Pogrzeb - E.E.
A A A

   Pokój jest zielony. Duży. Znajdują się w nim wszyscy bohaterowie.
   Poetka – ta, która umarła niedawno - mówiła, zdaje się, że zawsze należy pytać o widok z okna. To tutaj wychodzi na mdłe podwórze, chodnik bez końca i tysiąc warzywnych grządek. Dalej stoi brudny, różowy dom. Na dachu często siedzą posępne gołębie. Jak szarzy żałobnicy. Widać też szklarnię pełną gratów. Czasem psa, co wyje zawsze na łańcuchu. Krzątającą się panią w chustce. Kurnik, chlew i klatki na króliki. Albo na pasztet, jak kto woli. Kury i kaczki dziobiące ziemię. Drewniany płot. Garnki i wiadra suszące się na jego chudych, trupich żebrach. Zardzewiałą, rozkładającą się siatkę. Pranie schnące wiecznie na sznurze. Rękawy i nogawki bezwolnie zwisające z nosami przy burej ziemi. Meble nadgryzione przez ogień. Z domu, który spalił się dziesięć lat temu. Tylko czas ma tu czas na porządki. Dalej wierzby w ciasnym szeregu. Jak do rozstrzelania. Śmierci odmierzonej linijką.

   Na ścianie przy oknie wisi stary zegar. Wskazówki zakrzepły w biegu, nikt nie zauważył. Na innej, na obrazku, anioł stróż w różowej sukience stoi nad przepaścią. Prezent od dziadka. W szpitalu, zanim umarł, oglądał godzinami teleturnieje. Dorośli mówili, że miał metalowe serce. Nakręcało się je na korbkę. Któregoś dnia ktoś o tym zapomniał i dlatego mechanizm stanął. W doniczce na parapecie stoją dwa kwiatki, których nazwy nikt nie pamięta. Zabrane z firmy taty, kiedy księgowa umarła na raka. Na podłodze staroświecki chodnik pleciony z kolorowych pasków. Babcia Fredzia miała taki u siebie w domu, umarła na cukrzycę. Piekła pyszne jagodzianki, miałam najcieplejsze spojrzenie świata i zawsze trzymała na stole miętowe landrynki „na wszelki wypadek”. W kącie stoi stary kufer na szpargały. Znaleziony w domu zagubionym w środku lasu, w którym zapadała się podłoga i grzyb rósł na ścianach. Jest pudełko z listami, na nich podpisy tłumów ludzi. Albumy pełne ludzkich twarzy. Półki z książkami, niektóre mają sto lat albo więcej. Zdania zakreślone czyjąś cierpliwą ręką. Ciekawe, czyją. Na półce stoi też kubek w brązowe kwiaty. Z drugiej ręki. Może należał kiedyś do starszej pani, która popołudniami piła z niego kawę siedząc w fotelu na tarasie i patrząc na morze. Albo w domu, w okno.
   Jest 21 grudnia. Dziś miał być koniec świata.

AKT I
SCENA 1.
Pierwszy kąt pokoju

 Helenka, Piotruś, J.Ch.A.

Helenka: Raz, dwa, trzy, baba jaga patrzy!
Piotruś: I co widzi?
Helenka: Pana, który leci do nas w czarodziejskiej skrzyni. Obok fruną też dzikie gęsi. Kufer jest bardzo duży i kolorowy. A ten pan ma czarny cylinder i wygląda w nim trochę śmiesznie. Gdyby mamusia zobaczyła go z czymś takim na głowie, pewnie zrobiłaby mu awanturę, że lata w tej skrzyni tak dziwnie ubrany i nie przejmuje się wcale tym, co pomyślą sobie o nim ludzie tu, na dole.
Piotruś: Może zabierze nas ze sobą?
Helenka: A co powiedzą na to rodzice?
Piotruś: Nikt nie zauważy, że nas nie ma. Dorośli są teraz zajęci. Czekają na koniec świata. Zwołajmy tego pana i poprośmy go, żeby się z nami pobawił. On chyba lubi dzieci.

(Helenka i Piotruś wołają pana, który lata w skrzyni ubrany w cylinder. Po chwili kufer ląduje w drugim rogu pokoju).

Helenka i Piotruś: Dzień dobry.
J.Ch.A.: Dawno, dawno temu.
Helenka: Słucham? Co pan powiedział?
J.Ch.A.: Ach, tak! Wszystko mi się pomyliło. Prawie zawsze witam się z dziećmi mówiąc „dawno, dawno temu”. To stary nawyk, wybaczcie mi.
Piotruś: Nic się nie stało, to ładne powitanie. Nazywam się Piotruś, a to jest moja siostra, Helenka. Jak ma pan na imię? 
J.Ch.A.: Zapomniałem. Dawno nikt mnie o to nie pytał. Na moim kufrze ktoś wygrawerował inicjały „J.Ch.A.”. Może należą do mnie, ale nie jestem tego pewien. Kiedy rozmawiam sam ze sobą, nazywam siebie Pisarzem. Kiedyś wymyślałem baśnie.
Helenka: Zabierzesz nas ze sobą w podróż?
J.Ch.A.: Oczywiście. Tylko dokąd?
Piotruś: Chcielibyśmy polecieć z tobą na koniec świata. Sprawdzić, dlaczego tak się go boją dorośli. Od rana słyszymy tylko ich szepty. Chcielibyśmy wiedzieć, jak wygląda koniec świata i na co właściwie czekamy.
J.Ch.A.: Końca waszego świata nie widać nawet z wysokości, na których znajduje się mój kufer, kiedy lecę nad domami, mijam morza i głębokie oceany. Ale mogę was zabrać do wielu różnych światów, które sam wymyśliłem. Pokazać słowa, od których się zaczynają i słowa, którymi się kończą. Jaki świat chcielibyście zobaczyć?
Piotruś: Ten nasz. Ten, w którym żyję ja, Helenka, rodzice, babcia Róża i Eleonora. Pokaż nam, gdzie przebiega granica naszego świata.
J.Ch.A.: Tego świata nikt jeszcze w całości nie zapisał. On się jeszcze stwarza i rozrasta. Dopiero kiedyś, za wiele lat, kiedy nie będzie można dodać do niego ani jednego słowa, ktoś przeniesie go może na mapy książek. Teraz jest jeszcze za wcześnie.
Helenka: Ale przecież światy w twoich książkach nie zawsze się kończą. Nikt nie wie, czy Calineczka była szczęśliwa w krainie elfów. Czy Królowa Śniegu zaczęła kiedyś żałować, że porwała Kaja. Ani nawet co się stało z brzydkim kaczątkiem, kiedy zamieniło się w łabędzia i czy nie czuło się już nigdy więcej brzydkie.
J.Ch.A.: To prawda. Ale wszystko można sobie wyobrazić.
Piotruś: Chcesz nam powiedzieć, że wszystko zależy od nas i naszej wyobraźni, że świat nigdy nie kończy się naprawdę, tak?
J.Ch.A.: Tak, w pewnym sensie nigdy.
Helenka: A czy można wyobrazić sobie koniec świata? Taki ostateczny?
J.Ch.A.: Można. Najlepiej długo i szczęśliwie.
(J.Ch.A. znika)

SCENA 2.
Drugi kąt pokoju

 B. Róża, Stefania, Anioł Stróż

B. Róża: Zdrowaś Maryjo…
Stefania: Co, znowu chora?
B. Róża: Niczego nie rozumiesz. Zapal świeczkę w oknie. Złóż ręce do modlitwy. Pochyl głowę. Sąd nad grzesznikami już toczy się w niebieskich nawach, a Bóg zagląda w ludzkie serca.
Stefania: Skąd mama wie, że te nawy zrobili niebieskie? Słyszałam, że w tym sezonie szczególnie modne są fiolety. A jeśli chodzi o mnie, to mam wstręt do wosku. Może włączę lampę.
B. Róża: Włącz się do modlitwy. Zrób znak krzyża i uklęknij.
Stefania: Zmiłuj się, mamo. Nie jesteśmy koczowniczym plemieniem z prehistorycznej puszczy. Nie musimy odprawiać rytualnej gimnastyki na kolanach ani szeptać magicznych formuł w wyrazie kultu dla drewnianych, krzyżujących się patyczków z miedzianą figurką w centrum. Bądź rozsądna.
B. Róża: Bądź otwarta na boże słowo. Odłóż dziś na bok swoje uprzedzenia. Milcz i w ciszy popatrz w oczy Boga, który przybity gwoździami do drewnianego krzyża słucha twoich utyskiwań.
Spójrz, jak kolce w jego cierniowej koronie zanurzają się we krwi. Popatrz na wychudzone ciało. Wystające kości obleczone siną skórą. Brudne rany, bok przebity włócznią, przekrwione oczy. Łzy spływające po policzkach. Popatrz na rozsadzane bólem ciało.
Stefania: A czy mama brała dziś leki na serce? Nic mamę nie boli?
B. Róża: Boli mnie wszystko. Każde twoje słowo. Prawie tak bardzo, jak kłujący cierń.
Stefania: Powinna się mama położyć, wstać z tych kolan i przestać nadwyrężać stawy. W mamy wieku to już nie wypada spędzać tyle czasu na wykładzinie z nosem na wysokości naszych kolan. Zachowuje się mama jak dziecko. Stale trzeba pilnować, upominać. Zaraz zatelefonuję do doktora i umówię mamę na wizytę.
B. Róża: Nie potrzebuję twojej opieki. Mam anioła stróża. Zobacz, przyszedł. Stoi tutaj, obok mnie. Ma różową sukienkę. Ładnie mu w niej, wygląda jak malowany, jak wyjęty z obrazka. Wydaje się znajomy, gdzieś już go widziałam, ale nie mogę sobie przypomnieć, gdzie.
Stefania: Mama wcale na siebie nie uważa, nawet o lekach zapomina. Może pomogłyby na ten ból, na który się mama tyle skarży. Doktor przepisał, kazał przyjmować rano i wieczorem.
B. Róża: Rano, wieczór, we dnie, w nocy. Bądź mi zawsze ku pomocy.
Stefania: We dnie i w nocy nie ma potrzeby. Wystarczy dwa razy na dobę. Koniecznie po posiłkach. Popijać szklanką wody. Pomogę mamie, gdyby było trzeba. Mama się nie martwi. Ja wszystkiego dopilnuję.
B. Róża: Dziecko, przeszkadzasz mi w modlitwie. Pozwól mi się przygotować. Zostało tak niewiele czasu. Już niedługo zatrzęsą się ziemskie fundamenty. Złe duchy będą nas kusić i nękać. Spadną siarczyste deszcze, wybuchną zastygłe wulkany, przyjdą wiatry, które pozrywają dachy z domów i wyleją wszelkie zbiorniki wodne. Wyginą prawie wszyscy ludzie. Tylko nieliczni, który zasłużyli się w oczach Boga, przetrwają zagładę i stworzą nową cywilizację. Na niebie pojawi się świetlisty krzyż. Nie będzie już zła ani grzechu. Odrodzi się raj, nieskalana przestrzeń ziemska pełna kwiatów i prawdziwego Dobra.
Stefania: Na razie jest mróz, dziś dwa stopnie na minusie. Jak zrobi się cieplej, zabierzemy mamę do ogrodu botanicznego. Wtedy popatrzy sobie mama na rośliny. Obiecuję.

SCENA 3.
Trzeci kąt pokoju
Eleonora, Chustka

Eleonora: Słyszałaś, świat się kończy.
Chustka: Już się skończył.
Eleonora: Bardzo mi przykro. Nie wiem, co powiedzieć.
Chustka: To dobrze, nie możesz tego wiedzieć. Przecież rozmawiamy ze sobą pierwszy raz, w dodatku w wyobraźni, bo ja już umarłam.
Eleonora: Wiesz, cały czas myślałam, że uda ci się wygrać. Że odeślesz śmierć z niczym do kogoś, kto zasługuje na to, żeby umrzeć.
Chustka: Sądzisz, że można to ocenić? Kto powinien żyć, a kto nie?
Eleonora: Powinni umierać źli ludzie. Ci, którym wyczerpał się jakiś dozwolony limit możliwych występków i zbrodni.
Chustka: Przecież umierają wszyscy.
Eleonora: Tak, ale w różnym czasie. Są ludzie, którzy dożywają stu lat i tacy, którzy rodzą się już martwi. To niesprawiedliwe.
Chustka: Ale dla kogo? Kiedy jest dobra pora na umieranie? Wtedy, kiedy jest się dzieckiem, nie zna się jeszcze świata, żadnych jego uroków, ale i żadnego bólu, rozczarowań i strachu, czy gdy jest się już dorosłym, ma się do zrobienia tysiąc rzeczy, milion zobowiązań, marzeń, planów?... A może powinno się to wyrównać? Sprawić, żeby wszyscy umierali w tym samym czasie, z dokładnością co do minuty? Eleonora: Żylibyśmy w stanie paniki, nie moglibyśmy zapomnieć o dniu, w którym przyjdzie nam się pożegnać z życiem i codziennie myślelibyśmy o tym, ile zostało nam czasu. Bylibyśmy bezradni wobec losu. Nie szanowalibyśmy życia, które wcale by od nas nie zależało.
Chustka: To kto i kiedy powinien umierać?
Eleonora: Może każdy powinien sam decydować o swojej śmierci? Gdybyśmy mogli wybrać moment, taki, w którym czulibyśmy się spełnieni i gotowi, kiedy mielibyśmy poczucie, że…
Chustka: Bredzisz, ten moment nigdy by nie przyszedł.
Eleonora: Wiem, ja po prostu próbuję znaleźć jakieś wyjście, jakiekolwiek. Nie podoba mi się ten system.
Chustka: Co jeszcze proponujesz?
Eleonora: Skoro wszyscy mamy tylko to jedno, własne życie, to dlaczego nie możemy nim dowolnie dysponować, na przykład komuś go oddać? Mógłby w tej sprawie obowiązywać jakiś specjalny kodeks, który by tę kwestię regulował. Tak, żeby nie powstał czarny rynek, aby życie można było oddać tylko bezinteresownie i dobrowolnie.
Chustka: Chciałabyś oddać komuś swoje życie?
Eleonora: Gdybym mogła oddać je komuś, kto rozpaczliwie chciałby żyć, kto miałby pomysł na swoje życie i kto potrafiłby żyć godnie, czyniąc wiele dobra, a stałby o krok od śmierci bez żadnej możliwości ratunku, to tak. Gdybym miała dziecko, które byłoby śmiertelnie chore, też wolałabym zamienić. Umrzeć zamiast niego, niż patrzeć, jak ono umiera.
Chustka: Myślisz, że oni by to życie od ciebie wzięli? Musieliby czuć się fatalnie wiedząc, że im je dałaś i że żyją twoim kosztem. To przecież straszne zobowiązanie.
Eleonora: A co z samobójcami? Może chociaż ich życia można by było jakoś rozsądnie wykorzystać, rozdać je innym.
Chustka: Tych żyć i tak nie wystarczyłoby dla wszystkich. Zresztą kto miałby zajmować się przydziałem? Ci ludzie, którzy uważają życie za swój największy balast? Może mieliby wybierać potrzebujących z katalogów? Albo może niechciane życia wkładano by do magazynu i przydzielano ludziom według listy?
Eleonora: A gdyby organizowano losowania?
Chustka: Przecież one też są niesprawiedliwe, zawsze ktoś przegrywa.
Eleonora: Wiem, że to mrzonki. Ale z drugiej strony trudno mi zaakceptować to, że kiedyś, nie wiadomo kiedy i nie wiadomo jak, będę musiała umrzeć. Albo że umrą ludzie, którzy są mi bliscy. Wiem, że to konieczne i nieodwołalne. Może właśnie ta konieczność i nieodwołalność przeraża mnie w śmierci najbardziej. To, że nie ma ucieczki, że to chyba jedyna rzecz, na którą nie mam wpływu i której nie mogę od siebie odsunąć.
Chustka: Opowiem ci coś. Wiesz, niedawno w Warszawie było spotkanie z Baumanem. Przyszło na nie 150 osób i było tak cicho, że chłopiec, który wziął ze sobą aparat, nie zrobił ani jednego zdjęcia, żeby tej ciszy nie zmącić. Bauman opowiadał o tym, że w życiu niczego nie można przewidzieć, a już na pewno przyszłości i że człowiek zawsze najbardziej boi się tego, co jest niepewne. Ktoś z sali zapytał wtedy, skąd bierze się w nas strach przed śmiercią, która jest przecież pewna. Profesor, który ma 87 lat i jest już stary jak morze, powiedział wtedy, że on, prywatnie, bardziej niż śmierci boi się życia pozbawionego sensu.
Eleonora: Kiedy życie jest pozbawione sensu?
Chustka: Wydaje mi się, że wtedy, kiedy się niepotrzebnie czeka.

Scena 4.
Czwarty kąt pokoju

Stanisław W.

 Stanisław W. siedzi kącie, pali fajkę, pije kawę, rozgląda się, słucha i marszczy czoło. Patrzy na dzieci, którym świat właśnie się zaczyna. Na B. Różę, która końca świata nie zauważa i nie rozumie, dlatego nigdy naprawdę go nie przeżyje. Na Eleonorę, która próbuje zrozumieć, ale której koniec świata jeszcze nie dotyczy. Stanisław W. ma na kolanach starą maszynę do pisania i stos pożółkłych kartek. Powykręcanymi reumatyzmem palcami wystukuje na starych klawiszach:
i-d-e-a-k-o-ń-c-a-ś-w-i-a-t-a-u-m-a-r-ł-a.
   Kubek z kawą wypada mu z rąk. Litery zalewa czarna jak smoła powódź. Świat na kartkach, które Stanisław W. zapisał, zaczyna tonąć.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
E.E. · dnia 29.12.2012 17:39 · Czytań: 563 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Inne artykuły tego autora:
  • Brak
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
KoRd
15/02/2025 12:35
Też mam problemy z formatowaniem tekstów ale ta witryna ma… »
Pisareczka36
15/02/2025 09:07
Piszę od roku...pisze tak jak czuje...Nie jestem poetka mam… »
wolnyduch
15/02/2025 01:03
Wymownie... Oby słowa autora o tych czarnych dziurach były… »
wolnyduch
15/02/2025 00:58
No cóż, natura męska różnie się od kobiecej. Pozdrawiam… »
wolnyduch
15/02/2025 00:56
Dziękuję - Iwonko, Maksimus, Madowydar za czytanie i… »
AlexPretnicki
14/02/2025 23:59
Dzięki. Również pozdrawiam »
valeria
14/02/2025 19:20
Dziękuję wam bardzo dziewuszki :) »
Madawydar
14/02/2025 13:48
To taka chwila przed wyznaniem miłości. Bardzo romantyczne.… »
Madawydar
14/02/2025 12:24
Smutne ale z nadzieją na lepsze jutro. Pozdrawiam Mad »
Madawydar
14/02/2025 11:29
Wydaje mi się, że każdy człowiek żyje w dwóch… »
Madawydar
14/02/2025 10:02
Ciekawie przedstawiona kopulacja żywiołów. Pozdrawiam… »
Madawydar
14/02/2025 09:45
Takie na czasie. Nie wiedziałem, ze agenci Donalda Trump`a… »
Darcon
13/02/2025 22:45
Hej, Gredzie. Jesteś jednym z tych nielicznych Autorów,… »
Maksimus
13/02/2025 16:45
Daje do myślenia i daje nadzieję:) »
ajw
13/02/2025 11:36
Bardzo refleksyjnie, Grażynko. Podoba się :) »
ShoutBox
  • Redakcja
  • 14/02/2025 12:01
  • Kochani, mamy konkurs, zapraszamy do zabawy! [link]
  • Szymon K
  • 30/01/2025 06:22
  • Dlaczego zniknęły moje linki do ksiażki?
  • Wiktor Orzel
  • 02/01/2025 11:06
  • Wszystkiego dobrego wszystkim!
  • Janusz Rosek
  • 31/12/2024 19:52
  • Udanego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku 2025
  • Zbigniew Szczypek
  • 30/12/2024 22:28
  • Iwonko - dziękując za życzenia - kocham zdrowie i spokój oraz miłość, pełną świąt! A Tobie Iwonko i wszystkim na PP życzę Szczęśliwego Nowego Roku, by każdy dzień był święty/świętem
  • ajw
  • 22/12/2024 11:13
  • Kochani, zdrowych, spokojnych i pełnych miłości świąt!
  • Berele
  • 16/11/2024 11:56
  • Siema. Znalazłem strasznie fajną poetkę: [link] Co o niej sądzicie?
  • ajw
  • 01/11/2024 19:19
  • Miło Ciebie znów widzieć :)
  • Kushi
  • 31/10/2024 20:28
  • Lata mijają, a do tego miejsca ciągnie, aby wrócić chociaż na chwilę... może i wena wróci... dobrego wieczorku wszystkim zaczytanym :):)
  • Szymon K
  • 31/10/2024 06:56
  • Dziękuję, za zakwalifikowanie, moich szant ma komkurs. Może ktoś jeszcze się skusi, i coś napiszę.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty