Upojenie - Paulina Kacela
Proza » Długie Opowiadania » Upojenie
A A A
Od autora: Powiedzmy że chcę się sprawdzić. Szczerze dziękuję za każdy komentarz.

Nawet to czego tak się boimy, po pewny czasie wydaje się być błahostką. Ja po okresie jaki minął, nie widziałam już nadziei, jednak gdy tli się ona chociaż małą iskierką, może rozniecić ogień - trzeba o tym pamiętać w tych najgorszych momentach.

Kolejna godzina snu mija. Kolorowe obrazki przewijają się przed oczami. Jedyny moment lekkiego oddechu, swobody w byciu, istnieniu. Za chwilę pobudka, bajka pryśnie jak bańka mydlana, a ja wrócę do szarej rzeczywistości, czterech ścian, codziennej walki.

W dzień moje prywatne demony powracają. Nie wiem co mam robić, jak tego uniknąć. Chciałabym się schować, uciec - ale brak miejsca w którym mogłabym się ukryć. To w domu powinno być najbezpieczniej, ale w moim cały czas czuję się zagrożona.

Chciałam opowiedzieć o nim - mężu i ojcu, synu i bracie. Koledze potrzebujących towarzystwa do kielicha, gdy znudzi im się picie do własnego odbicia w lustrze. O pijaku albo alkoholiku – trudno stwierdzić na jakim jest etapie, lepiej nie wiedzieć.

Dzisiaj przyszedł zmęczony, jak przychodzi co drugi dzień. Przynajmniej cztery razy w ciągu siedmiu dni, bo trzy nie dałoby efektu ponad połowy tygodnia. Przyszedł i nie mógł trafić kluczem, w dziurkę od zamka w furtce. Nie pierwszy raz. Zawsze liczy na to, że krzyknie i ktoś wyjdzie mu otworzyć. Tym razem nie wyszłam. Przewrócił się raz, drugi, trzeci. W sumie nie wiem już ile razy. To nieistotne. W końcu wszedł na podwórko. Poobijany, brudny, śmierdzący. Doczołgał się do domu.

W domu mieszkamy w cztery osoby, rodzice, ja i młodszy brat, z czego jedna jest alkoholikiem. Jedna a rozwala życie pozostałej trójki.

Mama przeczuwała w jakim stanie przyjdzie. Od samego rana była w złym humorze. Jakaś nadludzka moc czy intuicja podpowiadała jej, że dzisiejszy dzień nie będzie się różnił od wczorajszego. Ja jednak nie intuicją to sobie tłumaczę, a przyzwyczajeniem. Brakiem elementu zaskoczenia. Zawsze to samo. Wraca, każe rozebrać sobie łóżko, każe podać sobie obiad - pomimo pory kolacyjnej, każe włączyć sobie telewizor, każe podać pilota i każe przynieść coś do picia. Ciągle każe, oczekuje, rości sobie prawa, jakby nie potrafił robić niczego poza tym. Hmm… potrafi – pić wódkę – jego jedyne i prawdziwe hobby.

Często zastanawiam się czy to jest alkoholizm. Mama mówi że pijaństwo, ale ja myślę że już nie.

Ojciec jest osobą sympatyczną z usposobienia, tzn. był, bo wódka zrobiła mu wodę z mózgu. Mój problem podobno nim nie jest. Inni mają gorzej. Słyszałam że to dobrze, gdy polak ma twardą głowę do picia, dlatego mam zajebistego ojca. Polska mentalność nie uznaje choroby zwanej alkoholizmem. Albo jesteś szanowanym obywatelem, który pije za własnoręcznie zarobione pieniądze, albo menelem stojącym pod sklepem, żebrzącym na najtańsze wino, jakie może dostać w całodobowym. Jak łatwo przypuszczać, mój ojciec jak do tej pory jest tym pierwszym, choć nie wiadomo jak długo to jeszcze potrwa, przy jego ciągach może łatwo stracić pracę.

Pracuje jako kierowca tira. Kiedyś byłam z tego dumna. Witał się z facetem prowadzącym autobus, a mnie się wydawało, że ma wielkie znajomości. Mogliśmy stać za barierką oddzielającą kierowcę od reszty autobusu, dla małego dziecka to nie mała frajda. No więc ma wielu kolegów kierowców, którzy też bardzo dużo piją. Prawdopodobnie wielu z nich wprowadza do swoich domostw taki sam niepokój, jaki ja odczuwam widząc pijanego ojca, wracającego do domu. Zawsze wiąże się to z awanturami, krzykiem, niezrozumieniem, brakiem świadomości własnego życia.
Odkąd pamiętam zawsze starał się być wesoły i uczynny. Jego piwne oczy biły takim ciepłem i troską. Miał wielu przyjaciół, jeszcze wtedy na nich zasługiwał. Od początku dostrzegało się jego skłonności do alkoholu, przynajmniej odkąd pamiętam, było to jednak niewinne konsumowanie trunków przy różnych okazjach, przyjęciach. Nadmierne owszem, ale nadal niewinne. Czy to od tego się zaczęło? Nie wiem. Na pewno było jakąś formą przejściową. Po alkoholu czuł się dobrze – wreszcie radośnie. Wszystko nabierało sensu, właściwie to go traciło, ale kto zrozumie pijanego na trzeźwo? Nic się wtedy nie liczyło. Alkoholowe libacje kończyły się samouwielbieniem siebie nawzajem, wszystkich gości imprezy. Poczuciem dowartościowania.

Z czasem przestał się kontrolować. Trunki przelewały się litrami. On wychudł, zniszczył sobie zęby i wątrobę. Nie potrafił przestać. Najgorsze, że zaprzeczał. Według niego wszystko było w porządku, nie widział w tym najmniejszego problemu. Tłumaczył że ma nad tym pełną kontrolę. Nie pomagały w tym jego coraz późniejsze powroty do domu, kolejne tłumaczenia że następny kolega stawiał z okazji imienin.
Ojciec nie miał zamiaru się zmienić. Był taki jaki był, to mu pasowało. Najważniejsze by kosztowało go to jak najmniej wysiłku. Całe jego życie zmierzało ku farsie i wegetacji. Miał więcej szczęścia niż rozumu, w innym wypadku mama dawno by go zostawiła i skończyłby pod mostem.

Taki człowiek nie powinien wychowywać dziecka. Nie nadawał się na ojca, który swoim zachowaniem stanowi wzór do naśladowania.

Słowne protesty nic nie dawały, siłą nie można było go zmusić do zaprzestania picia. Na nic błagania, szloch i płacz. Nie pomagał wstyd przed znajomymi, groźby opuszczenia, nic. Alkohol zawsze z nami wygrywał, mimo że to nas – podobno - kochał najbardziej na świecie.
Gdyby tylko zrozumiał ile bólu i cierpienia nam zadał.

Nigdy nie zrozumiem co dzieje się w jego umyśle. Kiedyś byłam pewna, że nie myśli i chociaż wydaje się to teraz irracjonalne, to był na tyle nierozsądny i nieodpowiedzialny, że wszystko na to wskazywało. On był taki zamknięty w sobie. Nie wydobywał na zewnątrz żadnych swoich emocji, chyba nie potrafił. Dopiero teraz okazuje się jak jest samotny. Jego koledzy z pracy potrzebują go gdy stawia wódkę. W domu nikt nie chce z nim gadać bo praktycznie cały czas jest pijany – my tego nie akceptujemy. Dawni znajomi zmienili swoje przyzwyczajenia, wydorośleli. Stali się poważnymi, dorosłymi, odpowiedzialnymi ludźmi. On się zgubił gdzieś na tej drodze, poszedł nie tą ścieżką co powinien.

Najgorsze jest to, że go kocham. Nie mogę pozwolić by stoczył się zupełnie na dno, skąd nie uda mi się go wyciągnąć – mam na to za wątłe ramiona, za słabą psychikę. Dopóki nie osiągnie dna, jest jeszcze szansa.

*



Tego dnia pokazał nam, na co go stać, z resztą nie pierwszy raz. Ten schemat odbywał się kilkakrotnie, za każdym razem kończył się coraz to większą awanturą. Od jakiegoś czasu był spokój, nie było problemów. Widocznie nadszedł w końcu ten czas, by rozładował swoje frustracje.

Odkąd tylko wszedł w drzwi, od razu zaczął się czepiać - był marudny i upierdliwy. Wszedł do pokoju, nie zwracając uwagi na nie zdjęte, ubłocone obuwie. Rozsiadł się na krześle i rozkazał przynieść obiad. Nikt jednak nie zareagował. Zaczął narzekać, na nasze lenistwo, brak porządku, brudny dywan, który przed momentem ubłocił. Potoku słów nie było końca. Mama nie wytrzymała.

- Zdejmij buty! – Warknęła.
- To ty mi zdejmij. – Zaświergotał wniebowzięty. – Od razu możesz zrobić masaż stóp.
- Ani mi się śni, nie zamierzam wąchać twoich przepoconych nóg.
- Zdejmę za buziaczka, … dwa buziaczki. – Nadstawił swoją zapijaczoną gębę.
- Najpierw wytrzeźwiej, a dopiero pomyślimy o buziaczkach. – powiedziała z obrzydzeniem.

Nagle ojciec zmrużył oczy w pełnej podejrzliwości minie. Najwidoczniej nie spodobało mu się to, co usłyszał. Czekałam tylko co tym razem wymyśli. Jaki ma powód by reagować w ten sposób.

- Chodzi o kochanka, tak? Zdradzasz mnie! Jemu dajesz buziaczki. Jak go tylko dorwę to mu nogi z dupy powyrywam!! – Krzyczał w niebogłosy.
- Alkohol wypalił ci już cały mózg. Przychodzisz do domu w tym stanie i jeszcze masz czelność oskarżać mnie o posiadanie kochanka?
- To powiedz że mnie kochasz.

Jak można tak szczerze, prosto w oczy, powiedzieć alkoholikowi, że się go kocha i jest się wdzięcznym za te wszystkie momenty upodlenia? Szczęśliwym dzięki chwilą olbrzymiego bólu, bezsilności, wiader łez?

Mama nie potrafiła, spuściła głowę w dół i na bezdechu oznajmiła:
- Ja już nie potrafię cię kochać – powoli podniosła wzrok – i dobrze o tym wiesz. Ty też nie umiesz. Kochasz tylko butelkę, nie jest to jednak miłość bezwarunkowa. Dopóki jest pełna wódki, wszystko jest w porządku. Ja nie roznoszę alkoholu, więc na jaką cholerę jestem potrzebna takiemu pijakowi jak ty?
- Jak mnie nazwałaś? – zbulwersował się, ścisnął ręce w pięści. Wyczekiwał jej odpowiedzi, trochę tak jakby nie wierząc temu co usłyszał.
- Nazwałam cię pijakiem, mężu! – Krzyczała. - Zapijaczonym człowiekiem, który już nic nie czuje, bo wódka namieszała mu w głowie. Wolałabym, żebyś miał kochankę, przynajmniej mniej by bolało – jednorazowo. Teraz boli za każdym razem, kiedy wrócisz do domu w stanie błogiego upojenia.

Po raz pierwszy słyszałam, by tak do niego mówiła. Zazwyczaj udawała, że wszystko jest w porządku, bądź obrażona przychodziła do naszego pokoju i siedziała z nami. Czasami ojciec przychodził za nią, wtedy nie wiedzieliśmy co robić. On coś gadał, my nie odpowiadaliśmy, ale nie prędko się tym nudził. Od czasu do czasu kłócili się – ale to mijało.

Ojciec miał bardzo niską samoocenę, jednak po dodaniu sobie odwagi alkoholem, nikt nie miał prawa tak do niego mówić. Nie był przyzwyczajony do takiego traktowania. Zareagował bardzo agresywnie. Zerwał się z krzesła, zrzucił zupę na dywan. Krew w nim buzowała.
- Tak, teraz jeszcze pokaż na co cię stać, ty pijaczyno. Nie myśl, że to posprzątam.

Każde kolejne słowo wypowiedziane przez matkę, doprowadzało go do istnej furii. Nie potrafiąc poradzić sobie z tymi emocjami, ojciec zaczął wymachiwać rękoma we wszystkich kierunkach. Darł się ile sił w płucach, coś o bezczelności, braku chwili spokoju, niezrozumieniu i braku miłości. Zapalił papierosa, a w pokoju zbierała się ciemna chmura dymu. Wymyślał mamę od dziwek i suk, tak jakby była najgorszą osobą jaką kiedykolwiek spotkał na swojej drodze, a do tego prawdziwie nienawidził.

Mama nie chciała odpuścić. Nie teraz. Wiedziała, że ojciec jest tchórzem i na trzeźwo nigdy by się nie odważył, nazwać ją kurwą.
- Teraz wyzywasz mnie od dziwek, a ciekawe gdzie byś skończył, gdyby nie ja. Już dawno stał byś pod sklepem z tymi menelami. W krótkim czasie przepiłbyś wszystko. Skończyłbyś pod mostem i nie przeżył pierwszej zimy, albo wrócił do mamusi, maminsynku. Ona by ci gotowała obiadki, a ty mógł byś chlać do woli. Ciekawe kiedy mamusi by się znudziło. Nie myśl, że trzymałaby cie tak w nieskończoność.

Przeholowała, widziałam to w ojca oczach. Wychodził z siebie, nie powiedział nic, dopóki nie doskoczył do matki. Złapał jej szyję, popchnął na ścianę i lekko przydusił ręką.
- I…?
- I co? Teraz mnie udusisz? Taki jesteś dobry i wspaniałomyślny? Sam wyżywisz dzieci, czy je zachlasz? Przynajmniej będziesz miał z kim pić.
- Zamknij się suko.

Mój młodszy braciszek wcisnął się w kąt i zaczął kwilić. Ja też miałam ochotę schować się, uciec, ale nie mogłam.
- Zostaw mamę!!! Słyszysz? Zostaw ją! – Wrzasnęłam.
- Nie odzywaj się smarkaczu, chcesz mieć przerąbane?

Słyszałam płacz przerażonego dziecka za plecami, co raz to głośniejszy. Teraz nie był to szloch mojego brata, ale rozpacz dziecka alkoholika.
- Mam to gdzieś, nie dotykaj jej, weź te łapy. – Starałam się coś zrobić.
- O nie, tak to nie będzie. – Rzekł z przewagą.
- Słyszysz kurwa, to ją boli, odsuń się ty sadysto! – Nie wiedziałam co mówić. Łapałam się ostatniej deski ratunku. Chciałam zdenerwować go bardziej niż mama, by to na mnie wyładował swoją złość.

Spojrzał na mnie ze zdziwieniem ale i nie potrafił opanować swoich emocji.
- Obie z matką jesteście tyle samo warte. – Oznajmił. - Widziałaś kiedyś sadystę? To uważaj żebym ci nie pokazał. Albo zaraz wyjdziesz z tego pokoju, albo wyrzucę cię siłą.
- Nie wyjdę, dopóki nie puścisz mamy. – Nie miałam nic do stracenia.
- Jesteś za młoda na to, by stawiać tu jakiekolwiek warunki, lepiej wyjdź, w innym wypadku może stać się coś złego. – Mówiąc to spojrzał na mnie w bardzo wymowny sposób, wiedziałam że nie żartuje. Wyszłam.

Emocje, dotyczące wcześniej kłótni, zostały zagłuszone przez moje zdesperowane krzyki. Starania nie poszły na marne, puścił jej szyję i minimalnie się odsunął. Zyskałam trochę czasu. Wiedziałam co muszę zrobić, im szybciej tym lepiej. Nie wiedziałam tylko co mam powiedzieć: „Dzień dobry, mój tata dusi mamę?”, brzmi tragicznie, a przecież to właśnie się wydarzyło.

Chwila zastanowienia, przedłużająca się stopniowo w następne sekundy. Nie jest to takie proste. Od tej decyzji może bardzo dużo zależeć. Wszystkie kolejne wydarzenia będą wynikać z tego nic nie znaczącego telefonu, bo taką właśnie ma to siłę – niszczącą i budującą.

Chwila minęła. Czy ryzyko się opłaca? Czy nie będę mieć wyrzutów sumienia, bombardujących mnie kolejnymi oskarżającymi myślami? A może to i lepiej? Nie będę zastanawiać się nad tym, czy staje się kimś złym, czy już nim jestem. Dopóki sumienie nie da o sobie zapomnieć, dopóty pozostanę sobą i będę mieć nad tym kontrolę.

Decyzja podjęta, tak zrobię to, skoro dzięki temu może się coś zmienić, to czemu nie działać? Przecież nie musi się nic stać, a trzeba walczyć o siebie, o rodzinę. Nikt inny nie jest do tego zdolny, nikt inny nie jest na to gotowy.
I nawet jeżeli będzie cierpiał, nawet jeżeli będzie wytykany palcami, nawet jeżeli mnie znienawidzi – to usilnie wierzę w to, że to mu pomoże. Pomoże nam wszystkim. I wreszcie mój ojciec będzie żył jak godny szacunku, szczęśliwy człowiek - w trzeźwości.

Szybkim ruchem sięgnęłam po słuchawkę telefonu. Wykręciłam numer na policję i czekałam. W słuchawce usłyszałam zmęczony męski głos.
- Słucham?
- …

Nie odważyłam się powiedzieć słowa. Nie potrafiłam. Nie było dnia bym nie wierzyła, że ojciec jeszcze może się zmienić. W gruncie rzeczy nie był taki zły. Uparty, nieodpowiedzialny, ale potrafił, przez krótkie momenty, być prawdziwym towarzyszem w co- dzienności. Tylko dlaczego akurat naszej? Trudno stwierdzić czy jego pijaństwo jest chorobą, czy wygodnictwem i topieniem swoich żalów oraz niespełnionych marzeń w wielu, bardzo wielu kieliszkach wódki.

-Słucham?… Jest tam ktoś?

Rozłączyłam się.

Co oni mogą zrobić? Zabrać go do izby wytrzeźwień, a potem co? Mam go oskarżyć? Wytłumaczyć mu, że nie pamięta, ale kiedy był pijany, był dla nas bardzo niedobry? Dodatkowo go ranić? To się nie uda. Wypuszczą go na drugi lub trzeci dzień i nic się nie zmieni. To nie jest sposób.

Zawsze staram się wszystkich zrozumieć. Sprawiedliwie ocenić, dlaczego tym razem nawet nie próbowałam? Bo chodziło o mojego ojca? Przecież on jest takim samym człowiekiem jak nasz sąsiad, czy ojciec koleżanki, wraz ze swoimi problemami i słabościami. Nikt nie jest nie omylny.
Poszłam do pokoju, rodzice nadal na siebie wrzeszczeli. Tata miał uniesioną w górę pięść, tak jakby miał zamiar uderzyć mamę. Mój brat siedział cichutko w kącie szlochając. Ta sytuacja mnie przerastała. Wiedziałam, że dalsze skakanie sobie do gardeł tylko pogorszy sytuację.

- Tato, chciałabym z tobą porozmawiać. – szepnęłam.
- Czego?! – wrzasnął na mnie, odwracając się w moim kierunku, ale ciągle trzymając pięść gotową do uderzenia w górze.

W strachu i bezsilności zdołałam wykrztusić jeszcze kilka słów.
- Kocham cię. – Powiedziałam ze łzami w oczach. – I chciałabym żebyś był taki jak dawniej.

Popatrzył na mnie ze zdziwieniem. Jego pięść się rozluźniła, a ręka opadła wzdłuż tułowia. Nic więcej nie powiedział, skończyły się krzyki. Może to z dekoncentracji, albo bezsilności. Matka popatrzyła na mnie z rozgoryczeniem, nie rozumiała dlaczego trzymam ojca stronę. Brat podniósł się z kolan i w wielkim szoku po zaistniałej sytuacji oraz kłującej w uszy raptownej ciszy, wybiegł do drugiego pokoju. Zdałam sobie sprawę, że w całej tej walce jednego nie próbowaliśmy – po prostu go kochać.

Wiedziałam, że ojciec jutro nie będzie pamiętał co się wydarzyło. Będzie to dla niego kolejny, pozbawiony sensu dzień, ale tym razem zacznę z nim rozmawiać. Będę mu powtarzać jak mocno go kocham, aż zrozumie jak bardzo mi zależy. Na pewno się uda. Daję nam jeszcze jedną szansę, chociaż jedną.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Paulina Kacela · dnia 19.12.2012 20:07 · Czytań: 469 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 4
Inne artykuły tego autora:
Komentarze
zajacanka dnia 20.12.2012 13:12
Nawet to czego tak się boimy, po pewny czasie wydaje się być błahostką. - pewnym, literówka

W domu mieszkamy w cztery osoby, rodzice, ja i młodszy brat, z czego jedna jest alkoholikiem – pokombinowałabym tu trochę z szykiem zdania, bo jest dość niezgrabne.

Wraca, każe rozebrać sobie łóżko, - nie słyszałam jeszcze takiego określenia. Może lepiej “pościelić” łóżko.

Mój problem podobno nim nie jest. - Czym nie jest?

Słyszałam że to dobrze, gdy polak ma twardą głowę do picia, dlatego mam zajebistego ojca. - Polak z dużej. Brak przecinka przed “że” (przejrzyj interpunkcję w całym tekście). Poza tym staramy się raczej unikać wulgaryzmów, kolokwializmów w tekstach literackich: “zajebisty”.

Polska mentalność nie uznaje choroby zwanej alkoholizmem – a to dość ogólne raczej stwierdzenie, które nie do końca jest prawdziwe.

nie mała – piszemy łącznie

Alkoholowe libacje kończyły się samouwielbieniem siebie nawzajem – niezbyt trafne sformuowanie. Może lepiej napisać: … kończyły się wzajemnym uwielbieniem”

Przypatrz się zapisowi dialogów:

- Zdejmij buty! – Warknęła.- warknęła z małej, to jest dopowiedzenie.
- To ty mi zdejmij. – Zaświergotał wniebowzięty. - jw. Bez kropki po zdejmij.

Szczęśliwym dzięki chwilą olbrzymiego bólu, bezsilności, wiader łez? - chwilom

Nie będę zastanawiać się nad tym, czy staje się kimś złym, czy już nim jestem – staję

Przejmujący obraz życia dzieci alkoholika. Dużo przemyśleń, doszukiwania się przyczyn choroby, prawdy. Tekst do dopracowania lekkiego. Zakończenie bardzo dobre, ściskające za serce.

Pozdrawiam serdecznie :)
Lizabett dnia 20.12.2012 16:15
Gdzieniegdzie brakuje przecinków. Faktycznie opowiadanie wymaga dopracowania i innego sformułowania niektórych zdań.
Ogólnie dobre i nieco refleksyjne.
Pozdrawiam, Liz.
Paulina Kacela dnia 23.12.2012 23:04
Niesamowite, że nie zauważyłam tych błędów, a może zwyczajnie nie postarałam się, by je zauważyć - trudno powiedzieć.
W każdym razie bardzo dziękuję ;)
Andre dnia 24.12.2012 18:58 Ocena: Bardzo dobre
Wiarygodne, szczere, odważne, prawdziwe, o czymś. Rzeczywiście może stylistyka trochę kuleje i przydałoby się nieco przeredagować niektóre zdania, ale znowu bez przesady.

Ja bym tylko skrócił ten tekst o jedną trzecią i unikał wyświechtanych frazesów: "pryśnie jak bańka mydlana", "szara rzeczywistość czterech ścian", "koledzy od kielicha", "picie do własnego odbicia w lustrze" itd. To banały. Zastąp je czymś bardziej oryginalnym, a tekst nabierze profesjonalizmu.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty