5:45 - Rodion
Proza » Miniatura » 5:45
A A A
Wypadki chodzą po ludziach, a szczególnie po tych, którzy biegają o godzinie 5:45 po leśnych ścieżkach bez kasku i błyszczącego pulsomierza.

Szymon był zadowolony ze swoich nowych butów. Wygrał dzięki nim wojnę podjazdową ze swoimi uparcie nadpronującymi stopami. Czego się nie robi dla zdrowia? Teraz, kiedy widział czubki nowiutkich Mizuno migające w rytm wykonywanych kroków, wiedział, że było warto wydać tak skrzętnie kolekcjonowaną gotówkę. Winę za wyczuwalne otarcia pięt zwalił na stare skarpetki. Perfekcyjne buty, chodzący, czy też właściwie chodzony ideał, drogi dar dalekiej Japonii nie mógł być od tak niewygodny! To tak jakby Mona Lisa okazała się nagle niedopasowana do mebli.

„Po co właściwie biegasz?”

Szymon nie potrafił zlokalizować źródła niepokojącego impulsu, który wyrwał go z transu. Dziwnie drażniące pytanie nie przestawało dzwonić domofonem do mieszkania świadomości. Przecież miał odpowiedź na końcu języka! Wystarczyło wykrztusić kilka słów, nie fatygując się nawet odnalezieniem autora pytania. Szymon zasłuchał się w pracę swojego ciała. Żwir ulatywał spod jego stóp, roztrząsany delikatnym bieżnikiem podeszwy. Wydawał przy tym irytujący dźwięk, terkoczące ta-ta-ta, niczym odgłos nieubłaganie śpieszącego się zegara, albo, co bardziej trafne, karabinu strzelającego krótką serią. Paskudnego uczucia, które wzbudzał ten ton można było się pozbyć. Wystarczyło zagrzebać się we własnym ciele, skupić na pracy nóg, na przetaczaniu stopy. Raz lewa, raz prawa, śródstopie, pięta, wybicie z palców. Później następna stopa. Krok za krokiem aż po horyzont. Uszy Szymona powoli wypełniał przyjemny szum krwi uderzającej w tętnice. Mógł biec do końca świata.

Zmusił się aby przekręcić głowę w kierunku, z którego dobiegło pytanie. Obok niego biegł starszy mężczyzna, ubrany nieco dziwacznie, jakby nie z tej epoki. Na stopach miał mocno rozdeptane Asicsy. Anima sana In corpore Sano. Coś w tym jest, przynajmniej dopóki nie zerwiesz sobie mięśnia albo nie zniszczysz stawów słabą techniką. Mężczyzna przyglądał się mu uważnie, jakby z troską. Szymon nie potrafił znaleźć odpowiedzi. Burknął coś w rodzaju: „Nie wiem”, po czym zwiększył tempo biegu. Miał nadzieję zgubić natręta. Staruszek nie dał za wygraną. Trzymał się dobrze jak na swój wiek. Osiągnął stan, w którym człowiek bardziej zestarzeć się nie może. Mógł mieć osiemdziesiąt lat, mógł mieć równie dobrze i pięć tysięcy wiosen na karku. Nie to się liczyło, ważne, że trzymał tempo. Jego oddech nie przyspieszył nawet odrobinę. W końcu staruszek skręcił w prawo, wybierając jakąś ledwo widoczną w gęstwinie ścieżkę, machnął ręką na pożegnanie i bez słowa potruchtał w swoją stronę. Szymon wrócił do domu, niepokojony natrętnymi myślami.

W ludzkim umyśle jest coś niebezpiecznego. Istnieją alkoholicy, wytrzymujący lata bez zaglądania do kieliszka, aby w jednym głupim momencie swojego nieszczęśliwego życia zapić się na śmierć. Tłusty dzieciak będzie nadal pożerał tony chipsów, chociaż wie, że w końcu wykopie sobie grób własną, nienasyconą gębą. Głupiutka dziewczynka testująca nowa dietę cud nabierze nagłej ochoty na czekoladę, chociaż nigdy jej nie lubiła. Ot tak na przekór własnemu, zdrowemu rozsądkowi, wbrew ustalonym regułom. Człowiek nienawidzi reguł, kocha łamanie zasad. Chociaż wiąże się to z podjęciem, niejednokrotnie, durnych decyzji. Szymon wytrzymał i tak długo. Aż do wieczora. Niesłychanie długo jak na człowieka, poskramiającego swoją naturalną potrzebę. Bo czego by nie mówić, jego naturalną potrzebą było teraz dążenie do autodestrukcji. Formą realizacji przyjętych założeń był bieg. Nienawidząc siebie i brzydząc się własnymi słabościami, ubrał się i niespiesznym krokiem opuścił dom. Szedł w kierunku granicy miasta.

Maszerował, a po chwili biegł stawiając nogę za nogą, oddalając się nieuchronnie od gorejącej łuny nocnego miasta. Dopiero kiedy uliczne latarnie zostały daleko w tyle poczuł się wolny. Przed nim rozciągała się idealnie czarna pustka. Żaden kontur nie burzył tego pełnego grozy spokoju, żadne światło nie usiłowało wedrzeć się do jego umysłu. To co znane i bezpieczne zostało z tyłu i gasło z każdym przebytym krokiem. Rozbiegane myśli, jeżeli pozwoliło się im na pędzenie własnym torem wgryzały się w ciemność i otulały się jej strzępami. Nie było wśród nich strachu, paniczny lęk, pamiątka po szczęśliwym dzieciństwie, zastąpiony został chorą fascynacją i niepohamowanym pragnieniem biegu. W szalonym natłoku emocji, Szymon nie potrafił znaleźć ukojenia. Zamiast odpoczynku, rwący ból mięśni, zamiast ciszy przeraźliwy zgrzyt żwiru. Oraz najgorszy z dźwięków. Bicie serca, przypominające pikanie złośliwej maszyny.

W ponętnej czerni nie istniały nawet gwiazdy – najstarsi sprzymierzeńcy ludzi. Miarowe pik-pik-pik rozsadzało jego czaszkę. Krok za krokiem. Lewa. Pik! Prawa. Pik! Kroki łatwe do opanowania i rytm tak banalny! Można tak iść w nieskończoność, dopóki śmierć nie odłączy biegacza od jego ścieżki.

Szymon potknął się i upadł. Z rozciętego kolana i pokaleczonych dłoni pociekła krew. On jednak niczego nie poczuł, jedynie zapłakał nad swoją bezsilnością, a łzy wyżłobiły w jego umorusanej twarzy koleiny rozgoryczenia. Miarowe pikanie powoli wypełniało pustkę w jego sercu.
„Chłopcze, możesz już przestać. Obserwowałem cię, dość już, wróć do domu. To do niczego nie prowadzi, zabijesz się kiedyś.”

Szymon podniósł wzrok. Jego rozgoryczone oczy spotkały się z lekko podenerwowanym spojrzeniem nieznajomego mężczyzny. Najzwyklejszy, losowy przechodzień. Wstał się o własnych siłach, ignorując wyciągniętą w jego kierunku rękę. Lekko drżącymi dłońmi zdjął buty. Pogładził je po raz ostatni i podsunął w kierunku swojego wybawcy. Ten, nie ukrywając zdziwienia, zaproponował wezwanie karetki pogotowia. Nie doczekał się żadnej odpowiedzi.

Ciemność zgęstniała jeszcze bardziej. Szymon zdjął skarpetki i cisnął je daleko od siebie. Pod stopami czuł nieprzyjemne ukłucia żwiru. Zaczął maszerować. Nie oglądał się za siebie, choć pokusa była ogromna. Nie chciał widzieć miasta, z którego uciekał. Zaczął truchtać, a w miarę przyspieszania pikanie w jego uszach stawało się mocniejsze. W końcu zagłuszyło wszystkie inne dźwięki.

Księżyc zaglądał do pokoju, leniwie przeglądając się w połyskliwej poręczy łóżka. Gładził z przesadną delikatnością policzek człowieka, tak jakby obawiał się, że zbudzi go tym małym gestem. Miarowe pikanie wypełniało gęste, letnie powietrze. Człowiek powinien był się obudzić, chociażby teraz, w środku nocy. Powinien, ale nie mógł. Pikająca maszyna wciąż dawała mu nadzieję, ten jedyny sygnał dźwiękowy, tak niemiły dla odpoczywającego ucha, tak potrzebny dla uśpionego ciała. Człowiek wolał śnić swoje wiekuiste piekło.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Rodion · dnia 29.10.2012 08:18 · Czytań: 495 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 1
Inne artykuły tego autora:
Komentarze
al-szamanka dnia 29.10.2012 20:46 Ocena: Bardzo dobre
Spodziewałam się takiego zakończenia.
Mam znajomego, nałogowego biegacza....do czasu. Przeholował - pobiegł z niewyleczoną grypą. Udało się mu uwolnić od pikającej maszyny.
Przygnębiający tekst.
Dobrze napisany
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty