Projekt opowiadania - OWSIANKO
Proza » Długie Opowiadania » Projekt opowiadania
A A A
Opowiadanie, które chciałbym napisać, byłoby następnym nieporozumieniem: zamiast jednoznacznego potępienia czynów bohatera, dobrotliwie pozwalam uwierzyć w jego niewinność. Przedstawiam go w roli moralnego czyścioszka, niezawodnego uczciwca wyprowadzonego w pole.

Mój bohater powołuje się na wołające o pomstę do nieba kafkowskie dzieciństwo polegające na braku ciepłej wody; przysięga, że to jej nieobecności zawdzięcza garowanie pod celą i niesprawiedliwe pobyty w penitencjarnych gabinetach biologicznej odnowy.

Wyrzeka na okoliczności, na partackie warunki przeszkadzające mu w prawidłowym odfajkowaniu pokuty. Do tej czarnej listy dochodzą źli koledzy ze swoimi przebrzydłymi narowami oraz niepojęty skandal z niesprawiedliwym występowaniem plam na słońcu.

Tkwiący w opowiadaniu Niezłomny Człowiek, uwolniony od udręki zwykłych uczuć, stanowi sobą zaczyn, jeszcze nie uformowaną plazmę, dodatkowo płynną i tylko teoretycznie twardą bryłę, materię oczekującą na nowego rzeźbiarza.

Sadystyczni koledzy i okrutne siły przyrody depcząc mu po życiorysie powodują, że wyswobadza się spod inspekcyjnego oka rodziny i zakłada własną. Obiecuje sobie, że będzie inna od poprzedniej, w której był szóstym kołem u woza.

Po roku przygnębiających rozmyślań na swój niepocieszny temat, idzie do pracy. Idzie do pracy, ponieważ jeszcze nienarodzone maleństwo już domaga się papu, a ślubna, którą godziwie zaniedbuje w porze na lunch, uwielbia natomiast podczas kolacji ze świecami, puszcza się jego humorzastych gaci, ma go powyżej lub poniżej i wkracza na wojenną ścieżkę zdrady. Coraz częściej, żwawiej i na cały rozdzierający głos, narzeka mu na wycieraczkę pod drzwiami. Wreszcie przenosi się do słoniowatej zołzy – matuli, zabiera ze sobą dzieciątko płci męskiej i, nie mówiąc, czy i kiedy oraz z kim wróci, pozostawia go w dygotliwych rozterkach, on zaś stwierdza z przestrachem, że jego lotny, dotychczas niezawodny umysł, który pozwalał mu na człapanie po cudzych przeżyciach, odmawia mu posłuszeństwa.

Razem z jej odejściem, na fabularnym horyzoncie pojawia się imię bohatera: dotąd pętał się po opowiadaniu jako anonimowy kiep, mikrus bez wyraźnie zaznaczonych, charakterologicznych konturów, teraz okazuje się, że ma nie tylko problemy, ale posiada twarz, którą można nazwać, przybliżyć do rzeczywistości, że na chrzcie dano mu gromkie i ochrypłe Benek.

Benek, osobistość niekonwencjonalna, Benio, odstawiający Wielkie Przeżywanie z powodu swojego wzrostu, po pijaku startujący z witkami do każdego, kto nie chciał mu na słowo uwierzyć, że w głębi duszy jest wysoki, a po ciemku, to wprost brak słów, nie pragnie być ograbiony z wałkowania przyczyn swoich potknięć, chce cierpieć sam, bez współczującej asysty; karmi się przekonaniem, że wystarcza sobie w zupełności.

Minął mu przedwczesny i spontaniczny okres dreptania po gadulstwie, prawienia o rzeczach zrozumiałych i oczywistych, wpadł więc w depresję, a uczucie krzywdy zaczęło mu przesłaniać rzeczywistość do tego stopnia, że wszystko, co stawało się pożywką jego myśli, musiało zostać przetworzone przez filtr przygnębienia, czarnowidztwa i beznadziei.

Ubolewa nad sobą; jest mu teraz z tym mazgajeniem się tak landrynkowo, tak dobrze, że ani chce, ani może wyzwolić się ze zdziwienia, iż niegdyś potrafił żyć bez rozczarowań.

Z początku sądzi, że jest to przejściowy, banalny prodrom wyniszczenia, że wystarczy odpocząć, by mu zapobiec, lecz gdy zauważył, że podczas nocy i dni spędzonych na nieczytaniu, niesłuchaniu i leżeniu w abnegackiej ciszy, w izolacji od zewnętrznych sygnałów, nie nadciąga do niego z odsieczą żaden zwiastun poprawy, a dotychczasowe życie traci poprzedni sens, rozpoczynają się w nim przedwcześnie spóźnione konstatacje, pojawiają się eschatologiczne pytania, które mógłby sobie zadać na początku drogi przez potłuczony świat, a nie na jej końcu, nie w decydującym momencie osiągania mety i dobiegania do Tartaru; nie w trakcie przepływania przez Styks!

Wszystkimi zmysłami boleśnie w i e , że jego własne życie przetrwania mu się przez cudze palce, ma więc nieustanne wrażenie tkwiącej w nim obcości, poczucie rozwarstwienia tego, co było w nim przedtem i odseparowania od tego, co spotyka go teraz. Rodzi się w nim zazdrosny gniew, sprzeciw tak gwałtowny, że gdy przybiera niekontrolowane rozmiary, woli nie wychodzić z domu, nie widzieć nikogo, trząść się na własną rękę.

Z początku jest zafascynowany samotnością, tym, że omija go zrzędliwa krzątanina przyziemnych sensacji, lecz już niebawem przyczepia się do jego świadomości znękana myśl: gdy powraca do swoich czterech kątów, od progu wita go ta sama, monotonnie gadatliwa pustka.

Po okresach wsłuchiwania się w echa szelestów jej sukien, pogłosów rozgaworzonego, nieobecnego śmiechu potomka, krwi ze swojej krwi, zaczyna przestawać wierzyć spadającym gwiazdom; traci zainteresowanie dla tego, co pod podłogą, za oknem, za ścianą, za torami; to, co przed utratą zasługiwało na potępienie, zamykało jeden i otwierało drugi etap.

W jego teraźniejszej egzystencji można znaleźć sporo miejsca na zwątpienia, cynizmy i sarkazmy. Tu i ówdzie pojawiają się w nim złośliwe ogniki, personalne wycieczki, nieszkodliwe aluzje. Odgrywa przed sobą pokrzywdzone bobo, lecz tylko wtedy, gdy nikt go nie nawiedza.

Jak wówczas, gdy w skrywanym oburzeniu przyznawał jej rację, że byli niedobraną parą. Lecz że było to oburzenie farbowane arogancją, podkreślaniem swoich zalet i obniżaniem rangi swoich wad, przyznawał jej rację wyłącznie wtedy, gdy była za daleko, by go słyszeć, by mogła mieć nieodparte wrażenie, iż, bez wydatnej pomocy nastrojowych świec, zebrało mu się na szczerość.

*
Opowiadanie byłoby następnym nieporozumieniem. Z nieczytelnych powodów, w połowie tekstu, przeszedłbym od ciemnych, przeładowanych westchnieniami tonacji i przestroiłbym się na rozrzutne, zamaszyste pacykowanie jaśniejącymi barwami, co pozwoliłoby mi zrezygnować z krwawego patosu, przeniknąć przez drwiące, myślowe palisady, ostrokoły, zapory nie do przezwyciężenia.

Siedzi w jednym miejscu, na tapczanie, burkliwy, niekomunikatywny, pogrążony we wspomnieniach i jałowych kontemplacjach. Nic nie może skłonić go do wyrwania się z melancholii. Jeżeli na początku tapczanowych refleksji wydawało mu się, że jest w stanie zapanować nad swoją wolą i wrócić z dalekiej podróży, to w miarę emocjonalnej zapaści, wola, pragnienie otrząśnięcia się z bezczynności, te zracjonalizowane i jakże wygodne metody zabijania czasu, zaczęły mu odpowiadać, zaczęły go usprawiedliwiać, wyjaśniać go bez jego udziału.

Starczy, że spogląda w przeciwną ścianę, a jego wzrok już przejmuje inicjatywę, wyręcza go i podejmuje się wytłumaczenia, dlaczego tkwi na tapczanie. Uzmysławia wszystkim świadkom degrengolady, że oto Benek oddaje się cierpieniu; dzieje się to jakby poza nim, bez wysiłku mówienia, za wstawiennictwem wyrazu oczu, które za niego odwalają czarną robotę spowiedzi, przyznaje się do jego pomyłek i do grzechu jego naiwności.

Ale po psychicznej kwarantannie, po przetrawieniu swojej porażki, niewydarzone myśli przestały go dręczyć i stupor zmienia się w konieczność walki, w potrzebę podejmowania nowych wyzwań, sprostania teraz już spokojniejszej i świadomej aktywności: ponownie zaczyna interesować się życiem. Lecz zaczyna nie tym, co przedtem, zewnętrznym, widzianym potocznym, gołym okiem, a tym, co nie dawało się wtłoczyć w jednoznaczne słowa, podać na tacy, co przebiegało w środku: mechanizmy, ukryte sprężyny, motywy i namiętności nakazujące ludziom podjąć się działania lub z niego zrezygnować.

Poprzednie, które go zniszczyło i rozczarowało, które zmusiło go do lawirowania wśród zastrzeżeń, było nie jego. Jego nie było pozoranckie i zagonione do kąta, zaszczute otępiałym siedzeniem na tapczanie, ale tym, w którym wolno mu było poruszać się w swoim rytmie, bez obawy, że znowu zostanie sam, zdradzony. Porzuca dotychczasową bierność; wchodzi w świat gwarantujący mu własne przeżycia. Jednak spóźnione powroty do przeżyć uważanych za własne, nie należą do uspokajających decyzji, przeciwnie; im głębiej w nich się zanurza, tym więcej narasta w nim obiekcji.

Tak czy siak, gdzie nie spojrzy i czego nie zrobi odtąd, już widzi się w dwójnasób. Jeszcze przed chwilą, jeden z wielu wierutnie przegranych, a tuż po niej, ma do wszystkiego i wszystkich podniosły stosunek; bawi się dostrzeganiem nieskrępowanego życia. Dawniej pospiesznie mijany świat, teraz przykuwa jego uwagę: wart jest odkrywczego poznania, a dzisiejsze słońce świeci mu bez wczorajszego memento mori.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
OWSIANKO · dnia 27.11.2012 07:57 · Czytań: 580 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 1
Komentarze
Dobra Cobra dnia 27.11.2012 22:14
Od zawsze lubię czytać Twoje kolejne odsłony! Tym razem też tak było.


Pozdrawiam,

Dobra Cobra
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:89
Najnowszy:Mateusz199