Są to trzy listy - i chociaż są skierowane na konkurs wiedzy o niektórych dzielnicach Poznania. Są tutaj tylko trzy -
będę bardzo wdzięczna za wskazówki i rady :).
Poznań, 1 września 1939 roku
Kochany ojcze!
W pierwszych linijkach mego listu chciałbym zapytać o Twoje zdrowie. Odkąd opuściłem Krzesiny i przybyłem do samego Poznania, minęły już dwa tygodnie i boję się, czy aby Twój stan się nie pogorszył.
Niestety, nie mam dla Ciebie dobrych wieści. Gdańsk, choć walczył dzielnie, poddał się okupantom. Niemcy urządzili tam krwawą rzeź, mordując ludność i niszcząc miasto. Teraz wdzierają się dalej – Führer ma już pewnie ściśle opracowany plan zajęcia zachodniej części kraju. I tutaj, w samym Poznaniu, naszym ukochanym mieście, naszej małej ojczyźnie – trwają już stosowne przygotowania. Jutro oraz pojutrze przygotowujemy się do opuszczenia jego murów – władza, wojsko, do którego nie chciałeś mnie puścić, a w którym dziś jestem oficerem – oraz policja. Opuścić, nie znaczy porzucić – patriotyzm i przywiązanie do własnego kraju wpajałeś mi już od dzieciństwa i chcę Cię zapewnić, że Twoja nauka nie poszła na marne.
Boję się, ojcze. Boję. Ale pomimo strachu, gdzieś w środku odczuwam silniejsze uczucie. Jest to chęć walki, walki o wolność ojczyzny, a miłość i oddanie, które do niej żywię, dodają mi sił. Proszę, powiedz matce, aby się o mnie nie martwiła ani płakała. Już wystarczająco przeszła po stracie Jagódki. A Zbyszkowi przekaż, żeby nie zrobił znów czegoś głupiego, bo choć cenię jego odwagę, bywa momentami niezbyt rozważny. I niech Bóg ma nas wszystkich w swojej opiece, gdyż tylko On może nam pomóc wyjść z tego obronną ręką.
Twój syn,
Jakub
Krzesiny, 4 września 1939 roku
Drogi synu!
Moje zdrowie nie jest sprawą teraz istotną – jednakże wiem, że martwisz się o mnie, więc powiem, iż czuję się lepiej. Jestem jeszcze słaby i dużo leżę dniami (gdyż nocami przeważnie czuwam), ale jest już zdecydowanie lepiej niż na początku choroby.
Twoje słowa bardzo mnie niepokoją. Toć Gdańsk nigdy w historii nie został tak szybko (lub w ogóle) zdobyty! Co to za szatańska siła, która sprawiła, że stało się inaczej? Widocznie Szwaby zawarły pakt z samym Diabłem. I cóż się dziwić – tylko ktoś taki byłby zdolny do takowych czynów, aby mordować, gwałcić, siać strach i płacz, i niszczyć wszystko, co stanie na drodze.
Oni odeszli, a nad nami, mieszkańcami, czuwa Obrona Narodowa. U nas jej komendantem został obrany naczelnik straży i Sokoła Tadeusz Janczewski. Do spółki ma Jana Kałka, Wacława Napierałę oraz Wiktora Baneckiego. Cała czwórka zajęła się internowaniem wszystkich niemieckich mężczyzn. A to, co znaleźli w kościele! Ach, mówię Ci synu – karabiny maszynowe i inną broń, a to się przecie nie godzi, aby podobne rzeczy przechowywać w Domu Bożym. Poza tym, ochraniają nas przed napadami bandyckimi i pilnują porządku, co im się bardzo chwali.
Szkoda, że już taki stary jestem. Sam poszedłbym walczyć, lecz zdrowie i noga nie pozwalają na to. Mogę tylko czekać, aż Szkopy przybędą w nasze ciche, spokojne zakątki i przyjąć to, co ma nadejść.
Dobrze zdajesz sobie sprawę, jaka jest matka. Postaram się jej jednak nie martwić zbytnio, choć oboje wiemy, że jako kobieta mądra nie uwierzy w pierwsze lepsze zapewnienie. Co się zaś tyczy Zbyszka – chłopak chyba zrozumiał wreszcie, że nie wszystko jest zabawą i że trza kiedyś dojrzeć w obliczu pewnych spraw.
Będę się modlił za Ciebie i za całą Polskę, aby Bóg miał was w swojej opiece.
Twój ojciec,
Andrzej
Krzesiny, 15 września 1939 roku
Ukochana!
Dziękuję Ci za Twój ostatni list. Dopiero po jego lekturze uświadomiłem sobie, że w upalnym lipcu rozmawialiśmy po raz ostatni i jak bardzo za Tobą tęskniłem. Kiedy jednak patrzyłem na niebo usiane gwiazdami i polne kwiaty, które tak przecie lubiłaś zbierać i pleść z nich wianki, zawsze przypominała mi się Twoja roześmiana twarz i jakoś cieplej robiło mi się na sercu. Żywię nadzieję, że moja osoba nie została przez Ciebie zapominania, gdyż faktycznie nie odpisywałem dość długo. Nie było to jednak spowodowane niechęcią czy zaniedbaniem – wynikało to z zupełnie odmiennych pobudek, które może kiedyś Ci zdradzę.
Cieszę się, że jesteś bezpieczna. Tutaj, do naszych rodzimych Krzesin, dzień po Twoich urodzinach – 11 września - dotarli już Niemcy. Wraz z ich nadejściem pojawił się strach o jutro, jakaś szarość oraz smutek skrywany za firankami.
Henrych Schpramberg, ten parszywy Szwab powitał ich przed swoim domem chlebem i solą, i jeszcze zwracał się do nich per przyjaciele. Dobrze, że tego nie widziałem, bobym chyba podbiegł do niego i popełnił kolejne głupstwo.
Piąta kolumna posiada spis wszystkich polskich patriotów. Rozpoczęły się aresztowania, a następnie egzekucje. Z Obrony Narodowej w Krzesinach pierwszy został rozstrzelany Wiktor Banecki. Jego ciałem zajęli się Piotr Waligóra oraz Kazimierz Andrzejewski, którzy przewieźli je na wozie konnym na cmentarz w Głuszynie. Zwłoki do grobu złożył tamtejszy ksiądz Wasiela. Ten sam los napotkał Jana Górkę, który został stracony na posesji Jańczyków trzy dni temu.
Niemcy na tym nie poprzestaną, wymordują do ostatka. Rozważam wstąpienie do wojska – Polska potrzebuje walczących o jej wolność. Jestem gotowy zginąć, byleby umrzeć z godnością.
Nie zapominaj, że Cię kocham. Odpisz, najszybciej jak się da, choć wiem, że może być to trudne.
Zbyszek
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
bezbarwnaszminka · dnia 07.11.2012 12:27 · Czytań: 657 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 3
Inne artykuły tego autora: