Miasto usłane różami I - Sue Ogg
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Miasto usłane różami I
A A A
Siedziałem w parku. Patrzyłem na równo ściętą trawę i tak nieskazitelnie czystą alejkę, jakby żadna stopa nigdy na niej nie stała. Nawet drzewa w tym parku są przycięte równo. Wszystko jest idealne w Roses City. Mówią, że to miasto jak marzenie. Czyste, spokojne, pełne miłych ludzi. Czasami mam ochotę przyjść nocą do parku i choć jedno drzewko ściąć tak, by było nierówne i niesymetryczne względem innych. Ale w Roses City wandalizm był czarną magia i jak Czernej magii nikt nie zrozumiałby perfekcji mojego czynu. Zapewne jeszcze przed świtem znikąd pojawiłby się ogrodnik i przywrócił roślinie zwykły wygląd. Gdybym powiedział mu, że to krzywo ścięte drzewo było aktem wyzwolenia z więzów perfekcji, spojrzałby na mnie z politowaniem i totalnym brakiem zrozumienia. Tak, wszystko w Roses City jest idealne. Nawet ogrodnicy.
Wszyscy wstają o tej samej godzinie. Jak nakręcane laleczki wychodzą z domów w jednym momencie, by wziąć poranną gazetę. Uśmiechają się do siebie sztywno i życzą miłego dnia. Zawsze miłego dnia, tak automatycznie, jakby odganiali muchę. Jestem z siebie dumny, że ja nigdy nie wychodzę po gazetę i śpię o te pięć minut dłużej niż reszta mojego miasta. Spałbym dziesięć, a może i trzydzieści, ale wtedy moja matka na pewno zauważyłaby. Zauważyłoby całe miasto. Ale nikt, absolutnie nikt, by nie zrozumiał. Bo w Roses City wszystko było idealne. Pora wstawania, pora śniadania i lunchu zawsze o tej samej godzinie. Dobrze, że od czasu do czasu zdarzały się święta, bo inaczej umarłbym przytłoczony nadmiarem tej perfekcji czasu.
W szkole też wszystko było idealne. Nauczyciele zawsze eleganccy ze sztucznymi uśmiechami na twarzach. Zresztą w Roses City wszyscy bez przerwy się szczerzyli. Ale nie miało to nic wspólnego z radość czy życzliwością. Uczniowie w czystych i pachnącym mundurkach zawsze mieli idealne oceny. Byli raczej jak roboty niż dzieci. Tak sztywni, jakby ktoś wyssał z nich całe życie. Bo Roses City tak naprawdę było nietoperzem – wysysało ze wszystkich życie i zmieniało je w perfekcją rutynę.
Siedziałem w parku i rzygać mi się chciało, kiedy patrzyłem na równo ściętą trawę i nieskazitelnie czystą alejkę. Mógłbym zbezcześcić tą czystość moimi wymiocinami. Poczułbym się wolny, gdybym zobaczył w parku w Roses City plamę rzygów na środku alejki. Wtedy dostrzegłem starszą panią przechodzącą obok ławki, na której siedziałem. Uśmiechnęła się do mnie sztywno. Zawstydziłem się swoimi myśli. Jednak jakaś część mnie w tym samym momencie wyobrażała sobie jak staruszka wchodzi czystymi bucikami w sam środek wymiocin. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Po raz pierwszy w życiu uśmiechnąłem się do kogoś szczerze. Ciekawe czy to też jest zachwianiem perfekcyjnego funkcjonowania miasta…
Właśnie wtedy usłyszałem coś, czego jeszcze nigdy nie słyszałem. Cichy dźwięk, piękny i nieuchwytny jak marzenie. Trwał kilka sekund, ale tak mocno poruszył mnie, że przysiągłbym, iż to kilka sekund było wiecznością. A potem ucichł, jakby nigdy nie rozbrzmiał. Rozglądałem się wokół, ale wszystko pozostawało tak spokojne i niezmienne jak tylko w Roses City się da. Czy ten dźwięk naprawdę istniał, czy jedynie w mojej głowie?
Nie wiem skąd mógł się tam wziąć, ale kiedy już pojawił się, nie było wątpliwości, że nic nie jest wstanie wyrzucić go z moich myśli. W życiu nie słyszałem niczego piękniejszego. Pamiętam, że niemal rozpłakałem się ze strachu, że mógłbym nigdy nie dowiedzieć się, co było jego źródłem i nigdy, nigdy więcej go nie usłyszeć…

***

W Roses City każdy jest przyjacielem każdego. W praktyce nikt więc nie ma prawdziwych przyjaciół, bo bycie z kimś jednym w bliższych stosunkach niż z całą resztą uważane jest za wyjątkowy nietakt. Albo zdradzasz swój sekret całemu społeczeństwu albo nikomu. Zresztą w Roses City sekrety też były nietaktowne.
Tamtego dnia żałowałem, że nie miałem kogo spytać, czy nie słyszał może dźwięków w parku - jakby śpiewu, ale przysiągłbym, że śpiewu nieludzkiego głosu. A czy istnieją pieśni poza tymi wypływającymi z ludzkich ust? Krążą legendy, że gdzieś poza granicami naszego miasta, człowiek potrafi z drewna wydobyć dźwięki. Wiem o co chcecie spytać - jak niby legendy zdołały przetrwać w Roses City? Nie wiem. Dla mnie to jeden z niewielu dowodów, że nie jestem jedynym, który marzy w tym mieście pozbawionym wyobraźni. Bo marzenia w Roses City również są potępiane. Tutaj jeżeli ludzie marzą, to tylko o rzeczach możliwych. Ja pytam jakie to marzenia, skoro rzeczywistość potrafi je zaspokoić?
Stopy same zaprowadziły mnie na skraj miasta. Często przesiadywałem na murku wpatrując się w bezkresne polany. Było w nich coś pociągającego. Miałem ochotę przeskoczyć mur i biec przed siebie. Szaleńczo krzycząc i nie odwracając się ani razu. Zawsze obiecuję sobie, że pewnego dnia to zrobię. Ale nigdy ten dzień nie nadchodzi. Wychodzenie poza granice miasta w jakikolwiek dzień poza świętem wiosny i jesieni, było zachowaniem karygodnym. Jedyny wyjątek stanowili kupcy, jeżdżący na wozach do sąsiednich wsi i miast, by tam handlować. Ale ludzie zawsze traktowali ich jak odszczepieńców i starali się omijać. Nawet ja nie raz spotykałem się z pełnymi pogardy spojrzeniami z powodu moich niemal codziennych wędrówek na skraj miasta.
Nie potrafiłem jednak z nich zrezygnować. Patrząc na bezkresne polany, czułem się wolny. Jakby wolność pól udzielała się i mnie. Bo polany były wolne – przez nikogo nie podcinane, nie muszące wstawać o tej samej godzinie każdego dnia i szczerzyć się do innych polan. Rosły jak chciały, pełne chwastów, mrowisk i pełzających robaków. Nikt nie sprząta kup po dzikich zwierzętach. Kiedy byłem mały często chodziłem po parku szukając jakiejkolwiek gówna. Przecież tyle psów jest w nim codziennie wyprowadzanych, rozumowałem, więc gdzie podziewają się ich gówna? Spytałem mamę. Pamiętam, że była wściekła, że w ogóle myślę o czymś takim. Ale w końcu wyjaśniła mi, że ludzie zawsze sprzątają po swoich pasach. Byłem w szoku. Spytałem mamy, czemu nie można zostawić gówien samych sobie, ale ta tylko nawrzeszczała na mnie i kazała nie myśleć o bzdurach.
Na pewno niezwykłe dźwięki z parku też uznałaby za bzdury. Coś tak pięknego uznać za bzdury musiało być zbrodnią. Ale moja matka nigdy nie dostrzegała rzeczy piękny, jeśli nie były wpisane do katalogu rzeczy pięknych w Roses City. Nigdy nie było formalnej wersji katalogu, jednak ja twierdzę, że istniał on w głowach mieszkańców, uzgodniony i zatwierdzony przez ogół tak perfekcyjnie, że nikt nie był nawet świadomy jego istnienia. Bo w Roses City wszystko było zgodne i jednomyślne, nawet piękno.

***

Kiedy wróciłem do domu mama stała już w progu, uśmiechając się sztucznie. Uścisnęła mnie, ale od dawna zauważyłem, że w tym uściskach nigdy nie ma czułości. Są tylko obowiązkiem, kolejnym punktem dnia, który należy odfajkować. Tak samo jak rozmowa, zawsze o tym samym.
- Cześć, skarbeczku – jej głos miał w sobie tyle słodyczy, ile posłodzona cytryna. – Jak ci minął dzień?
Mruknąłem coś niewyraźnie w odpowiedzi.
- Ach, tak? Jakie to cudowne! U mnie w porządku, cukiereczku, jak miło, że pytasz. No to biegnij na górę do pokoiczku i odrób lekcje jak grzeczny chłopiec. Jesteś grzecznym chłopcem, prawda?
- Mhym – burknąłem, ale w myślach dodałem, Mamo, mam już prawie szesnaście lat, a ty wciąż traktujesz mnie, jakbym miał sześć. Ale tak pójdę na górę, bo nie mogę znieść twojej sztuczności. Nigdy nie byłaś moją matką, ty tylko ją grałaś. Czy kiedykolwiek przestaniesz grać, mamo?
Ale niewypowiedziane słowa nie mogły dotrzeć do matki, która wciąż uśmiechała się nieszczerze, oszukując samą siebie, że codziennie wita mnie z czułości, a nie z obowiązku. W Roses City ludzie potrafili oszukiwać samych siebie perfekcyjnie. Na przykład święcie wierzyli, że życie w Roses City jest życiem w raju. A ja rozglądając się wokół widzę tylko najnudniejsze i najbardziej przygnębiające miasto na świecie. Roses City nawet w byciu nudnym jest perfekcyjne.

***

Nadeszła pora spania. W całym mieście wszystkie światła zgasły. Nie ważne było czy komuś chciało się spać czy nie. O tej godzinie każdy szedł do łóżka. Jeśli ktoś nie mógł zasnąć, leżał patrząc tępo w sufit, czekając aż sen nadpłynie. Tej nocy postanowiłem jednak zbuntować się przeciw rutynie. Zgasiłem światło w swoim pokoju, ale nie miałem najmniejszego zamiaru iść do łóżka.
Nagle naszło mnie niepowstrzymane pragnienie zrobienia czegoś szalonego. Całe życie siedzę w mieście, którego nienawidzę i zawsze podporządkowuje się panującym w nim zasadom, których nienawidzę również. Czy kiedykolwiek zrobiłem coś szalonego?
Wtedy rozbrzmiała muzyka. Nigdy nie słyszałem muzyki i nie słyszałem o muzyce, ale w tym momencie byłem pewny, że to co słyszę teraz jest właśnie muzyką. Poczułem, że łzy spływają mi po policzkach. Bo wreszcie po tylu latach usłyszałem wolność. Piękno w każdym brzmieniu. To co dobiegło mnie w parku było jedynie namiastką melodii, która teraz dźwięczała w powietrzu.
Zamknąłem oczy i pozwoliłem muzyce przenieść mnie do innego świata – bez pory snu i wstawania, bez udawanej czułości i sztucznych uśmiechów, bez kolorowych domków i równo skoszonych trawników, bez niczego co nie jest dźwiękiem. Sam stałem się dźwiękiem.
Muzyka ucichła, a ja rozpłakałem się na dobre. Płakałem jak dziecko odrywane od matki. Płakałem, bo wiedziałem, że przed chwilą usłyszałem coś, co odmieniło moje życie. Coś nieuchwytnego, tajemniczego i nieziemsko pięknego. Kiedy raz usłyszy się muzykę ona nigdy nie cichnie w naszych głowach. Tamtej nocy zrozumiałem, że zakochałem się w marzeniu.

***

Kiedy jadłem rano śniadanie, kiedy szedłem do szkoły i jeszcze potem, kiedy siedziałem na lekcjach w głowie wciąż rozbrzmiewała ta sama melodia. Nie mogłem się jej pozbyć. Chyba wcale nie chciałem. Ale ona nie pozwalała mi żyć, wciąż wzbudzając niepohamowane pragnienie usłyszenia jej jeszcze raz. Chodziłem jak we śnie, ciągle rozkojarzony i zamyślony. Siadłem nawet w parku, na tej samej ławce, co ostatnio. Ale tym razem muzyka nie nadpłynęła. Zawędrowałem na skraj miasta, ale i tam jej nie było. Wróciłem do domu przybity.
Mama jak zwykle stała w drzwiach. Ominąłem ją, ignorując rozwarte do uścisku ramiona. Warto było, choćby po to, by zobaczyć jej minę. Zrozum, mamo, że już nie chcę więcej twoich sztucznych uścisków. Niemal wbiegłem do pokoju, trzaskając drzwiami. W Roses City nikt nigdy nie trzaskał drzwiami, bo w Roses City nikt nie okazywał gniewu czy niezadowolenia. Czasami, kiedy byłem wyjątkowo przygnębiony, zastanawiałem się, czy oni w ogóle mają jakieś uczucia. Teraz byłem dumny z tego, że stałem się pierwszym człowiekiem w społeczeństwie robotów.
Muszę ją odnaleźć. Muszę usłyszeć jeszcze raz. Ale gdzie szukać? Ona nie należała do Roses City. Była zaprzeczeniem sztywności, była przepełniona życiem. Kryło się w niej tyle irracjonalności… A przecież perfekcja Roses City nie może pozwolić sobie na niezrozumienie.
Zamknąłem oczy i przywołałem wspomnienie melodii. Pozwoliłem, żeby pragnienie ustąpiło całkowitemu wsłuchaniu się. Wtedy muzyka dopłynęła do moich uszu, tak słodka jak szept kochanki.
Nie wiem ile czasu siedziałem tak z zamkniętymi oczami, lekko kołysząc się w rym, ale kiedy uchyliłem powieki zobaczyłem przed sobą dziewczynę o szafirowych włosach. Szaleństwo na głowie, pomyślałem wtedy i zdałem sobie sprawę, że nieznajoma nie może być z Roses City. Nie tylko dlatego, że nigdy jej tu nie widziałem. Zupełnie nie pasowała do nudnego, sztywnego miasta. Nie uśmiechała się sztucznie, jej uśmiech był zuchwały tak samo jak spojrzenie błękitnych oczu. Nigdy nie widziałem takich oczu. Przywodziły na myśl roztrzaskane szkło, którego ostre krawędzie lśnią w słońcu, jakby manifestując swoją ostrość, tyle że w tym wypadku zamiast na złoto, lśniły na błękitno.
Muzyka, pomyślałem, to musi być muzyka w ludzkiej postaci…
- Potrafi wciągnąć, prawda? – spytała.
Nie zrozumiałem od razu o co jej chodzi. Musiała to zauważyć, bo roześmiała się.
- Wszyscy jesteśmy tacy sami – powiedziała. – Pozwalamy muzyce zawładnąć nami, nie wiedząc nawet w co się pakujemy. Ale uwierz mi, nawet gdybyśmy wiedzieli, nie zrobiłoby to żadnej różnych. Dzieci muzyki, to nimi jesteśmy.
Pod jej spojrzeniem robiło mi się raz gorąco, a raz zimno. Normalnie zaczerwieniłbym się pewnie i spuścił wzrok, nie mogąc wyksztusić nawet słowa. Ale nic nie było normalnego w moim pokoju wypełnionym muzyką i słodkim zapachem jej perfum.
- Nie znam się na muzyce – wyznałem. – To pierwsza, jaką kiedykolwiek słyszę.
Wyglądała na szczerze zdziwioną.
- Widzisz, my w Roses City nie mamy żadnej muzyki.
- Roses City, mówisz? Zapamiętam i będę unikać.
- Przecież jesteśmy w Roses City – odezwałem się niepewnie po chwili.
Przyglądała mi się uważnie przez jakiś czas, lekko przekrzywiając głowę.
- Ty naprawdę nic nie rozumiesz, co nie? My nie jesteśmy w żadnym Roses City, ale u progu wymiaru muzyki. Jeżeli dobrze myślę, pokój, w którym się teraz znajdujemy jest bliźniaczo podobny do twojego pokoju, tak? Uwierz mi jednak, że nie znajdujemy się w mieście, z którego pochodzisz. Po prostu twój umysł, nieprzyzwyczajony jeszcze do podróży między wymiarami, usiłuje utrzymać znajomy dla ciebie obraz.
- Co niby znaczy, że jesteśmy na progu wymiaru muzyki? Czym jest wymiar muzyki?
Długo nie odpowiadała, jakby próbowała znaleźć odpowiednie słowa.
- Myślę, że najlepiej będzie, jeżeli sam się przekonasz, kiedy już tam dotrzesz.
- A ty?
- Ja wysiądę wcześniej.
Musiałem czuć się naprawdę zdezorientowany, że zadałem następne pytanie. Ale zdawałem sobie też sprawę, że muszę je zadać, że prawdopodobnie do końca życia żałowałbym, gdybym nie zdał go wtedy.
- Czy nie mogłabyś zostać ze mną?
- Taki duży chłopiec, a boi się zostać sam – uśmiechnęła się drwiąco.
- Nie – zaprzeczyłem szybko. – Ja po prostu… Cieszę się, że cię poznałem.
- Przecież nie znasz nawet mojego imienia – zdziwiła się.
Przyjrzałem się jeszcze raz szafirowym włosom i błękitnym oczą. Czy tylko mi się wydawało, czy naprawdę błękitne kawałki szkła kuły mnie, przyprawiając o dreszcz? Ale nie dreszcz strachu bynajmniej, raczej dreszcz podniecenia.
- Ale nigdy nie spotkałem kogoś takiego jak ty i wiem, że całe życie będę żałował, jeśli nasza znajomość skończy się tu i teraz, bo boję cię, że jeżeli wysiądziesz, to już nigdy cię nie zobaczę – powiedziałem to szybko jednym tchem. Nawet mnie samego zdziwiła szczerość, do której nie byłem przyzwyczajony.
- Angie – dostrzegłem, że uśmiech na jej twarzy z pogardliwego zmienił się w bardziej życzliwy, mimo że chyba nic nie było w stanie pozbawić go zuchwałości.
- Gotim. Miło mi cię poznać, Angie. To… jak?
- Nawet nie wiesz, o co prosisz, Gotim – odpowiedziała, ale po chwili wahania dodała. – Ale tak. Zostanę, jeśli chcesz. Nie zwykłem spełniać czyichś zachcianek, ale dla ciebie zrobię wyjątek.
Nie ośmieliłem się zapytać, dlaczego. Teraz wiem, że i tak by nie odpowiedziała. W tamtej jednak chwili moje myśli wypełniało tylko jedno słowo… imię. Angie. Znalazłem się w raju. Tam u progu wymiaru muzyki, byłem w raju. Zamknąłem oczy. Nie wiem co mnie podkusiło, żeby zamykać oczy, bo kiedy ponownie je otworzyłem, raj zniknął.

-------------------
Dziękuję za poświęcony czas i uwagę. Jeśli będzie się podobało, wrzucę część II (ostatnią).
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Sue Ogg · dnia 18.10.2012 18:58 · Czytań: 562 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 1
Komentarze
danielski62 dnia 19.10.2012 15:39 Ocena: Świetne!
Super tekst podzielony na 4 tzw rodzialy , duzo fabuly , waski ale dobry portret miasta "Roses City,, czyli takie miasto formacji Warszawy albo nowego Kairu swietny tekst naprawde ...
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty