Rejterada znad jeziora (X) - wykrot
Proza » Długie Opowiadania » Rejterada znad jeziora (X)
A A A
- O mamo!... Nie mogłabyś zwyczajnie jej wytłumaczyć, że się pomyliła? Przecież ja niczego nie zrobiłem!
- Jak mam to zrobić? Przecież nawet nie wiem gdzie teraz jest! A poza tym… ciężko będzie! – westchnęła znowu. – Tomek, naprawdę! Dorka jest z gatunku tych ludzi, którzy kochają bardzo mocno, ale podobnie i nienawidzą! Z całej siły! A zmienić jej spojrzenie… na to potrzeba czasu. Albo mocnego wstrząsu!
Na razie jest pewna tego, że wszystko widziała na własne oczy i nie uwierzy nikomu, że tego jednak wcale nie było! Ja ją oczywiście wyprowadzę z błędu, tyle tylko, że nie wiem kiedy. Przekonam, bo muszę! Tomek, to wszystko jest tak splątane, że aż nie do wiary! Wasze dobre układy wpływają pozytywnie na losy wielu osób, moje i mojej firmy też, ale najbardziej na wasze dzieci. Dorota dzisiaj najwyraźniej tak oszalała, że nie pomyślała o nich, a są jej oczkiem w głowie i dla nich zrobi wszystko! Jeszcze się zreflektuje, nie wiem tylko kiedy.
- Wiesz co? Przecież byłem z nią codziennie… Tygodniami! I ja nie widziałem jakichś jej zagrywek wobec Baśki! Przecież bez problemów jeździłem do sklepu, Dorotka nigdy nawet jednym słowem nie zaprotestowała, że nie życzy sobie abym się z nią kontaktował…
- I co z tego?
- Poczekaj! Wspomniałaś też coś takiego… nie pamiętam dokładnie… że nie znam Dorotki charakteru…
- Bo nie znasz! – roześmiała się. – Tylko uprzedzam cię, że to nie będzie dla ciebie łatwe...

No i dowiedziałem się. Słuchałem tego niczym bajki o żelaznym wilku i tylko zaciskałem dłonie, aż kostki palców mi bielały.
- Problem polega na tym, że obydwoje z Dorotą macie fioła na swoim punkcie, o czym ty zupełnie nie wiedziałeś, a Dorocie wydawało się, że nad swoim zapanuje tak, jak stara się zapanować nad wszystkim. I tym razem się pomyliła! Mówiłam ci przecież, że rozbiłeś jej mniemanie o tym, jak będzie wyglądać spotkanie z tobą. A to, co mi teraz opowiedziałeś, tylko mnie utwierdziło w moich spostrzeżeniach…
Westchnęła, napełniła mój kieliszek, po czym gestem zachęciła do spożycia jego zawartości, sama delektując się drinkiem. I dopiero kiedy wypiłem, kontynuowała.
- Mówiła ci, że nie utrzymuje kontaktu z matką? – zapytała nieoczekiwanie.
- Wspomniała – przytaknąłem. – Mówiła, że mama próbowała ją ustawiać, że ją obraziła i że pokłóciły się jeszcze przed jej wyjazdem z Johnem…
- To powiedz mi co ci opowiedziała, żebym się nie powtarzała.
Chcąc, nie chcąc, opowiedziałem jej wszystko, co usłyszałem od Doroty. Lidka tylko kiwała głową, nie przerywając mi i niczego nie komentując. Zabrała głos dopiero, kiedy zakończyłem.
- Czyli jej wersję wydarzeń tak ogólnie znasz. Tyle tylko, że prawda troszkę jednak odbiega od tego ideału. Bo ty znasz Dorotę idealną, taką jaka chciała ci się pokazywać i przy tobie być. Zresztą, sam też ją idealizowałeś. I teraz jest problem, bo nie znasz jej prawdziwego charakteru, mentalności, zachowań… praktycznie niczego o niej nie wiesz! Dorota nie kontaktuje się z matką dlatego, że czasami bywa jeszcze gorszą cholerą niż jej matka! Bywa bardziej apodyktyczna, pamiętliwa, uparta, a czasami nawet złośliwa! Owszem, nie można jej odmówić zdolności, inteligencji, pracowitości i ambicji. Jest również bardziej konsekwentna i bezkompromisowa. Ale ma też parę bardzo skrytych słabości… nie będę na razie o nich mówić, później do nich wrócę. Tym niemniej potrafi też narzucić sobie i wszystkim dookoła niesłychany reżim, żeby coś osiągnąć! Teraz dodaj do tego niesamowitą urodę, a także wielkie pieniądze, które spadły jej z nieba, a które z łatwością potrafi pomnożyć oraz pozycję, którą po waszym rozstaniu zapewniło jej małżeństwo z Johnem. To jest właśnie mieszanka, będąca matką twoich dzieci. Waszych dzieci, waszych synów! Znasz ją? Rozumiesz coś z tego?
Pokręciłem przecząco głową. Nie odważyłem się odezwać.
- Tak też myślałam – skomentowała, nie zwracając uwagi na moje samopoczucie. – Kiedy przyjechaliście ze Stefanem, to naiwnie wyobraziłam sobie, że będziemy mieć czas pogadać o tym we dwoje. Bo o niektórych sprawach koniecznie musisz się dowiedzieć...
- Dlaczego?
- Tomek… po to chociażby, żebyś nie zrobił teraz żadnego gwałtownego, chaotycznego ruchu, bo mógłbyś potem tego żałować. I ja razem z tobą…
- Co ty masz na myśli? O czym mówisz?

Umilkła i na chwilę opuściła powieki. A potem powoli dokończyła drinka, wzdychając.
- Dowiesz się, powiem ci wszystko! Ale wiedz, że przede wszystkim właśnie dlatego prosiłam cię, żebyś został, bo bez tej wiedzy mógłbyś niemało narozrabiać. Pozwól jednak, że wrócimy nieco do chronologii.
- Nie rozumiem…
- Wróćmy do Doroty! Chciałeś się czegoś o niej dowiedzieć, więc ci powiedziałam…
- Nie mogę w to uwierzyć! Przecież spędzałem z nią dni i noce! Niczego takiego u niej nie zauważyłem! Owszem, widziałem i wiedziałem, że ma mocny charakter, Sam przepowiadałem jej karierę…
- Wiesz kiedy wyszła za Johna – przerwała mi. – Ale dlaczego właśnie za niego? Wspomniała ci o tym?
- Nie, opowiedziała mi tylko jak to było… – wykrztusiłem, już niczego nie będąc pewnym.
- Czyli to, o czym wiesz. A domyślasz się jak było naprawdę?
- Nie… Dla kasy?
- Coś ty! – roześmiała się. – Absolutnie nie! Co jak co, ale Dorota nigdy się nie sprzedała i nie sprzeda! W żadnej sytuacji i za żadne pieniądze! Ponoć w Ameryce dawali jej milion dolarów za sesję do Playboya, ale wyśmiała ich. Mało tego, skąpa nie jest i nigdy nie żałuje pieniędzy nawet na bzdury. Chciwości absolutnie nie można jej zarzucić. Natomiast wyszła za Johna z bardzo prozaicznego powodu. Bo nie miała za kogo! To był jedyny realny kandydat na horyzoncie!
- Nie rozumiem… – odetchnąłem po cichu. To nie było żadnym strasznym uczynkiem. – Mało facetów chodzi po ulicach?
- Ano właśnie! Po ulicach… I tu zagrały swoją rolę cechy Doroty. Po pierwsze, to na ulicach nie bywała! Z lęku, a poza tym nie miała czasu! Gdzie miała kogoś poznać? Próbowaliśmy wtedy z Romkiem wyciągać ją gdzieś, miała przecież opiekunkę do dzieci, ale Tomek, uwierz mi! Do czasu Johna nie bywała nigdzie! Zajmowała się dziećmi i pracą. O Kamilu wiesz, wiesz jak się to skończyło…
- Wiem! – potwierdziłem.
- Ano właśnie. Dorota narzuciła sobie wtedy zabójczy rytm życia. Bałam się o jej stan umysłu! I powiem ci szczerze, gdy przyznała się do tego, że zamierza wyjść za mąż, to odetchnęłam.
- Opowiedziała mi o tym…
Lidka skinęła głową.
- Nie do końca, jak zwykle, nigdy od razu wszystkiego nie mówi… ale to nie jest teraz najważniejsze. Musisz natomiast wiedzieć, że Johna nigdy nie kochała i nie kocha. To tylko on się w niej zakochał, niczym sztubak. Sam mi kiedyś opowiadał, jakie wrażenie zrobiła na nim Dorota, kiedy weszła do gabinetu na rozmowę. Jak zapomniał języka w gębie, niczym w klasycznej bajce. Tylko ta i już! Zresztą, wcale mu się nie dziwię. Dorota była wtedy cała w skowronkach, zaspokojona przez ciebie i pewna tego, co sobie zaplanowała, pełna optymizmu, bo jej się układało… Tomek, kobieta szczęśliwa jest jak zaraza, ale taka korzystna! Rozsiewa wokół siebie pozytywną atmosferę i zaraża nią innych…
- To w końcu zgodziła się tylko dlatego, że to on ją chciał?
- Nie domyślasz się? Owszem, John nieco jej zaimponował, ale nie kasą, tylko swoją wiedzą, umiejętnościami, aparycją i cierpliwością. Mówiła mi, że nigdy wcześniej nie sprowokował pomiędzy nimi jakiejś dwuznacznej sytuacji. A poza tym nie miał też konkurencji! Jednak, przede wszystkim, zadecydowało to, że Dorka coraz bardziej potrzebowała ojca dla chłopców! Nigdzie nie bywała, bo tego nie chciała i nikogo nie miała szansy poznać, ani tym bardziej ochoty. Dlatego, znając kalendarz Johna, wybrała jego.
- Jaki znowu kalendarz?
- Czegoś nie rozumiesz?
- Nie. O co chodzi z tym kalendarzem?
- Wiesz co robi asystentka, taka jak Anna? Na czym polegają jej obowiązki?
- Pytałem ją, powiedziała mi, że głównie tłumaczenia…
- To również. Ale asystentka kontroluje kalendarz szefa. Wie o jego spotkaniach, wyjazdach, co, gdzie, kiedy i z kim. Umawia, organizuje, załatwia bilety, wyloty i praktycznie wie o wszystkim. O całym jego życiu. Dorota miała więc całkowity przegląd sytuacji odnośnie Johna. Doskonale wiedziała, że jest samotny i z nikim się nie spotyka. Co przy jej zazdrości, miało niemałe znaczenie.
- Pieprzysz! – zaoponowałem. – Lidka, przecież chyba nie zapomniałaś tego, co się działo przed laty! Nawet noce spędzaliśmy z tobą w jednym łóżku, nie mówiąc już o jeziorze, saunie, czy też jacuzzi!
- Owszem, spędzaliśmy! – potwierdziła, unosząc szklaneczkę. I powiedziała coś, co podcięło mi nogi.
- A wiesz dlaczego? Od chwili przyjazdu, to wszystko robiłam na jej wyraźne żądanie! Gdybyś wtedy chociaż jeden raz wyciągnął po mnie ręce, to odjechałaby jeszcze w tym samym dniu! Naprawdę! Wymusiła na mnie, żebym ciebie prowokowała! Tomek, taka jest prawda! Potem już nie musiałam, bo zajęła się Baśką i dała mi spokój. I już się tylko bawiłam, miałam z wami trochę oddechu od domowego kieratu. Prześwietlała ciebie długo, a miłość przyszła dopiero później, nawet nie zauważyła kiedy. Przecież tak naprawdę, to początkowo wcale jej nie chciała…

Te słowa były zbyt okrutne, żebym mógł je znieść bez kieliszka. Lidka spokojnie przyglądała się jak go napełniam, ale potem nie dała mi odpoczynku.
- Powtórzę ci, zakochała się i odtąd kocha już tylko ciebie! – stwierdziła filozoficznie. – To też jest prawda! Możesz mi nie wierzyć, jednak ja ją znam znacznie dłużej niż ty. Byłeś i nadal jesteś, jedynym mężczyzną, który potrafił ją spacyfikować. Tylko przy tobie kładła uszy po sobie, tobie też nie pokazała swojego drugiego „ja” i nawet pozwalała ci rządzić. Nikt inny tego nie potrafi! John też nie, chociaż przy nim również próbuje się pilnować.
- Lidka, czy ja kiedykolwiek przy niej rządziłem? – nie kryłem zdumienia. – Zawsze musiałem robić to co ona chce! Przynajmniej miałem takie wrażenie…
- Ale tylko tobie nie narzucała swojego zdania z góry! – roześmiała się. – Uwierz mi! Ty miałeś wrażenie, ale inni mieli pokazy! To, że ciebie namawiała, przekonywała, lub też sugerowała jakieś rozwiązanie, wcale nie znaczy, że nie miałeś niczego do powiedzenia! To inni nie mieli i nadal nie mają! Ty zawsze miałeś przy niej luz! Podejrzewam, że gdybyś się upierał, to by ci odpuściła. Bo Dorota jest dyktatorem i w domu, i w pracy! Chociaż niektórym odpuszcza. Tym, których lubi naprawdę. Niczego złego nigdy nie zrobi Helenie, niczego nie próbuje też ze mną, a ty też byłeś na tej liście. Wiesz, że swoją następczynię przy Johnie wyrzuciła z banku zanim jeszcze wyjechali do Stanów?
- Nie…
- Zapamiętała jej, jak tamta ją zlekceważyła, gdy John ogłosił że jest zwolniona ze stanowiska asystentki a potem zauważyła, że próbuje przymilać się do Johna i kombinować za jej plecami… Tak, Tomeczku! I to, że Johnowi udało się ją przekonać, aby wyjechała do Stanów na studia, było jego zbawieniem! Powiem ci więcej. Gdyby przez te wszystkie lata cały czas mieszkali razem, to nie wiem jak długo by to małżeństwo trwało. Na szczęście widują się z przerwami, bo nie są razem przez wszystkie dni, Dorota wyżywa się w pracy, a przedtem także na uczelni, więc jakoś to się kręci…
- Nie wierzę… – siedziałem bezwładnie w krześle.
- Możesz nie wierzyć. Widziałam jak ciebie przywitała, jak potem bała się ciebie… A ja z kolei bałam się o ciebie.
- O mnie?
- Tak! – padła szybka odpowiedź. – Przecież ci mówiłam! Jeśli naciśniesz zbyt mocno, to Dorka ci ulegnie. A co zrobi potem, to dla mnie była już niewiadoma. Czy ciebie znienawidzi, czy wręcz przeciwnie. I wychodzi na to, że odzyskałeś nad nią kontrolę, jednak, przez historię z Baśką, na bardzo krótko.
Coś się jednak zmieniło u Dorki, bo wcześniej, takie coś było u niej niemożliwe. Po takiej nocy jak z tobą, wyleciałby albo John, albo ty. Ja widziałam jednak ich późniejsze spotkanie, kiedy John przyjechał wreszcie z Warszawy. Nawet nie mrugnęła okiem! Zachowywała się wobec niego bardzo elegancko, ale nie przesadzała i widziałam, że Johnowi sprawiało to prawdziwą przyjemność.
Pewnie miałem niezbyt mądrą minę, bo Lidka jakoś szybko zmieniła temat, niczego nie wyjaśniając.
- Musisz wreszcie zrozumieć, że twoja Dorotka wcale nie jest aniołem! Taka po prostu jest i inna nie będzie! Swoje obecne stanowisko też dostała nie za darmo. Nawet w Ameryce pokazała Jankesom, że rządzić umie i nie cofnie się przed niczym, kiedy jest przekonana o słuszności swoich poglądów! Wtedy akuratnie trafiła i wyszło na to, że miała rację! Musieli się ugiąć!

Zamilkłem, zarzucony faktami, myślami i… lękiem.
- Lidka…
- Co, nie możesz się pozbierać? – zapytała retorycznie. – Tomek, ja wcale nie mówię tego po to, żeby ciebie do Doroty zniechęcać, ale dlatego, byś wiedział z kim masz do czynienia. Bo wprawdzie myśleć potrafisz, ale oczy masz nią przesłonięte i to ogranicza ci widoczność.
- Lidka… a Baśka miała rację? Dorota tak… na prawo i na lewo?
Wlepiła we mnie wzrok.
- Chcesz zapytać, czy Dorota puszcza się na prawo i na lewo? Nic z tych rzeczy! Odpowiem ci tak. Ja ją widzę teraz przez kilka tygodni w roku, ale znam z dawnych lat i nie zauważyłam żadnych zmian. Czyli to jest niemożliwe. Dla ciebie zrobiła wyjątek i to właśnie najbardziej mnie zaskakuje. Bo wczoraj, przez cały wieczór po waszym odjeździe, a musisz wiedzieć, że do późna siedzieliśmy nad jeziorem z ich gośćmi, zachowywała się wobec Johna absolutnie zwyczajnie. Nawet te jej poranne pretensje do niego, gdzieś uleciały w niebyt.
- Czyli on nie domyśla się niczego?
- Skądże! Nawet się ciebie trochę boi! John zresztą w ogóle bał się waszego spotkania i Dorota wcale nie musiała go długo namawiać, żeby gdzieś wyjechał.
- Dlaczego się bał? Mnie?
- Oczywiście! Jemu też mógłbyś parę życiowych spraw teraz poplątać. Ale zostawmy go na razie, bo ciągle umykamy z zasadniczego wątku na boki. Do Johna jeszcze wrócimy. O czym to ja mówiłam?...
- Pytałem o Dorotę, bo ze słów Baśki wynikało...
- Tomek… chwila, moment. Baśka spędziła przy nich wakacje. Dorota była tam z Johnem. Chyba nie sądzisz, że z nim wtedy nie sypiała? Albo nie robiła tego przed waszym przyjazdem?
- Nie, mówiła mi przecież, kiedy to się zaczęło...
- A pamiętasz jaki Dorka ma temperament? Jak wyglądało wtedy wasze lato? I nawet teraz, kiedy przyjechałeś? Przecież sam się zdziwiłeś, że tyle razy może i chce…
- Jak mam to rozumieć? – przestraszyłem się.
- Zwyczajnie! Dorota kiedy może, to sobie pozwala! Bo to lubi! Nie sądź jednak, że pozwala się pieprzyć ot tak, byle komu! Sam zresztą wiesz, że uwielbiała się kochać i to na wszelkie sposoby. A zresztą…

Przerwała na chwilę, jakby zastanawiała się, czy może mi coś powiedzieć.
- Lidka, mów… proszę! – jęknąłem.
- Słuchaj… – zastanawiała się. – To są sprawy bardzo intymne dla Doroty i naprawdę nie wiem, czy to wchodzi w zakres naszej umowy…
- Mówiłaś, że powiesz mi wszystko!
- Przecież gdybyś usiadł przez chwilę i na chłodno przemyślał to co już wiesz, to potrafiłbyś bez trudu wyciągnąć wnioski.
- Jakie?
- Dobrze, powiem ci. Zresztą, to jest i tak powiązane niemal ze wszystkimi sprawami was dotyczącymi…

Zamilkła jednak i jakby zakłopotana, zajęła się przyrządzaniem drinka dla siebie, oraz uzupełnieniem mojego kieliszka. Opróżniłem go od razu. Ona natomiast, sączyła napój drobnymi łykami, nie odrywając niemal szklaneczki od ust. Zrobiła to dopiero, kiedy niewiele na dnie zostało.
- Dorota powiedziała ci jak zostałeś kandydatem na ojca, ale nie powiedziała, co się z tym wiązało.
- Co mianowicie?
- No widzisz… ciągle muszę sięgać do historii… Chciała się przekonać, albo i nauczyć, jak to jest kochać się z mężczyzną! – wypaliła jednym tchem.
- Nie żartuj! Przecież nie była dziewicą, tylko mężatką!
- Taaa… mężatka… – westchnęła. – Ja, mieszkając w Czyżynach, częściej sypiałam z Romkiem, mieszkającym w Warszawie, niż ona ze swoim mężem, sypiającym z nią w jednej sypialni. W dodatku wiesz, gdzie najczęściej przebywał jej mąż.
- I naprawdę kumple Romka jej nie zainteresowali?
- Nie! Tutaj mówiła prawdę. Dorota wprawdzie temperamentem mogłaby obdzielić kilka kobiet, ale jednocześnie ma takie zasady… niektóre wręcz paranoiczne! Aż trudno uwierzyć! Ciebie wybrała dlatego, że miałeś się w jej życiu już nie pojawić. Nigdy więcej! Wymyśliła sobie, że masz żonę, rodzinę, mieszkasz daleko, więc sam nie będziesz zainteresowany w chwaleniu się letnią przygodą. Dla własnego dobra. I z tobą postanowiła się nie hamować. Dlatego też zaciągnęła cię do łóżka od razu w pierwszy wieczór…
- Za róg domu, chciałaś powiedzieć…
Lidka przerwała mi wesołym śmiechem.
- A wiesz jak to na nią wpłynęło?
- Nie, nie było czasu o tym rozmawiać.
- Znowu załapałeś same plusy! Taka wpadka z tym twoim zamkiem! Dorota zorientowała się w mig, że już nie będziesz mógł z niej pokpiwać, bo sam sobie nie poradziłeś, no i byliście według niej na remisie. To dlatego była tak zadowolona, że niemal bez oddechu zaprowadziła cię do sypialni i już nie miała żadnych skrupułów, żeby się przed tobą rozebrać! Ona, która tak się lękała ośmieszenia, gdyby czegoś nie umiała…
- A niby czego? – zdziwiłem się.
- To już jej następna paranoja – spoważniała. – Zawsze panicznie bała się i wstydziła swojego braku umiejętności oraz doświadczenia w seksie. Między innymi dlatego nigdy nie zdecydowała się na jakiś romans ze znajomym, z kolegą, czy też rówieśnikiem. Obawiała się, że mógłby z niej zadrwić wśród znajomych. Ale jeszcze ważniejsze było coś innego. Obsesyjnie się bała, że nawet gdyby miała poważnego kandydata, to mogłoby nastąpić rozstanie i ktoś taki mógłby potem ot tak powiedzieć, że ją przeleciał. Że ją miał, albo że pieprzył! Nie zniosłaby tego! Nie zniosłaby pogardy, kpin i ośmieszania. Ona wtedy byłaby gotowa chyba zabić! Jej się ciągle wydawało, a pewnie i wydaje, że jeśli dałaby komuś dupy na lewo, to potem już nigdy nie uwolniłaby się od świadomości takiego zagrożenia. Pamiętasz jak zapowiadała, że z Romkiem do sauny nie pójdzie?
- Pamiętam. Także to, że wcale jej nie przeszkadzało, gdy ty na trzecią z nami chodziłaś, na golasa przecież…
- Ano właśnie, mnie też wykorzystywała bez skrupułów. A sama to przestała nawet chodzić na pływalnię, gdy chłopaki jakoś dowiedzieli się o tym i zaczęli przychodzić na tę samą godzinę. Nawet w stroju kąpielowym nie chciała im się pokazywać.
- Przecież na basen przychodzi wielu ludzi! – nie mogłem uwierzyć w jej słowa.
- Nieznajomymi się nie przejmowała. Problem pojawiał się właśnie wtedy, gdy kogoś poznawała. Nie ufała nawet Romkowi i pewnie do dziś nie pokazała mu się w bieliźnie. Dobrze przynajmniej, że kostium kąpielowy traktuje teraz inaczej, bo nie dałoby się tego ukryć. A tak, niby wszystko na zewnątrz jest normalnie…

Kręciłem głową z niedowierzaniem, bo to wszystko było dla mnie niewiarygodne!
- Lidka, przecież byłaś przy nas od samego początku! Od chwili poznania Doroty nie minęła nawet godzina i potem byliśmy już we trójkę! Więc gdzie był ten lęk? Gdzie ta obawa? Ja niczego takiego nie widziałem!
Tylko się roześmiała.
- Nie mogłeś zauważyć, bo przecież ty występowałeś w roli nieznajomego. Miałeś zrobić swoje i zniknąć! Dlatego wobec ciebie żadnych fobii nie ujawniła. Przeciwnie, Dorka wypróbowywała na tobie wszystko to, co było przeciwieństwem jej dotychczasowego zachowania. Innym nie dawała się podrywać – ciebie prowokowała sama. Nie pozwalała się „tykać” – tobie sama zaproponowała byś mówił jej po imieniu. Bała się rozebrać przed facetem – tobie pokazała wszystko od razu… Tak! Miałeś być testem i testerem, na którym sprawdzała swoje emocje, swoje odczucia i zachowania. A czym się to zakończyło… sam wiesz.
Przypomnij sobie też, jak ja początkowo reagowałam na różne jej wyskoki. To wszystko było i dla mnie ogromnym zaskoczeniem! Nie znałam ciebie, nie wiedziałam jak to odbierasz, jak rozumiesz i co z tym zrobisz. Wiesz, że Dorotę straciłam z oczu na jakiś czas, gdy wyszła za Kamila, ale jej fobie przecież znałam! A tu taka niespodzianka! Próbowałam przeciwdziałać, rozmawiać z nią i z tobą, ale szybko przekonałam się, że to bezcelowe! Jak grochem o ścianę! Ani ty nie chciałeś ustąpić, ani Dorota nie dała się zatrzymać, tak była zdeterminowana i pozostało mi tylko apelowanie do twojego sumienia, prośby oraz wiara, że to nie zakończy się dla niej katastrofą.
- No tak… tak było… Niewiele wtedy rozumiałem z twoich apeli i tłumaczeń, teraz wiem nieco więcej… Ale wiesz co? Nigdy nie chciała, żebym jej mówił o miłości, że ją kocham, sama też nigdy tak do mnie nie powiedziała. O sobie zresztą za wiele mi nie mówiła, może raz, na twoich imieninach… kiedy poszliśmy pospacerować nad jezioro. Za to wyciągnęła ze mnie wszystko, co dotyczyło mojego dawnego łóżkowego życia, historie dziewczyn z którymi spałem, jak i dlaczego rozstawałem się z nimi i… jakoś jej to nie przeszkadzało. Często w przerwach moich relacji kochaliśmy się nad jeziorem, albo szliśmy do domu… Wtedy nie była o nic zazdrosna. Dlaczego więc teraz zareagowała tak emocjonalnie?
- Na moich imieninach, to raczej było już „po”. Już minęła ta chwila, gdy ze zdziwieniem zauważyła, że nieoczekiwanie stałeś się treścią jej życia. Tomek, musisz zrozumieć, że Dorota w całej swojej naiwności, wcale nie chciała ciebie skrzywdzić! Ona nie jest sadystką! W swoim mniemaniu chciała postąpić uczciwie. Czegoś potrzebowała, ale w rewanżu zaoferowała siebie do łóżkowej zabawy. Bo to nie miała być miłość! Dlatego też z góry wykluczyła rówieśników, żeby nie mieć potem kłopotów z ich ewentualnym zakochaniem. Wydawało jej się, że mężczyzna w twoim wieku będzie już odporny na takie gesty, więc żeby nawet nie prowokować czegoś takiego, nie chciała słyszeć słów o miłości, a tym bardziej ich wypowiadać! Miałeś wrócić do domu, do żony i zamilknąć na zawsze! Dorka nawet pieniędzy nie szczędziła, abyś tylko nie mógł powiedzieć, że sypiała z tobą za pieniądze, lub że ciebie na coś naciągnęła. Miałeś pozostać z wrażeniem, że trafiła ci się niepowtarzalna wakacyjna przygoda i zawsze milczeć!.
- A historie z mojego życiorysu?...
- Przecież to proste! Nie była zazdrosna, bo o co? Wcześniej ciebie nie znała, wiec jakie to miało znaczenie dla waszej sytuacji? Żadne! A przy okazji… – zaśmiewała się – pobierała od ciebie również nauki teoretyczne! Tak, tak! Historie miłosne bliższych i dalszych znajomych, zasłyszane we fragmentach, niczego jej nie dawały! Nie wiadomo co było w nich prawdziwe, a co tylko imaginacją, tworzoną dla potrzeb słuchających. Od ciebie poznawała pełne relacje międzyludzkie, opowiadane beznamiętnie, dawno już przebrzmiałe lecz prawdziwe, bez śladów fabularyzowania, bo nie miałeś potrzeby ich upiększać… Czysta szkoła dla Dorotki, panie Tomku! – chichotała. – Podawałeś jej na tacy to, czym akuratnie była bardzo zainteresowana. Jak reagują ludzie, co wtedy mówią, jak się zachowują… a jeszcze wzbogacone na dodatek o łóżkowe szczegóły… To tylko potęgowało jej zainteresowanie!
- Lidka… dla Doroty seks jest aż taką obsesją?
- To nie tak! – pokręciła głową. – Wiesz… powiedziałam ci, że ma duży temperament, ale tutaj nie o to chodziło. Dorka po prostu jeśli już coś robi, to angażuje się bez reszty. Wtedy miała trochę czasu, więc postanowiła zająć się tematem szczegółowo i do końca. Nie zapominaj, że była wtedy dwudziestosześcioletnią kobietą, mającą na koncie jedynie mizerne próby z Kamilem, który w tych sprawach do niczego się nie nadawał, w co akuratnie wierzę, bo miałam okazję go znać. Więc starała się jak mogła i chyba nie mogła trafić lepiej, niż na ciebie. Wszystko jej szło jak z płatka!
- I co, chcesz mi powiedzieć, że cnotę straciła z Kamilem? – rzuciłem nagle.
Lidka umilkła. Spojrzała mi w oczy z pobłażliwością, niczym profesor na kiepskiego studenta, a potem znowu zajęła się alkoholem. Chciałem ją w tym wyręczyć, jednak powstrzymała mnie gestem dłoni i poradziła sobie sama.

Wypiliśmy już niemało, przy czym ja znacznie więcej, jednak i Lidka pewnie odczuwała jakiś rausz, bo przystawkami zajmowaliśmy się niespecjalnie. Stały sobie spokojnie na stoliku, ledwo naruszone, niczym na wystawie.
- I po co zadajesz takie dziecinne pytania? – odezwała się spokojnie, znowu dzierżąc szklaneczkę w pobliżu ust. – Nie bawiłeś się nigdy w doktora?
- Owszem – odparłem. – Ale to było tak dawno…
- No to pomyśl o tym, że kobiety mają bardziej dorosłe przyrządy, służące do takich zabaw. Wystarczy ci, czy jeszcze coś? – zapytała nieco ironicznie.
- A ty się z nią bawiłaś? – odpowiedziałem bezczelnym pytaniem.
- Jasne! – roześmiała się.
- Gimnastyka z przyrządami? – kontynuowałem.
Oparła łokcie na stoliku i przysunęła ku mnie twarz.
- Nie, Tomeczku, pudło! Ze mną bawiła się w bardziej młodych latach i to bez przyrządów. Skoro biegałyśmy samopas po okolicy, pływałyśmy w jeziorze, to i miałyśmy okazję pooglądać się bez majtek, a także próbować badać do czego niektóre części ciała nam służą. Wiesz co? – wyprostowała się w krześle i chociaż uśmiechała się pod nosem, jej głos stracił ironiczne zabarwienie. – Kiedyś rozmawiałam z Dorotą o takich sprawach. Wiesz, to było takie babskie, głupawe fantazjowanie. Jeszcze przed Johnem. Powiedziała mi wtedy, że gdyby miała możliwość zaczarowania facetów, żeby zapominali o niej na drugi dzień oraz nie mogli o niczym opowiedzieć, to byłaby znacznie bardziej dostępna! Ale cóż! Nie miała takich umiejętności ani możliwości, więc nic jej z tego nie wyszło!
Zwilżyła usta i kontynuowała.
- Powiem ci tak: Dorota, chociaż temperament ma nieprzeciętny, nimfomanką nie jest. Nie myśli całymi dniami o seksie, chociaż sama ma go nie tak wiele. Nie zazdrości też innym. Pogodziła się z tym co jest. Dziwką nie była, nie jest i nie będzie! Zatraci się w pracy, w bieganiu, w pływaniu… i dobrze! Zostaw to w spokoju! Zresztą, z tego co wiem, to również dlatego biega. To jest „zamiast” seksu. Potrafi osiągać orgazm nawet w jego trakcie. Jednak nie musisz się tym specjalnie interesować. Masz większe problemy, skup się na nich.
- Ja już chyba nie mam żadnych problemów! Dopóki tu nie przyjechałem, to przynajmniej marzyłem, że jeszcze kiedyś się z nią spotkam i to będzie moje szczęście. Teraz się spotkałem i dowiedziałem się, że to koniec! I od razu wszystko ostatecznie wróciło na swoje miejsca. A ja znalazłem się tam, gdzie i wcześniej… Lidka, mam wrażenie, że wiem już wszystko. Więcej mi nie trzeba! Nie chcę już niczego wiedzieć!
- Powoli! Ja, prawdę mówiąc, o najważniejszych sprawach dotyczących ciebie, jeszcze nawet nie zaczęłam!...
Moja szczęka przybrała chyba klasyczny widok koparki.
- Co masz na myśli? Jakie sprawy?

Odwróciła głowę i zamyśliła się. Zwilżyła usta, ale jeszcze przez jakiś czas trwała nieruchomo. W końcu podjęła decyzje.
- Nie zastanowiła cię reakcja Baśki? Że dla Doroty nie będzie pracować?
- Owszem, ale sądziłem, że się przejęzyczyła, albo chodzi o zastępowanie Heleny.
- Nic z tego! – zaśmiała się. – Musisz wiedzieć, że to Dorota trzyma w ręku cały mój biznes. Wyłożyła na to swoją prywatną kasę, ma zdecydowaną większość udziałów w spółce LIMAN, a poza tym gwarantuje mi kredyty swoimi lokatami. W każdej też chwili może wyrzucić mnie ze stołka! Baśka o tym wie, dlatego tak powiedziała.
- Po co mi to mówisz? To wasze sprawy a nie moje…
- I tu się bardzo mylisz! Tomek! Ta, niby moja firma, jest zbudowana na waszym sentymencie! Wiem, że trudno ci to zrozumieć, ale tak jest! Jeśli was nie będzie, to nie będzie też niczego, albo będzie to znacznie trudniejsze! Wiesz dlaczego ja cię lubię bardziej niż powinnam? Bo gdy tobie jest dobrze, to i ja nie mam kłopotów! Naprawdę! A teraz jest pełna klapa… rozumiesz? Środek sezonu, a ja nie mam w hotelu kuchni! Dwie głupie pindy, bo inaczej nie mogę się wyrazić, kładą mi całe Pokrzywno na łopatki! A za nim poleci reszta.
- To Baśki nie da się zastąpić? – zapytałem zdumiony.
- Niby kim? Baśka przeniosła się do mnie z całym bagażem swoich kontaktów i układów. Oraz swoim nosem, czyli wyczuciem ludzi a także produktu! Jeśli Baśki nie stanie, to zaraz zaczną mi tu wciskać barachło, niczym do przydrożnej jadłodajni! I nie mam nikogo innego, kto na pierwszy rzut oka odróżni towar świeży od przygotowanego pod klienta. Więc najdalej po tygodniu albo dwóch, w hotelu będzie zwykła, przydrożna knajpa, a nie ekskluzywna kuchnia.
Tomek, ja mogę odtworzyć historię dostawców chociażby z faktur, ale nie mam nikogo, kto umiałby tak dbać o surowiec jak Baśka! Jej szajsu nie wciśnie nikt! Tak samo jest w kuchni! Już kiedyś tak było, że na kołduny zamiast mięso siekać, kobity przemieliły i udawały, że są zmęczone. Oprócz Baśki nie mam tam nikogo, komu mogłabym zaufać tak jak sobie! Baśka nigdy mnie dotąd nie zawiodła, ani nie oszukała!
I bez niej ta kuchnia nie istnieje! Nawet Wojtek nic nie pomoże, bo nie będzie miał warunków. Pewnie jeszcze przez jakiś czas to będzie funkcjonować siłą rozpędu, ale szybko nastąpi zjazd po równi pochyłej. Nie ma odpowiedniego surowca – nie ma też kuchni! Nie będę mieć szans na wysokiej klasy gości. Czyli trzeba będzie obniżyć standard i ceny. A bez tego nie spłacę kredytów. Koło się zamyka. A poza tym…
Napełniła mi kieliszek i zachęciła do spożycia jego zawartości, osuszając też swoją szklaneczkę do dna.

- Pogięło was obydwoje i to w najgłupszym czasie. W całym moim, biznesowym planie jest założenie, że bank corocznie płaci za wakacje Doroty i Johna i utrzymanie domu w gotowości. Jeśli mi tego braknie, to następny słupek też się zawali. Nie mówiąc o tym, że ich obecność napędza mi gości. Sytuacja robi się taka, że nawet zgoda Stefana niewiele mi już daje. Inwestycja napędzi tylko koszty, bez możliwości odzyskania tego w przyszłych zyskach. Więc umową ze Stefanem mogę sobie teraz tylko podetrzeć rzyć i adieu!
- Po co mi to wszystko mówisz? – przerwałem jej. – Co ja mam do ich wakacji? Przez tyle lat to wszystko działało i co, teraz ma być inaczej? Lidka, ja bym ci pomógł gdybym umiał, ale nie wiem jak! Wybacz, przebywałem na zadupiu przez szereg lat, więc nie orientuję się w wymaganiach odpowiedniej sfery. Dorotka dzisiaj sprowadziła mnie na ziemię i zrozumiałem gdzie jest moje miejsce. Ja tej pogardy nie zapomnę! Cały czas mam przed oczami jej twarz! Zachciało mi się milionerki…
- Kurwa, uspokój się! – wrzasnęła, aż kelnerki skierowały na nas wzrok. Lidka też się zreflektowała. – Przestań mnie drażnić i rozczulać się nad sobą! – powiedziała spokojnie, po czym wyjęła z torebki telefon i wybrała jakiś numer.
- Gdzie jesteś? – padło pierwsze pytanie. Po chwili przerwała rozmówcy. – To dlaczego nie wchodzisz? Chociaż ty mnie nie wkurzaj!
Schowała aparat i cicho skomentowała w adres rozmówcy, patrząc jednak na mnie.
- Żebyś ty był zawsze taki posłuszny…

Po minucie do lokalu wszedł Romek. Podszedł do nas, przywitał się ze mną jakby nigdy nic i usiadł przy stoliku. Najmniejszym gestem, ani uwagą, nie skomentował znacznie opróżnionej butelki i naszego szkła. Jakby ich nie było.
- Romek, posłuchaj mnie uważnie – zagaiła Lidka, głosem już dość luźnym. – Jesteś teraz odpowiedzialny za mój powrót do domu. Kiedyś obiecałam Tomkowi, że się z nim upiję i ten czas właśnie nastąpił. Tym niemniej, na razie posiedź tutaj z nami, zamów sobie co chcesz, przekąś, przepij, byle to coś nie miało alkoholu, bo zaraz poproszę cię o wystąpienie słowne.
- Jak samopoczucie? – zapytał mnie, ignorując tekst Lidki.
- Kochanie… – w głosie Lidki zabrzmiała żartobliwa groźba. – Za chwilę pogadacie sobie według woli, a teraz nie mieszaj moim interesom…
- Nie sądziłem, że mieszam! – odparł jej ze śmiechem. – Jestem do twojej dyspozycji!
- Więc skoro tak się do tego rwiesz, to proszę, wprowadź Tomka w tajniki rodzinne Baryckich. Bo podejrzewam, że Tomek do dziś nie ma o tym najmniejszego pojęcia…

Nic z tego nie rozumiałem, jednak siedziałem spokojnie. Zdałem sobie sprawę, że nic tutaj nie dzieje się przypadkiem i najlepiej będzie nie przeszkadzać. Jak na razie dowiedziałem się paru nowych szczegółów, ale to nie było nic takiego, co uzasadniałoby poszukiwanie mnie przez Lidkę. Żadna wiadomość mną nie wstrząsnęła, bo o dużym konflikcie Doroty i Baśki mogłem się przekonać już rano, chociaż nie znałem jego podłoża. Tak samo brak Baśki w hotelu nie mógł być taką przyczyną. Nic tu nie mogłem zrobić. Czyli Lidka mówiła prawdę, o najważniejszym jeszcze dzisiaj nie wspomniała…
Wymienili ze sobą kilka spojrzeń. Lidka naciskała bez słów i w końcu Romek ustąpił. Zaczął niezbornie, zastanawiałem się nawet dlaczego głos mu się łamie, ale z każdą chwilą rozumiałem wciąż więcej i więcej…

- Tomek… nie wiem, czy mnie pochwalisz, czy zganisz, czy będziesz zadowolony, czy wręcz przeciwnie… – nabrał powietrza, jakby miało go za chwilę zabraknąć. – Zrobiłem to bez twojego przyzwolenia, ale to ja zrobiłem! Jakby coś, przyznam się bez bicia, możesz mnie teraz za to nawet posadzić w pierdlu!
- Co? O czym ty mówisz? – nie wytrzymałem.
- Uspokój się i wysłuchaj do końca! – Lidka trzymała rękę na pulsie.
- Czy wiesz jakie nazwisko noszą chłopaki Doroty? – zapytał.
Nie miałem pojęcia. Nie zastanawiałem się nad tym! Nie przyszło mi nawet do głowy, żeby o tym kiedykolwiek pomyśleć!
- Nie…
Romek pokiwał głową.
- Twoje! – oznajmił spokojnie. – To są Baryccy! Piotr Barycki i Paweł Barycki! Jesteś ich oficjalnym ojcem, a nie jakimś z doskoku! Tak figuruje w ich aktach urodzenia. A potem również i w innych dokumentach.
Lekko mnie zatkało.
- Jakim cudem? – wykrztusiłem i opadłem na krzesło.
- Dlatego ci mówię, że możesz teraz donieść i mnie posadzić! Bo to ja zrobiłem!
- Nie rozumiem… – przyznałem.
- A co tu rozumieć? – nadal zachowywał stoicki spokój. – Ja podpisałem za ciebie dokumenty! Czyli sfałszowałem twój podpis. Pamiętasz jak wtedy, nad jeziorem, dałeś mi dla Damiana swoje papiery? Żebym je przekazał? Zrobiłem to, a on mi je po tygodniu oddał. Tyle, że tobie, to już oddać nie zdążyłem. I je po prostu miałem! Mogłem nimi dysponować.
- Tomek, posłuchaj! – wtrąciła się Lidka. – Może ja trochę uzupełnię. Temat zrodził się jeszcze przed porodem Doroty, bo rozmawiałyśmy przecież o imionach chłopców. Przecież wiedziała, że to bliźniaki płci męskiej ale za nic nie chciała, żeby jako ojciec w dokumentach figurował Kamil. Zapowiadała, że jeśli tak zechcą wpisać w akcie urodzenia, to zażąda wpisania NN, czyli ojciec nieznany. Ciebie też nie chciała, chociaż jej to sugerowałam. Tyle, że to nie było spowodowane niechęcią, nie! Obawiała się jednak, że kiedyś, w przyszłości, może ewentualnie narobić ci kłopotów, a tego zrobić nie chciała.
W dodatku żadne z nas nie znało tej całej procedury, nie zdawaliśmy sobie sprawy jakie dokumenty są niezbędne, wszystko wydawało się łatwe i proste. Po porodzie, kiedy tam poszłam, do Doroty najpierw mnie nie dopuścili, bo bliźniaki położyli na dobę do inkubatorów a ja nie byłam rodziną. Tym niemniej po chwili lekarz poprosił mnie do gabinetu i zapytał czy coś wiem na ten temat, bo chcieli wypełnić szpitalna kartę, no i Dorota podała im inne nazwisko ojca dzieci, nie swojego męża. Więc są w kropce, bo to nie bardzo tak można.
To było twoje nazwisko.


cdn.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
wykrot · dnia 15.11.2012 19:15 · Czytań: 526 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 4
Komentarze
zajacanka dnia 17.11.2012 00:38 Ocena: Bardzo dobre
Wykrot, jesteś niesamowity! Serio! Przeczytałam wszystkie (chyba) części Twojej powieści (do tej pory tu publkowane) i ani przez moment nie zastanowiłam sie nad nazwiskiem bliźniaków. Sama nie wiem dlaczego. A to takie oczywiste! Jak mogłam to przeoczyć?! Podziwiam za zakończenie tego odcinka wielkim znakiem zapytania! Jest super zaskoczenie dla czytelnika! Poza tym opowieści Lidki (w tej części) wiele wyjaśniają. Zachowanie Doroty zaczyna być klarowne, a i przy okazji, jak się nie wie o co chodzi, to wiadomo, że chodzi o kasę...
Bardzo dobra część!!!
wykrot dnia 30.11.2012 18:09
Bardzo dziękuję za słowa otuchy. Może pomogą mi przełamać niewątpliwy kryzys który obecnie przechodzę...
Wasinka dnia 04.12.2012 22:15
Ech, może nie powinnam się wpisywać, bo nie jestem tak pełna entuzjazmu, jak Zajączek... Ale zachęcam do pisania, wszak są zwolennicy tego typu historii i sposobu podania. Bez wątpienia. :)
Mam tak brutalnie podsumowaną myśl po tych wywodach Lidki o Dorocie: nie jest nimfomanką tylko dlatego, że się boi konsekwencji... Bo tak ogólnie, to by chciała...

Sporo tu się rozjaśnia rzeczywiście, jeśli chodzi o zachowanie Doroty, jednak nie na tyle, bym ją polubiła. Niestety (dla mnie, bo to subiektywne odczucia, jak wiesz).
Dobrze rozegrałeś sprawę z nazwiskiem.

Pozdrawiam srebrzyście i już grudniowo.
wykrot dnia 04.12.2012 22:19
Tak w sumie, to... na to wychodzi! :)
Tomek mógłby sam o tym pomyśleć, wszak przed laty, do czasu feralnej dyskoteki, musiał się nieźle napocić. Na nic więcej czasu nie mieli...

Podziękowania!
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty