Czarny koń - Andre
A A A

Do Ziemi zbliżał się cholerny meteoryt, a ja zastanawiałem się tylko, czy zdążę jeszcze wypić ostatnią filiżankę kawy. Co tam filiżankę, kubek. Cały kubek gęstej i czarnej jak piekło kawy. Brazylijskiej albo kolumbijskiej. Z młynka albo z ekspresu, żadne fiu bździu. Może być espresso, byle potrójne. Normalnie miałbym w szafce spory zapas ziaren, ale byłem właśnie po przeprowadzce i jakoś tak się złożyło, że jednak nie miałem.

- Rusz się, musimy uciekać! - krzyknęła.
- Dokąd? Dokąd chcesz uciekać?
- Nie wiem, na zachód - odpowiedziała.
- Myślisz, że sklepy są otwarte?
- No rusz się!
- A czemu na zachód? - zapytałem.
- Na zachodzie zawsze było lepiej.
- Przecież dla niego nie ma różnicy - odparłem i wskazałem w kierunku telewizora, w którym od kilkunastu minut puszczali animację wielkiego kosmicznego głazu sunącego z zawrotną prędkością w kierunku naszej planety.

Meteoryt ciągnął za sobą smugę ognia, a głos z offu przekonywał, że to już pewne, że tym razem nie ma mowy o pomyłce. Za godzinę nastąpi koniec. Koniec wszystkiego.

- Jak oni mogli go przeoczyć? - zapytała i zaczęła wyciągać z szafy swoje buty. Miała chyba piętnaście par. Jestem pewny, że gdybym po kryjomu sprzedał kilka z nich, to nawet by tego nie zauważyła.
- Nie wiem. To idioci - wzruszyłem ramionami. - Idę po kawę - dodałem.
- Po kawę?
- Ty wybierasz buty, to ja chyba mogę pójść po kawę?
- Co? Wziąć te czy te?
- Weź jedne i drugie. Zaraz wracam - odparłem i wyszedłem.

Rzeczywiście było dla mnie zagadką, w jaki sposób można przeoczyć meteoryt wielkości Moskwy, który zbliża się do Ziemi od 150 lat. Nie, żeby miało to teraz jakieś szczególne znaczenie, ale spójrzcie…

Każdego roku my, ludzkość, zwiększamy dotacje na eksplorację kosmosu i wysyłamy tam mężczyzn, kobiety, a czasem także psy. Budujemy stacje orbitalne i potężne teleskopy. Obserwujemy gwiazdy, badamy kosmiczny pył i nasłuchujemy szumów z innych planet, a na całe to poznanie wszechświata wydaliśmy już jakiś tryliard dolarów.

- I chuj nam z tego przyszło - powiedział człowiek, z którym jechałem windą. Chyba musiałem mówić na głos.
- No. Myśli pan, że sklep na dole to czynny jest? - zapytałem po chwili.
- Mam nadzieję, idę po kawę - odparł.
- To jest nas dwóch.

Kiedy wyszliśmy z budynku, sąsiad przystanął, szturchnął mnie w ramię i pokazał ręką na parking.

- Patrz pan, koniec świata, meteoryt, a oni, kurwa, mandaty wypisują - krzyknął. - No, no, o was mówię, pajace! - dodał.
- Idzie tu - powiedziałem.
- Za zniewagę funkcjonariusza publicznego w związku z pełnieniem obowiązków służbowych nakładam na pana mandat karny w wysokości 500 zł - wyrecytował strażnik, który w mgnieniu oka znalazł się obok nas.
- Koniec świata... - odparł sąsiad.
- To przestępstwo z artykułu 226 Kodeksu karnego i koniec świata nie ma tu nic do rzeczy - podsumował mundurowy i wręczył mu świstek.
- Nimi się lepiej zajmij - powiedział sąsiad i wskazał na dwóch małolatów, którzy kluczem do kół próbowali rozbić parkomat.
- Parkometry pozostają w gestii Zarządu Dróg Miejskich. To nie nasza sprawa - mundurowy wzruszył ramionami i wrócił do swojego kolegi.
- Sąsiedzie, kupi mi sąsiad ziarnistą Lavazzę? A jak nie będzie to… cokolwiek - powiedziałem, dałem mu pięćdziesiątkę i poszedłem na stację metra, żeby sprawdzić czy nie stoi tam jakiś automat z kawą. Tak na wszelki wypadek.

Drogę do wejścia zagrodziło mi dwóch dżentelmenów całkiem sporej postury.

- Wejście kosztuje tysiąc złotych - powiedział jeden.
- To bilety aż tak podrożały? - zapytałem.
- Tunel jest jedynym bezpiecznym miejscem. Daj ile masz, może być telefon - odparł drugi.
- Panowie, a po co wam mój telefon, skoro za…
- Wchodzisz czy nie?

Nie wszedłem. Zawróciłem w kierunku sklepu, z którego akurat wychodził mój sąsiad.

- Wykupili, nic nie zostało! - krzyknął.

Cały zapas kawy zabrał już pierwszy klient, chwilę po tym, jak w telewizji ogłosili to, co ogłosili. Cały zapas! Dacie wiarę? Jedna osoba! Po co komu tyle kawy, skoro została mu godzina życia? Jak mój ojciec umierał, to poprosił o szklankę wody, a nie o całą cysternę. Jedną szklankę!

- Przejdziemy się po mieszkaniach, ktoś na pewno ma - zaproponował sąsiad.
- Nawet jak ma, to nie da - zauważyłem.
- Odkupimy.
- Ile pan może wypłacić? - zapytałem zerkając na bankomat.
- Sześć, siedem tysięcy. Kredytówkę mam, a pan?
- Jakieś pięć.
- Powinno wystarczyć. Chodźmy.

Kiedy ja wypłacałem pieniądze z bankomatu, do mojego sąsiada zadzwonił telefon. Jego żona zażądała rozwodu. Widzieli się pięć minut wcześniej, ale czas, przez który go nie było, wystarczył, aby podjęła decyzję. Powiedziała, że właśnie zaczyna pisać pozew. Dwadzieścia lat się męczyła, to chociaż przez te kilkadziesiąt minut będzie wolna. Sąsiad machnął tylko ręką, kazał jej, z całym szacunkiem, iść się pierdolić, a potem wyrzucił telefon do śmietnika, wypłacił pieniądze i ruszyliśmy w to nasze tournée po lokalach mieszkalnych.

- Modlimy się, dołączcie do nas - powiedział mężczyzna, który otworzył drzwi pierwszej kwatery. - Tylko Bóg może nas uratować - dodał.
- Dobrze, a nie sprzedałby nam pan wcześniej trochę kawy? - zapytał mój sąsiad.
- Nawet teraz! Nawet teraz, w takiej chwili! Za kogo wy się uważacie? To przez was, to wszystko przez takich jak wy! W naszym domu nie ma używek! Nigdy nie było! Sukinsyny! - wrzasnął i trzasnął drzwiami.

Powiedziałem, że teraz ja spróbuję, a sąsiad mi przytaknął. Drugie drzwi otworzyła młoda kobieta w kwiecistej, lekkiej sukience. Była boso. Uśmiechała się.

- Zapraszam do środka! - zagaiła, a ja poczułem, że jest nadzieja.
- Dziękuję, my tylko… - zacząłem
- Właśnie medytowałam - przerwała. - Pogodziłam się z końcem. Już się niczego nie obawiam. Oczekuję go, a wy? - zapytała.
- Nie, tak, to znaczy, chcieliśmy wypić naszą ostatnią kawę. Wtedy się pogodzimy - powiedziałem.
- Świetnie! - wykrzyknęła. - Trzeba być pogodzonym. Harmonia z samym sobą jest rzeczą… - ciągnęła, ale mój sąsiad zaczął chrząkać i spoglądać na zegarek. - Przepraszam - powiedziała i dodała, że kawy to nie ma, ale chętnie zaprosi nas na zieloną herbatę. - Liście Yunnanu oczyszczą wasze umysły - zapewniła.
- Kurwa mać - podsumował mój towarzysz.

W trzecim mieszkaniu długo nikt nie odpowiadał. Pukaliśmy coraz głośniej, bo w środku było słychać jakieś głosy, jakby domownicy naradzali się, co powinni zrobić. W końcu otworzył niski facet, w średnim wieku. Był trochę przygarbiony, na nosie miał okulary i spoglądał na nas podejrzliwie.

- Tak? - zapytał niepewnie.
- Sąsiedzie, tak po ludzku, jak człowiek z człowiekiem, nie ma sąsiad trochę kawy? Bardzo chcielibyśmy się napić, zanim to wszystko szlag trafi - powiedział mój towarzysz niedoli i dodał, że sowicie zapłacimy.
- Ile? - zapytał kurdupel, a oczy mu się zaświeciły.
- A ile sąsiad sobie życzy?
- Sto tysięcy - rzucił.
- Ile? - wytrzeszczyłem oczy.
- Sto tysięcy - powtórzył już pewny siebie.
- Ale my nie kupujemy plantacji, tylko garść ziarenek. Garść! - mój sąsiad zaczął się denerwować.
- Sto tysięcy!
- Mamy tylko dziesięć - odparłem i zacząłem wyciągać z kieszeni moją część banknotów, ale on trzasnął nam drzwiami przed nosem i zamknął je chyba na cztery zamki, a przynajmniej tyle naliczyliśmy.

Chwilę zastanawialiśmy się nawet czy nie wyważyć jakoś tych drzwi i nie próbować na siłę, ale te zamki…

- Mamy coraz mniej czasu - zauważył mój kompan.
- Chyba nic z tego nie będzie.
- Chyba nie - przytaknął.
- Zapraszam pana do siebie, na górę - powiedziałem.
- A co pan, jakimś gejem jest? - zapytał.
- Sąsiadem, po prostu.

Kiedy weszliśmy do mieszkania, w korytarzu stały dwie duże lotnicze walizki, a ona siedziała na podłodze w stercie porozrzucanych ubrań i w dwóch różnych butach na nogach. Przekroczyliśmy ten bałagan i przeszliśmy do salonu. Zegar z ekranu odliczał trzy minuty do końca. Głosu z offu już nie było. Tylko cisza. Animowany meteoryt pędził, a licznik leciał. Sekunda za sekundą. Usadziłem mojego gościa w fotelu, a sam poszedłem do kuchni, żeby zaraz wrócić z dwiema napełnionymi szklaneczkami.

- Niech pan najpierw włoży nos i powącha - powiedziałem.
- Ładnie - odparł po chwili.

Wypiliśmy.

- Irlandzka? - zapytał.
- Szkocka.
- A wie pan - zamyślił się. - To nawet lepsze niż ta kawa.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Andre · dnia 28.12.2012 09:58 · Czytań: 672 · Średnia ocena: 4,5 · Komentarzy: 5
Komentarze
mike17 dnia 28.12.2012 10:58 Ocena: Świetne!
Witaj, Andre!

Historia napisana jak się patrzy, bezbłędnie, żywym, dynamicznym językiem, poziom literacki i artystyczny na medal, wciąga od pierwszych zdań i do samego końca trzyma w napięciu, wszak nie wiadomo, jak to z tym końcem świata tak naprawdę będzie.
Zgrabna stylizacja na język potoczny i kolokwialny dodaje wiarygodności dialogom, które sporo wnoszą do utworu i są napisane z wyczucie tematu i z polotem - nie ma w nich sztuczności, ani nieadekwatności - jest rozmowa sąsiadów i innych taka, jaka zapewne mogła mieć miejsce.

Posługujesz się lekko doskonałą polszczyzną i widać, że pisanie przychodzi Ci niezwykle łatwo.
To się czuje, obcując z tekstem.
Wszystko jest na swoim miejscu, nie ma przynudzania, ani wypełniaczy, tudzież dłużyzn, które mogłyby zamordować utwór.
Opowiadanie płynie swobodnie cały czas i zachowuje wszelkie proporcje dobrego tekstu.

Na uwagę zasługuje motyw kawy.
Jest on tu "gwoździem programu", wokół którego dzieje się cała reszta, pomimo groźby nadciągającego końca świata.
Ciekawy zabieg.
Stworzyłeś też fajny, sąsiedzki, swojski klimat, panujący wśród sąsiadów domu.
A więc jest i atmosfera.

Całość mocno surrealna podoba mi się, bo lubię takie zakręcone utwory.
Z dyskretnym humorem w tle.
Z jajcem.
Napisane tak, żeby czytanie dało frajdę.
Tobie się to udało.
Andre dnia 28.12.2012 16:52
Wielkie dzięki mike17 za drugi już bardzo rzeczowy komentarz. Doceniam to! Twoja opinia naprawdę motywuje do tego, aby pisać dalej. Dzięki!
zajacanka dnia 26.02.2013 12:41 Ocena: Bardzo dobre
Bardzo dobre opowiadanie, Andre. Nieźle pokazane zachowania ludzi w chwili zagrożenia. Interesująco napisane z dużą dawką ironii i humoru. Zakończenie świetne, a sam pomysł rewelacyjny! Dobrze się bawiłam :)
Elwira dnia 01.03.2013 10:13
animację wielkiego(,) kosmicznego głaz(,)u sunącego z zawrotną prędkością



sprzedał kilka z nich, to nawet
– z nich zbędne


próbowali rozbić parkomat.
– parkometr?


wypłacić? – zapytałem(,) zerkając na bankomat.


Uśmiałam się. Nie mam pojęcia, po co komu kasa, skoro po końcu świata nie będzie można jej wydać. Chyba po to, żeby przez chwilę poczuć, że się ją ma. Taki kaprys. W sumie może nie gorszy od chęci napicia się kawy? Cóż, każdy ma, na co zasłużył.
Pozdrawiam
Wasinka dnia 07.03.2013 19:04
Mały przekrój ludzki, że tak to ujmę. Ciekawe charaktery.
Eskapada po mieszkaniach w poszukiwaniu kawy wciąga, tak samo jak humor i lekkość pióra.
Masz pomysły i zręcznie piszesz.

Ewentualnostki:
Cytat:
- Pa­r­ko­me­try po­zo­stają w ge­stii Zarządu Dróg Mie­j­ski­ch. To nie nasza spra­wa(.) - (M)u­n­du­ro­wy wzru­szył ra­mi­o­na­mi i wrócił do swo­j­ego ko­l­egi.

Cytat:
żeby spra­w­dzić(,) czy nie stoi tam jakiś au­to­mat

Cytat:
Daj(,) ile masz,

Cytat:
Chwilę za­sta­na­wi­a­liśmy się nawet(,) czy nie wyważyć



Pozdrawiam z ciemniejącym niebem.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marek Adam Grabowski
29/03/2024 10:57
Dobrze napisany odcinek. Nie wiem czy turpistyczny, ale na… »
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:63
Najnowszy:wrodinam