Zanim pojawiła sie pierwsza gwiazdka, zapanował na świecie półmrok, bardziej tajemniczy i uroczysty niż w inne, pospolite dni. Białe czapy śniegu na drzewach przyciemniły się dostojnym ametystem, wirujące w powietrzu, mroźne drobinki iskrzyły chwilami diamentowymi światełkami i szybowały radośnie dalej, dalej, być może aż w polarne krainy.
Krzyś i Alinka śledzili je z zaciekawieniem. Śnieg spadł przed dwoma dniami, lecz dzieci nie mogły tego ranka, tak jak ich rówieśnicy, wyjść na sanki albo ulepić chociażby małego bałwanka. Dopiero przed paroma godzinami Mama pozwoliła im wyjść z łóżek, chorowały na szkarlatynę.
Coraz bardziej wzmagał się północny wiatr, poświstywał między drzewami, w kominie huczało. Dzieci wiedziały jednak, że to tylko zazdrosne chochliki naśladowały głos starego puchacza, aby zmylić Świętego Mikołaja i w ten sposób pozbawić je długo oczekiwanych prezentów. Chwilami wydawało im się, że wiatr niesie ze sobą odgłos srebrzystych dzwoneczków. Biegły więc na korytarz, gdzie za wielką, staromodną szafą ustawiły sfatygowane kalosze Dziadka. Jak wiadomo, to właśnie najchętniej w butach zostawia Święty Mikołaj prezenty. Im większy but, tym większy prezent.
Kalosze ciągle jednak były puste.
Tuż przed wigilią zapanował w domu mały chaos. Nagle dorośli jeden przez drugiego zaczęli wnosić do dużego pokoju smakowicie parujące półmiski, na białym obrusie zalśniły sztućce, zapachniała gałązką jodły, którą Dziadek, jak co roku, potrzymał chwilkę ponad płomieniem świecy. Alinka, uważając, by nie pognieść świątecznej sukienki, usiadła ostrożnie na swoim miejscu. Krzyś jeszcze zwlekał, bardziej interesowały go wzory na zamrożonych szybach. Popatrywał też na ulicę, gdyż jak dotąd, Tata nie powrócił z biura. W końcu, nieco zrezygnowany, usiadł obok siostry.
- Jeden, dwa, trzy – zaczął liczyć głośno. – Siedem! Jest tyle samo potraw, co w zeszłym roku - oznajmił zawiedziony.
- Tak każe Tradycja – oznajmiła Babcia.
Dzieci nie wiedziały, co to takiego, ale zgadywały, że musiała to być bardzo ważna osoba, jeżeli posiadała moc nakazywania rodzinom, co i ile mogą jeść.
Głośne tupanie w korytarzu skierowało ich uwagę w inną stronę. Po chwili do pokoju wszedł Tata, a zaraz za nim obcy Pan.
- Ten Pan zasiądzie wraz z nami do wigilijnej wieczerzy – oznajmił Tata. – Jechał na święta do swoich wnuków, ale uciekł mu pociąg, a na następny musiałby czekać na dworcu pięć godzin. Właśnie to puste nakrycie czekało na naszego niespodziewanego gościa.
Wigilia była wesoła i ciągnęła się długo. Obcy Pan okazał się być doskonałym gawędziarzem i miłym człowiekiem, na tyle miłym, że dzieci czuły się tak, jakby znały go już zawsze. Być może przyczyniła się do tego jego powierzchowność: nie był wysoki, miał wesołe, niebieskie oczy, sporą łysinę, otoczoną wiankiem gęstych, siwych włosów i takiego samego koloru, nieco rozwichrzoną brodę. Na koniec wigilii zaśpiewał parę pięknych kolęd, wziął Krzysia i Alinkę na kolana i powiedzial im, że są bardzo miłymi dziećmi, zupełnie podobnymi do jego własnych wnuków.
Dopiero gdy Tata odwiózł go na dworzec, dzieci zauważyły, że ze starych kaloszy Dziadka wysypują się złote orzechy.
Jeszcze przez parę lat były zupełnie przekonane, że tego dnia siedziały za stołem wraz ze Świętym Mikołajem.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt