Już od pierwszej sekundy ocknienia czuł, że tym razem coś jest nie tak. Zbyt szybko został wyssany z kokonu snu i już podczas poślizgu poprzez odciągacz i zmywacz zarejestrował, że w ostatnich dwudziestu jednostkach czasowych znowu ubyło mu na wadze. Nie była to wielkość znacząca, lecz sam fakt, że tłocznik żywności, bezlitośnie zaaplikuje mu zwiększoną dawkę, przejął go najwyższym zniechęceniem. Zbyt późno jednak ukrył to odczucie, gdyż już w następnej chwili, doza wzmacniacza samopoczucia, co prawda zaledwie w wymiarze 20% dla przypadku lekkiego, ale jednak, załaskotała mu w nosie. Wciągnął ją odruchowo i natychmiast poczuł się lepiej. Już zupełnie rozluźniony poddał się łagodnej szybkości poślizgu, nawet zapomniał, jak to mu się coraz częściej zdarzało, policzyć do pięćdziesięciu.
- Pięćdziesiąt jeden! - stwierdził donośnym głosem opadając na swoje miejsce
Tym razem nie okazał jednak zdziwienia, że znajduje się ono w nieznanym mu pomieszczeniu. Zresztą nie miał nawet czasu, gdyż w tym samym momencie nadleciał tłocznik żywności i zaaplikował mu śniadanie. Szybko zlizał z warg kropę wody pozostawioną tam przez, jak to ocenił, nad wyraz niechlujny popłucznik higieniczny i spojrzał pytającym wzrokiem na siedzącego obok Bena.
Ben, typowy wywrotowiec bez najmniejszych skłonności wyrównawczych do poziomu, wykorzystywał każdy wypad z kokonu snu na pokrzyżowanie porządku ogólnego i dlatego traktowany był z wyjątkową ostrożnością. Nie mógł nikomu zaszkodzić, ale przez to, że nigdy nie poddał się sprzężeniu z wykrywaczem emanacji emocjonalnych stał się nieprzewidywalny. I pomimo, że czynności dnia codziennego zmuszony był tym samym wykonywać osobiście, a nie korzystanie z poślizgu łączyło się z ryzykiem zapodziania, to jednak sytuacja ta wyraźnie mu odpowiadała.
Przychodził na swoje miejsce kiedy chciał i często, uderzając się znienacka w czoło, pospiesznie je opuszczał, a jeżeli już wysiedział na całym seansie douczania, to wyraźnie skupiał się tylko na jednej informacji, powtarzał ją, albo rozciągał i dopiero wtedy, nagle zainteresowany, cmokał wargami i poklepywał się niestosownie po udach.
Najgorsze, że zachowanie Bena coraz bardziej mu odpowiadało, podziwiał nawet jego ruchliwość i samodzielność, gdyż sam, tego był pewien, nie wiedziałby jak żyć bez korzystania chociażby z odciągacza.
- Ha, ha - zaśmiał się Ben w odpowiedzi na jego spojrzenie - Nie odpowiada mi sztywna kolejność, więc zaprogramowałem przeskok dla nas obu. Nie zamierzam zasiedzieć się gdziekolwiek, ani tym bardziej przerabiać wszystkiego. Spójrz na Borysa. Jako jedyny z naszej grupy przeszedł już wszystko, aż do górnego pułapu mezozoiku i to w większości bez kapsułkowania informacji i co z tego ma. Nic, bo nawet możliwości wykorzystania go nie interesują. Nic nikogo nie interesuje, tylko my, wywrotowcy, zastanawiamy się dlaczego jest tak, jak jest.
Przysunął się bliżej do stosu wizji realnej, a ten rozświetlił się niezwykłym przekazem.
- Spójrz - rozkazał głosem pełnym podziwu - tak żyli nasi przodkowie. I oni naprawdę żyli. Czy wiesz, że kiedyś wiele rzeczy można było określić nosem? Włączyłem funkcję tego przekazu, zresztą już nie pierwszy raz. To, co teraz czujesz nazywa się zapach. Dzisiaj przekierowałem ciebie, abyś mógł być świadkiem tego co zaraz zrobię.
Wyciągnął rękę, wsadził ją w przekaz, nagłym ruchem zerwał z drzewa gruszkę i zabrał ją w swój wymiar.
Bez zastanawiania się nad konsekwencjami.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
al-szamanka · dnia 27.11.2012 19:11 · Czytań: 1109 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 18
Inne artykuły tego autora: