- Teraz podaj swój telefon – powiedział reżyser, a czerwona lampka kamery zamigotała.
- Sześć… Dziewięć… Jeden… - zaczął Kosma, po chwili przeklął.
Poderwał się z krzesła, wrócił na swoje miejsce i przeprosił. Dziewięć na dziesięć osób wraca, reżyser o tym wiedział.
- Zaszczekaj – polecił ktoś z ekipy, dusząc się ze śmiechu.
- Albo nie… - dodała dziewczyna stojąca z boku, wzięła do ręki szczotkę i podała ją mężczyźnie. – Zatańcz.
Kosma się zawahał. Wysoki mówił, że tej roli nie dostanie, ale mogą zatrudnić w czymś innym. Agata zawsze chciała mieć sławnego faceta. Rozpiął koszulę, usłyszał w uszach bity i zaczął się poruszać w rytm muzyki. Chciał się na chwilę wyluzować. Jednak obrazy, które przepływały przez jego mózg, nie dawały spokoju. Mama, tata, starszy brat… Chcieli wychować porządnego człowieka. Chyba im się nie udało. Muzyka przestała grać, bez słowa wyszedł, czując, jak treść żołądka podchodzi mu do gardła. Nałożył na głowę kaptur i włączył odtwarzacz. Sam Bach i Mozart, przeplatany muzyką z lat osiemdziesiątych. Muzyka, która go zazwyczaj uspakajała, teraz wzbudzała w nim kolejne pokłady irytacji.
***
- Kochasz go? – spytał Malcolm pewnej bezsennej nocy.
Silna spojrzała na zniszczone zdjęcie, które stało na kredensie, oparte o doniczkę. Chciała zaprzeczyć, ale łzy, które napłynęły jej do oczu, mówiły same za siebie.
- Po co tęsknić, jak można się pogodzić? – spytał Malcolm, popijając wódkę sokiem pomarańczowym.
- Chcę mieć dziecko – Silna spojrzała poważnym wzrokiem na współlokatora.
- Co? – odpowiedział i turlając się po dywanie, śmiał się do rozpuchu. – Ty, dziecko?
- Ja – odpowiedziała, cierpliwie czekając na normalną reakcję.
- Przepraszam cię, ale nie wyobrażam sobie ciebie… ani siebie. – Mężczyzna pociągnął łyk żołądkowej czystej. – W ogóle skąd ten durny pomysł?
- Chcę być matką...
- Chcieć, to nie móc… - mężczyzna przytulił Basię do siebie. – W Twoim stanie to niemożliwe… Bądź dojrzała…
Basia wstała i podeszła do lustra. Odkąd wyjechała, nie chodziła do fryzjera. Przemęczona i lekko pomarszczona twarz . Matka by była zachwycona, bardzo dużo materiału na warkocze.
- Jesteś piękna… - szepnął jej do ucha współlokator, który zionął alkoholem. – Nie rozumiem, po co nam do szczęścia dziecko…
Po chwili spali oboje, wtuleni w siebie jak małe dzieci.
***
Środek nocy. Drzwi skrzypnęły, Helena delikatnie zakradła się pod próg, nasłuchując, kto wszedł do mieszkania. W takich sytuacjach żałowała, że mężowi, politykowi, nie przysługiwała broń. Była niemal pewna, że do jej mieszkania wszedł złodziej albo jakiś psychopatyczny fanatyk partii politycznej. Wychyliła się przez szparę od drzwi… Marianowi w ostatniej chwili udało się schronić od uderzenia ciężkim przedmiotem w tył głowy.
- Oszalałaś? – jęknął, widząc przerażoną minę swojej kobiety, która przed chwilą szykowała na niego zamach.
- Myślałam… - Helena schowała za siebie przedmiot o nietypowych kształtach. – Nie powinieneś wracać tak późno!
- W pracy byłem – powiedział Marian, uciekając wzrokiem gdzieś w bok. – Mania śpi?
- Śpi… - Helena przewróciła oczami.
- Tamci ludzie nie robili problemów? – spytał polityk, ściągając buty.
- Nie – odpowiedziała kobieta szeptem. – Tylko nie wiem, jak powiemy tym młodym, że zrywamy umowę.
Mężczyzna westchnął. Od pewnego czasu z Heleną nie było łatwo żyć. Miewała ciężki charakter, rzadko szła na ugodę i w ogóle bardzo często była niesympatyczna. Jednak każdy, kto radził Marianowi rozwód, spotykał się z kpiną z jego strony. Mężczyzna za dużo włożył w swoje małżeństwo, żeby zmieniać stan cywilny. To nie chodziło o pieniądze przeznaczone na terapeutów. Bardziej mężczyźnie zależało, by jego trud, włożony w pracę nad utrzymaniem Heleny przy sobie, nie poszedł na marne. Doskonale pamiętał, jak przed ślubem obiecywali sobie życie bez kłótni. Wydawało się, że nie ma nic prostszego, przecież mieszkali ze sobą jako para i umieli utrzymać zgodę i harmonię. Pierwsza kłótnia po ślubie była o to, że Marian nie naprawił cieknącego kranu, chociaż obiecywał. Kolejna o wyrzucenie nadtłuczonego dzbanka po ukochanym członku rodziny. Dalszych powodów waśni nikt nie pamiętał. Może tylko sąsiadka z dołu miała zapisane to w swoim tajemnym zeszycie, który przechowywała na wypadek podziału majątku, który raczej małżeństwu nie groził.
Kiedyś zabrakło Marianowi sił do żony i poszedł się poradzić starszego stażem małżeńskim kolegi, co ma robić. Usłyszał, że ma zaakceptować Helenę na nowo i poprosić, żeby ona również spróbowała spojrzeć od czasu do czasu na niego łaskawym okiem. Mężczyzna trochę zdziwiony owym pomysłem, postanowił spróbować tego sposobu. Mimo początkowych trudności jakoś udawało im się dochodzić do kompromisów, porozumień. Przestali być nawet względem siebie złośliwi, co wcześniej często ich spotykało.
Człowiek po ślubie się zmienia. Zaczyna się mniej starać przypodobać swojej drugiej połówce, a bardziej skupia na tym, by jako-tako się układało. Przysięga małżeńska jest magiczna, dopiero gdy jest źle, człowiek uświadamia sobie jak dużo trzeba mieć w sobie miłości, by jej nie złamać.
Życie po ślubie uczy miłości, chociaż człowiek już prawie o niej nie mówi. Wszystkie troski zaczynają być wspólne. Już tyle lat po ślubie Marianowi udało się zapomnieć o minionych problemach, jednak wraz z przyjściem do domu dziecka, wróciły.
***
Agata spała. Blond loki spadały jej na czoło, a delikatny uśmiech ani na chwilę nie znikał z jej ust. W ogóle nie było widać, że kobieta za kilka tygodni urodzi dziecko. Cudze dziecko, ponieważ to nie był odpowiedni moment na pojawienie się nowego członka rodziny. Surogatom dobrze płacą, w dodatku lekarz powiedział, że góra dwa tygodnie po porodzie kobieta może wrócić do pracy. Agata kochała swoją pracę i miała wielki żal do świata, że farby olejne i rozpuszczalniki nie wpływają pozytywnie na płód. Gdyby nie ciąża, to pewnie właśnie by malowała kolejny obraz. Mężczyzna uświadamiał sobie, że dziecko, o które dbał, kupując jego matce świeże owoce i odżywki, mimo podobieństwa do Kosmy, nigdy nie będzie jego. W zasadzie, to nie chciał oddawać potomka obcym ludziom, ale umowa zobowiązywała. Telefon zawibrował w kieszeni. Na wyświetlaczu znajoma nazwa, odebrał.
- Panie Kosma… - polityk, który był po drugiej stronie, mówił dziwnie stłumionym głosem. – Chciałem panu powiedzieć, że nasza umowa jest nieaktualna.
- Jakim cudem? – spytał chłopak po chwilowej utracie mowy.
- Długo by opowiadać – odpowiedział mężczyzna i się rozłączył, przez krótką chwilę Kosmie wydawało się, że słyszy płacz dziecka.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt