paskuda 1.0 - vilanne
Proza » Obyczajowe » paskuda 1.0
A A A
PROLOG

Jest tam kto? Pukam i pukam. Zamknięte. Chyba trzeba zrezygnować. Przyjść później, albo co? Na razie dam sobie spokój – myślę. Już mam zrobić odwrót i odejść, gdy w drzwiach ukazuje się czyjaś postać. Spoglądam zaskoczona. Pomyliłam drzwi? Ale nie. Grymas na twarzy jakiś taki znajomy i oczy przyjemnie skrzą się. A on stoi i patrzy w bezruchu niemal. Z uśmieszkiem swoim przyjaźnie pobłażliwym na twarz wykwitłym. Postanawiam więc zagadnąć w te słowa:
- Przepraszam bardzo, czy tu mieszka niejaki Tomasz S.?
On uśmiecha się jeszcze szerzej. Istnieje zagrożenie, że mu ten uśmiech zaraz przetnie pół twarzy. I z rozbrajającą szczerością rzecze:
- Ja jestem Tomasz. Już mnie nie pamiętasz?
Istotnie, nie przypominam sobie, nie takiego. Tomasz krępy był zawsze, nieprzystępny jakiś, spode łba nieraz spoglądał i słów używał topornych. Jak to możliwe, że ten tutaj tak samo się zowie? To pomyłka być musi bez dwóch zdań. Mówię mu o tym, a on śmiechem jak nie parsknie:
- Gocha, chodź no tu, niech ci się przyjrzę. – Tuli mnie bez ostrzeżenia jak jaką kukłę. – Ostatnio, kiedy się widzieliśmy, miałaś chyba z dziesięć lat. – Bierze moją twarz w swe wypielęgnowane paluszki i przygląda się jej niczym wyjątkowo cennemu cacku.

Wtedy się budzę. Zawsze wtedy się budzę. Ciągle. Wciąż i bez ustanku. Sen się powtarza bez żadnych zmian w swej materii. Budzę się zaniepokojona. Noc jeszcze panuje bardzo rzeczywista. Zegar wskazuje drugą dopiero. I leżę. I wiercę się. Przekładam boczki z lewej na prawą. Na brzuch się kładę w ulubionej pozycji. Myślę sobie, że za jakie grzechy, bo ja przecież jutro pilnie z rana wstać muszę. W końcu stwierdzam, że furia nic tutaj nie załatwi, więc postanawiam skorzystać z wolnej chwili i pogrążam się w marzeniach. Pląsam wśród łąk zielonych. Podziwiam cudowne pagórki. Siadam sobie na polance oparta o drzewo, a w ręce trzymam lekturę na ten dzień. Hm... co by tu wziąć na łąkę... Oddech mi się wyrównuje i jakoś dosypiam do rana.
_______________________________

I.

Krzątał się w kuchni, podczas gdy ja siedziałam jak na szpilkach w salonie z kubkiem gorącej herbaty w zmarzniętych dłoniach. Dokąd mam teraz pójść? – myślałam. Nie mogę pozwolić, żeby się Jaśkowi na głowę moje poplątaństwo zwaliło. Nie da się ukryć, że jestem kobietą fatalną. Wszystko się przeze mnie dzieje naokoło, chociaż można by spokojnie czasem pójść prosto przed siebie. Nie wiem jeszcze, czego chcę, a Jasiek - poczciwe chłopię. Nie dam mu zbaranieć. Za żadne skarby nie dam mu teraz zbaranieć!
Wnet Jaśko przyszedł, przerywając rozmyślania moje. Wykrzątał się widać doszczętnie, a z tej krzątaniny wynikły cuda-wianki. Danie jedno, drugie. Desery szmery. Jakaś winna niewinna popitka. Wszystko z wszystkim i do wszystkiego. Prawdziwy niejadek dostałby apetytu. A ja, lekko mówiąc, byłam pełna podziwu. I niestety, po ogromie Jaśkowej dobroci wywnioskowałam, że stało się. Za późno na ucieczkę. Najdroższy Jaśko już uroczyście zbaraniał! Tak czy owak, zasiedliśmy do głównego. Jak przystało na gospodarza i jego gościówę. Oprawa była jak z restauracji drogiej. Klimatycznie, nienachalnie, minimalnie. Wszystko z wyczuciem gustu i smaku. Brakowało tylko jakiego skrzypka, który by nam w rytm każdego kolejnego kęsa przygrywał. Ale sprawca tej uczty, zdaje się, czytał mi w myślach, więc wnet z głośnika poleciała jakaś lekka muzyczka, co prawda nie skrzypcowa (Jasio pewnie nie doczytał dokładnie), ale spokojna i powabna, fortepianowa. Ciamkaliśmy do wewnątrz, umilając sobie czas niezobowiązującą konwersacją. To znaczy zobowiązującą do połowy. On był bardzo ciekaw, co się stało, że ja tak nagle zaszczyciłam go obecnością. Chociaż z mojego punktu widzenia raczej był w tym jego niefart. Wyłuszczyłam mu więc bez owijania w bawełnę, ale bardzo skrótowo obecny kołtun problemów, który mnie z nóg zwalił. A on z miną wyrozumiałą litował się nad moją niedolą.

A, bo zaczęło się od tego, że sama nie wiedziałam, czego chcę. To znaczy, wiedziałam, ale nie byłam pewna, czy to dobry pomysł. W związku z tym postanowiłam nie podejmować ostatecznych decyzji. I tak żyłam, bujałam się jak chorągiewka to w tę, to we w tę. Narobiłam sobie bałaganu i nie sobie też. A najgorsze w tym wszystkim chyba było to, że od paluszków stóp po czubeczek rozczochranej głowy zafascynowałam się mężczyzną. Mężczyzną, któremu zrobiłam mentalną demolkę i rozgardiasz duchowy. I tak go zostawiłam w jednym wielkim śmietniku, żeby sobie sam uprzątnął. Ale nie moja wina!
Dzisiaj dzień ostatecznej demolki w prezencie dla tego pana. Uśmiechaliśmy się miło na do widzenia, rzucając w to drugie śnieżkami. Rękawiczki mi przemokły, serce udawałam, że mam z lodu, ale raczej już w stanie ciekłym, czego ów mężczyzna nie mógł za żadne skarby zobaczyć, a włosy sterczały mi na wszystkie strony, co w sumie nie było nowiną. Ten pan, Hawran, gwoli ścisłości, uprawiał podobną sztukę maskowania. Nie wiem, co się działo z jego sercem, ale oczy miał mgliste, osadzone w zdrowo rumianej twarzy. Wiedziałam podskórnie, że to jest koniec końców, chociaż nic nie mówiliśmy. Pokiwałam ledwo czułą dłonią zarękawiczoną i odeszłam szepcząc, żeby sobie znalazł następnym razem kogoś z może mniejszą zdolnością czucia, ale za to z większym rozumem. I tak powędrowałam prosto do Jaśka, bo nie chciałam do domu. W pustocie siedzieć nie chciałam. I po prawdzie, myślałam tylko o tym, że jak Jaśka ujrzę, to mi się lepiej zrobi. Dopiero w tym salonie... Że przecież nie można do Jasia przychodzić z każdym widzimisię.

Ale było już dawno za późno. Zarówno na ucieczkę, jak i na wyjaśnienia. Zbierałam się w sobie i zbierałam. Aż zbaranienie Jaśka pod wpływem impulsu roziskrzyłam jeszcze namiętnym pocałunkiem w podzięce. Jak przyszłam, tak wyszłam. Bez ociągania. Zostawiając Jasia z bałaganem jego własnych myśli i naczyń po smacznym posiłku.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
vilanne · dnia 27.09.2012 08:09 · Czytań: 914 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 7
Komentarze
Magicu dnia 28.09.2012 10:45
Nie do końca zrozumiałam, ale nie szkodzi. I tak przypadło mi do gustu ;)
Stylem przypomina "Przeklętą barierę" Joanny Chmielewskiej, a to zdanie spodobało mi się najbardziej:
"Ciamkaliśmy do wewnątrz, umilając sobie czas niezobowiązującą konwersacją.":D

Pozdrawiam
zajacanka dnia 28.09.2012 11:21
Tak, sympatycznie napisane. Bez zadęcia, z fajnymi igraszkami słownymi, autoironią, autokrytycyzmem. Podoba mi się i z przyjemnością przeczytam cd :)
vilanne dnia 28.09.2012 18:32
Dziękuję za komplementy :D Nie czytałam jeszcze nic Chmielewskiej. Może czas to nadrobić ;) Pozdrawiam.
Wasinka dnia 28.09.2012 23:59
Zaczyna się ciekawie. Styl wciąga czytelnika, a jedno zdanie ciągnie za sobą drugie, zręcznie i ze specyfiką Autorki je dopełniając. Czasem tylko miałam małe wrażenie zachwiania płynności, kiedy to szyk "zwykły" wpadał w ten "inny". Nie znaczy to, że "inny" mi przeszkadza, wręcz zupełnie przeciwnie. Po prostu czasem zgrywał się z tym "normalnym" (że tak to ujmę), a czasem jakoś jeden z drugiego wyskakiwał. Nie było wiele takich momentów i w sumie po kolejnych czytaniach człek się przyzwyczaja, ale jednak może by tak sobie jeszcze podopieszczać. Bo to nie jest takie jednoznaczne, wyczujesz, może gdy przeczytasz na głos, a może czuciem swym tekstu.

Ale, tak czy siak, lubię takie prowadzenie narracji, wejrzenia od środka, wykrzątania i ciamkania do wewnątrz. Z przyjemnością tu pobuszowałam.

I takie maluchy jeszcze przykładowe:

Przyjść później, albo co. – wyrzuciłabym przecinek i postawiła zamiast kropki znak zapytania

Już mam się odwrócić i odejść, gdy w drzwiach ukazuje się czyjaś postać. Przyglądam się zaskoczona. – trochę jednak „się” na siebie wskakuje (tym bardziej że wcześniej było jeszcze ”siebie”)

Z uśmieszkiem swoim przyjaźnie pobłażliwym wykwitłym na lico. – tutaj bym jednak z szykiem pokombinowała… Może coś w stylu: Z uśmieszkiem na lico wykwitłym, pobłażliwym przyjaźnie

- Gocha, chodź no tu, niech ci się przyjrzę(.) – (T)uli mnie bez ostrzeżenia jak jaką kukłę. – Ostatnio, kiedy się widzieliśmy, miałaś chyba z dziesięć lat(.) – (B)ierze moją twarz w swe wypielęgnowane paluszki i przygląda się jej jak wyjątkowo cennemu cacku. – celowo owo „jak” powtórzone? Bo jeśli nie to albo może jakaś inna konstrukcja, albo np. „niczym” raz?

(tu kreska jakaś gruba jest i nie wiem, w jakim celu...) Nie mogę pozwolić, żeby się Jaśkowi na głowę moje poplątaństwo zwaliło. – bez tej kreski raczej

Nie wiem jeszcze(,) czego chcę, a Jasiek ( –) poczciwe chłopię.

Klimatycznie, nie nachalnie, minimalnie. – nienachalnie

Ale sprawca tej uczty(,) zdaję się(,) czytał mi w myślach – zdaje

ale spokojna i powabna(,) fortepianowa.

A, bo zaczęło się od tego, że sama nie wiedziałam(,) czego chcę.

A najgorsze w tym wszystkim chyba było to, że byłam od paluszków stóp – wpada na siebie było/byłam

Nie wiem(,) co się działo z jego sercem,

I tak powędrowałam prosto do Jaśka, bo nie chciałam do domu. W pustocie siedzieć nie chciałam. I tak po prawdzie – „I tak” powtórzone nie wygląda na celowe


Pozdrawiam księżycowo.
vilanne dnia 30.09.2012 21:47
Serdeczne dzięki za wskazówki, Wasinko. Bardzo je sobie cenię :) Pokombinuję coś dalej z tym w najbliższym czasie. Pozdrowienia.
Krystyna Habrat dnia 10.10.2012 10:35
Ten tekst świadczy już o osiągnięciu kunsztu pisarskiego. Język wysmakowany i zindywidualizowany, niesztampowy. To bardzo cenne. Moim zdaniem, jak i większego fachowca w tym względzie -Wasinki, można go co nieco dopieścić, ale już działa jak trzeba, czyli odróżnia się wśród innych (nie mówię, że na PP, bo tu dużo indywidualności). Dzięki temu nie powinien zginąć niezauważony wśród wielości tekstów w internecie. Indywidualność i umiejętność pokazania typowej sytuacji (tu zerwania) w sposób nietypowy, niebanalny, a tak, jak jeszcze nikt nie napisał, świadczy o talencie literackim.
Tu jest Prolog i część I, a więc będzie ciąg dalszy i to wyjaśni powracającą we śnie postać Tomasza.
Ciekawa jestem co dalej. Daj znać. KH.
vilanne dnia 07.11.2012 19:17
Dziękuję, Wasinko i Sokole! Wzięłam sobie wszystko do serducha i jest mi bardzo miło. Z poprawkami strasznie zamuliłam, ale od dzisiaj są. Pewnie jeszcze będę sporo dopieszczać i naprawiać nie raz, lecz na razie to musi wystarczyć. Dalsza część czeka w poczekalni ;)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
01/11/2024 20:44
Janusz Rosek Lubię prozę z akcją, a w "Przemianach… »
ajw
01/11/2024 19:17
Cieszę się, ze przypadło Ci do gustu. Dziękuję Kushi :) »
Janusz Rosek
01/11/2024 18:00
Darcon Dzień dobry. Bardzo dziękuję za Twój komentarz i… »
Darcon
01/11/2024 15:29
Hej, Januszu. To tekst na górną półkę, tylko mógłbyś… »
Kushi
31/10/2024 20:30
Aż chciałoby się namalować obraz czytając ten wiersz...… »
valeria
30/10/2024 22:23
Nie przypuszczałam nawet, że dam :)no jasny jest:) »
Jacek Londyn
30/10/2024 13:22
Jest listowie, igliwie, wgryzające się złote morze, dyniowo… »
euterpe
28/10/2024 10:54
Dziękuję za opinię, pamiętam jak kiedyś pisałam opowiadanie… »
Kazjuno
28/10/2024 09:33
Tytułowe pytanie, Co by było gdyby? - jak się domyślam -… »
euterpe
28/10/2024 09:02
Dziękuję za opinię. szczerze powiedziawszy nie sądziłam, że… »
gitesik
28/10/2024 04:46
Recenzja tekstu „Co by było gdyby?” Tekst autorstwa… »
euterpe
27/10/2024 19:49
Dziękuję za opinię ????nie jest to zbyt dopracowane, ale nie… »
Kazjuno
27/10/2024 18:49
Janusz Rosek Cieszy mnie, że ciekawi Cię moja powieść. W… »
Janusz Rosek
27/10/2024 14:19
Kazjuno Bardzo ciekawy fragment. Wieczny dylemat - mówić… »
Darcon
27/10/2024 13:31
Ciekawe. :) Także forma. Dużo przecinków, wręcz urywanych… »
ShoutBox
  • ajw
  • 01/11/2024 19:19
  • Miło Ciebie znów widzieć :)
  • Kushi
  • 31/10/2024 20:28
  • Lata mijają, a do tego miejsca ciągnie, aby wrócić chociaż na chwilę... może i wena wróci... dobrego wieczorku wszystkim zaczytanym :):)
  • Szymon K
  • 31/10/2024 06:56
  • Dziękuję, za zakwalifikowanie, moich szant ma komkurs. Może ktoś jeszcze się skusi, i coś napiszę.
  • Szymon K
  • 30/10/2024 12:35
  • Napisałem, szanty na konkurs, ale chciałem, jeszcze coś dodać. Można tak?
  • coca_monka
  • 18/10/2024 22:53
  • hej ;) już pędzę :) taka zabiegana jestem, że zapominam się promować ;)
  • Wiktor Orzel
  • 17/10/2024 08:39
  • Podeślij nam newsa o książce, wrzucimy na główną:)
  • coca_monka
  • 14/10/2024 19:33
  • "Czterolistne konie" wyszły na początku września, może nawet gdzieś się wam rzuciły pod oczy ;)
  • coca_monka
  • 14/10/2024 19:32
  • Bonjour a tout le monde :) Dawno mnie tu nie było! Pośpieszam z radosną informacją, że można mnie zakupić papierowo :)
  • mike17
  • 10/10/2024 18:52
  • Widzę, że portalowe życie wre. To piękne uczucie. Każdy komentarz jest bezcenny. Piszmy je, bo ktoś na nie czeka :)
  • Kazjuno
  • 08/10/2024 09:28
  • Dzięki Zbysiu, też Ciebie pozdrawiamy. Animujmy ruch oddolny, żeby przywrócić PP do życia.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty