Zerwę ostatnią kartkę z kalendarza
wypłynę na ulicę jak pot z czoła
Przed dom wygnanych książąt
Zawsze zniekształcony przez ich wybryki
Dziwadła dadaistów
W samo południe zdam sobie sprawę
Że jestem zgubiony w
Mieście które szare jest pełnym
Rynsztokiem ogołocone z tego
Co znane mi od dziecka
Nie będę szukał powrotnych dróg
Tylko przebrnę przez rzekę
I udam się w pola różnobarwne pełne
Zbóż nabrzmiałych a drzewa same będę
Kłaniały się peleryną białego kwiatu
Włożą mi w usta niebieskie czereśnie
Róże zaś powiedzą
Dzień dobry
Tam gdzie motyl zabił pająka
Zastanę karczmę
Jankiel roznosi w niej miód
człekokształtny
W kącie siedzi już kilku
Szesnastowiecznych kmieci
Oglądają program informacyjnych
Popijany piwem
Po ciężkiej pańszczyźnie
Moment odpoczynku
Okaże się że to moi przodkowie
A w telewizji mówią właśnie
Że umarłem
Za chwilę mecz
[11 lipca 2008 r.]
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
pawelh · dnia 24.07.2008 19:49 · Czytań: 497 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 1
Inne artykuły tego autora: