Zwyczajna miłość - Quentin
Proza » Obyczajowe » Zwyczajna miłość
A A A
Lekki, lipcowy wietrzyk przewracał co chwilę kolorowe strony „Hustlera”, który spoczywał na kolanach Kopeckiego – dobrze zbudowanego blondyna o mocno zadartym nosie. Chłopak przeglądał skrupulatnie stroniczki, gdzie finezyjne fotografie roznegliżowanych pań opatrzone były krótkimi kolumienkami tekstu. Poza blondasem namiętnymi obserwatorami byli ponadto: chuderlawy Romek, przewyższający całe towarzystwo o głowę, spocony Pablo i siedzący jakby nieco na uboczu Krystian, który wyglądał na najmniej zainteresowanego lekturą czasopisma.
Kopecki co jakiś czas przemycał pod bluzką egzemplarz erotycznego magazynu, ku uciesze swoich kolegów, a mógł to robić, gdyż jako jedyny z paczki miał starszego brata, który na dodatek nie będąc mistrzem konspiracji, przechowywał sprośne pisemka pod łóżkiem. Nic prostszego.
Czwórka przyjaciół spotykała się zawsze w tym samym miejscu nad wodą. Siadali zwykle nad brzegiem rzeki i raczyli zmysły urokami kobiecego ciała. Nie mieli więcej niż piętnaście lat, więc moment, kiedy dojrzała panna uchylała sekrety anatomii własnej sylwetki, był najprawdziwszą inicjacją – na miarę możliwości, rzecz jasna. Celebrowali każde nowe odkrycie z największą uwagą, komentując wszystko wzdychaniem, a nawet gwizdami podziwu, jeśli obiekt fascynacji był tego wart. Nierzadko wdawali się między sobą w zażartą polemikę, wychwalając własną faworytkę pod niebiosa i wynosząc ją niemal na ołtarze, gdzie pozostałe nie miały wstępu. Przeważnie jednak obywało się bez kłótni i w pokojowej atmosferze wszyscy rozchodzili się do domów, a w zasadzie w zacisze własnych pokojów, łazienek lub strychów, aby dać Bogu pretekst do ponownego wyklęcia Onana.

Nim minęły wakacje, Kopecki miał już za sobą swój pierwszy raz z sąsiadką mieszkającą po drugiej stronie ulicy. Była od niego trzy lata starsza, ale wcale nie sprawiała z tego powodu problemów. Wyrośnięty młodzieniec sprawiał wrażenie dojrzałego, a dodatkowo nieprzeciętne umiejętności komunikacyjne pozwalały szybko i bez skrępowania nawiązywać nowe znajomości. Głownie to właśnie charakter duszy towarzystwa pozwolił dokonać mu pierwszego w życiu podboju, którym przechwalał się do końca wakacji.
Tego samego lata Pablo i Romek poszli śladami swojego bardziej wygadanego kumpla. Ten pierwszy wdał się w bliską znajomość z rudowłosa Ewą, która w czasach podstawówki była jego wielką sympatią, porzuconą następnie dla beztroskiego życia z przyjaciółmi i odnalezioną ponownie jakiś czas później.
Romek zaś postanowił urzeczywistnić erotyczne marzenia z własną dziewczyną, choć jak sam przyznawał od dłuższego czasu pragnął z nią zerwać.
Tak oto trójka kamratów z jednego podwórka okazała się nielojalna wobec całkiem osamotnionego Krystiana i gdy oni dzielili się wnioskami, jemu pozostawało tylko słuchać i robić dobrą minę do złej gry. Czasem słuchał tych intymnych wyznań z autentycznym przestrachem, gdyż prawda była taka, że na myśl o swoim debiucie, trzęsły mu się nogi. Odczuwał tak duży lęk, że seks wydawał się nieomal karą. Pokutą za zbereźne myśli i chłostą za męską naturę, kierowaną popędami. Pewnego dnia nie wytrzymał kolejnej porcji kumpelskiej paplaniny i po prostu odszedł bez pożegnania, aby pobyć sam.
Kiedy nazajutrz spotkał przypadkiem Kopeckiego, wyjaśnił wszystko jak ojcu.
– Ja chyba żyję w innym świecie. Gdy słyszę te wasze opowiastki, wydaję mi się, że inaczej pojmujemy to samo. Przecież człowiek musi znać tę drugą osobę lepiej niż samego siebie, nie? Jeśli dotykasz swoją kobietę, to ufacie sobie bezgranicznie i wówczas to coś znaczy. Ja nie wierzę, że same chęci wystarczą.
– Spójrz na to inaczej – mówił Kopecki. – To taka zabawa. My ją lubimy i one także. Nikt nikogo nie zmusza i nic nie każe. Nie wszystko na tym zasranym świecie musi mieć głębszy sens. Przecież chciałbyś mieć kobitkę, no nie?
– Chciałbym z nią być, jeżeli już pytasz.
– Być, mieć, co za różnica. Ciągła nuda, brak zabawy, męczą Jack’a takie sprawy. Mam pomysł, umówię cię z kimś, co?
– Ty nic nie rozumiesz, Kopecki.
– Dobra, dobra. – Blondas machnął ręką. – Już ja wszystko wiem. Spotkajmy się tam, gdzie zawsze. Obgadamy to z chłopakami. Tylko nie nawal. Cześć. – Odszedł, nie czekając na odpowiedź.

Pomimo pewnych obiekcji zdecydował się przyjść nad rzekę, gdzie wszyscy we trójkę już na niego czekali. Pierwszym, który zabrał głos był, a jakże, Kopecki.
– Razem z chłopcami ustaliliśmy grupę panienek, z którymi można popić, poruchać i radia posłuchać. Tobie pozostawiamy wolną rękę, co do wyboru.
– Szlachetnie z waszej strony – ironizował Krystian. Miał wrażenie, że stoi przed komisją poborową i już niewiele ma do powiedzenia. Przy zielonym stoliku zapadła decyzja o jego losie. – To wszystko wygląda jak cyrk.
– Nie pierdol – wycedził Pablo. – Spójrzmy prawdzie w oczy, nie da się przez całe życie bić Niemca w kask. W końcu trzeba stać się mężczyzną.
– Zaraz, zaraz – zareagował natychmiast Krystian. – Czyli, że co? Wy jesteście mężczyznami, a ja nie? To kim według was jestem?
– Pablo nie to chciał powiedzieć – wtrącił się Kopecki, który zawsze na swoje barki brał odpowiedzialność za słowa mniej rozgarniętych kolegów. – Chodzi o to, że chcemy ci jakoś pomóc.
Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek prosił o waszą pomoc. Nie tak dawno byliście tacy sami jak ja. Tylko, że wtedy nikt nie mówił o stawaniu się mężczyzną. Myślicie, że dzięki obmacywaniu się w melinie dojrzewacie, a prawda jest taka, że to dziecinada. Naiwni zboczeńcy.
Najwyższy spośród paczki Romek położył dłoń na barku rozedrganego złością Krystiana, po czym zwrócił się do wszystkich bardzo spokojnie:
– Panowie, nic na siłę. Skoro Kris mówi, że nie potrzebuje pomocy, to ja mu wierzę. Widocznie gdzie indziej tkwi problem.
Całe towarzystwo spojrzało zdziwione po sobie.
– Nie wszyscy jesteśmy tacy sami – ciągnął dalej dryblas. – Tak sobie myślę, że nasz szanowny przyjaciel ma trochę pietra, bo jako ostatni na placu boju nie zdołał uszczęśliwić panny, a te wszystkie wymówki i krytyka pod naszym adresem to wyłącznie efekt desperacji.
Krystiana w tej chwili przepełniał gniew, pomieszany z zawodem. Oto stoi przed najbliższymi mu ludźmi, na których jeszcze parę dni temu nie potrafiłby złościć się dłużej niż ułamek sekundy. Obecnie chwyciłby za największy kamień, jaki zdołałby unieść, żeby cisnąć nim w grono zdradzieckich wilków w ludzkiej skórze.
– Wyostrzył ci się język, jak na kogoś, kto myśli rzadziej niż oddycha, bo ma za daleko do łba – rzucił przez zaciśnięte szczęki Krystian, patrząc wysokiemu chłopakowi przez cały czas w oczy.
– Podaj pisemko, Kopecki – nakazał Romek, wyciągając do blondasa rękę. Gdy je otrzymał, natychmiast podał Krystianowi, po czym dodał: – Weź to sobie, a gdy zaczniesz już się trzepać, pomyśl kto tak naprawdę jest naiwnym zboczeńcem.

Tej nocy prawie w ogóle nie spał. Dopiero nad ranem uciął sobie krótką drzemkę, ale momentalnie się przebudził, bo śniło mu się, że spada z dachu wysokiego budynku.
O świcie wziął prysznic i wyszedł z domu, żeby powłóczyć się po mieście. Miał zamiar zajrzeć do biblioteki, jednak drzwi były zamknięte. Spojrzał na zegarek. Dochodziła siódma.
Prawie do południa oddawał się bumelanctwu, stwierdzając ze zdziwieniem, iż to całkiem przyjemne zajęcie. Odwiedzał różne uliczki, których wcześniej nie miał okazji poznać. Wszystkie wyglądały niemal identycznie. Stare budownictwo, noszące tu i ówdzie ślady wandalizmu i chuligaństwa, spękane płyty chodników i stale łatane dziury w asfalcie. Mijał kolejne domostwa.
Przechadzając się pod otwartymi oknami, nasłuchiwał porannego gwaru. Była sobota, więc większość wstawała później niż zwykle. Słyszał ludzi krzątających się po kuchni, dzieci zbiegające hałaśliwie po drewnianych schodach i ujadanie psów.
Przystanął na moment w kratowanej bramie, by zawiązać rozsznurowany but. Schylając się, doleciał go dźwięk obcasowego stukania. Chwilę potem zza zmurszałego murku wyszła młoda kobieta przebierająca w pośpiechu chudymi nogami. Nie zwracając uwagi na pochylonego młodzieńca powędrowała na drugą stronę ulicy, gdzie stało czarne Audi. W bardzo zgrabny sposób dziewczyna wślizgnęła się na przednie miejsce pasażera, po czym auto ruszyło z piskiem opon przez opustoszałą uliczkę.
Mimowolnie spróbował przypomnieć sobie jej twarz. W duchu ujrzał jednak tylko jasne, rozpuszczone na ramiona włosy i ciemnobrązowe okulary z ogromnymi szkłami, które przysłaniały niemal całe lico. „Jaki masz kolor oczu…?” – pytał sam siebie.

W niedzielę przyszedł wcześniej. Stał nieco dalej niż poprzednio, ale widok na bramę miał przejrzysty. Z pewnością nie przeoczy młodej blondynki, jeśli ta w ogóle się zjawi.
Zerknął na zegarek, gdy za kwadrans ósma, po drugiej stronie ulicy, podjechało czarne Audi. Wytężył słuch w poszukiwaniu charakterystycznego postukiwania obcasami, ale zamiast tego docierały doń stłumione dźwięki modlących się ludzi w pobliskim kościele.
Koniecznie chciał sprawdzić jak wygląda kierowca, jednakże głęboka czerń szyb nie pozwalała dojrzeć nic, prócz własnego odbicia. Każdy szczegół wydawał się niezwykle ważny. Każda dodatkowa informacja przybliżała do rozwikłania zagadki, w postaci blond piękności. Tak przynajmniej myślał. Czuł się trochę jak bohater obyczajowego skandalu, gdzie zupełnie szary człowiek trafia w wir niekontrolowanych wydarzeń, prowadzących do demaskatorskiego odkrycia. Wyobraźnia napędzana niezdrową fascynacją, podsuwała mu co rusz nowe scenariusze, wywołując wewnętrzny stan niepokoju, aż do chwili, gdy spostrzegł ją w bramie. Była piękna i jeszcze bardziej enigmatyczna niż poprzednio. W jej twarzy widział refleks pewności siebie i powagi. Wyczuwał siłę charakteru i zapach mlecznobiałej skóry. Marzył, by poznać kolor oczu skrytych za okularami.
Moment przejścia na drugą stronę ulicy nie trwał dłużej niż dziesięć sekund. Ta krótka chwila pozwoliła Krystianowi odbyć daleką podróż w głąb siebie. Kiedy odprowadzał wzrokiem przejeżdżający obok samochód, przysiągłby, że grunt pod jego nogami pulsuje nieregularnym rytmem. Dopiero, gdy auto zniknęło za zakrętem prostopadłej uliczki, zrozumiał, że to nie ziemia drży, zaś on sam.

Minął cały tydzień, nim postanowił zrobić kolejny krok. Odkładał w czasie moment konfrontacji, dopóki ciekawość nie stała się silniejsza od lęku przed odrzuceniem. Pragnął, by dziewczyna o złotych włosach, istniała w jego wyobraźni jak najdłużej, nietknięta rzeczywistością. Budował wyimaginowany zamek z piasku, otoczony od zewnątrz grubym murem i głęboką fosą. Bronił siebie i ją przed światem pozbawionym złudzeń.
Czekał pewnego popołudnia tuż przed bramą, wcześniej upewniwszy się, że dziewczyna nigdzie nie wychodziła. Czujnie poszukiwał także czarnego Audi zaparkowanego w pobliżu. Obmyślał wszystko wielokrotnie w najdrobniejszych szczegółach. Chciał być jak najbardziej wiarygodny i poważny. Na potrzeby całego przedsięwzięcia zmienił nawet wygląd, co w jego mniemaniu miało dodać lat, jednak w gruncie rzeczy sprawiło tylko tyle, że wyglądał śmiesznie.
Nieco przyduża marynarka odstawała od wątłych ramion niczym niedopasowany łach z tandetnej wyprzedaży, a zapięta pod szyją koszula nadawała obliczu wyglądu przelęknionego kleryka.
Powtarzał wszystko w myślach raz jeszcze, gdy nagle jego oczom ukazała się chwila prawdy, której wyczekiwał. Błyskawicznie poczuł zaciskającą się na gardle gorącą obręcz, a lniana koszula przylegała coraz ściślej do ciała, które pomimo wszelkich starań zaczęło drżeć. Blondynka zbliżała się monumentalnie z każdym krokiem, jakby depcząc jego pewność siebie. Była niespełna na wyciągnięcie ręki, kiedy Krystian ledwo dosłyszalnie powiedział:
– Przepraszam…
Zaskoczona dziewczyna stanęła w miejscu, o krok za plecami chłopaka. Przekręciła w jego stronę głowę i zapytała:
– Słucham?
Jedna myśl goniła drugą, a ta następną w błyskawicznym tempie, jak na diabelskim kole w lunaparku. Rozsądek nakazywał milczenie oraz natychmiastową ucieczkę, ale strach zbyt silnie paraliżował mięśnie i wolę. Znalazł się w potrzasku, gdzieś między rzeczywistością a własnymi wyobrażeniami. Wpadł w sidła, ale musiał działać.
Stał, odwrócony do niej cały czas plecami. Zaciskał ze zdenerwowania pięści, przymykając jednocześnie powieki. Ciemność, choć iluzoryczna, była barierą ochronną i stanowiła element wyciszenia. Bronił się, jak długo potrafił, aż wreszcie ogłosił kapitulację.
– Przepraszam – wymamrotał z żałością i odszedł pośpiesznie.
Czuł jej spojrzenie na sobie, do momentu aż zniknął w jednej z bocznych ulic. Dopiero wtedy, wsparty o ceglaną ścianę starego domostwa, odetchnął bez skrępowania. Obręcz pętająca gardło poluźniła uścisk, a przyjemny wietrzyk chłodził rozgrzane, pokryte lepkim potem ciało. Żałował tego, co się wydarzyło, jednak nie miał do siebie pretensji. W tej chwili czuł jedynie ulgę.

Nigdy nie prosił znajomych o przysługę. Jeśli potrzebował czyjejś pomocy, zawsze starał się ofiarować coś w zamian. Nie zdarzyło się także, aby smutek leczył alkoholem. Tym razem jednak stwierdził, iż musi postąpić inaczej. Dla własnego dobra.
Nienawidził hałasu od dziecka. Głośna muzyka i ostre brzmienia w pewnym sensie go przerażały i umiejętnie zniechęcały, dokonując swego rodzaju gwałtu na uszach oraz wrażliwości. Ludzie, stłoczeni jeden na drugim, powodowali w umyśle Krystiana klaustrofobiczny ścisk. Rozedrgany tłum – pachnący alkoholem, papierosami i intensywną mieszanką perfum – miał oblicze choroby degenerującej organizm. Nie umiał powiedzieć, dlaczego magle zapragnął by znaleźć się w centrum tego piekła.
Dyskretnie zwrócił się z prośbą do znajomego barmana, aby ten w pełnej konspiracji wprowadził go do jednego z nocnych lokali o dość marnej reputacji. Piętnastolatek od razu zauważył, że jest niewiele młodszy od rozentuzjazmowanego towarzystwa. Rozpoznawał nawet kilka dziewcząt ze szkoły, które wijąc się wokół opalonych chłopaków z brylantyną we włosach, błądziły mętnym wzrokiem po sali w poszukiwaniu wrażeń.
Siedział przy barze, racząc się wódką pomieszaną z colą. Nigdy wcześniej nie wypił więcej niż puszka niespełna siedmioprocentowego alkoholu, ale teraz robił to dla własnego dobra. Wpatrzony w stojące za ladą butelki, poddawał się stopniowo odurzającej właściwości drinka, nie czerpiąc z tego ani odrobiny satysfakcji. Cierpki smak przyprawiał wręcz o mdłości. Zastanawiało go czy alkoholicy są bardziej hedonistami czy może cierpiętnikami chłostającymi własną niezależność.
Z głośników dolatywała monotonna melodia. Dźwięk rozchodził się w przestrzeni i otumaniał pijanych i naćpanych ludzi. W tej chwili przenosili się w zupełnie inny wymiar. Dobrowolnie poddawali się hipnozie szczęścia i beztroski. Dla wszystkich tańczących osób mogła wybuchnąć teraz wojna nuklearna, a i tak nikt by się nie przejął. Make love, not war – wszyscy byli gotowi tylko na miłość.
Szklanka była zupełnie pusta, kiedy pomyślał o miłości. Zapragnął być szczęśliwy, ale nie jak ci cholerni ludzie pląsający na parkiecie. Nie dzięki stężeniu alkoholu, pigułkom LSD, speedowi czy kokainie. Zwyczajnie szczęśliwy, jak każdy normalny człowiek żądny miłości i zdolny do kochania. Jako, że nie wiedział, cóż ma począć, zamówił kolejnego drinka.
Delikatny szmer w głowie ustąpił miejsca przeciągłemu dudnieniu. Wszystko pod czaszką aż buzowało, kiedy wyobraźnia podsuwała mu co rusz obraz tajemniczej blondynki, przed którą stchórzył, niczym wystraszony szczeniak. Cóż mógł zaoferować w zamian za jej lojalność, dobroć i oddanie. Nie wierzył jakoby prezentował sobą cokolwiek atrakcyjnego. Choćby najbardziej błahą wartość, która mogłaby być argumentem w batalii o serce nieznajomej. Żadnego, nawet najmniejszego powodu na korzyść…
Uśmiechał się teraz ukradkiem na myśl o miłości. Po raz kolejny odruchowo sięgnął po szklankę, przechylając ją niezgrabnie.
Nie dostrzegł podchodzącej z boku dziewczyny, która zamówiła malibu w inkrustowanej szklance. Czekała cierpliwie aż barman przyrządzi świeży napój, gdy jej uwagę zwrócił nieoczekiwanie siedzący tuż obok chuderlawy młodzieniec, opróżniający szybko drinka z grymasem obrzydzenia. Rozbawiona tym widokiem, nie powstrzymała się od uszczypliwej uwagi.
– Hej, gasisz pożar?
Gdy zamroczony chłopak zwrócił ku niej twarz, uzmysłowiła sobie, że go zna. Rozpoznawała jakby dawno zapomnianą osobę. Nasuwały się pytania: kto to jest, jak ma na imię, co tu robi?
Nie dało się ukryć, że jest zupełnie zalany i niewiele kontaktuje, jednak mimo to odnosiło się wrażenie, że on także odczuwa coś podobnego. Opuściła wzrok i już zamierzała odejść, gdy postanowiła zapytać:
– Czy my się przypadkiem nie znamy?
– Dobrze powiedziane – odparł pijany Krystian. – Przypadkiem.
– Mam wrażenie jakbym już cię gdzieś widziała – ciągnęła. Puszyste włosy koloru blond opadały delikatnie na nagie ramiona. Skóra gdzieniegdzie błyszczała od brokatu, jakby żarząc małymi iskierkami. – Nie przychodzisz tu często, a jednak skądś się znamy…
– Czy mogę mieć do ciebie prośbę? –Jego mętne spojrzenie nie kryło powagi.
– Nie wiem – odrzekła skonsternowana. – Nie mogę nic obiecać.
– Chciałbym poznać tylko twoje imię i kolor oczu. Nie będę pytał o nic więcej.

Szmaragdowa zieleń oczu Anny pochłaniała go bez reszty. Nawet teraz, gdy tańczyli odurzeni, gdzieś między stłoczonymi ludźmi, skupiał całą uwagę na dwóch lekko przymglonych punkcikach, tuż pod brwiami. Niewyraźne światło migało, co jakiś czas ostrym fleszem, oblekając jasnowłosą dziewczynę tajemniczym blaskiem. Wszystko na moment stawało w miejscu.
Zbliżył się na odległość kilkunastu centymetrów przykładając usta do jej ucha. Błogi zapach złotych włosów delikatnie łaskotał nozdrza. Pieścił zmysły przytłumione działaniem alkoholu i przepełniał uczuciem szczęścia. Uniesiony rozkoszną atmosferą, wyszeptał:
– Nie ma chyba piękniejszego imienia dla kobiety niż Anna.
Nie był pewien czy usłyszała go dokładnie, jednak musiał to powiedzieć. Nawet, gdyby miała puścić wszystko mimo uszu i bez słowa odejść.
Jego chude palce zadrżały, kiedy poczuł na nich ciepły dotyk kobiecej dłoni. Instynktownie zrobił krok w tył, jednak powstrzymany uściskiem skapitulował. Bez oporu pozwolił przyciągnąć się Annie jak najbliżej. Dziewczyna cały czas trzymała jego rękę. Uśmiechała się zalotnie i prowadziła za sobą przez szpaler roztańczonych ludzi na drugi koniec sali.

Momentalnie znaleźli się w męskiej ubikacji, wyłożonej kiczowato zdobionymi kafelkami. Nie byli sami. W połowie, spośród sześciu przegrodzonych dwumetrowymi ściankami toalet, nastoletnie pary oddawały się zwierzęcej chuci. Wymieszane ze sobą krzyki i postękiwania tłumiła nieznacznie dochodząca z sali muzyka.
Anna usiłowała sforsować po kolei wszystkie drzwi, jednak dopiero przedostatnia klamka poruszyła mechanizm zamka uchylając wnętrze. Natychmiast wpadli oboje do środka, ryglując za sobą drzwi.
– Nic o tobie nie wiem – zawahał się Krystian, gdy dziewczyna przywarł doń w mocnym uścisku.
Poczuł jej delikatne dłonie na karku i sztuczne paznokcie drażniące zmysłowo skórę. Wyczuwał głębokie wcięcie w talii, sunąc powoli palcami po jej aksamitnym ciele. Zupełnie nie przeszkadzały mu krzyki za ścianą. Przestały istnieć. Podobnie jak ściana. Nawet lekko zatęchłe powietrze, nagrzane temperaturą ludzkiego ciała, zdawało się ulatniać z każdą kolejną chwilą.
Poznawali smaki swoich ust, przylegając do siebie coraz bardziej. Ciężar jej miękkich piersi przyjemnie opadał na wychudzony tors Krystiana. Nie zorientował się nawet, kiedy ręce Anny powędrowały bardzo nisko. Usłyszał jedynie metaliczny odgłos klamry własnego paska, rozpinanej po omacku, ale z wprawą. Była taka delikatna, kiedy wykonywała każdy następny ruch…
Gorące promienie niespodziewanie rozniosły się po całym kroczu, gdy kobieca dłoń wsunęła się między jego nogi. Zmysły szalały, a nieregularny oddech dotleniał rozdygotane mięśnie.
Za sprawą jednego mocnego szarpnięcia spodnie zsunęły mu się aż do kostek razem z bielizną. Wstydził się własnej nagości, ale teraz było inaczej. Uprawiał miłość z kobietą marzeń, wytworem własnej, niespełnionej wyobraźni., a jednak kobieta ta nie rozpłynęła się wraz z nadejściem rzeczywistości. Wręcz przeciwnie. Stawała się coraz bardziej prawdziwa i cielesna. Jak te ściany, za którymi spółkowali ludzie, obecnie nieistniejący.
Była nieco niższa. Stanęła więc na palcach, jedną ręką chwytając nabrzmiały trzon członka, drugą zaś obejmowała jego kościste biodra, przyciskając stanowczo do siebie. Już się nie wahał. Posłusznie oddawał umysł i ciało pod panowanie pożądania. Pomyślał, że nie ma cudowniejszej chwili niż ta. Dopiero, gdy wślizgnął się w jej wilgotne i rozgrzane wnętrze, spostrzegł niebo. Ciemne i bezkresne, gdzie okiem sięgnąć.

Przed świtem powiedziała mu prawdę.
– Pojutrze wyjeżdżam za granicę. Mówię ci o tym, bo nie chcę, żebyś mnie szukał.
– Kiedyś przecież wrócisz, nie? – stwierdził bardziej niż zapytał.
– Niestety – odparła cicho. – Więcej się nie zobaczymy.
– Ten w Audi, to twój chłopak? Mam rację?
Nie kryła zaskoczenia pytaniem Krystiana. Jednak coś o niej wiedział.
– Skąd wiesz o Timo?
– Widziałem was razem pod twoim domem. Kilka razy.
– Timo i ja nie jesteśmy parą. On tylko pomaga mi przy wyjeździe do Niemiec. Widzisz, dzięki niemu poznałam swojego męża.
Trafiony piorunem oniemiał. Spodziewał się niemal wszystkiego, ale w to nie był w stanie uwierzyć.
– To jakaś wymówka, prawda? – Znowu zaczął się trząść. – Nie chcesz, żebyśmy byli razem i próbujesz mnie spławić. Nie musisz się tak starać, nie jestem natrętem.
– Posłuchaj, bo to trudne. Zawsze marzyłam, aby być szczęśliwa. Nie mam nikogo, komu na mnie zależy i ja też nikogo nie kocham. Pół roku temu, gdy pracowałam jako hostessa, na jednym ze spotkań poznałam Oliviera. Jest ode mnie dużo starszy i bardzo bogaty. Zaproponował, że zabierze mnie do Berlina i pomoże stawić pierwsze kroki w branży modowej. Obiecał, że zrealizuje moje własne projekty, rozumiesz? – Przerwała na moment słowny galop, kontynuując znacznie spokojniej. – Spotykaliśmy się jakiś czas, ale potem musiał wracać do Berlina. Tuż przed wyjazdem poprosił mnie o rękę, dając czas do wakacji, abym się zastanowiła. Możesz sobie mówić, że mnie kupił, ale nie dbam o to. Chcę być tylko szczęśliwa jak każdy człowiek, a ty myśl sobie co chcesz. Możesz mnie za to wszystko nienawidzić, ale wiec, że nie chciałam twojej krzywdy.
Wysłuchał jej do końca, po czym wciąż mocno oszołomiony alkoholem, wstał i rzekł:
– Nie wiesz co myślę, ani co czuję.
Chwilę później ujrzała go, jak szedł chwiejnie między pustymi stolikami. Znikał w ciemnym korytarzu, a ona pozostała całkiem sama na sali.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Quentin · dnia 20.10.2012 08:55 · Czytań: 731 · Średnia ocena: 4,75 · Komentarzy: 12
Komentarze
Magicu dnia 20.10.2012 15:45 Ocena: Świetne!
Doskonałe! :yes:
al-szamanka dnia 21.10.2012 12:19 Ocena: Świetne!
Przeczytałam jednym tchem, nie mogłam się oderwać.
Byłam w Twojej opowieści, byłam jednocześnie chudym chłopakiem, jego marzeniami, dziewczyną, a nawet tą nocą, którą Krystian zobaczył:)
Co wzbudziło mój wyjątkowy podziw, to to, że każde zdanie Twojego tekstu jest zawsze jedynym możliwym dopełnieniem poprzedniego. Innej ciągłości być nie może, ponieważ ta, którą tworzysz jest idealna.
Przykład:
"Czuł jej spojrzenie na sobie, do momentu aż zniknął w jednej z bocznych ulic. Dopiero wtedy, wsparty o ceglaną ścianę starego domostwa, odetchnął bez skrępowania."
Inaczej nie mogło być, nie miało być prawa.:)
Super:)
Quentin dnia 21.10.2012 12:46
Witam

Magicu - Dziękuję bardzo za wizytę i cieszę się, że tekst przypadł do gustu.

al-szamanka - Dzięki wielkie za komentarz. Fajnie, że tak znajdujesz ów tekst, zwłaszcza, że rzadko zajmuję się tematem stricte miłości;)

Pozdrawiam panie:D
zajacanka dnia 21.10.2012 14:04 Ocena: Bardzo dobre
No, fajne. Nieźle się czyta. Dobrze opisane emocje bohatera, "dojrzewanie" do seksu. Zamknęłabym to jeszcze sceną z kolegami, np. że widzieli ich razem, że im szczęki opadły, albo co. ;)
Ale tak czy siak, bdb :)
al-szamanka dnia 21.10.2012 20:26 Ocena: Świetne!
Ej, Zajacanko, podejrzewam, że Krystian był potem w takim stanie, że nawet by nie zauwazyl tych opadniętych szczek. Chyba nawet byłyby dla niego bez znaczenia, gdyż po takim doświadczeniu, albo się natychmiast gwałtownie dojrzewa, albo spędza parę miesięcy, jako kupka nieszczęścia, w jakimś kącie:(
Quentin dnia 21.10.2012 21:30
zajacanka - myślę, że al-szamanka ma rację, ale też nie o to chodzi. Chciałem, żeby historia się zakończyła wraz z miłością. Jakby się urwało i koniec.
Z drugiej jednak strony twoja koncepcja zakończenia jest ciekawa. Warte zastanowienia:)

Dziękuję i pozdrawiam.
zajacanka dnia 21.10.2012 21:44 Ocena: Bardzo dobre
al-szamanko, w jakim stanie byl bohater, to tylko on wie ;) ale autor/narrator mógl dopisac scenke.
A zakonczenie w zauroczeniu/milosci tez mocno wymowne.
Dalej mi sié podoba :)
aga63 dnia 13.06.2013 14:30 Ocena: Świetne!
ojej...no to jestem kupiona. Tym oto tekstem :)
Quentin dnia 13.06.2013 21:33
Nie bardzo wiem, dlaczego ten tekst w ogóle komuś się spodobał. Domyślam się natomiast, dlaczego przyciągnął same kobitki ;)
Pozdrawiam serdecznie
aga63 dnia 13.06.2013 21:44 Ocena: Świetne!
No bo to takie rrrrromantyczne,ze nawet ktos tak lubiacy ironie i sarkazm w literaturze,jak ja,nie mogl sie oprzec urokowi tej historii;)
Quentin dnia 13.06.2013 21:49
Zaczynam cię coraz bardziej lubić :) :) :) :) :) I czekam na tę obiecaną historię intymną ;)
aga63 dnia 13.06.2013 22:05 Ocena: Świetne!
Cholera,to teraz naprawde bede musiala cos sklecic:p
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
valeria
26/04/2024 21:35
Cieszę się, że podobają Ci się moje wiersze, one są z głębi… »
mike17
26/04/2024 19:28
Violu, jak zwykle poruszyłaś serca mego bicie :) Słońce… »
Kazjuno
26/04/2024 14:06
Brawo Jaago! Bardzo mi się podobało. Znakomite poczucie… »
Jacek Londyn
26/04/2024 12:43
Dzień dobry, Jaago. Anna nie wie gdzie mam majtki...… »
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty