Zaczyna się ciekawie. Styl wciąga czytelnika, a jedno zdanie ciągnie za sobą drugie, zręcznie i ze specyfiką Autorki je dopełniając. Czasem tylko miałam małe wrażenie zachwiania płynności, kiedy to szyk "zwykły" wpadał w ten "inny". Nie znaczy to, że "inny" mi przeszkadza, wręcz zupełnie przeciwnie. Po prostu czasem zgrywał się z tym "normalnym" (że tak to ujmę), a czasem jakoś jeden z drugiego wyskakiwał. Nie było wiele takich momentów i w sumie po kolejnych czytaniach człek się przyzwyczaja, ale jednak może by tak sobie jeszcze podopieszczać. Bo to nie jest takie jednoznaczne, wyczujesz, może gdy przeczytasz na głos, a może czuciem swym tekstu.
Ale, tak czy siak, lubię takie prowadzenie narracji, wejrzenia od środka, wykrzątania i ciamkania do wewnątrz. Z przyjemnością tu pobuszowałam.
I takie maluchy jeszcze przykładowe:
Przyjść później, albo co. – wyrzuciłabym przecinek i postawiła zamiast kropki znak zapytania
Już mam się odwrócić i odejść, gdy w drzwiach ukazuje się czyjaś postać. Przyglądam się zaskoczona. – trochę jednak „się” na siebie wskakuje (tym bardziej że wcześniej było jeszcze ”siebie”)
Z uśmieszkiem swoim przyjaźnie pobłażliwym wykwitłym na lico. – tutaj bym jednak z szykiem pokombinowała… Może coś w stylu: Z uśmieszkiem na lico wykwitłym, pobłażliwym przyjaźnie
- Gocha, chodź no tu, niech ci się przyjrzę(.) – (T)uli mnie bez ostrzeżenia jak jaką kukłę. – Ostatnio, kiedy się widzieliśmy, miałaś chyba z dziesięć lat(.) – (
ierze moją twarz w swe wypielęgnowane paluszki i przygląda się jej jak wyjątkowo cennemu cacku. – celowo owo „jak” powtórzone? Bo jeśli nie to albo może jakaś inna konstrukcja, albo np. „niczym” raz?
(tu kreska jakaś gruba jest i nie wiem, w jakim celu...) Nie mogę pozwolić, żeby się Jaśkowi na głowę moje poplątaństwo zwaliło. – bez tej kreski raczej
Nie wiem jeszcze(,) czego chcę, a Jasiek ( –) poczciwe chłopię.
Klimatycznie, nie nachalnie, minimalnie. – nienachalnie
Ale sprawca tej uczty(,) zdaję się(,) czytał mi w myślach – zdaje
ale spokojna i powabna(,) fortepianowa.
A, bo zaczęło się od tego, że sama nie wiedziałam(,) czego chcę.
A najgorsze w tym wszystkim chyba było to, że byłam od paluszków stóp – wpada na siebie było/byłam
Nie wiem(,) co się działo z jego sercem,
I tak powędrowałam prosto do Jaśka, bo nie chciałam do domu. W pustocie siedzieć nie chciałam. I tak po prawdzie – „I tak” powtórzone nie wygląda na celowe
Pozdrawiam księżycowo.