Dziwny przypadek - julanda
Proza » Obyczajowe » Dziwny przypadek
A A A
- Czy zastałam doktora Bruca? – pytałam kobietę, która ku mojemu rozczarowaniu odebrała telefon i nie okazała się doktorem.
- To pani Julitta! – Z jej pewności odniosłam wrażenie, że czekała, kiedy zadzwonię. – Doktor prosił, aby pani przekazać, że życzy szerokiej drogi i udanych wakacji.
Nie wiedziałam, co powiedzieć, dodałam ciche „dziękuję” i się rozłączyłam.
Znalezienie miejsca, kiedy coś nieznanego nie daje spokoju, uderzając rytmicznie w podświadomość, jest chyba jedną z najtrudniejszych rzeczy. Na nic ćwiczenie cierpliwości, przemawianie sobie do rozsądku.
Zaczęłam porządkować torebkę. W góry zabierałam plecak. Z otwartego portfela posypały się karteczki i wizytówki. Odkładałam je do szuflady, kiedy trafiłam na niebieską z danymi doktora Bruca. Oprócz numeru telefonu do gabinetu był tam jeszcze inny! W jednej chwili pobiegłam do przedpokoju po komórkę!

Nie odbierał. Po sześciu sygnałach włączyła się automatyczna sekretarka.
- Panie doktorze, proszę o kontakt, muszę porozmawiać… - Nagrałam się z niewielką nadzieją i dużym poczuciem porażki.
Wróciłam do pakowania.

Jednak oddzwonił. Wieczór od zachodniej strony już wpadał do salonu malinową poświatą. Odebrałam od razu.
- Pani Julitto, rano wylatuję na konferencję do Rio, jeśli chce się pani spotkać, to za godzinę w Akashia, to restauracja niedaleko mojego gabinetu, łatwo trafić, do zobaczenia.
- Tak, będę! – zawołałam, ale już się rozłączył. Wiedział, że przyjdę.
Zamówiłam jaśminową herbatę i Mini Sushi, dość urozmaicony zestaw, który wydał mi się w sam raz na wieczorną przekąskę.
Doktor pojawił się w drzwiach chwilę później. Lekka siwizna kontrastowała z opalenizną i niebieskimi oczami. Uśmiechał się. Pomyślałam, że jest niezwykle przystojny i bardzo trudno określić, w jakim wieku.
Gdy podeszła kelnerka, zamówił firmowy aperitif i saskimi. Spojrzał na mnie pytająco. Czekał, kiedy się odezwę.
- Panie doktorze, czuję, że jest coś, czego nie chce mi pan powiedzieć… - zaczęłam niepewnie, jednak odważnie patrząc mu prosto w oczy
- Julio, czy mogę tak do pani mówić? – zapytał, nie przerywając tematu, więc tylko skinęłam głową.
- Gdzie pani była dwadzieścia lat temu, w czasie tej głośnej epidemii z tym nieznanym wirusem…
- Wtedy? Zaczęłam sobie przypominać… Byłam tam, właśnie tam! – Poderwałam się z krzesełka i czułam, jak czubki palców zaczynają drgać bez mojej kontroli. – Skąd pan wie o tej epidemii?
Na wyspie znalazłam się przypadkiem, to była urlopowa wyprawa z przyjacielem. Chcieliśmy spędzić razem dwa tygodnie w ciszy, spragnieni siebie nawzajem, daleko od świata. I wtedy okazało się, że coś jest nie tak. Miejscowa ludność zaczęła się skarżyć na dziwne objawy. Następnego dnia po informacji, przyjechały służby medyczne ze szczepionką… Nie chcieli nikogo wypuścić z wyspy. Lotnisko było nieczynne. Nie mieliśmy wyjścia. Dostaliśmy serię zastrzyków, nie pamiętam, abym miała jakieś niepokojące objawy.

Doktor sięgnął po teczkę, wyjął kartkę z wydrukowanym artykułem z ostatniego wydania New Science. Podał mi od strony zapalonej na stoliku lampki. Mogłam wyraźnie zobaczyć tytuł, sugerował sensację: Niewyjaśniony wzrost umieralności mieszkańców na wyspach Banksa.
Spojrzałam pytająco na doktora.
- Proszę mi wyjaśnić, o co chodzi, czy jestem w niebezpieczeństwie? Wiem, czuję to od kilku tygodni, niech pan nic nie ukrywa.
- Julio… - jeśli „to” się uaktywni, nie będzie pani mieć już nad sobą władzy. System nerwowy posłusznie zacznie się rozplatać, pruć, to jakby ze swetra znów wrócić do motka.
Na moją wyobraźnię to porównanie działało. Pamiętam z czasów dzieciństwa, kiedy ciocia uczyła mnie robić swetry na drutach.
- Czy mogę coś zrobić? I w ogóle, skąd pan ma te informacje?
- Mów do mnie po imieniu, po prostu Alex. – O sprawie dowiedziałem się kilka lat temu na jednej z konferencji. Obok w pokoju mieszkał profesor, który w tamtym czasie zajmował się pewną misją. Wygadał się przy kolejnej butelce whisky.
- Alex, czy powiesz mi coś więcej?
Mój rozmówca rozejrzał się po sali. Przy sąsiednim stoliku siedziała para Japończyków, rozmawiali szeptem, nie zwracając na nas uwagi.
- Nie tutaj, jednak nie tutaj. Dopij spokojnie herbatę, pójdziemy do mnie.

Mieszkanie doktora Bruca było niedaleko. Drzwi otworzył nam zaspany portier, wręczył Alexowi jakąś pilną pocztę, którą godzinę temu przyniósł kurier.

- Usiądź proszę, jeśli masz ochotę, naleję wina.
Nie miałam ochoty na nic. Fotel, który wybrałam okazał się miękki i w tej samej chwili poczułam senność. Głos Alexa z kuchni zamienił się w niewyraźne echo, musiałam zasnąć.

- Julio, możesz się obudzić? – Ciepły ton doktora ściągnął mnie ze snu z powrotem do salonu.
- Teraz mi powiedz, o czym śniłaś?
- Nie pamiętam, nie wiem, czy coś w ogóle mi się śniło, ale zaraz, w tym miejscu – pokazałam ścianę przy drzwiach. – Tu ktoś stał!
- Jak wyglądał? – Alex pytał bardzo poważnie.
- Jakie to ma znaczenie, przecież to był tylko sen?
- To nie sen..., „to” w tobie jest aktywne. Chyba zmieniają program, nie wiadomo, jakie mają plany. Pamiętasz, że wtedy na wyspie prosili was, abyście przeszli przez bramkę?
- Bramka! Tak, było wejście, jak w sklepie, ustawione barierki, nie wolno było ich ominąć, chociaż całe obozowisko znajdowało się na zwykłym pastwisku dla kóz. Wtedy wydawało mi się to bez sensu.
- Miało sens, w tym czasie nanorobot został zaprogramowany. Teraz ma nad tobą władzę. Jaką, tego musisz się dowiedzieć sama.

Zaczęłam intensywnie myśleć i nagle przypomniałam sobie o Marku, przecież, jeśli to prawda, on również jest w niebezpieczeństwie!
- Muszę do łazienki. – Przeprosiłam Alexa i zamknęłam się w jego toalecie na zamek. Wyciągnęłam telefon z torebki. Dawno nie dzwoniłam do przyjaciela, przez lata każde z nas miało swoje życie. Nie pomyślałam, że pewnie jest zbyt późno. Jednak odebrał.
- Marku, to ja Jula, przepraszam, że dzwonię, musimy się spotkać, koniecznie, nawet dziś!
- Czy coś się stało w domu? – pytał zaniepokojony.
- Nie, to zupełnie co innego, będziesz mógł?
- Nie ma mnie w kraju, dzwonisz na Banksa, pamiętasz, kiedyś byliśmy tu razem?
Coś nas w tej samej chwili rozłączyło. Miałam wrażenie, jakby między nami był ktoś jeszcze i właśnie zadecydował o zakończeniu rozmowy.

- Wszystko w porządku? – spytał Alex, kiedy wróciłam do salonu.
- Nie wiem, co myśleć – opowiedziałam bezradnie i nagle zaczęłam się zastanawiać, czy powinnam ufać Alexowi! Jeśli cała sprawa jest poważna? Zaczęłam sobie przypominać, w jaki sposób trafiłam na doktora Bruce. Najpierw zaczęłam mieć problemy z pamięcią, później dystrybutor witamin, u którego kupuję od lat naturalne suplementy, polecił mi wykonanie badań właśnie u Bruca. Były dziwne, szczególnie urządzenie, do którego mnie wtedy podłączył. Patrzył na ekran, jakby podróżował w moim wnętrzu. Widziałam, że był bardzo zdenerwowany, no i kiedy zadzwoniłam po wyniki, wtedy właśnie sekretarka życzyła mi udanego urlopu.
Gdybym nie zadzwoniła na ten drugi numer, nie byłabym teraz w mieszkaniu Alexa i pewnie nie miałabym żadnych problemów. Spałabym spokojnym snem we własnym łóżku.

- O której masz samolot? – rzuciłam pytanie, aby zmienić temat.
- O ósmej muszę wyjść z domu. – Uśmiechnął się, jakby rzeczywiście zmiana tematu rozwiązała problemy z ostatnich godzin.
- Chcesz lecieć ze mną? – Tym pytaniem mnie zaskoczył.
- Ale po co?
- Nie wiem, ale wydaje mi się, że z Rio, jeśli zechcesz, możesz wziąć samolot na Banksa… - Patrzył uważnie, jak zareaguję.
Na mojej twarzy nie pojawiła się reakcja. Byłam pewna, że to, co się wydarza jest ukartowane.
- Wybacz, ale wracam do domu. Mam wolne, chcę się wyspać. – Chwyciłam torebkę i po chwili walczyłam z zamkiem przy drzwiach.
- Uważaj! Włączysz alarm i obudzisz cały dom!

Jeśli Alex chciał, abym znalazła się na Banksa, może o czymś wiedział? Nie mogłam się zdecydować; wierzę mu, czy nie?

Położyłam się dopiero nad ranem. Doktor Bruce pewnie już wtedy dojeżdżał do lotniska.
Z pierwszego, głębokiego snu wyrwał mnie dźwięk telefonu.
- Dzień dobry, dzwonię z lotniska w sprawie lotu na San Rio. Pilot uznał, że możliwe jest lądowanie na Banksa. Ma pani lot o siedemnastej. Bilet jest opłacony, proszę się nie spóźnić, w mieście są objazdy, polecam skorzystanie z naszej taksówki, jeśli pani sobie życzy, kierowca podjedzie o piętnastej trzydzieści.
Spojrzałam na zegar, była ósma dwadzieścia rano.
- Tak, bardzo proszę, dziękuję – odpowiedziałam bez namysłu, a w słuchawce usłyszałam oddech. Po chwili rozmowa została rozłączona. Nie pomyślałam nawet, że to dziwne, tylko nastawiłam budzik i wskoczyłam pod kołdrę.
Jednak cały czas miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje.

Taksówka była o umówionej godzinie, wszystko wydawało się proste. Żadnych kłopotów z bagażem.

Na Banksa zbliżał się tajfun. W hotelu zaproponowano, abym w ciągu najbliższych godzin nigdzie się nie wybierała. Przygotowałam herbatę w termosie, zakładając brak prądu.
Wybrałam numer Marka
- Już jesteś! – Usłyszałam, zanim zdążyłam się odezwać. – To dobrze, bałem się, że nie przyjedziesz. Zaraz u ciebie będę!
Hotel, w którym się zatrzymałam był jedynym po tej stronie wyspy. Jeśli Marka tu nie było, oznaczało, że był po drugiej. Gdy usłyszałam, że ktoś zapukał i po chwili uchylił drzwi, wiedziałam, że to on. Działał na mnie jak magnes.

- Jula – przyjrzał mi się – mamy mało czasu! A jeśli chcesz spytać o Aleksa, sam nie wiem, czy możemy mu ufać.

- Co mamy zrobić? – Marek mógł być pewny, że zrobię wszystko, co powie, znał moją słabość do niego.
- Zabiorę cię do siebie, ale wyjdziemy innym wyjściem. Chcę, aby obsługa hotelu nie zauważyła, że opuszczasz pokój.
- I jeszcze coś! – Podał mi małe pudełeczko i kazał włożyć do kieszeni. – Jeszcze sprawdzę jedną rzecz… W porządku. Teraz możemy iść. – Zamknął moją walizkę, którą właśnie miałam rozpakować. Wyszliśmy wyjściem awaryjnym, było otwarte.

Auto Marka tłukło się na wybojach, nieprzystosowane do kamienistych dróg na wyspie, a we mnie przewracało wnętrzności. Starałam się nie okazywać niezadowolenia. Posłałam w jego stronę uśmiech, niech myśli, że jestem silna. Podczas, gdy naprawdę odczułam brak energii.

- Dobrze się czujesz? – zapytał tak nagle, że aż podskoczyłam.
- W porządku – zapewniłam, zdając sobie sprawę, że nic nie jest w porządku.

Dojechaliśmy do pasma wysokich skał, przy których zbudowano, wyglądający porządnie, parterowy dom. Kiedy wysiadaliśmy zaczynało mocno wiać. Samochód miał miejsce w zamykanym garażu.
- Czyj to dom? – spytałam zaintrygowana.
- Wejdź do środka, klucz jest nad drzwiami, opowiem ci o wszystkim.

Wrażenie, że znalazłam się w środku zwariowanej i nierzeczywistej historii, podpowiadało mi, że może to sen po męczącym dniu, jednak spuchnięte kostki i podkrążone oczy, które dostrzegłam w odbiciu łazienkowego lustra, rozwiewały tę nadzieję.
„Czyli wszystko może się zdarzyć nawet normalnym ludziom?” – Mówiłam sama do siebie, jak w gorączce. Oczekiwałam prostego rozwiązania i zakończenia.

- Juluś, siadaj wygodnie, już niosę coś do picia. – Marek miał w sobie tyle ciepła, tylko on potrafił tak czule do mnie mówić, ale nasze drogi się rozeszły, zostało niespełnienie ideału, który nigdy nie tracił kształtu w marzeniach.

- Powiedz, czy ostatnio dużo myślałaś o sensie samej siebie, tak zwyczajnie, po co żyjesz i gdzie jest początek?
To pytanie tym razem mnie nie zaskoczyło, bo przez ostatnie miesiące rzeczywiście przeszłam wewnętrzne bitwy o sens samej siebie.
- Tak, masz rację, ale myślałam, że to sprawa wieku, wiesz, kolejne urodziny, zmarszczki i już tracisz pewność, nie jest, jak dawniej.
- Ale tym razem było inaczej? Tak?
- Masz rację, tym razem inaczej. Pojawił się obraz, jakbym odkryła niewidoczne freski. Jest całość, a ja już wiem, że je widzę, tylko nie rozumiem. Dlaczego, akurat o to pytasz?

- Nie czułaś czasem, że jestem przy tobie, że od ostatniego czasu nasza rozmowa się nie kończy?
- Ty? Jeśli nawet miewam taką pewność, myślę, że to jedynie moja wyobraźnia…
- Niezupełnie. Ale zacznę opowieść od tych wysp, które według mieszkańców mają magiczne znaczenie. Używają określenia „magiczne”, może mają rację, chociaż naukowo nazywa się to inaczej. Wyspy są potrzebne do badań. Dwadzieścia lat temu pewien program miał w planach usunięcie ludności. Plan był prosty, wszczepiono wszystkim zaprogramowane nanoroboty z licznikiem czasu, po którym następuje destrukcja organizmu.
- Skąd to wiesz, przecież to okrucieństwo! – krzyczałam na cały pokój. – To głupie, tak nie można!
- Ale jest prawdą. My również staliśmy się ofiarami tego pomysłu. Właśnie mija zaprogramowany czas. Jeśli nikt nie nagłośni sprawy, wyspy będą wyludnione w ciągu kilku lat. Dzieci rodzą się tutaj z wadami genetycznymi i nie przeżywają.
Byłam przerażona, nawet nie myślałam w tej chwili o sobie, a przecież powinnam.
- Marku, a skąd ty się dowiedziałeś i czy możemy coś zrobić?
- Poznałem Alexa, to było kilka lat temu. Przypadek, on był na konferencji, ja na wycieczce z Margo, chciała zwiedzać Paryż. Wtedy całe noce nie wychodziłem z baru. Tam trafił się Alex i jeden gość, od którego się wszystko zaczęło.

- To wiem, Alex wspomniał o tym zdarzeniu. – A co byłoby, gdybym nie zadzwoniła do Alexa? Zostawilibyście mnie? Traciłabym pamięć nie znając przyczyn? I teraz, jeśli nic nie da się zrobić, będziemy umierać świadomi i bezradni?

Marek spojrzał na mnie z czułością. Dla tej chwili - pomyślałam - byłabym gotowa oddać wszystko, ale jednak, czy taki miałby być koniec?

- Nie, Alex ma plan. Właśnie pojechał na konferencję, ma się spotkać z jednym profesorem, który wie o czymś, czego jeszcze nie było, odkrył pewną zależność. To energie na poziomie wyliczonym teoretycznie, które teraz okazały się możliwe do zmierzenia.
- Marku, wiesz, że ja nie mam o tym pojęcia, nie jestem w stanie zrozumieć znacznie prostszych rzeczy. – Mówiłam ze smutkiem, bo zawsze chciałam być naukowcem i badać nieznane zjawiska.
- Nie fantazjuj, czekajmy na informacje od Alexa, jeśli będzie trzeba działać, to jest misja dla nas. Będzie trzeba pomóc innym. – A urządzenie, które masz w kieszeni pozwoliło ci się oddalić z pola czujników i pewnie teraz baza zgłosiła twoje zaginięcie. Nanorobota wszczepiono około dwóm tysiącom osób. To wcale nie duża próba doświadczalna, tym bardziej, że w szybkim tempie się zmniejsza.
- Marku, ja chcę żyć! – Naprawdę czułam teraz, jak bardzo chcę, szczególnie, gdy miałam go przy sobie.
Cała historia w mojej wyobraźni zamieniła się nagle w ckliwą opowieść o miłości, tylko nie byłam pewna zakończenia. Jeśli nie będzie szczęśliwe?


***
Musiałam długo spać, bo czułam ból w całym ciele. Gdy otworzyłam oczy Marek siedział przy mnie, a Alex zmieniał żarówkę. Na widok, że się budzę twarze obydwu się rozpromieniły.
- Dziewczyno, z tobą był największy kłopot! Za bardzo uwierzyłaś, że ta historia nie skończy się dobrze. Pamiętaj następnym razem, że wiara jest czymś więcej niż myślą, ona uruchamia energię. Ale zdaje się niewiele rozumiesz z fizyki? – Usłyszałam śmiech obydwu.
Zrobiło mi się głupio. Spytałam, jak długo spałam i czy wszystko jest w porządku.
Na szczęście było. Tym razem w całe zdarzenie zaangażowano międzynarodową misję.
- A co z nim? – Z nanorobotem? Czy nie mógłby się nazywać jakoś bardziej tajemniczo?
- Nazywał się, o tak! AXX610Z, wystarczy? – Marek i Alex znów się śmiali.
- Rety, ale jestem głodna, macie może saskimi? – Dodałam mrugając do Alexa.
- Marku, zajrzyj do lodówki! – Słowo daję, nie zjadłem wszystkiego.

- Czy następnym razem nic takiego się nie wydarzy? - A jeśli znów ktoś wpadnie na ten pomysł?
- Ludzkość będzie miała problemy. – Marek posmutniał.

Zachód słońca wydawał się piękny jak dawniej. Usypywaliśmy zamek z piasku. Byłam dumna z mojej opalenizny.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
julanda · dnia 20.09.2012 07:34 · Czytań: 1203 · Średnia ocena: 4,5 · Komentarzy: 12
Komentarze
bliskolasu dnia 20.09.2012 09:59
Przeczytałem zaskoczony i wróciłem się do "Rocznika 1961". Tam odważyłem się na komentarz.
Chyba wolę Cię z tamtych tekstów lecz w żadnym wypadku nie oznacza to abym przestał czytać opowiadania :)
julanda dnia 20.09.2012 10:27
Bardzo dziękuję Bliskolasu. Rozumiem, wiem, że to opowiadanko jest inne ;)
Pozdrawiam serdecznie! :) (Na komentarz pod 1961 odpowiem później, jak będę mieć więcej czasu. :)
zajacanka dnia 20.09.2012 11:36
No proszę: Julandka w thrillerze medyczno-psychologicznym. Dobrze się czyta, intryguje. Zakończenie jakby troszkę nagłe, przykrótkie, ale za to z jaką puentą!
Podobało się! Pozdrawiam ciepło! :)
JaneE dnia 20.09.2012 13:04
Zaskoczyłaś mnie julando. Kojarzysz mi się z tekstami poetyckimi, delikatnymi, a tu proszę :)

Czytało się dobrze... choć przyznam szczerze, wolę Cię w innych odsłonach.

pozdrawiam ciepło.
julanda dnia 20.09.2012 14:02
Zajacanko i JaneE - dziękuję, że przeczytałyście. Wiem, że inne, właściwie, gdyby nie Tomek i Agatka, która dostała do poczytania, pewnie bym nie wrzuciła do publikacji na pp. :) Wyobraźnia robi różne figle, gdzieś mam kilka nieskończonych podobnych pomysłów, tylko... zabrakło przekonania i wiedzy. Chyba opowiadałam kiedyś JaneE, jak zawiozłam bohaterkę na Filipiny, już wysiadła z samolotu, nawet znałam zakończenie, tylko... Nie byłam pewna w jakim języku powinni rozmawiać bohaterowie, a akcja opierała się na dialogach. Zdaję sobie sprawę, że Amerykanie są pewni, jakoby na Marsie też porozumiewano się po... amerykańsku! ;)...

Dziękuję, pozdrawiam wrześniowo, pogodnie! !
bosski_diabel dnia 21.09.2012 22:37
i ja zaskoczony Lula w thrillerze, ale powiem Ci, że dla mnie to rewelacja jeśli chodzi o Ciebie, wiesz, że nie mam uprawnień więc się niczego nie czepiam poza treścią którą zaskoczyłś jak widać nie tylko mnie:) pozdrawiam.
julanda dnia 21.09.2012 23:19
:) Jak miło Bosski (w nowej odsłonie avatara!) Opowiadanko się napisało w końcu sierpnia i miało zostać w komputerze, tylko TiA dostała do poczytania, więc to za Jej sprawką ;) pojawiło się na pp.
Dziękuję, że zajrzałeś, właśnie walczę z gg... chyba mi się programy skonfliktowały, czyżby liczyły, że w desperacji coś o tym napiszę! ;))
Pozdrawiam serdecznie!
Usunięty dnia 22.09.2012 15:19 Ocena: Świetne!
To opowiadanie jest świetne.Jest to naprawdę ciekawy thriller medyczny.Dobrze, że wrzuciłaś na pp. Jak masz takich więcej, to wrzucaj, bo tu nie za bardzo jest co czytać.Czytałam Twoje teksty są trochę inne, ale nikt nie powiedział, że musisz się trzymać jednego stylu.
Serdecznie pozdrawiam:)
julanda dnia 22.09.2012 23:16
Dziękuję Anetko serdecznie za tak miły komentarz. Jeden z takich, które pozwalają wierzyć, że warto pisać. I ja również pozdrawiam!
Dobra Cobra dnia 28.09.2012 09:52 Ocena: Bardzo dobre
Dobre, cholernie dobre i się podoba.

Bdb ode mnie!

Pozdrawiam,


Dobra Cobra
Wasinka dnia 28.09.2012 17:18
No rzeczywiście dziwny przypadek - Julanda w tematyce inszej niż na ogół.
Szybko mi się przemknęło przez ową historię (może nawet za szybko - to pewnie wina dominacji dialogów). Ciekawy przypadek, pomysł dobry, ale jednak mam wrażenie nieco dużej skrótowości... Choć może jakby było dłużej, to brakłoby dynamiki ;).Tak czy tak, przyjemna chwila poczytania i odkrycia kolejnej warstwy Julandy.
Aha, malutka uwaga techniczna: gdy stawiasz wielokropek, to przecinek zbędnym jest (np. Zaczęłam sobie przypominać…, byłam tam; i w zasadzie tutaj to bym nawet dużą literę dała w Byłam).

Słoneczności życzę i pozdrawiam kolorowo.
julanda dnia 29.09.2012 09:27
:)) Dziękuje Wasinko, widziałam ten fragment i zapomniałam poprawić! Może teraz zdążę.
Co do skrótowości - to temat na powieść... Na ich pisanie zupełnie nie mam czasu. Zdarza się, że w księgarni biorę książkę i czytam wyrywkowo, aby dowiedzieć się w czym rzecz. Niekiedy żałuję, że nie ma bryków dla tych, którzy nie mają czasu, gdyby autorzy o tym wiedzieli... pisaliby powieści w tabelach!
Pozdrawiam serdecznie!
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:67
Najnowszy:pica-pioa