Zosia cz.3 - Warncholio
Proza » Humoreska » Zosia cz.3
A A A
Przegląd prasy jest moim codziennym obowiązkiem. To mnie uspokaja, relaksuje i daje poczucie, że jestem z tych co wiedzą.
Zibi Boniek został Prezesem PZPN. To mogłoby mnie ucieszyć, gdyby „dzisiaj” było tydzień temu. Miał chłop parę w nogach. Silne nogi są przydatne do biegania w lewo, w prawo, za przeciwnikiem lub w ucieczce. Szkoda tylko, że po kilku tygodniach zdezerterował z placu boju jako trener reprezentacji narodowej. Kręcina odpadł w głosowaniu. Tego to nie lubiłem. Swego czasu wymyśliłem nawet nierymowane hasło na baner „Zdzichu przykręć sobie logo pezetpeenu do odbytu”, ale to było dawno temu, gdy Grzesiu ze Zdzichem zamienili orzełki na koszulkach. Tydzień temu cieszyłbym się, że Zdzichu nie doleciał do mety. Lato to przeszłość. Roman Kosa Kosecki odpadł, ale utrzymał się na wodzie i będzie pływał. No i co? Rysiowi Czarneckiemu też starto uśmiech z ust. Rysia też nienawidziłem jeszcze tydzień temu. Teraz mam jego sztuczny uśmiech w dupie. Głęboko!!! Zganiłem siebie za nadpobudliwość. To niedobre... Pociągnąłem łyczek kawki, podrapałem za uszkiem sierść Cassilliusa Casssandra Helloween z polskiej matki Czechrywy Dzikie Pola i międzynarodowego ojca Bandsman Why Not, poprawiłem się na fotelu w celu uspokojenia i zaciągnąłem się. Pomyślałem o ciśnieniu. Czy ciśnienie może być zerowe? Już myślałem, że uspokojenie przyszło, gdy ktoś zadzwonił!
Pomyślałem – do chuja szczygła kto może dzwonić o tej porze? , ale wstałem wolniutko, tak jak zalecił mi lekarz. Do teraz nie wiem kto był na zewnątrz! W każdym razie Jechowi!! Albo listonoszka!!! Normalnie wzburzyłby mnie ten dzwonek, ale teraz...Najnormalniej podeszłem do furtki z widelcem w ręku, którym nabijałem sobie kapara ze słoika. A skoro byłem na zewnątrz to chciałem przywitać gościa... Ze zdziwieniem zobaczyłem trzy panie oddalające się w pośpiechu. Dlaczego im się tak śpieszy? Przecież chciałem kulturalnie porozmawiać. Dziwolągi. Nic współczucia. Mój doktor /znam go 30 Y/ dał mi diagnozę – „ Witek, skoczyło ci ciśnienie”. „ Musisz zacząć się oszczędzać”. „ Przy tym trybie życia?”.
-Jakim trybie?
- Wiesz,.... w odstawkę kawka, papieroski, Warncholio, szachy, dziewczynki, hazard – wszystko co podnosi ci krew w żyłach...
- Bogdan, chyba... zwariowałeś? Daj mi coś...
- Czy coś cię trapi? Wyglądasz jakbyś przed chwilą złapał przeziębienie.
Słowa lekarza dały mi do myślenia. Jak nic mam agresywnego nowotwora, raka, czy też hifa, depresję, albo anginę!
Dzisiaj zaczął padać śnieg. To był koniec. Z tym to już sobie nie poradzę.
Otuchą natchnęła mnie trzeźwa analiza poprzedniego tygodnia. Nic dodać, nic ująć. Przecież żyję, a teraz mogę odczytywać ślady podeszew pozostawione wokół mnie na śniegu. Pięknie biało zrobiło się w niedzielę 28 października. Wracając zza furtki otworzyłem metallic brązową skrzynkę pocztową. To była moja skrzynka. Najzupełniej. W niej koperta. Nie powstrzymałem się jej nie otworzyć. Tam było rozliczenie moich wydatków sprzed tygodnia. Chyba zamarłem. Koty wchodzą, zające skaczą, mój pies oczekuje przeprosin, a ja do dzisiaj najchętniej nie ruszałbym się z mojego posłania jak borsuk. Bo tydzień temu było tak... Wszystko do teraz pomieszane....
Po gimnastyce z Agą w łóżku i w wannie ubraliśmy się. Zanim włożyliśmy coś na tyłki patrzyliśmy przed siebie w lustro. Założyłem ręce za głowę odsłaniając z dumą wygolone pachy. Aga uśmiechając się do lustra zrobiła to samo co ja i dodatkowo pokazała lustru języczek. Też miała wygolone pachy. Zasłużony remis.
Potem pojechaliśmy do CENTRUM HANDLOWEGO. Aga stwierdziła, że rower, majtki i serce pozostawiła u mnie w domu. Ja na to przekonywałem ją żarliwie, że wszystko co dla niej mogę zrobić to zrobię, dałem jej kartę kredytową i umówiłem się za dwie godziny na parkingu. Zjadłem ... przez ten czas... chuj wie co... i wypiłem świeży sok z naprawdę czerwonej karotki... Nie niepokoiłem się, bo znałem kobiety. O około dwudziestej pięćdziesiąt cztery zobaczyłem małolatę wychodzącą obładowaną lekkimi zakupami, a za nią jakiegoś pana. Skuliłem się w sobie, bo spojrzała w moim kierunku, ale nie rozpoznała mnie!
Sześć minut później pojawiła się Agusia bez pakunków. No! Pomyślałem! Kobieta mojego życia! Przytuliła się do mnie i zaczęła szlochać. Docisnąłem w przytuleniu tę pyszną drobinę. Pomyślałem, że zakochanej kobiecie nigdy nie wystarczy łez, żeby nimi wyznać swoje uczucie...
W samochodzie dowiedziałem się, że ukradziono jej moją kartę. Nie debetową. Kredytową. Szacownego polskiego banku. Szukała jej ...i to jak jej szukała. Nie wiedziała czy pokazać mi się na oczy... To było szczere i takie kochane... Co tam.
Otwierając kopertę – te przeklęte listonoszki – zaglądając do środka – te Jehowe to zaszlachtuję – patrząc na debet w koszcie dobrego samochodu – zamarłem. Wtedy już wszystkich chciałem zaszlachtować. Ale kiedy?
Wszystko pomieszało się. Też nie powiem kiedy zadzwonił Warncholio. Czy teraz, czy tydzień temu, ale powiedział „ Zaraz będę”, „ Uspokój się”, „Wszystko kontroluję”, „ Opowiem”.
Kochani moi.
Teraz będą dwa opisy przyrody.
1. Dżdżownica i robak użyżniają mój ogródek.
2. Aga z nastawionymi cyckami leżała wczoraj w moim łóżku na pięterku. Przysięgam. Wiem, że w to trudno uwierzyć.
Czujecie to.
W dodatkowym opisie dodam, że skłaniam się do punktu pierwszego.
Poszedłem nie wiem kiedy z rana na targ. Trochę włóczyłem się. Nic nie kupiłem oprócz kaszanki i czarnej rzepy. Nogi skierowały mnie do sklepu, z którego wyszedłem ze sznurkiem konopianym. I co. W hurtowni drewnianej zobaczyłem sosnową kantówkę. I tyle, bo zadzwonił Warncholio!
- Przyjacielu.. To zrobiło na mnie duże wrażenie. Pomyślałem, że on może być na pasku służb..., ale jego następne słowa zmieniły mą postawę, bo usłyszałem..
- Idioto – to było czułe.
Z przyjemnością wysłuchałem epitetów typu - wariacie, powinienem cię zabić, palancie, zboczeńcu...
To był miód spadziowy na moje serce, bo myślałem, że po tym wszystkim serca już nie mam.
Wiem, że długo trwa dochodzenie do opowieści Warncholio, które opowiedział mi stojąc nad moim skotłowanym łóżkiem, z którego wystawały moje zabłocone buty, ale jak wiecie z depresji lub grypy można nigdy nie wyjść! Do stu kurew!! Ja wyszedłem!!!, bo przypomniałem sobie, że straciłem z karty kredytowej tylko do wysokości limitu, a cała reszta ze spadku wujka z Ameryki ciągle figuruje na długoterminowym koncie Aurum w Amber Gold ( dla przypomnienia – aurum to po łacinie złoto – przypomnienie autora zrywającego się do życia).
- Jak pamiętasz. Pamiętasz? Pamiętasz.
- Wróciłem pojazdem do domu. W garażu Lucynki nie było, więc zamieniłem pojazd i pojechałem do Lavender France po nadajnik. Zosia zrobiła na mnie wrażenie jako kelnerka...
Ja na to – „ Chciałeś się z nią spiknąć.”
- Nic z tych rzeczy! Była dobra... Jako kelnerka. Jak się czujesz? Chcesz tabletkę?.
Ja na to – „Jak najbardziej.”
- To do rzeczy. Nie było jej. Napatoczył się właściciel, to go pytam „ Gdzie Zosia?”, a on na to zaczyna wodzić oczami! Ślepia mu uciekają!.
- Gdzie? – patrząc mu oczami w oczy pytam – Gdzie ona jest?
Ja na to – „ I?”
- Skurwysyn mówi mi tak, ... ale to dobry chłop... – „Przecież powinniście wiedzieć?”
- My wiemy, ale to ja chcę wiedzieć. Rozumiesz jak mu powiedziałem?
- Jak Sean C.? Jego gały już mnie nie straszyły. Dojrzałem w nich nawet coś co przypominało mi moją przeszłość. Jakże wspaniałą. Ogródek, pies, las, dzik... nie dzik tylko wiewiórka!... i niebo ponad konarami ze złotymi liśćmi, a na dole w przyjściółce maślaczki, kożlaczki i podgrzybki. Przestałem się na chwilę pocić.
- Dowiedziałem się, że Zosia zaczęła pracę dwa tygodnie temu - „ z Waszego polecenia” i przestała pracować dzisiaj „ Bo tak mi się chcę” . Zanim dał mi jej numer komki to zasugerował – „ Jakby nie u Was to u mnie może pracować...”. Wysłałem go do diabła słowami - „ Zapomnij o wszystkim”. Odpowiedział - „ Już zapomniałem, ale jakby chciała...?”.
Mówię – co za alfons!. – i wyzułem się z ociekających butów – Nie zrobiłeś awantury? Byłeś dyskretny?.
- Jak możesz tak myśleć, w tej profesji najmniejszy błąd to porażka. Pomyśl...
Warncholio odpiął jeden ze srebrnych guzików swojej niebieściutkiej i odprasowanej koszuli z najlepszego włoskiego dzinsu pokazując część owłosienia na torsie. Tej koszuli zawsze mu zazdrościłem. Kiedyś nawet, gdy ją pierwszy raz zobaczyłem założoną na nim , to przypochlebnie powiedziałem mu „ Możesz taką samą kupić dla mnie, cena nie gra roli” Wtedy usłyszałem „ Nic z tego. Tę koszulę sprzedał mi murzyn w Wenecji. Jest niepowtarzalna, chyba, że uda ci się odszukać tego czarnego murzyna...” W tej koszuli jego imię nabierało jakiegoś większego wymiaru. Imię, a nie nazwisko.
- Myślicie – Wiesiu? Wacek? Witek? Wojtek?
- A co myślicie na? –Bob? Boby? Bill? Billy? Black? Flacky?
- Wiem, że domyślacie się.
O to mniejsza., bo to nie ma najmniejszego znaczenia jak wysypany worek kartofli przy ich urodzaju.. Ale?... Kiedyś?... Może.
Warncholio podał mi kieliszek. Wypiłem. Otrząsnąłem się i od tego momentu doszło do mnie w jakim bagnie znajduje się mój but od Bata. Ta koszula, kieliszek i ten but wywołały u mnie odblokowanie tej części mózgu, która odpowiada za poczucie czasu. Zdałem sobie sprawę, że Warncholio opowiada to teraz, a nie wcześniej, poprzednio, albo nigdy. On jest ze mną w tej chwili! Jaka to była ulga! Zaraz potem, gdy zdałem sobie sprawę, że o zgrozo, jestem biedakiem przyjąłem ten fakt lekko.
- Warncholio, odpowiedz. Straciłem pieniądze z konta?
- Straciłeś, ale nic się nie martw.
- A te ulokowane w złocie?
- Też straciłeś, ale nic się nie martw.
- Łatwo ci mówić...
- Pieniędzy masz ciągle tyle samo, a może i trochę więcej. Pamiętasz tę grę, którą grałeś non-stop przez 36 godzin do chwili, gdy wyrwałem ci komputer z rąk?
- Coś mi świta, ale nie wiem co...
- Chcesz czerwoną tabletkę? Nie? To kontynuuję. Na czym to ja skończyłem... Już wiem. Tylko... do cholery nie przerywaj...! ... Jak tylko odetchnąłem chłodnym powietrzem po wyjściu z France wykręciłem numer do kelnerki, którą w najwyższym stopniu podejrzewałem... Natychmiast poznałem jej głos na drugim końcu linii i jak gentelmen dałem jej propozycję bez wyjścia. Spotykamy się natychmiast! Umówiliśmy się w hotelowej restauracji tuż obok parku wodnego, w którym doskonalę żabkę. W tym hotelu - jak nad ranem okazało się - Zosia zamieszkała w pokoju 303 trzy tygodnie temu. Oszczędzę ci szczegółów, gdyż twój stan nie jest jeszcze zadowalający, ale powiem ci, że o świcie wyciągnąłem z niej wszystko! Oddała mi moją pluskwę! Nie czekając chwili wrzuciłem ją do umywalki, zalałem zimną wodą i walnąłem w nią suszarką do włosów!! Chcesz zobaczyć co po niej zostało?
Warncholio sięgnął do lewej kieszeni swoich teksasów i wyciągnął z niej gruz szarego plastiku, sprężynkę, okrągłą siateczkę, srebrne styczki i elektryczny silnik znacznych rozmiarów.
- Wtedy idąc za ciosem zapytałem ją brutalnie. Kim ty jesteś? Wtedy Zosia złożyła nogi i wyprężyła się na łóżku. „ Mów mi Pani Porucznik...” – usłyszałem. Nie muszę ci uświadamiać, że byłem w domu. Tak myślałem – pomyślałem, ale powiedziałem – A co z moim pick-upem? „ Tego głupka, który zakładał ci podsłuch przenieśliśmy do BORu”.
Warncholio chyba musiał zauważyć, że znowu coś się ze mną dziwnego dzieje, gdyż powiedział zbliżając swoją twarz do mojej -„ Chcesz popić tę czerwoną pigułkę?”
- Bardzo – odpowiedziałem i po chwili popiłem.
- Gdzie jest pluskwa w moim aucie do cholery!? – A ona na to -„ A skąd to, kurwa, mam wiedzieć!?” Po czym spokojnie dodała – „ Można ją namierzyć specjalnym skanerem... za osiemset złotych... Tak przypadkowo składa się, że mam taki w torbie...”
Warncholio sięgnął do prawej kieszeni swoich teksasów i wyciągnął z niej drobiny czarnego plastiku, sprężynkę, okrągłą siateczkę, srebrne styczki i powiedział – „ Ta była pluskwa była pod fotelem zanim nie przypierdoliłem w nią kluczem do odkręcania kół...”
- Daj mi jeszcze coś do popicia, bo nie rozbiorę tego na trzeżwo. Zosia to czarodziejka, za każdym razem jak się pojawia to znikają ci pieniądze.... – powiedziałem patrząc na byłe pluskwy i dodałem – Nie można tego poskładać? A kto zamknął mi drzwi od wewnątrz!!! – jak to oznajmiałem to podskoczyłem!
- Dobrze jest. Zaczynasz zdrowieć. Chcesz skorzystać ze skanera?
- Dawaj!
- Mogę ci go puścić w leasing za pięćset złotych.
- To puść i dawaj! – zerwałem się już nie na żarty ze skanerem w ręku w celu scanowania swoich pomieszczeń.
- Ułatwię ci pracę. ..A może jest schowana za obrazem...tego afrykańskiego wojownika?...
Odwieszam obraz, rzucam go na balkon i ociekłym już z wody butem przystępuję do egzekucji. Spod płótna wyciągam sprasowany szary plastik, zmiażdżoną sprężynkę, siateczkę i styki. Podnoszę te trofea w górę i słyszę głos Warncholio... „No chłopie, nabrałeś animuszu.”
Buty umyłem. Zacząłem pastować. W głowie miotać zaczęły się słowa Warncholio przeplatane z moimi zanim odszedł... „ To była akcja Fryzjer”, „ Czesali kasę. Sędziowie, członkowie, działacze”, „ A to na co przypadkiem natrafili to była rozmowa dwóch działaczy okręgowego związku PZPN”, „ To ich nie interesowało, bo byli z akcji Fryzjer, rozumiesz?”.
- Rozumiem. Ale co...
- Jak grałeś w tę grę to wymyślałeś jakieś Elioty, Ganny, ciągi Lukasa, 1,2,3,5,8,13. Rysowałeś linie geometryczne, podwójne dna i odwrócone V, a nawet trójkąty!
- Masz coś przeciwko trójkątom i 23 % Fibo?
- Nic nie mam do forexu, ale wygrałeś moje pieniądze! Wiesz jak ja się bałem! Jakiś wariat zarabia na mojej multiplatformie!! Trzy razy budziłem się podczas gdy ty instalowałeś na E/$ i, kiwi, australijczyku jakieś Teraz To Ja! Zainstaluję drona! Będzie latał nad jej głową z kamerą i kierunkowym mikrofonem wymierzonym w Lucynkę!!!
- Czy Jenkins zawiódł?
- Popatrzyłeś na swoje konto?

- Chyba nie zawiódł.

- Pastuj buty i graj w szachy - powiedział.

Nie wziąłem sobię do serca słów Warncholio, bo Cassilius Cassander z domu Czechrywa zaciagał mnie na spacer..., a tam słońce świeci...
Nic z tego nie zrozumiałem, ale czy wszystko trzeba rozumieć?. W każdym razie jak Warncholio wypalił na trzecim gazie – prędko, alko i instalacja gazo – zasnąłem i nie przyśnił mi się ani wilkołak, ani pingwin.




































Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Warncholio · dnia 18.11.2012 08:35 · Czytań: 663 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Komentarze
zajacanka dnia 18.11.2012 20:04
podeszłem ???????? No, prosze Cię!!!

Dzisiaj zaczął padać śnieg. To był koniec. Z tym to już sobie nie poradzę - a to dobre. Nawet bardzo. Dokładnie opisuje moje ostatnie emocje.

A poza tym niczego nie rozumiem...
Elatha dnia 01.12.2012 10:06
Początek o PZPN-ie uroczy :lol:. A potem popłynąłeś na fali podejrzeń, domniemań i spisków... Na końcu już się pogubiłam. I nadal nie lubię ani Lucynki, ani Agi.

Masz kilka błędów. Zamiast "ź" wskakuje "ż":
"Ogródek, pies, las, dzik... nie dzik tylko wiewiórka!... i niebo ponad konarami ze złotymi liśćmi, a na dole w przyjściółce maślaczki, kożlaczki i podgrzybki. Przestałem się na chwilę pocić."

"- Daj mi jeszcze coś do popicia, bo nie rozbiorę tego na trzeżwo. Zosia to czarodziejka, za każdym razem jak się pojawia to znikają ci pieniądze.... "


Pozdrawiam :).
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:79
Najnowszy:Mateusz199