nacisnęłam klamkę i otworzyłam drzwi do mojego pokoju. Widok, jaki tam zastałam, zamurował mnie tak, że zamieniłam się w słup soli. Prawie dosłownie. Julianna siedziała w bieliźnie na moim łóżku i nuciła sobie coś po rosyjsku. Czarne ciuchy leżały zmięte na środku podłogi. Przysięgam, że zanim tu weszłam, wierzyłam, że nic mnie nie zaskoczy.
- Co się stało?-zdołałam wykrztusić.
- Michałek mi odpisał, że przyleci tu za tydzień!– odparła – Super, no nie!!? Na całe wakacje albo na dłużej!
- Super – uśmiechnęłam się promiennie. No proszę! Obyło się bez wycieczek za granicę.
Słońce przebijało się przez bluszcz, którym zarosły moje okna. Jego małe, niemal niewidzialne niteczki tańczyły po pokoju. Jeszcze raz uśmiechnęłam się szelmowsko. Julianna będzie miała swojego Romea, na razie mama nie będzie babcią a tata dziadkiem, Lukrecja będzie codziennie jeździła amerykańską bryką do aquaparku i będzie Neron jak znalazł, kiedy będziemy się bawili w „Quo Vadis”. A później, jeśli Michałek poślubi moją siostrę, znów zacznie się nowy etap w naszej rodzinie. No ale to, jak mi się zdaje, będzie już całkiem inna historia.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
historynKA · dnia 25.08.2012 22:02 · Czytań: 677 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 3
Inne artykuły tego autora:
Komentarze
Wasinka dnia 09.10.2012 08:52
Ogólnie czyta się sympatycznie, choć czasem język nie pasuje mi do "wielkiego państwa", za jakich uważa się owa rodzinka. Raz jest nienaturalnie sztywno, innym razem zdaje się zbyt kolokwialnie ("Nie przyłażą jej do łba takie pomysły, tak jak tobie - poza tym niepotrzebne jest "tak", bo robi się niezgrabnie). Popróbowałabym wypośrodkować.
Zdarzają się potknięcia interpunkcyjne, literówki, czasem jakieś niezgrabne zdanie, powtórzenia.

Z jednej strony rodzina wydaje się fajna, bo lekko szalona na punkcie pochodzenia, i to może być sympatyczne; z drugiej natomiast - niezbyt podoba mi się podejście do problemu córki. Interesuje ich tylko ciąża. Zresztą, w zasadzie cały czas tylko tu o to chodzi, jakby wyjazd był jednoznaczny...

Gdyby "dopracować rodzinkę" - to mogłoby być bardzo sympatyczne opowiadanko. Bo, jak już pisałam, czyta się miło, ale czegoś brakło...
Napisane z lekkim poczuciem humoru, więc przyjemnie.

Przykłady małe:

- Chyba kultywujemy tradycje? – siostra nie dawała za wygrane, / Internet, to założyłby Wirtualną Polskę i Onet – nie dałam za wygrane. - powtórzenie "za wygrane" (tak poza tym winno być "za wygraną";), literówka: tradycję

- Nie może być! – (T)ata spojrzał zaszokowany na Juliannę, pochyloną nad kartką papieru. – Jakieś problemy z tym Michałkiem, tak? Co ci(,) kochanie(,) zrobił?

Julianna będzie miała swojego Romea, na razie mama nie będzie babcią(,) a tata dziadkiem, Lukrecja będzie codziennie jeździła amerykańską bryką do aquaparku i będzie Neron jak znalazł, kiedy będziemy się bawili w „Quo Vadis”

I nie trzeba ciągle zaznaczać zaimkiem, że to "moja siostra", bo wiemy, czyja.

Pozdrawiam słonecznie.
historynKA dnia 20.10.2012 18:32
Jakoś tak to wyszło :) Jest to część większej całości i nie wiesz, że dla pani Honoraty Hassling - Ketling wszsytko było JEDNOZNACZNE, Tadeusz miał swoje sprawy a Lukrecję siostra prawie nie obchodziła :p Dziękuję za wytknięcie błędów i pozdrawiam.
Dobra Cobra dnia 11.08.2014 11:32
Witaj,

Czy powstała moze już większa częśc całości tego opowiadania?


Pozdrawiam,

Doco
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marek Adam Grabowski
29/03/2024 13:24
Dziękuję za życzenia »
Kazjuno
29/03/2024 13:06
Dzięki Ci Marku za komentarz. Do tego zdecydowanie… »
Marek Adam Grabowski
29/03/2024 10:57
Dobrze napisany odcinek. Nie wiem czy turpistyczny, ale na… »
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty