Niechaj umrą trupy w szafie - Kaero
Proza » Inne » Niechaj umrą trupy w szafie
A A A
- I wiesz, ja wtedy tak strasznie się zdenerwowałam, bo wiesz, bo ta Jolka to jednak głupia jest… - I tak ciągle. Ględzi i ględzi – A ten jej facet, żebyś ty go widział… - W dodatku wymachuje tym widelcem, na który nabiła kawałek schabowego.

- Tak, tak, głupia – odpowiadam machinalnie, choć nie wiem, czy wciąż jestem w temacie. Mniej więcej co trzecie zdanie staram się coś wtrącić, nawiązując do jednego z uchwyconych w przelocie słów, żeby nie zorientowała się, iż nie słucham i w dupie mam nie tylko Jolkę – której nigdy nie widziałem na oczy - ale w ogóle to całe gadanie. Dlaczego, do licha jasnego, choć raz nie mogę zjeść obiadu w spokoju, tylko słuchać gdakania? Albo przy muzyce chociaż, skoro już w ciszy nie można. Śniadanie. Gdakanie. Obiad. Gdakanie. Kolacja. To samo. No, kurwa! Nie wypowiadam jednak na głos swych narzekań, bo głupi nie jestem. Miałbym piekło. Wolę już siedzieć i przytakiwać.

Nagle przy stole zapada cisza. Widocznie padło pytanie, którego nie usłyszałem. Ocknąłem się ze swoich rozmyślań i spróbowałem przyjąć na twarz wyraz uprzejmego zainteresowania.

- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? – W jej głosie słychać wyrzut. Spoglądam na, wciąż ładną, twarz mojej żony, w tej chwili nabrzmiałą pretensją i wyczekiwaniem na to, co powiem.

- Oczywiście, że słucham – zapewniłem.

- Akurat. Nawet nie potrafiłbyś powtórzyć tego, co przed chwilą powiedziałam – odpowiedziała z goryczą i wróciła do krojenia kotleta.

Nie zaprzeczyłem. Miała rację.

Ucichła, ale tylko na chwilę. Z Głupiej Jolki przerzuciła się na mnie. Że jej nie rozumiem, że nie słucham, że nie interesuję się nią, że żaden ze mnie mąż, że to, że tamto, sramto… Trudno wyliczyć te wszystkie "że" wykrzyczane w kotlet. Po chwili znów przestałem słuchać, powyższe zarzuty nie są więc chyba pozbawione podstaw.

- Co się z tobą, do cholery, dzieje? – Słyszę w końcu pytanie kończące litanię pretensji.
Zabawne, bo nie po raz pierwszy je dzisiaj słyszę. Zadał je wcześniej mój szef, grożąc wywaleniem na zbity pysk.

- Żebym to ja wiedział… - odpowiadam sam sobie. Bezgłośnie, zapadając się do środka...

Nie jestem pewien stanu swojego indywidualnego. Krążące po mojej głowie myśli jak rój much odbijają się od wewnętrznej ściany czaszki, nie mogąc znaleźć ujścia. Czasem tylko coś wyleci pod postacią słów niewysłowionych, splątanych, pogmatwanych, bez ładu-składu, wyplutych na zewnątrz przez język zesztywniały od niemówienia.

Niemówienie to czynność główna mojego języka. Mowa artykułowana wychodzi przypadkiem, pośród mlaskań, cmokania i niekontrolowanego zwijania w trąbkę. Brak mu bezpośredniego i dostatecznego połączenia z mózgiem. A może to mózg nie potrafi zapanować nad językiem, tego nie wiem (w ogóle jest tyle spraw, o których nie mam pojęcia, przeraża mnie, że nigdy nie posiądę wystarczającej wiedzy o sobie samym).

W głębi trzymam szafę. Szafę pancerną na tysiąc zamków i szyfr tajny, żeby to, co tam schowam nie dostało się w niepowołane ręce – zwłaszcza moje. A trzymam w niej trupy myśli własnych i fantazji: erotycznych, prozaicznych, diabolicznych, sadystycznych, masochistycznych, surrealistycznych oraz innych -cznych, potencjalnie szkodliwych dla mnie i otoczenia. Systematycznie, co czas pewien, urządzam obławy, zaganiając te twory dzikie, barbarzyńskie w czeluście szafy, które - rzecz to jasna - wcale nie są nieskończone i zaczynają wypełniać się w zastraszającym tempie. Boję się, co będzie, gdy zamki puszczą i wszystko się rozejdzie. Bo mówiąc trupy myśli własnych i fantazji nie mam na myśli trupów zabitych na śmierć, trupów bez krwi a z kością, sztywnych do wyschniętego szpiku, zamilkłych na wieki wieków (Amen). Nie, nie, nie. Chodzi mi o trupy potraktowane samobójczą śmiercią pozorną, o znaczeniu strategicznym dla przetrwania. Tam, w nich, tli się (niewy)życie, którego słaby puls odmierza także mój czas. Nie jestem bezgraniczny, nie mogę się rozszerzać bez końca – pewnego dnia skurczę się do rozmiarów łebka od szpilki, a wtedy będzie już za późno. Pożrą mnie potwory wyhodowane przez moją osobę własną.

Boję się trupów w szafie. W chwilach takiego nieopanowanego lęku drżę w posadach i naczynie o moim kształcie rozpryskuje się na tysiąc kawałków, a każdy z nich na kolejny tysiąc. Obserwuję moment samounicestwienia i dochodzę do wniosku, że nie dam rady pozbierać się z tego miliona katastrof. Wtedy ktoś mówi: wstań i idź. Dźwigam więc galaretowatą postać i stawiam kroki, choć zapadam się w sobie, choć odbijam się od ścian czterech, podłogi i sufitu. Nie dziwię się już, że nikt nie zauważa mojej półprzezroczystości i delikatnej struktury giętko-glutowatej.

Pozostaję bez podpory przez czas długi – o wiele za długi dla mnie. Nie wiem, ile wytrzymam i czy wytrzymywanie ma jakikolwiek sens. Dla takich jednostek nie ma miejsca na tej ziemi, powierzchni zachłannej i okrutnej, traktującej słabość za hańbę, nieznoszącej działań sprzecznych z jej wolą. Będąc hańbą dla matki-Ziemi, śmiercią umrę haniebną.


- Człowieku, ogarnij się! – krzyczy żona, krzyczy szef. Krzyk nie przenika mojej materii, a jedynie odbija się od niej i rozprasza, jakby go nigdy nie było. Nie rozumiecie, nie zrozumiecie nigdy, że żadne słowa, choćby wykrzyczane najgłośniej, choćby z gardeł wydarte, nie są w stanie niczego zmienić. Mnie zmienić. Nie rozumiecie, że jest za późno dla mnie, że ja sam, choć boję się przeogromnie i jak zwierzę napinam każdy pozostały przy życiu mięsień, z niecierpliwością oczekuję tego, co ma nadejść. – Co ty sobie w ogóle wyobrażasz?! – nie chcielibyście wiedzieć, odpowiadam w środku, i ja też nie chciałbym.

Żona wychodzi. Szef wychodzi. Wściekli. Nierozumiejący. A ja nie zostaję sam, o nie, mimo, że bardzo bym chciał być sam jeden. A może... Jest jedno wyjście?


Wstaję, lecz nie wiem, co mną kieruje. Z szuflady wyciągam służbowy pistolet. Ładuję i odbezpieczam. Będąc w kapciach i wciąż jeszcze przeżuwając żylastego kotleta, kieruję się do wyjścia. Wychodzę na ulicę, po czym mierzę krótko, ale pewnie. Pierwszy trup. Drugi i trzeci. Nie patrzę nawet, do kogo strzelam – mężczyzny, kobiety, czy dziecka – nieważne. Prę naprzód, na prawo i lewo rozdając śmierć. Wokół mnie panuje popłoch. Ludzie krzyczą rozpaczliwie, biegną w panice i szukają ratunku. Tylko nie ja jeden. Tylko ja, właśnie teraz, niczego się nie boję. Jestem wolny. Strzał za strzałem coraz bardziej. Po raz pierwszy cisza w mojej głowie.

Dopiero, kiedy dociera do mnie ryk policyjnych syren i pierwsza kula przeszywa pierś, uświadamiam sobie, że gdyby nawet żywej duszy przy mnie nie było i wszędzie wokół bielały szczątki wszystkich ludzi, a ja jeden bym przeżył, to i tak nie miałbym szans, żeby być sam. Wolny.

Trupy w mojej szafie umrą razem ze mną.


Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Kaero · dnia 03.12.2012 08:29 · Czytań: 742 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 9
Komentarze
wykrot dnia 03.12.2012 09:12
- żeby nie zorientowała się, że nie słucham
Te dwa "że" drażnią. Daj "iż".

- Mniej więcej co trzecie zdanie staram się coś wtrącić
"w co trzecim zdaniu" - dałbym.

- nie tylko Jolkę – której nigdy nie widziałem na oczy - ale w ogóle to całe gadanie.
Czegoś tu brakuje. Nie czyta się płynnie. Np. dodanie słowa "też" na końcu zdania, wg mnie nieco poprawia płynność. A może inaczej to przeredagujesz?

- Trudno wyliczyć te wszystkie że wykrzyczane w kotlet
To "że" dałbym w cudzysłowie. W pierwszej chwili nie wiadomo co ono robi w zdaniu.

- Zadał je wcześniej mój szef, grożąc wcześniej, że mnie w końcu wywali za zbity pysk.
Dałbym 'Iż". Tych "że" było ostatnio w nadmiarze.

- Krążące po mojej głowie myśli jak rój much odbijają się od wewnętrznej ściany czaszki,
Co się odbija? Myśli czy muchy?
Proponuję: Myśli, krążące po mojej głowie jak rój much, odbijają...

- Krzyk nie przenika mojej mterii,
Literówka.

- Trupy w mojej szafie umrą razem ze mną.

Wg mnie kursywa zbędna.

Treść bardzo ważna, ale - jak dla mnie - zdecydowanie za krótka. Dotknęłaś tylko tematu, wcale się w niego nie wgłębiając. Z tego to można dopiero próbować coś zbudować.
Kaero dnia 03.12.2012 11:18
wykrot, dzięki za odwiedziny :)

Z tymi, "że" zrobię porządek.

Krążące po mojej głowie myśli jak rój much odbijają się od wewnętrznej ściany czaszki,
Tu sprawa jest jasna. Myśli odbijają się. Gdyby chodziło o rój much, byłoby odbija się. W tym wypadku zostanie tak, jak jest.

Trupy w mojej szafie umrą razem ze mną.
Kursywa zostanie. Miała być właśnie w tym miejscu i, dla mnie, jest niezbędna.

"Mniej więcej co trzecie zdanie" - bohater nie wtrąca w każde, co trzecie wypowiedziane przez żonę zdanie, ale raczej: ona coś powie, on odpowiada coś na odczepnego. Dlatego zostanie pierwotna wersja.

Do pozostałych sugestii się zastosuję.

Pozdrawiam.
maarynarz dnia 03.12.2012 14:43
Chociaż temat trochę oklepany, to bardzo fajny pomysł na przedstawienie skrywanych fobi w formie trupa w szafie.
Wciągnęła mnie ta opowieść.
Pozdrawiam.
czarodziejka dnia 03.12.2012 19:43
Tekst mi podchodzi pod tematy psychologiczne :p Niestety w takich nie gustuje, temat znany, aczkolwiek wybrnięto. Nie zaliczyłabym go też do prostych, jednak dobrze się czytało. Błędy nie moja działka :)
pozdrawiam :D
shinobi dnia 03.12.2012 20:03 Ocena: Bardzo dobre
Podoba się nawet bardzo ze względu na bliski mi temat. Wykonanie nie budzi żadnych zastrzeżeń, być może dałbym radę odkryć jakiś zagubiony nie w tym miejscu przecinek, ale nie o to przecież chodzi.
Tekst, nawet nie tylko temat, też forma, mięsiste, wyraziste, czuć charyzmę.
Jest bardzo dobrze.
Wasinka dnia 06.12.2012 23:04
I bohater zamiast się sam ropuknąć, począł rozpukiwać innych...
Puenta w rezygnacje lękliwą odziana.
Trupy, jak to trupy - puchną, rozsadzają gazami zepsutymi i nie dość, że ich więcej, to jeszcze nabrzmiewają same w sobie.
A zaczęło się jak scenka rodzajowa, potem zaczęła się otwierać szafa i fala dusznej bezsilności zalała czytelnika...
Temat może i nie nowy, ale zacnie podany.
Specyficzne, jak zauważyłam, że często w opowieściach gdy myśli bohatera się toczą w jakichś wewnętrznych poturbowaniach, to szyk wyrazów poczyna się zmieniać, jakby chciał nadać dodatkowej treści.

Pozdrawiam z księżycem u boku.
Kaero dnia 07.12.2012 12:20
maarynarzu, shinobi, czarodziejko, Wasinko - Wam również dziękuję za odwiedziny.

Oczywiście, że temat nie jest nowy. Zależało mi bardziej na przedstawieniu go w swój własny sposób. I chyba się udało. :)

Pozdrawiam serdecznie :)
ipsylon dnia 19.04.2013 13:04 Ocena: Bardzo dobre
Ładnie podana opowiastka o braku szczerości wobec samego siebie i jej konsekwencjach. Jak widać, nawet myśli mają zabójczą moc, jeśli nadamy im nowe (niewy)życie :)
Pozdrawiam :)
Kaero dnia 19.04.2013 13:16
Dzięki, ispylon :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:49
Najnowszy:wrodinam